Niedziela bez wilka: 5 lat dla 4 kg
Dzień Dobry Aniu,
Odzywam się do Ciebie ponownie, z zupełnie innego miejsca, niż to, w którym byłam wysyłając do Ciebie ostatniego maila – ze szpitala w Obrzycach. Pamiętasz mnie?
Mnóstwo się od tego czasu zmieniło, chciałabym podzielić się tą historia z Tobą i jeżeli uznasz ją za godną uwagi to również z Twoimi czytelniczkami.
Od początku i w skrócie: w bulimię wpadłam w wieku 17 lat. Wcześniej oczywiście byłam na różnych dietach, odchudzana przez mamę byłam właściwie od dziecka. Potem sama uwierzyłam w to, że taki jest mój cel w życiu: być szczupła.
Przeszłam przez ortoreksję, na granicy anoreksji wpadłam w bulimię – moje ciało chciało, abym żyła. Chociaż wtedy tego nie rozumiałam i nienawidziłam siebie za ataki obżarstwa, to teraz jestem za to wdzięczna, bo wiem, że to uratowało mi życie. Wpadłam w bulimię na 5 lat, ale przeżyłam i jestem teraz z Wami. A tak niewiele brakowało, abym leżała jako sterta kości obciągniętych skórą w grobie i nigdy nie dożyła swoich 18 urodzin.
Kiedy trafiłam na Twojego bloga moje życie na chwilę się odmieniło. Dzięki Tobie i Twoim radom uwierzyłam, że nie jestem skazana na lodówkę i kibel do końca życia i mogę to zmienić.
Wtedy oczywiście zaczęły się schody, metodą prób i błędów próbowałam ogarnąć swoje jedzenie. W międzyczasie rozstałam się ze swoją partnerką, popadłam w depresję, miałam próbę samobójczą i ostatecznie zostałam BŁĘDNIE zdiagnozowana jako osoba z zaburzeniem osobowości typu borderline i zamknięta za murami szpitala.
6 tygodni spędziłam tam na końskiej dawce leków. Nadal wymiotowałam i wtedy napisałam właśnie do Ciebie Aniu taka zrozpaczona i bez nadziei na to, że uda mi się wygrać, no bo przecież mam BORDERLINE, jestem chora psychicznie, mnie się na pewno nie uda.
Uciekłam stamtąd. Znalazłam innego psychiatrę, dostałam inne leki. Zaczęłam się czuć normalnie i wtedy postanowiłam, że już nigdy przenigdy nie zwymiotuję.
Nie stało się to samo. Ja podjęłam taką decyzję, że nie pozwolę, aby to cholerstwo dalej niszczyło mi życie. Zaczęłam jeść i nie wymiotować po raz kolejny. I tym razem naprawdę byłam na to gotowa. Przytyłam 10 kg (ekstremalny głód), ale nie obchodziło mnie to. Znajomi komentowali, że tyję, bo prawie nikt z nich nie wiedział z czym się mierzyłam. Nie dałam się.
I UWAGA, UWAGA! Ja się w końcu NAJADŁAM! Pewnego dnia, choć nie wierzyłam, że to możliwe, ale naprawdę pewnego dnia spojrzałam na swój obiad i stwierdziłam, że… nie mam już ochoty.
Od tamtego czasu waga zaczęła spadać do tej mojej „idealnej”. Nie uwierzysz, ale jest tylko 4kg większa od tej, do której dążyłam całe życie. Nie mieści mi się teraz w głowie, że zmarnowałam 5 lat dla 4 kilogramów…. Robiłam przez bulimie obrzydliwe, straszne rzeczy. Potrafiłam coś ukraść. Potrafiłam zapożyczać się u rodziców i znajomych. Na oczach mojej ukochanej osoby zwymiotowałam obiad, który przygotowała dla mnie z miłością i troską. Kłamałam notorycznie, ciągle musiałam udawać kogoś kim nie jestem, ukrywać tego obrzydliwego strasznego Wilka, który zabrał mi moje życie!!!
Dzisiaj po dwóch miesiącach bez wymiotowania czuję się wolna. Wiem, że zwyciężyłam, a nagrodą jest moje życie.
Każda z nas zasługuje by żyć. KAŻDA! I każda z nas ma w sobie moc, aby pokonać bulimię. Nieważne czy ktoś Ci mówi, że jesteś chora psychicznie, albo słaba, albo że to nieuleczalne, albo nawet gdy wali Ci się cały świat. Ja mój zbudowałam na nowo, na swoich zasadach i jestem tak cholernie szczęśliwa, że mogę nadal żyć. Dwa razy otarłam się o śmierć z własnej woli. To jest straszne, mroczne, okrutne miejsce. Byłam tam i wiem, że jest prawdziwe.
Wysyłam dużo miłości, dobrej energii i ciepła. Aniu, myślę, że uratowałaś mi życie :)
Ania
Jeszcze tylko dodam od siebie, że w poprzednim liście, Ania prosiła mnie, żebym nie upraszczała sprawy, bo ED może być wynikiem zaburzeń psychicznych, a wyszło na to, że to…. jednak było proste.
Swoją drogą tyle razy spotkałam się z błędnie zdiagnozowanym borderline, że nawet nie zliczę. Myślę, że wynika to z dogłębnego nie-zrozumienia problemu przez większość tzw. specjalistów. No bo co można pomyśleć o Wilczycy, jeżeli nie wie się jak funkcjonuje błędne koło objadania i nie łączy się tego ze zwykłym nałogiem? Psychicznie chora!
Nawet usłyszałam to od ekspertki, z którą dzieliłam wywiad w telewizji: „Bardzo duży odsetek bulimiczek cierpi na borderline i inne zaburzenia psychiczne.” Ton nie znosił sprzeciwu, więc nawet nie protestowałam. (Tak, to ta sama co pogratulowała mi już tak długiej remisji.)
A na koniec i tak wychodzi „na moje”, a raczej „na Matki Natury”.
Apeluję więc jeszcze raz: Myśl samodzielnie, kwestionuj to co mówią autorytety i słuchaj swojego ciała.
ja tylko dzieki Ani po 15 latach….zaczelam zyc…nie wiedzialam, ze to tak proste przestac wymiotowac…jem tak jak Ania radzi..zdrowo, trochę ruchu…i nie unikam wyjsc i spotkan….
np. dzisiejszy basen o poranku z corka
przytylam poki co pare kg…i przyzwyczajam sie do nowej sytuacji..
muszę przytyc bo tak natura żąda! nienaturalnie chora waga musi isc w niepamiec…
mialam kilka snow o jedzeniu…ze sie objadlam..ale to tylko sen…czesto mam wrazenie przepelnienia w zoladku..pewnie dlatego, ze wczesniej regularnie w/w był pusty…
takie banalne sytuacje..jak to taka po obiedzie mam sie dopiac w spodnie? i jakos spoko, zapinają się, ja jestem najedzona, szczesliwa i wreszcie wolna!
dziekuje!
Ciesz się ze kolejna z nas staje na nogach! To kolejna niedziela, kiedy myśle sobie – kolejna wygrana jednej z wojowniczek! Przyjdzie i pora na mnie nie wymiotuje już 4 lata, nie mam napadów, ale dalej się uczę normalnie jeść! No i dopiero ostatnio w mojej głowie się układa! Buziaki
Trzymam kciuki za wszystkich! Jeżeli interesują Was też medyczne fakty – zapraszam do siebie – dzisiaj troszkę o hormonalnym głodzie – rola leptyny :)
Zapraszam http://anoreksjaoczamistudentki.blogspot.com
Brakuje mi postów z poradami..
Brakuje mi postów z poradami..
Zapraszam do kilkuset postów i filmików z poradami, które już stworzyłam.
Już je przeczytałam. Inaczej nie byłoby tego komentarza.
dzieki poradom Ani, wyszlam z tego bagna…obejrzalam wszystkie filmy na yt…jest tego mnostwo! a dzialaja jak najlepsza terapia!
Nadzieja,nadzieja i jeszcze raz nadzieja..to daje ten post:))) Jedno mi się szczególnie spodobało:że bohaterka(bo jest bohaterką:) zaczęła żyć po swojemu,na swoich zasadach.Nie ma nic ważniejszego a człowiek musi chyba swoje przeżyć,żeby dojść do momentu:”ale zaraz ,ja wiem co dla mnie dobre,dobrze wiem co robić”:)))
„W międzyczasie rozstałam się ze swoją partnerką, popadłam w depresję, miałam próbę samobójczą i ostatecznie zostałam BŁĘDNIE zdiagnozowana jako osoba z zaburzeniem osobowości typu borderline i zamknięta za murami szpitala”. Autorka sama sobie przeczy w dalszej części teksu. Owszem depresja to zaburzenie psychiczne a jeśli się ma tendencje samobójcze to leczy się je w szpitalu i zwykle przyjmuje leki. Zaburzenie osobowości borderline to nie choroba psychiczna tylko zaburzenie (jest różnica między tymi dwoma pojęciami), leczy się je długotrwałą psychoterapią (50% skuteczności) Myślę, że autorka tekstu została poprawnie zdiagnozowana.
Włos mi się czasami na głowie jeży jak czytam tutaj posty pełne uwielbienia dla Pani Ani, która prezentuje ostatnio coraz częściej swoje tanio-poradnikowe porady leczenia bulimii. np. „Słuchaj własnego ciała” – problem w tym, że bulimiczki mają ten obraz zaburzony, dodatkowo zaburzone poczucie własnego ja. Ale sumie lepiej być kontrolującą się bulimiczką i gadać codziennie o ilości spożytych i zużytych kalorii niż niekontrolującą się :)
Zosia, poczekaj poczekaj. Gdzie sobie przeczę? Nie mam borderline. Taką diagnoze mi postawiono przed przyjęciem do szpitala i wtedy dostałam receptę na leki, po których nie byłam sobą i na zdecydowanie zbyt dużą dawkę. Do szpitala mnie przyjęto i nie wypuszczono zbyt szybko, jednak ostatecznie wyszłam taka z diagnozą, która brzmiała, że zaburzeń osobowości nie mam. Miałam fazę depresyjną, co zdarza sie po prostu ludziom w bardzo trudnych chwilach. Może rzeczywiście było to niejasne. Chodziło mi o to, że z bulimii wyszłam własnymi siłami i swoją drogą głównie dzięki poradom Ani. Tak, biorę leki, tak wyleczyły moją depresję. Nie, nie wyleczyły mnie z bulimii. Zrobiłam to sama jedząc normalnie i odpuszczając sobie wyimaginowany obraz szczupłej sylwetki sylwetki z magazynu. Jeszcze jakieś wątpliwości? Jeżeli tak to chętnie je rozwieję.
Czytam to: „Robiłam przez bulimie obrzydliwe, straszne rzeczy. Potrafiłam coś ukraść. Potrafiłam zapożyczać się u rodziców i znajomych. Na oczach mojej ukochanej osoby zwymiotowałam obiad, który przygotowała dla mnie z miłością i troską. Kłamałam notorycznie, ciągle musiałam udawać kogoś kim nie jestem, ukrywać tego obrzydliwego strasznego Wilka, który zabrał mi moje życie!!!”
i mam łzy w oczach. Boże, przechodzę przez to teraz.
Kochana, wszystko będzie dobrze. Obiecuję Ci, że dasz radę. Też myślałam że jestem skazana na to do końca życia, ale uwierz mi że wszystko jest w Twoich rękach. Nie ma takiego bagna, z którego byś nie wyszła. Trzymam kciuki i wysyłam Ci moc energii, jesteś najodpowiedniejszą i najbardziej kompetentna osoba, aby sama siebie uzdrowić. Wiem że w tym najczarniejszym momencie życia w to nie wierzysz, ale ja wiem że to światło tam jest i w końcu Ty również zaczniesz dostrzegać jego przebłyski. Buziaki Kochana