Niedziela bez wilka: niesamowite wnioski Aleksandry.
Dzień dobry,
Pisałam już swoją historie (dieta, a potem napady). Prosiłam o pomoc, nie wierząc, że sama mogę ją sobie zapewnić. Minął miesiąc i tym razem pisze przede wszystkim, żeby pani podziękować.
Mogę z czystym sumieniem, powiedzieć, że skończyłam z bulimią. Dziękuje za każdy post, tekst i film. Tak dużo mnie to nauczyło, zmieniło mój sposób myślenia. Moja „przygoda” z wilkiem trwała niecały rok i cieszę, że ani dnia dłużej. Zdarzyło mi się przejeść i pewnie zdarzy się jeszcze nie raz, ale nie skończę już tego tak jak zawsze. Czuje, że jestem na najlepszej drodze, żeby wrócić do całkowitej normalności. Jestem taka wdzięczna!
Wiele z moich nowych wniosków sobie zapisywałam:
– Nikt tak nie przywiązywał wagi do moich defektów, jak ja sama. Zdarzył się czasami przytyk od innych, ale to ja byłam osobą, która poniżała siebie codziennie.
– Większość kalorii, które spożywam w napadach i tak się wchłania.
– Robiłam to, żeby dobrze wyglądać, a przy napadach nie liczyło się nawet, że byłam nieumyta i totalnie nieogarnięta (największy nonsens).
– Lubię zjeść coś słodkiego, ale jest to drobna przekąska a nie ogromny cukrowy posiłek.
– Nadal nie akceptację się całkowicie, ale staram się szanować swoje ciało i „ulepszać je” nie robiąc mu przy tym krzywdy.
– Zanim coś zjem, kieruje najpierw uwagę na żołądek, czy rzeczywiście tego potrzebuję.
– Odmawiając sobie tabliczki czekolady, odmawiam chwili przyjemności (nie szczęścia), ale chronię się przed godzinami dyskomfortu, bólu brzucha, złego poczucia z własnym opuchniętym ciałem (z przejedzenia, gdy nie skończy się na tej tabliczce).
Na koniec chciałabym jeszcze raz podziękować. To co pani robi jest niesamowite. Szukałam psychologa a znalazłam coś o wiele lepszego, całą wilczą społeczność ze wspaniałą osobą na jej czele. Dziękuje, dziękuje, dziękuje!
Pozdrawiam cieplutko i życzę samych sukcesów.
Aleksandra