Podjadanie pomiędzy posiłkami
Ania, a ty nie podjadasz pomiędzy posiłkami? – Padło pytanie na pierwszym Skype z moją nową podopieczną – Tak nic a nic? Nigdy?
Mogłabym odpowiedzieć na nie po prostu „Nie” i wyjść na super bohaterkę w oczach mojej rozmówczyni. Zamiast tego, postanowiłam przekonać ją, że to pytanie opiera się na fundamentalnie błędnych przesłankach. Przyjrzyjmy się im.
Rozumowanie osoby na wiecznej diecie:
Posiłki to narzucony z góry sposób dostarczania organizmowi pożywienia. Każdy posiłek ma swoją nazwę – śniadanie, II śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja – które to determinują jego rodzaj i pory serwowania oraz kontrolowane są przy pomocy zegarka. Ich wielkość i skład określa rozpiska lub inne zewnętrzne źródło. Motywacja do jedzenia wychodzi z głowy.
A co się stanie, jeżeli przyjmie się punkt widzenia nie skażony „mądrym, ludzkim rozumem”?
Oto on:
Wszystkie organizmy żywe dostarczają sobie jedzenia w porcjach. Ludzie nazywają te porcje posiłkami. Poszczególne nazwy danych posiłków wskazują tylko na orientacyjną porę ich spożycia i ewentualny skład.
Ich wielkość i częstotliwość określana jest przez uczucie głodu i sytości. Motywacja do jedzenia wychodzi z ciała.
Jeżeli przyjmiemy ten drugi punkt widzenia – a chyba zgodzisz się ze mną, że jest on słuszny – pytanie mojej nowej podopiecznej traci zupełnie rację bytu.
Równie dobrze mogłaby zapytać mnie czy nie podsypiam między spaniem i nie podsikuję między sikaniem. (Wybacz, ale jeżeli chodzi o fizjologię człowieka, przykłady są ograniczone.)
Dla mnie nie ma czegoś takiego jak podjadanie „pomiędzy posiłkami”.
Kiedy jestem głodna, po prostu jem i TO jest właśnie ten posiłek. Kroję sobie chleba, albo gotuję kaszy i wsuwam. Posilam się, bo brakuje mi sił, co jasno sygnalizuje mój organizm.
A skoro to sygnalizuje, to absurdem byłoby go ignorować, albo zjadać biedną garstkę orzeszków i czekać na „porę obiadu”, której to godzina jeszcze nie wybiła. Wybiła godzina burczenia w brzuchu i tylko to się liczy.
Co jednak, jeżeli jestem umówiona na obiad za dwie godziny, a jestem już bardzo głodna? Zjem sobie przekąskę. Ale to w dalszym ciągu nie jest „ jedzeniem pomiędzy”. To jest przekąska i tyle; zamknięta forma.
Czy to znaczy, że jem cały czas? Nie ponieważ mój (i każdy inny) organizm jest mądry. Nie domaga się jedzenia non stop, ale wtedy kiedy go potrzebuje. Tak się składa, że wypada to około trzy – cztery razy dziennie.
Kontynuując naszą metaforę fizjologiczną: Na takiej samej zasadzie chodzimy do toalety – wtedy kiedy czujemy parcie na pęcherz.
A co by było, gdyby w jakimś szalonym, równoległym wszechświecie, ludzie wymyśliliby sobie pory sikania?
Siuśkanie – 8.00
Drugie siuśkanie – 11.00
Osiuśbiad – 14.00
Podsiusiorek – 17.00
Siklacja – 20.00
To jak by się komuś zachciało o 15.48, to przerąbane. Co robić? Zagryzać zęby i chodzić po ścianach czy sikać i mieć wyrzuty sumienia?
Ojej, ale jestem beznadziejna, nie potrafię trzymać się wytycznych od moczotyka, fuuuck.
A co byś zrobiła, gdybyś nie miała zegarka? No nigdzie zegarka! Zlałabyś się w gacie?
Rozumiesz co chcę Ci powiedzieć?
Zaczęliśmy słuchać głowy (i to jeszcze nie własnej), a nie organizmu. Podążamy za tym co mówi kartka i zegar i myślimy, że jesteśmy tacy mądrzy.
A jak ludzie radzili sobie przed wynalezieniem czasomierzy, plików PDF i dietetyków? Toczyli się jak beczki? Umierali z głodu? Biegali w panice i rozpaczy wokół jaskini?
A jak radzą sobie zwierzęta? Czy co drugi zając szarak nie mieści dupki w norce, bo spasł się z braku zewnętrznej kontroli? Czy populację lisów dziesiątkuje miażdżyca powodowana otyłością?
Co wie stworzenie mające mózg wielkości piłki do tenisa, o czym my. ludzie, zapomnieliśmy?
Sporo tych pytań. Jeżeli jednak odpowiesz na nie szczerze i z pokorą, znajdziesz Prawdę. A Prawda Cię uzdrowi.
Nie ma sensu komplikować, czegoś co jest proste; jedz gdy jesteś głodna – tak jak kiedyś, a nie w porze posiłków, czy między nimi.
*
Kochana, myślę, że potrzebujesz wsparcia i zasługujesz na zdrowie, zapraszam Cię więc na indywidualny mentoring ze mną 1 na 1. Więcej informacji tutaj: mentoring
Przeczytaj opowieści kobiet, które mi zaufały: Ania, Kasia, Ala, Kasia D, Paulina
Zobacz także pierwszą lekcję kursu online: Lekcja 0
Na poxzatku trzymalam sie scisle por posiłkow i nie podjadalam ( chociaz kusiło) . Uwazam ze we wstepnej fazie wychodzenia z nałogu unikanie podjadania jest wazne. Tym bardziej ze liczylam kcal _2100 . Teraz nie musze liczyc kcal a jak pora obiadu przesunie sie to przekasze cokolwiek ale nie wiele. Moj organizm juz bez zegarka domaga sie jedzenia raczej zawsze o ustalonych wczesniej porach. Na poczatku polecam trzymac sie wyznaczonych godzin.
A co z podjadaniem bez uczucia głodu. W pracy leżą ciacha, skubnę jedno. Na stole w domu orzeszki – poniedziałek przechodzę to sięgam odruchowo. Zgadzam się, że jedzenie po wpływem głodu trudno nazwać podjadaniem. Ale takie skubanie, z nudów lub bo leży?
Wlasnie! Dlatego uwazam ze w pierwszej fazie gdzie nie odrozniamy glodu od zachcianek nie nalezy podjadac.
To niech nie leży. Schowaj. Pisałam o tym dawno w poście „Głosy przodków” czy jakoś tak.
Ciężko mi nie jeść między posiłkami, chociaż nie jestem głodna. Dziwi mnie to bardzo, bo chorując wcześniej na anoreksje, potrafiłam godzinami czy dniami odmawiać sobie jedzenia. A teraz szybko robię się nerwowa, kiedy tylko próbuję wytrzymać do następnego posiłku bez podjadania. Nie potrafię odnaleźć tej cząstki siebie, która uparcie przestrzega tego, co zdecyduje… :(
Z doświadczenia swojego wiem, że nerwy z czasem przejdą…..tylko potrzeba czasu
Ekstremalny głód? Kochana, do tej kontroli już nigdy nie wrócisz. Raz na zawsze się skończyło. Po prostu jedz tyle ile potrzebujesz, a i chęć ciągłego podjadania zniknie.
Szczerze rozbawił mnie ten post. To tak niedorzeczne, że aż śmieszne.
Masz całkowitą rację, ALE ja (mimo miliona prób) nie potrafię sobie wmówić, że jedzenie to czynność fizjologiczna, konieczna dla organizmu. To chyba jeszcze bardziej niedorzeczne.
A co innego w takim razie?
Ja czasem nie podjadam a czasem podjadam, jak nie zadbam o wartościowe posiłki, albo jem wieczorem więcej jak nie zadbam, żeby zjeść odpowiednio dużo w ciągu dnia a czasem jem ze stresu, smutku, samotności itp. Zastanawiam się teraz czy jestem w stanie zawsze odróżnić czy głód jest psychiczny czy fizyczny. A czasem chyba specjalnie nie jem tyle, ile trzeba żeby wieczorem móc zjeść więcej i zaspokoić zarówno ciało jak i umysł. Pokręcone to wszystko u mnie. Ciekawe, jak to będzie niedługo, gdy zacznę skupiać się bardziej na jedzeniu (bo chcę i jestem gotowa, by pozbyć się w końcu nadwagi). Myślę, że wtedy będzie łatwiej odróżnić te dwa głody, chociaż jak dojdzie siłownia to i moje zapotrzebowanie wzrośnie, więc znów pewne utrudnienie, bo stracę ogląd, który teraz mam i dzięki któremu wiem ile mniej więcej zjadam w ciągu dnia normalnie.
Pokręcone to wszystko u mnie. Czasem mam wolność i jem wtedy kiedy organizm się domaga, czasem wolę poczekać na porę posiłku zapchać się kawą, papierosem czy owocem niż zjeść ten posiłek po prostu wcześniej. Jednak nie jestem aż tak wolna i elastyczna jeszcze. Kolejnym utrudnieniem jest waga a raczej nadwaga, który to stan chcę zmienić. Nie miałam napadu od ponad 5 miesięcy a wciąż nie jest z tym jedzeniem do końca tak, jak powinno. Być może pilnowanie tego jedzenia i siłownia wbrew pozorom nie będą zagrożeniem, ale okażą się pomocne.
Kochana, ale jeżeli zapychasz się kawą lub papierosem w momencie, kiedy organizm wysyła sygnał głodu, to nic dziwnego, że nie chce puścić ani grama z tkanki tłuszczowej. Po prostu nie ufa Ci, że będziesz dostarczać jedzenie regularnie i wszystko panicznie trzyma.
Kochana, jeżeli zjesz odpowiednio w ciągu dnia, nie będzie Ci się nawet chciało podjadać na noc i schudniesz. Jeżeli będziesz smutna, czy samotna, nagle przyjdą Ci inne pomysły do głowy jak to rozwiązać.
Mój największy problem z podjadaniem wynika właśnie z chęci zdrowego odżywiania. Otóż sama gotuję znakomitą większość moich posiłków, a że mam męża i często gości przez wiele tygodni (mieszkam za granicą i nikt do nas nie wpada tylko na kawę, a wizyty rodziny i przyjaciół liczymy w tygodniach), to ciężko o niepodjadanie. I choć produkty są w sumie zdrowe i świeże, to gotując tu spróbuję, tam skubnę i niepostrzeżenie jestem najedzona jeszcze przed posiłkiem. Myślę, że to nie tylko moja zmora, wiele pań domu i matek tak ma… Może któraś ma patent na to, jak przestać?
Mówić do siebie. Jak do dziecka. Jeżeli Przyszłoby Twoje dziecko do kuchni i poprosiło o spróbowanie potrawy, dałabyś, prawda? Ale jeżeli poprosiłoby drugi, trzeci, czwarty raz to co byś powiedziała? „Uciekaj, zaraz będzie obiad”. Tak samo traktuj siebie.
Dobre Dzięki, Aniu!
„Podsiusiorek” :D
Aniu, a co jeśli to pilnowanie u siebie godzin posiłków pomaga? Przyzwyczaiłam organizm do regularnego jedzenia, to pomaga przy zespole jelita drażliwego z którym zmagam się od najmłodszych lat.
Gdybym nie jadła regularnie, czuję że jadłabym za mało. Bo co zrobić gdy pominie się jeden posiłek? Ja staram się teraz naprawiać swój organizm, który pomimo prawidłowej wagi był niedożywiony. Jem onjętościowo sporo ale też kalorycznie (4 posiłki dziennie) i gdybym przypadkowo zjadła 3 to 1, kolację musiałabym zjeść nie dużą, a ogromną. I to mogłoby się źle skończyć, nie sądzisz?
Kochana, ale ja też jem regularnie. Organizm domaga się mniej wiecej w tych samych godzinach jedzenia. I co to znaczy „pominąć posiłek”? Właśnie ze stałych godzin posiłków wychodzą takie kwiatki: O nie! Minęła 14, to teraz muszę czekać do 17! A przecież NIKT tak nie robi. Z takim podejściem to faktycznie może się źle skończyć.
Rozumiem, że jest to ludzka potrzeba, ale no widzisz…
Rozbawił mnie ten post, oczywiście pozytywnie! Dziękuję Ci Aniu za każdy jeden z osobna :) Szczególnie komiczni nasze odzwyczajenie od słuchania pokazuje zobrazowanie zająca ze spasionym tylkiem, który nie może się wcisnąć do norki :) kurczę.. cztery dni jem w ten sposób, czyli eee 'normalnie’, kiedy czuję się głodna.. i mimo, że psychicznie to jeszcze dla mnie dziwne, to czuję zaczatki harmonii(?). Cudownie jest wracać (bo jeszcze muszę się pilnować wieczorami) do słuchania organizmu, czuć równowagę, olać to, że już po prostu nie mam mega chudego ciała, nie kontrolować się non stop. Szczerze, lepiej, zgodniej ze sobą czuję się gdy się ODŻYWIAM niż gdy z zaglodzenia myślałam tylko o swoim brzuchu, nogach, wadze i tym, jak wyglądam. Obym pozostawila po sobie coś więcej niż miłość do chudego czy wyrzezbionego tylka, brzucha czy nóg.
Całusy.
A moim zdaniem post bardziej niż „zabawny” jest cholernie dojrzały i mądry. Przeszłaś już długą drogę do siebie – taki wniosek mi się nasuwa po przeczytaniu tego wpisu. Kobieta prawdziwie dojrzała wraca do siebie, do swojego ciała i swoich potrzeb. Uzyskuje zaufanie do siebie, które już do końca będzie jej służyć za kierunkowskaz w dalszych wyborach, w życiu w ogóle. Nie liczą się dla niej miarki, cyfry, liczniki, centymetry. Liczy się tylko ona – dojrzała kobieta i jej potrzeby. Jest dla siebie tak ważna, że nie pozwoli siebie samej krzywdzić. Już nie. Z kata staje się swoim orędownikiem. Dziewczyny i kobiety zapewniam Was na własnym doświadczeniu, że powrót do siebie to najważniejsza i najlepsza inwestycja w życiu. Nie ma nic bardziej istotnego.Nic. Obudzą się Wasze prawdziwe instynkty, budzi się energia i twórczość to są niezastąpione walory dobrego i szczęśliwego życia. Tego nam wszystkim i sobie życzę bo na to zasługujemy.
Bardzo się cieszę Aniu, że dzielisz się, piszesz, opowiadasz i inspirujesz.
Dziękuję za wszystko!
W drodze do siebie pomaga mi i towarzyszy również moja twórczość – założyłam fan page „Przetwórnia Uczuć”, który prowadzę od marca tego roku. Jeśli masz chęć mnie odwiedzić lub polubić to serdecznie zapraszam Wszystkich :)
https://www.facebook.com/PrzetworniaUczuc/?notif_t=page_fan¬if_id=1496754909643550
Trzymajmy się razem kobitki! Pozdrowienia
Aniu, a czy to normalne, żeby w różnych porach dnia odczuwać głód w innych odstępach czasu? Chcę jeść do syta, by nie szukać przekąsek, ale po dużym śniadaniu (np. owsianka z bananem i migdałami) po dwóch godzinach jestem głodna i jem duże drugie śniadanie. Tym sposobem do południa mam za sobą tysiąc kalorii… I dopiero po tej porcji mogę wytrzymać kilka godzin do poczucia głodu obiadu. A po obiedzie, jeśli nie mam dodatkowych pokus, nie potrzebuję podwieczorku i kolacja wystarcza. Taki rytm jest ok, czy lepiej trzymać równe przerwy?
Tak tak tak. Prawidłowo! Ja mam dokładnie tak samo. Ciało jest mądre i WIE, że jest rano, że trzeba zatankować, że cały dzień przed nim i się domaga na rozruch. Spokojnie, bo to znaczy że już odzyskałaś z nim kontakt!
A co ze śniadaniem ? Podobno warto je jeść, nawet trzeba.
Ale co, jeśli rano nie jestem głodna, często wmuszam w siebie chociaż kromkę? (Ok. 6 rano).
W ramach tego jem spory obiad o 12 i niewiele mniejsza kolacje.
Próbowałam to zmienić, ale chyba się nie da – nie dam rady zjeść dużego śniadania, nawet jak „na sprobe” specjalnie nie jadłam kolacji, by zjeść duże śniadanie.
Moje BMI jest bliskie nadwagi, ale nic nie potrafilo tego zmienić od 6 lat – żadna dieta, treningi, nigdy nie zeszłam poniżej pewnej wagi. Małe sniadania nie powinny mieć na to wpływu.
Czy w ogóle jest to zdrowe ? Taki uklad, małe śniadanie (ok 200-300 k), duży obiad i kolacja. Czy lepiej jakoś próbować to zmienic ? Czy to jest zdrowe ? Dodam, że też nie umiem zmienić godziny obiadu – musi być 12…
A co ze zwykłym podjadaniem ot tak – bo lezy, bo dobre, bo kolezanka czestuje itp.? Oczywiscie nie jest dobre ani zdrowe, ale nie jest tez chore. :) Robi tak mnostwo ludzi bez ED. Nie demonizowalabym tego jakos szczegolnie. Najważniejsze jest wyjscie z zaburzenia, a to co innego niz wypracowanie super nawykow żywieniowych.
A jak odroznic uczucie sytosci od „napchania”? To moj najwiekszy problem. Napchanie prowadzi do napadow, miedzy nim a tzw zdrowa sytoscia jest tak cienka linia ze w wiekszosci nie jestem w stanie jej zauwazyc… kiedy przestac jesc by byc sytym ale nie przejedzonym? U mnie najczesciej zaczyna sie od zdrowego,domowego posilku,ale jak juz dojde do uczucia zbytniej sytosci nie jestem w stanie sie zatrzymac i kontynuuje slodyczami,chipsami i innymi smieciami …
Zawsze możesz odejść na kwadrans od talerza i powiedzieć sobie,że skonczysz jeść za 15 minut. Może sie zdarzyć, że nie bedziesz chciała juz konczyc.
Świetny post! To takie proste i prawdziwe. Wiele lat miałam albo niedowagę albo nadwagę, byłam niewolnicą liczenia kcal albo hulaj dusza a raczej hulaj ciało piekła nie ma. Teraz jest inaczej. Nie liczę kcal, nie ważę jedzenia. Lubię nawet to uczucie głodu, które pojawia się cyklicznie – wtedy naprawdę wszystko smakuje. Kiedy zdarzy mi się zjeść więcej – wtedy przerwa do następnego posiłku jest dłuższa a kiedy zjem mniej, to po prostu czuję głód wcześniej i wtedy jem. W dodatku staram się słuchać swojego organizmu w ten sposób, żeby wiedzieć na co ma ochotę i tego mu dostarczam. Oczywiście śmieciowe jedzenie ograniczam do minimum. Najlepszym dietetykiem jest nasz organizm. Należy go słuchać, mądrze słuchać.
Aniu a co jak po obiedzie nie jestem głodna tak z 4 godziny i robię się głodna koło 18 i nie wiem czy jeść już kolację a idę spać po 22 tylko wiem że jak zjem o tej 18 kolację to jak będę szła spać to będę głodna. Czy może o 18 zjeść przekąskę a o 20 kolację? Czy o tej 18 taka większą kolację?
Kochana, przeczytaj po pierwsze post „Podjadanie pomiędzy posiłkami” i zobacz kochana, że to absurd, takie jedzenie od zegarka. Tak, zjedz COŚ o 18, albo o 17.31 albo o 18.12 a potem w okolicach 20 też. Jedzenie jest dla Ciebie, a nie Ty dla niego :*
„Toczyli się jak beczki? Umierali z głodu? Biegali w panice i rozpaczy wokół jaskini?” Dzieki za ten post, rozweselil mnie :) Potrzebowalam tego
Aniu! uśmiałam się czytając tego posta. jest zabawny ale też trafia idealnie do mnie!! muszę go sobie czytać w momencie gdy moja głowa ma myśli „czy jestem głodna czy wydaje mi się bo się nudzę, ale
„muszę” iść coś zjeść” przecież sikać z nudów nie chodzę ! :-)