Niedziela bez wilka: Rok Agaty
Świadectwo Agaty zamieściłam tutaj niecały rok temu. Wtedy pojawiło się sporo komentarzy, że to trochę za wcześniej by otrąbiać zwycięstwo, jak ktoś nie wymiotuje od miesiąca.
Wczoraj przyszedł kolejny list od mojej byłej podopiecznej – podsumowanie po roku. To już chyba coś, prawda?
Przeczytaj oba świadectwa i zwróć uwagę o ile mniej deliberacji o jedzeniu i wyglądzie – które jeszcze rok temu zaprzątał głowę autorki – a o ile więcej spokoju.
Tekst dostałam z poleceniem przeczytania go do piosenki Robbiego Williamsa „She’s the one”.
No tak, she’s the one… dla samej siebie.
*
Aniu, dziś 13 lipca, dziś mija właśnie rok, odkąd podjęłam najważniejszą decyzję w moim życiu. Najważniejszą! Tak, nie boję się wcale użyć tego stwierdzenia. Rok temu powiedziałam dość bulimii!
Napisałam do Ciebie kochana i rozpoczął się nasz/mój mentoring. Emocje nie do opisania. To co wydawało mi się nie do pojęcia – normalne jedzenie, stało się (szok!) czymś zupełnie zwyczajnym.
Dwanaście lat w ED wykluczają ze społeczeństwa, pozbawiają tożsamości. Sama już nie wiedziałam kim jestem, co robię, co planuję, kim będę. To był najdłuższy koszmar jaki można sobie wyobrazić. Wiem, co to znaczy żyć w nałogu, o ile życiem można to w ogóle nazwać.
Nie sposób opisać co teraz czuję…
Tak bardzo się bałam, że nie dam rady, że nie zrobię tego, że polegnę przy pierwszym posiłku. A tymczasem zaufałam sobie, poczułam harmonię i radość.
Bulimia była tylko iluzją. Wydawało mi się, że dzięki jedzeniu rozwiąże moje problemy. Sądziłam, że rozmiar 34 mnie uszczęśliwi. Nic bardziej mylnego. Im chudsza byłam, tym coraz bardziej staczałam się na samo dno.
Napisałam wtedy do Ciebie z miłości do siebie i z miłości do siebie wyzdrowiałam. Całą swoją siłą odważyłam się. A najpiękniejsze historie zaczynają się od odwagi.
I właśnie najpiękniejsze jest to, że przestałam się bać. Skończył się ten paraliżujący lęk, co budził mnie codziennie rano, i co wieczór mówił mi dobranoc. Koniec z uczuciem wstydu, gdy nie mogłam spojrzeć sobie prosto w oczy po codziennej akcji lodówka-wc. Koniec z kłamstwami, że wszystko jest w porządku, że dobrze się czuję, że nic mi przecież nie jest. Koniec z samotnością, zagubieniem i smutkiem.
Dziś wiem kim jestem, wiem dokąd idę, a idę we właściwym kierunku.
Jestem jak Róża Wiatrów. Nie ważne jaki huragan napotkam na swojej drodze, jaki sztorm życia będzie mi dane przejść, bo to co złe już za mną.
Dziś Aniu dziękuję Ci za 365 dni życia w spokoju.
Pozostało mi tylko jedno, życzyć Ci spełnienia w życiu, nie poddawaj się nigdy. Wartości, które nosimy w sercu mają największe znaczenie. Dlatego właśnie znajomość z Tobą jest bezcenna.
Urodziny obchodzę w sierpniu, ale to rok temu narodziłam się na nowo.
A.
*
Jeżeli Ty chcesz zostać moją podopieczną, zapytaj mnie o szczegóły: [email protected]
Niesamowite świadectwo, zwłaszcza ostatnia część o narodzinach na nowo!
Agata, trzymaj się i życzę wszystkiego cudownego!
I dla ciebie też, Aniu, jesteś genialną inspiracją!
Gratulacje! Aż niewiarygodne jak wolny i szczesliwy może być człowiek ;)
Decyzja podjęta, zaczynam dzisiaj. Bez myśli typu ,,chciałabym”, ,,może się uda”, ,,spróbuję”, ,,jakoś wytrzymam”, ,,jakoś przeboleję”. Dotychczas tak sądziłam, tak sobie dawałam słowo, że będę się grzecznie odchudzać bez bulimii, bo non stop trwała walka pomiędzy mną a tą wstrętną łajzą. Tyle lat żarcia i kibla na przemian, że nic tylko płakać w takim życiu. Dosyć, nie mam na to siły. Przecież to tak wykańcza. Mam mnóstwo spraw do załatwienia, a bez wstrętnego wilczura będzie o niebo łatwiej. Na pewno chwilami będzie ciężko, bo nałóg był czule pielęgnowany latami. Jednak wiem, że sto razy gorsze jest to poczucie, że jestem do niczego, że jedyne, co potrafię to zabawa w odkurzacz spożywczy i karmienie kibla oraz topienie w kanalizacji MNÓSTWA pieniędzy, z którymi nie jest kolorowo. Strasznie mnie to dobija. To poczucie, że jestem nijaka, na niczym się tak naprawdę nie znam, nic nie umiem i na chwilę obecną nie znalazłabym pewnie bardziej ambitnej pracy. Po prostu czas z tym skończyć. Samo się nie skończy, jeżeli ja się tego uczepię ślepy rzep psiego ogona i będę mięć nadzieję, że zniknie.
14.07.2020 to BĘDZIE moja pierwsza rocznica.
Kochana trzymam kciuki!!!! To naprawdę bardzo proste, sama zdałam sobie z tego sprawę przy pierwszym posiłku
Skrzat jakbym czytała swoje własne słowa. Czuję się podobnie. Czuję, że jestem do niczego, że nic nie umiem, że mam kiepską pracę, choć skończyłam studia i moi rówieśnicy robią kariery, ja utknęłam z bulimią. Niestety dzisiaj wygrywa wilk, więc nie zapamiętam dzisiejszej daty, ale mam nadzieję, że 15.07 będzie moja rocznica. Tęsknię za osobą, którą byłam dawniej, i będę pracować, aby znów być sobą, ale po tylu próbach i ciągłym myśleniu, zafiksowaniu na jedzeniu boję się, czy to możliwe.
Kochana, oczywiście. Popatrz na mnie; całe życie na dietach, 15 lat bulimii i co? Jestem wolna. Ty też możesz.
Myślenie o lęku nie wnosi nic dobrego. Ja staram się skupić na tym, ile korzyści przynosi życie bez bulimii, o ile mniej tracę. A przez ED tracę bardzo dużo: małżeństwo (relacja z mężem przeradza się w farsę), macierzyństwo (brak cierpliwości do dziecka, bez przerwy myślenie, kiedy by tu w końcu się nażreć), czas, pieniądze (oj, na mieszkanie chyba bym już nazbierała), relacje z innymi ludźmi, zdrowie, ciągłe jojo; przez ED m.c. wahała się o 30 kg od naprawdę groźnego wychudzenia do nadwagi, ubrania w czterech rozmiarach… Wku*wia mnie to maksa. Co to za życie? Dzisiaj bez rzygania, zgodnie z postanowieniami. Zupełnie inne funkcjonowanie. Jutro też bez głowy w kiblu. Już nie mogę doczekać się samopoczucia. Dwóch dni bez wymiotów to już nie pamiętam… Ciekawe, jak będzie po miesiącu.
Trzymam kciuki, Ala :-* Żebyś obchodziła swoją rocznicę dzień po mnie. Zresztą 15.07. to w historii Polski zwycięska data :-D Bez wilka łatwiej. Sama pewnie to wiesz :-)
CUDOWNIE!!!!!
Dziękuję, Aniu. Za to, że jesteś, prowadzisz bloga i postanowiłaś nie przechodzić obojętnie obok dramatów innych. Robisz kawał dobrej roboty. Wiadomo, że do wszystkich się nie trafi, komentarze bywają różne. Mi też może nie zawsze wszystko zgadza się w 100 %, ale ciężko o całkowitą zgodność wszystkich ludzi. Mam nadzieję, że będziesz prowadziła bloga tak długo, jak zdrowie Ci na to pozwoli. Dużo osób potrzebuje Twojej pomocy, z czego najlepiej zdajesz sobie sprawę.
Wszystkiego dobrego Tobie i wszystkim Wilczkom :)
Ja też chcę podziękować Aniu, nie mogę sobie przypomnieć kiedy był „ostatni raz”… dawno, dawno. Niestety nie mogłam poznać Cię osobiście, mogłam jedynie kupić książkę, ale odkąd czytam bloga wszystko się zmieniło to ok 2 lat . Niesamowite!! Musiałam pogodzić się z tym, że tylko blog i tylko książka, ale było warto! Jestem wolna! Ostatnio nawet nie potrzebuję się ważyć w kółko, wszyscy moi bliscy twierdzą, że wyglądam pięknie i nikt nie pyta mnie o to ile zjadłam i ile ważę. Dzięki, dobra robota. Czytać bloga nie przestanę, bo to ciągła inspiracja dla mnie :)