Jak w przeciągu godziny, raz na zawsze pozbyłam się nieśmiałości.

Opowiem Ci podnoszącą na duchu historię ze swojego życia. Będzie ona o tym, jak to w ciągu niecałej godziny raz na zawsze (a to już pewne) pozbyłam się nieśmiałości, która to od najmłodszych lat zatruwała mi życie.

Tak, mogę z całą mocą stwierdzić, że byłam osobą nieśmiałą. Nigdy nie przyznawałam się do tego nawet przed samą sobą, bo tak bardzo kłóciło mi się to z wizją mojej osoby. Nieśmiałość nie jest sexy i sugeruje, że masz niskie poczucie własnej wartości. Ot zahukana, szara myszka.

Ja na pewno nią nie byłam. Zawsze szłam odważnie przez życie; ryzykowałam, podróżowałam po całym świecie, realizowałam szalone projekty, ale… kiedy musiałam z kimś porozmawiać, zaczynałam się plątać i mieszać. Albo wpadałam w tryb karabinu maszynowego i paplałam jak najęta. O rany, żeby tylko nie było niezręcznej ciszy! Aby tylko nikt nie poznał, że pod miłym uśmiechem czai się ogromne napięcie i strach. Strach przed czym? Sama nie wiem. Po prostu, gdy z kimś gadam, CZUŁAM SIĘ niekomfortowo. Nigdy nie przyszło mi jednak do głowy, że czuję się tak dlatego, bo myślę niekomfortowe myśli. Ale o tym za chwilę.

To jednak nie stanowiło to aż takiego problemu, jak mogłoby Ci się wydawać. Działo się tak tylko wtedy, kiedy uznawałam rozmówcę (oczywiście w swoim mniemaniu), za ważniejszego lub mądrzejszego od siebie. Także wtedy, gdy ktoś mówił lepiej w obcym języku i to nawet dlatego że się w danym kraju urodził! Albo gdy musiałam powiedzieć coś przed większą grupą – czy to na TEDx Kraków czy na warsztatach oddechowych, gdzie było 10 kobiet.

Wtedy głos mi się łamał i drżał, albo blokowałam się totalnie cały czas myśląc tak: „O matko, a czy ja na pewno dobrze mówię? Czy ta osoba nie uzna mnie za głupią? Czy ja zasługuję by z nią rozmawiać? A co ona o mnie pomyśli? A czy mam dobry akcent?”

Jak się pewnie możesz domyślić, frustrowało mnie to okropnie, bo sama wiedziałam, że to potwornie głupie! Do tego nie ułatwiało mi to poznawanie nowych osób, czy cieszenie się towarzystwem. Ta cecha ograniczała mnie w wielu obszarach życia. Ja jednak uznawałam nieśmiałość za coś stałego i niezmiennego,  jak kolor oczu; jest i już. Muszę więc mimo wszystko żyć najlepiej jak potrafię i wchodzić w interakcje, nawet jeżeli to boli.

Tak było aż do czasu mentoringu z Georgem i Lindą Pransky, który to zmienił wszystko. Słowem wyjaśnienia: Pranscy to para wspaniałych coachy, którzy mają za sobą ponad 40 lat doświadczenia. Co jednak najważniejsze, byli oni przyjaciółmi i uczniami samego Sydneya Banksa, o którym często tu opowiadam. Postanowiłam zgłosić się do nich na mentoring, bo podszlifować mój profesjonalny warsztat i czerpać wiedzę u samego źródła.

Program mieliśmy zacząć od tak zwanego „Intensive” czyli trzech dni codziennych, kilkugodzinnych rozmów… Czy widzisz już nadchodzący problem? Długie rozmowy z kimś, kogo uważam za wielki autorytet? Z kimś, kto mówi lepiej po angielsku, bo jest to jego… ojczysty język? Ojjj to się chyba nie skończy dobrze dla nieśmiałej Ani, oj nie!

No i się nie skończyło. Od pierwszych chwil, zamiast gadać normalnie jak człowiek z człowiekiem, zaczęłam uskuteczniać w głowie jakąś autocenzurę. „A tego nie powiem, bo to głupie, a tutaj nie wiem czy to słowo będzie właściwe. Tu zaś powinnam coś wymyśleć, a nie wiem co powiedzieć. Chyba wychodzę na idiotkę. Jezu ja WYCHODZĘ na idiotkę! Aaaa!”

W końcu George mówi do mnie tak: „Hej, widzę, że za dużo myślisz. Nawet po tym jak mrugasz oczami widzę, że ciężko pracujesz pod kopułą. Skończmy proszę na dzisiaj, bo strasznie się męczysz, a i tak nic prawie nie mówisz. Pogadamy jutro”.

To było dla mnie ogromnym ciosem. Zostałam odesłana do domu, jak uczniak, co nie odrobił ważnej lekcji. Po tym telefonie po prostu położyłam się na łóżku i zasnęłam. Byłam wyczerpana emocjami i… tym całym myśleniem.

Następnego dnia połączyłam się z Lindą i zaczęłam płakać. Wydawało mi się, że wylecę z tego mentoringu, że uznają, że się nie nadaję, że to wszystko bez sensu. Ale o co ci chodzi? – zapytała Linda- Czemu bierzesz to tak bardzo do siebie? A temu, że to największe przekleństwo jakie mogło mnie spotkać -odparłam. Przez tę głupią przypadłość tracę życiowe szanse, takie jak ta!

Następnie wyznałam, że męczę się z tym od lat i nie wiem już co mam zrobić. Zaczęłyśmy rozmawiać i nagle poczułam jak dzieje się magia. Teraz wizualizuję sobie to tak: Mój „problem” był wielkim nadmuchanym balonem, a Linda, zamiast dodmuchiwać do niego jeszcze więcej znaczenia i powagi (jak to często w klasycznym paradygmacie bywa), zaczęła wypuszczać z niego powietrze. Powiedziała mi na przykład, że nieśmiałość to po prostu myślowy nawyk. To nic wielkiego. Ja różnię się od innych osób, tylko tym, że w trakcie rozmowy, odpala mi się w głowie ten cenzurujący głos, a innym nie.

I to nawet nie jest problem. Problemem jest moja reakcja na niego, a mianowicie branie go na serio. Kiedy pojawia się znajoma śpiewka, ja nie postrzegam tego jako głupiego gadania, ale jak coś co ma znaczenie, jest przerażające i co trzeba natychmiast „rozwiązać”.  I zamiast angażować się w rozmowę, angażuję się w walkę z myślami. A jak się pewnie możesz domyślić, jeżeli prowadzisz dialog jednocześnie z żywym człowiekiem i ze swoim umysłem, to nie skończy się to dobrze.

Wyciszyłam się podczas tej rozmowy bardzo i weszłam w stan głębszej refleksji. I wtedy nagle przypomniało mi się skąd ja ten nawyk wzięłam. Bardzo jasno zobaczyłam pewną scenę. Mam około siedmiu lat i do naszego domu przychodzi ksiądz po kolędzie. Jestem cała podekscytowana, bo będzie działo się coś fajnego! Ksiądz siada na fotelu, a ja lecę do niego z zeszytem od religii, zagaduję, zabawiam. I nagle patrzę na mamę, a ona siedzi taka speszona, taka mała… Widzę, że nie wie co powiedzieć, wstydzi się odezwać, bo przecież to KSIĄDZ – ktoś bardzo ważny, wyjątkowy…

Pamiętam, jak spojrzałam na nią i to mnie uderzyło. W swoim dziecięcym umyśle pojawiła się konsternacja i nieme pytanie „o rany, co ty robisz?”. To wydawało mi się takie absurdalne… A potem widocznie nauczyłam się tego od niej. Przejęłam jej przekonanie, że istnieją ludzie lepsi, których się należy wstydzić i gorsi, od których można czuć się lepszym (ale to już inna historia).

Na to Linda opowiedziała mi o swoich wyniesionych z domu nawykach, np. martwienia się czy chowania urazy. Kiedy jednak zobaczyła, że to jest tylko nawyk – głupia myśl w głowie i nie ma się co nią przejmować, przestała ją respektować. To, że ją czasami myślę – powiedziała – nie znaczy, że mam rację. W ogóle tak nie uważam. Po prostu coś tam sobie myślę, to nie jest ważne.

I ty też możesz nie respektować swoich głupich myśli czy uważać, że właśnie coś ważnego wykoncypowałaś i trzeba się tym zająć. Możesz je mieć i zobaczyć czym są; paplaniem głowy. Nie musisz brać ich na poważnie. Nie musisz brać siebie na poważnie – jako ofiarę gadania tejże głowy.

I po ostatnie; nie musisz siebie naprawiać, bo nie jesteś zepsuta. Zamiast tego zrozum siebie. Jesteś kimś, kogo po prostu odwiedzają takie myśli. Tak się nauczyłaś. Pogódź się z tym i zaakceptuj. Być może będziesz je miała do końca życia. NO I CO Z TEGO?

Bardzo mnie to uderzyło, bo przysięgam, że nigdy nie zaświtał mi pomysł, że ja mogę to potraktować tak, jak na przykład moje myśli o obżeraniu się czy piciu alkoholu. Gdy mam gorszy nastrój, do tej pory zdarza mi się słyszeć głosik, który mówi „napijesz się wieczorem, wyluzuuuujesz się”. To jednak nie spotyka się z żadnym zainteresowaniem z mojej strony. Ot przelatuje taka myśl i już. Nie boję się jej, nie dyskutuję z nią. Czasami nawet dobrze jej nie zauważę. Wlatuje i wylatuje. I ja dokładanie tak samo mogę potraktować moje myśli o nieśmiałości. Wow!

I co zakrawa na ironię, to fakt, że ja przecież tego uczę! Ale jakoś w moim odczuciu ta nieśmiałość, nie była tylko myślą. To było coś więcej. Ja byłam święcie przekonana, że to jest jakaś stała cecha mojego charakteru, jakiś problem. A gdy zobaczyłam, że i tutaj też mój umysł zrobił mnie w bambuko… plasnęłam się w czoło. Słowem; tak jak Syd, ja nie byłam nieśmiała. Ja tylko tak myślałam! Nawykowo mój umysł wytwarzał masę fantazji przy spotkaniu z drugim człowiekiem, a ja je brałam na serio.

*

Po tej rozmowie miałam okazję od razu przetestować to, czego się nauczyłam. Znajomi zaprosili mnie na mecz. Okazało się, że przyszło tam sporo nowych osób, których nigdy nie widziałam. Kiedyś usiadłabym na kanapie i wgapiała się w telewizor (chociaż mnie to średnio interesuje), z obawy, że ktoś mnie zagada po niderlandzku, a ja przecież mówię z akcentem! Będę musiała się pilnować, wysilać, a na końcu i tak powie „zwłoki” zamiast „zacieki”, bo źle wypowiem „eee”. Bez sensu.

Teraz na luzie zajęłam miejsce przy stole koło znanej mi z widzenia dziewczyny. Zaczęłyśmy rozmowę, a ja zaczęłam obserwować napływające do mnie myśli „Ojej, a czy dobrze mówisz? O rany, tak nie wypada zajmować komuś cały wieczór. Pewnie ona chce pogadać też z kimś inny. Ojej, zapadła cisza! Cisza jest zawsze niezręczna! Zacznij paplać.”

Tym razem na luzie przyjmowałam każdą myśl bez reakcji i strachu i wręcz śmiałam się z niej. Spokojnie mówiłam dalej. I co się okazało? Że jestem… sobą. Taką samą jak w obecności przyjaciółki, partnera czy siostry. Po prostu normalnie rozmawiam. I wcale nie jestem jakąś przebojową duszą towarzystw, co mi się zawsze wydawało, że mam nią być, aby być atrakcyjna dla innych!

I tak, zapadła też „straszna” cisza, ale zobaczyłam, że ona wcale nie jest niezręczna. To po prostu naturalna cisza i wcale nie muszę jej natychmiast przerywać. Szok, bo zawsze myślałam, że muszę. Pomilczałyśmy może z 10 sekund gapiąc się w telewizor i zaraz znajoma zaczęła nowy wątek. Wcześniej było o kremach, a teraz zaczęła o włosach, co też – nawiasem mówiąc – kiedyś powodowałoby kaskady wyrzutów sumienia, że nie kieruję dyskusji na jakiś mądrzejszy temat. Ale w sumie, dlaczego niby nie mogę pogadać o kremach? To też jest przyjemne!

Na koniec okazało się, że miałam zupełnie miły wieczór. Miły, bo nie torturowało mnie durne, stresujące myślenie. Owszem ono, tak jak zawsze, było w mojej głowie, ale tym razem nie stanowiło dla mnie najmniejszego problemu! Pod koniec wieczoru zrozumiałam, że jestem wolna. I to się nie zmieni. Miałam już okazję poznawać nowe osoby i gadać z obcymi w samolocie. Może sama nie zagaduję pierwsza, bo to nie czuję takiej potrzeby, ale nie stresuję się jak ktoś zagaduje mnie. Jestem zupełnie swobodna.

I jak jeszcze na początku miałam „te” nawykowe myśli, tak potem one zupełnie zniknęły. A jeżeli się pojawiają, to pozwalam im być i nie lecę w ich stronę ze spryskiwaczem na muchy. One przychodzą i odchodzą, bez zostawiania śladów.

Szczerze mówiąc czuję się jakbym obudziła się z jakiegoś snu. Jak ja w ogóle mogłam brać na serio takie głupoty? Przecież to niedorzeczne! Nie mogę uwierzyć, że przejmowałam się taką bzdurą… Czasami, gdy taka myśl jeszcze się pojawia, zamiast strachu, czuję wdzięczność. Widzę jak bardzo mnie już nie dotyczy ten „problem”. Coś, co stanowiło moje przekleństwo jest dzisiaj źródłem wdzięczności. To chyba niezły obrót sprawy, co?

*

Co sądzisz o mojej historii? Czy masz jakieś pytania? O czym chciałabyś poczytać teraz na wilczoglodnej? A może chcesz wejść ze mną w taką głęboką konwersację? Właśnie po to byłam u Pranskych, żeby nauczyć się ją prowadzić i osiągać takie efekty, jakie osiągają moi mentorzy. Bo to jednak wielka sztuka i nie takie hop siup.

Jeżeli chcesz bliżej zapoznać się z filozofią o której mówię – 3 Principles, to mam dobre wieści. Właśnie wyszła pierwsza na rynku polskim książka na ten temat „Rewolucja od wewnątrz” Michaela Neilla. Możesz ją kupić tu: https://wydawnictwowilcza.pl/

Jednocześnie informuję, że dalej bez zmian przyjmuję osoby na mój „jedzeniowy” mentoirng. To, że nie pisze już o ED nie znaczy, że nie uczę jak z niego wyjść! Serdecznie zapraszam!

 

 

 

 

 

 

Published On: 12 stycznia, 2022Kategorie: 3 Principles / 3 Zasady
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

32 komentarze

  1. Ewa 13 stycznia, 2022 at 2:02 am - Odpowiedz

    „Wymyślić”, a nie „wymyśleć”… Mnóstwo błędów interpunkcyjnych, ortograficznych i językowych we wszystkich artykułach, przydałoby się douczyć lub zatrudnić korektora tekstu. Przez liczne błędy wpisy są bardzo nieprofesjonalne i drażniące.

  2. Olcia 13 stycznia, 2022 at 12:20 pm - Odpowiedz

    Niestety, ale muszę się zgodzić z Ewą. Do pewnego momentu brałam takie błędy za literówki. Po raz drugi napiszę słowo niestety, gdyż nie chce być odebrana za „czepialską”, ale to już rzutuje na ogólny odbiór artykułu, czyta się po prostu źle.
    Są ludzie, którzy na pierwszy rzut oka widzą błędy. Jest ich dość sporo, a ja sama należę do takich osób. Nie mogę się skupić na artykule, skupiam się na błędach.

    • Ciasto 14 stycznia, 2022 at 12:53 am - Odpowiedz

      Przykro czyta się takie komentarze.
      Czy nie lepiej byłoby skupić się na treści i do niej się odniesc? Zamiast czepiać się bez sensu nie wiadomo czego?
      Na wszelki wypadek przepraszam za ewentualne błędy ortograficzne i literówki w swoim komentarzu ;)

      • Evi 17 stycznia, 2022 at 11:12 pm - Odpowiedz

        Drogie Panie, moze nie czytajcie Postów Ani. Albo jeżeli jesteście takie mądre, to napiszcie coś lepszego. Szkoda ze tracicie cenny czas na takie błachostki a nie widzicie przekazu. Uważam drogie Panie z wielkim szacunkiem do was, ze pomyliłyście Bloga. Wpisy to nie jest olimpiada gramatyczna i od dzisiaj powinnyście zacząć czytać zupełnie inne Blogi/strony dopasowane do waszego wrażliwego gramatycznego intelektu. Skoncentrujcie się na sobie i przestańcie uprawiać werbalny mobbing. Zastanówcie się czego się boicie. Tylko zalękniony człowiek może pisać takie komentarze. Mogłabym jeszcze coś dopisać ale pewnie będzie was bolało to ile błędów popełniłam. Nie chce wam sprawiać bólu.

    • Edyta 15 stycznia, 2022 at 5:31 pm - Odpowiedz

      Ludziom to nigdy nie dogodzi;) Ania dzięki.W super czasie to przeczytałam ,bo jutro wybieram sie na obiad do znajomych i już dziś mnie żołądek bolał właśnie z powodu nieśmiałości.Dla mnie najgorsze jest to,że nie moge wtedy być sobą i tyle myśli w głowie które właśnie tak strasznie męczą a nic nie mówie..dziwne zjawisko jak dla mnie..

      • Wilczo Glodna 20 stycznia, 2022 at 11:34 am - Odpowiedz

        No nie? Człowiek różne śmieszne rzeczy sobie wkręca. Na szczęście nie ma w nich prawdy.
        Jak poszło?

  3. Basia 13 stycznia, 2022 at 1:05 pm - Odpowiedz

    Dla mnie pisanie komuś że ma się „douczyć” jest średnio miłe, na pewno niekulturalne. Można dyskutować o merytoryce, to jasne, ale wytykanie komuś takich drobiazgów i rozliczanie z tego czy powinien zarobione pieniądze wydawać na korektorów jest wściubianiem nosa w nie swoje sprawy. Zwłaszcza że nie ma tu rażących błędów ortograficznych, jedynie drobiazgi interpunkcyjne. Jak z kimś rozmawiam i decyduję się na to, to przecież także mogę mówić o sensie jego argumentów, ale nie wytykam mu akcentu, błędów w składni itp – bo to zwykłe chamstwo. Dlaczego ta zasada nie może być przeniesiona także tutaj, do miejsca, które należy do autorki wpisu i to ona jest gospodarzem.

    • Ewa 13 stycznia, 2022 at 7:46 pm - Odpowiedz

      To nie drobiazgi, tych błędów jest bardzo dużo, podobnie jak w tym komentarzu, wiec nie zdziwiłabym się, jakby pisała go sama pani Anna.

      • Paulina 17 stycznia, 2022 at 9:12 am - Odpowiedz

        Ehh. To trochę tak, jakby słuchać słów kogoś mega mądrego (Buddy,Jezusa, Gandhiego, kogo tam chcesz…) a skupiać tylko i wyłącznie uwagę na to co nie działa: a to miejsce nie to, czas nie ten i błędy taki i takie. Może i było by bardziej profesjonalnie, jednak czy to na tym warto skupiać swoją uwagę? W mojej ocenie: nie. Najważniejsza jest tu ta historia, która przetacza Ania i to jakie daje narzędzia by wyjść poza ten schemat myślowy. Wybieraj myśli, które Cię wspierają — nawet gdy czytasz artykuł z błędami ortograficznymi. Bo na koniec dnia co jest bardziej istotne? Błędy czy ta myśl, ta idea, wiedza, która sprawia ze jesteś wolna? Wybór to sprawa indywidualna i należy do każdego, ja swoją decyzje podjęłam.
        Dzięki wielkie Aniu za piękny tekst!

  4. Asia 13 stycznia, 2022 at 9:48 pm - Odpowiedz

    Dzięki za wspaniały artykuł, dosłownie pochłonęłam tę historię, niesamowita i podnosząca na duchu <3 I ani razu nie zauważyłam żadnej literówki :D

    • Wilczo Glodna 20 stycznia, 2022 at 11:35 am - Odpowiedz

      Dziękuję kochana. Cieszę się, że się podobało :)

  5. Karolina 14 stycznia, 2022 at 9:01 pm - Odpowiedz

    Piękna historia a najważniejsze, że to jest w zasięgu ręki :) Nie na żądanie i nie od ręki, ale osiągalne. Smutne, że są osoby, które zamiast treści i przekazu widzą błędy i literówki, ale każdy sam decyduje co jest dla niego ważne, przecinek czy poparta czyimś doświadczeniem nadzieja na zmianę :)

    • Wilczo Glodna 20 stycznia, 2022 at 11:35 am - Odpowiedz

      Jeżeli osiągalne dla mnie, to też dla Ciebie i dla każdego <3

  6. Ania 14 stycznia, 2022 at 10:03 pm - Odpowiedz

    Aniu, faktycznie szok! Sama pomogłaś mi zrozumieć, że napady lękowe, które się u mnie pojawiły to zwykły nawyk a to, że się ich bałam spowodowało, że uwierzyłam myślom. Teraz jak się myśli o panice pojawią, to tak jak myśli o zwymiotowaniu: są i tyle …i miną jak chmury, jak w historii 'to też minie’. Ale każde doświadczenie jest nam po coś zesłane i najwidoczniej miałaś trafić na ten mentoring, może żeby jeszcze lepiej pomagać innym. Ja Ci dziękuję z całego serca! Powodzenia z wydawnictwem, brawo!

    • Wilczo Glodna 20 stycznia, 2022 at 11:34 am - Odpowiedz

      Wow, cudowna wiadomość! Dziękuję kochana!

  7. Edyta 15 stycznia, 2022 at 5:30 pm - Odpowiedz

    Ludziom to nigdy nie dogodzi;) Ania dzięki.W super czasie to przeczytałam ,bo jutro wybieram sie na obiad do znajomych i już dziś mnie żołądek bolał właśnie z powodu nieśmiałości.Dla mnie najgorsze jest to,że nie moge wtedy być sobą i tyle myśli w głowie które właśnie tak strasznie męczą a nic nie mówie..dziwne zjawisko jak dla mnie..

  8. Sylwia 17 stycznia, 2022 at 6:54 am - Odpowiedz

    Aniu, cudowny wpis! Tak się cieszę, że Twój blog/ przekaz idzie w tym kierunku. Teraz to już wilczogłodna nie w kontekście jedzeniowym, ale w poszukiwaniu Prawdy <3 :)
    Wszystko, co napisałaś, bardzo ze mną rezonuje, bo obserwuję dokładnie te same zmiany w swoim życiu. Tak czuję, że jest jeden aspekt wart omówienia w tym temacie- emocje. Niby pochodna myśli, ale bywa tak, że kiedy odkleimy się już od głosów w głowie i nie bierzemy ich na poważnie, to ciało dalej nawykowo reaguje emocjami. I to już czasami bywa troszkę trudniejsze, żeby mieć wgląd w to, że tymi emocjami też nie jesteśmy, tak samo jak myślami. Ciekawa jestem jak to u ciebie było- czy jedno i drugie razem odpadło? Czy było napięcie w ciele, pomimo widzenia tych nawykowych myśli? Ściskam mocno kochana <3

    • Wilczo Glodna 20 stycznia, 2022 at 11:33 am - Odpowiedz

      Jeżeli czuję takie napięcie w ciele, a nie wiem dlaczego, po prsotu je akceptuję. Daję mu być, bez strachu i oporu. I ono sobie jest, a potem znika. Wszystkie mysli i emocje, którym się opieramy, zostają. Wszystkie myśli i emocje, które zostawimy w spokoju, odchodzą same z sieie.

  9. Doris 17 stycznia, 2022 at 1:18 pm - Odpowiedz

    Jestem absolutnie uzależniona od Twojego bloga. To co piszesz pokrywa się tak w 100% z moim doświadczaniem życia. Niesamowite. Bardzo dziękuję Ci za to co robisz, gratuluję sukcesu wydawnictwa i mam nadzieję, że czerpiesz chociaż w połowie tyle satysfakcji, co my ulepszając swoje życie dzięki Tobie !

  10. Doris 17 stycznia, 2022 at 1:19 pm - Odpowiedz

    Jestem absolutnie uzależniona od Twojego bloga. To co piszesz pokrywa się tak w 100% z moim doświadczaniem życia. Niesamowite. Bardzo dziękuję Ci za to co robisz, gratuluję sukcesu wydawnictwa i mam nadzieję, że czerpiesz chociaż w połowie tyle satysfakcji, co my ulepszając swoje życie dzięki Tobie !

    • Wilczo Glodna 20 stycznia, 2022 at 11:31 am - Odpowiedz

      Dziękuję kochana! Oj satysfakcja jest jest :)

  11. Kate 17 stycznia, 2022 at 5:37 pm - Odpowiedz

    Wszytsko to jest bardzo piękne i proste choć nie łatwe. Rozumiem o czym mówisz i staram się to stosować w życiu codziennym ale za nic nie potrafię zastosować tego w moim martwieniu się.
    Taki mam charakter cały czas się martwię i myślę „co będzie gdy… ” te myśli napawają mnie dużym lękiem który stałe odczuwam na codzień ale nie potrafię się do nich jako jedynych zdystansować i uznać że to tylko myśli bo gdy tak robię mam ogromne wyrzuty sumienia że się nie przejmuję wszystkim i że będę wszytsko olewać.
    Strasznie psuje mi to życie bo zamiast cieszyć się nim ja stałe się zamartwiam.

    • Wilczo Glodna 20 stycznia, 2022 at 11:30 am - Odpowiedz

      No dobrze, ale pomyśl kochana: jak czujesz ból psychiczny, bo się martwisz, to co ten ból Ci sygnalizuje?
      Przeczytaj te posty: https://wilczoglodna.pl/pociagi/
      https://wilczoglodna.pl/odczucia-z-ciala-jako-kompas/

      Dwa; czy martwienie się i myślenie o wszystkim jakkolwiek wpłynie na to, co się stanie? Czy jeżeli się nie będziesz martwić, to wszystko olejesz, a Twoje dzieci będą biegać głodne i usmarkane? Popatrz, to tylko jakieś wyobrażenie, że martwienie coś niby daje. A martwienie się to tylko masa myśli w głowie, które mają ZEROWY wpływ na rzeczywistość.
      Napiszę o tym na pewno :*

  12. Evi 17 stycznia, 2022 at 11:18 pm - Odpowiedz

    Drogie Panie, moze nie czytajcie Postów Ani. Albo jeżeli jesteście takie mądre, to napiszcie coś lepszego. Szkoda ze tracicie cenny czas na takie błachostki a nie widzicie przekazu. Uważam drogie Panie z wielkim szacunkiem do was, ze pomyliłyście Bloga. Wpisy to nie jest olimpiada gramatyczna i od dzisiaj powinnyście zacząć czytać zupełnie inne Blogi/strony dopasowane do waszego wrażliwego gramatycznego intelektu. Skoncentrujcie się na sobie i przestańcie uprawiać werbalny mobbing. Zastanówcie się czego się boicie. Tylko zalękniony człowiek może pisać takie komentarze. Mogłabym jeszcze coś dopisać ale pewnie będzie was bolało to ile błędów popełniłam. Nie chce wam sprawiać bólu.

  13. Marcelina 20 stycznia, 2022 at 12:20 pm - Odpowiedz

    Pani Ewo widzę, że problem siedzi gdzieś głębiej niż w ortografii….

    Najlepsze jest to , że Ania nie mierzy się z tym :,,o jejku jejku ale wstyd, tyle błędów ortograficznych przez to jestem mniej wiarygodna , przestaje już się tym zajmować/100 tysięcy razy sprawdzę pisownie zanim opublikuje jakikolwiek post!!”
    NIE! Robi dokładnie to co napisane powyżej- nie przejmuję się-bo jakie to ma znaczenie?? Nie jest to felieton polonistyczny, Ania nie jest polonistką a zresztą – DLACZEGO ma leczyć ,,kompleks” innej osoby i obciążać się tym psychicznie myśląc źle o sobie? Kto na tym zyska, kto straci?
    Pani Ewa i tak będzie wiecznie niezadowoloną perfekcjonistką,. Szkoda nerwów.

    • Roksana 22 stycznia, 2022 at 4:35 pm - Odpowiedz

      Bardzo dobry komentarz! W punkt :)

      • Marcelina 31 stycznia, 2022 at 3:43 pm - Odpowiedz

        Dziękuję☺️

  14. Edyta 20 stycznia, 2022 at 8:47 pm - Odpowiedz

    Ania poszło super.Mało tego nie było się nawet czym denerwować.Nic z czarnego scenariusza tej imprezy sie nie sprawdziło a ja nie miałam presji,żeby nawijać za wszystkich

  15. Anna 5 marca, 2022 at 8:57 pm - Odpowiedz

    „to sa tylko mysli, taka jestes, zaakceptuj je a nie będziesz zwracac na nie uwagi. Nie jestes zepsuta, tak sie nauczylas. Maga pojawiac się do konca życia. Co z tego? To będą, moge sprawic ze nie beda mi przeszkadzac”. Hej Aniu. Jestem bulimiczka, alkoholiczka, trochę zwariowana osoba. Odkąd nauczylam się postrzegac w taki sposob swoje nalogi one powoli znikaja. Bo to tylko mysli nie maja wladzy nad moim cialem tylko Ja. Moja decyzja jest najważniejsza a nie jakiejś umykajacej mysli. Szkoda tylko że ludzie tego nie widzą, nie wierza w prostote działania takiego podejścia. Slysze „nalog to straszna rzecz! Nie wyjdziesz z tego sama. To zbyt skomplikowane!”. Prawda jest taka ze zycia nikt za nas nie przezyje. To my podejmujemy ostatecznie decyzje o tym co zrobimy. Jezeli cos bylo to należy do przeszlosci. A ona jest po to by uczyc się na błędach a nie rozdrabniac sie nad nia. Zyjemy tu i teraz a nie 5min wstecz. Brak wsparcia i wiary od innych powoduje ze zaczynamy myslec czy nie maja racji a my jestesmy dnem. Szkoda. Takie sytuacje się zdarzaja

    • Wilczo Glodna 11 marca, 2022 at 12:58 am - Odpowiedz

      Kochana, to cudownie, że to rozumiesz. Ta świadomość wyprowadzi Cię z tego zupełnie. Cuuudo!

  16. Marta 24 marca, 2022 at 12:14 am - Odpowiedz

    Bardzo ciekawy post i cieszę się że już się nie męczysz!! Ale mam pytanie, co jeśli ludzie używali całe życie wobec mnie oceniających wygląd komentarzy (i to nie nadinterpretacja.. używali przymiotników prosto z mostu)? Wtedy chyba mogę powiedzieć że mój lęk wynika z czegoś więcej niż nadmiernego myślenia i analizowania? Boje się ludzi bo wiem jaka jest opinia dużej ich części o mnie.. dlatego że ją słyszałam, nie przyszła mi na myśl sama. Sprawa robi sie bardziej skomplikowana bo z czasem przestałam wychodzić z domu, co przeszło w prawie całkowitą izolacje: przestałam chodzić do szkoły (nauczanie indywidualne) i tym samym mieć jakikolwiek kontakt z ludzmi oprócz rodziców. teraz po 4 latach jedyne okoliczności w jakich potrafie wyjść z domu to jak zrobi sie ciemno albo wcześnie rano (bo nie ma ludzi) z mamą, lęk jest zbyt duży.. w tym roku kończę szkołę i nie mam pojęcia jak sobie poradze (terapie ani leki nie pomagały). Nie szukam darmowej porady ani nie chce się tu wyżalac (ehh już to zrobiłam, sorry XD), chciałabym tylko zostawić pomysł na kolejny post bo jestem ciekawa co myślisz o takich przypadkach + domyślam sie że dużo osób może się ze mną utożsamic

    • Wilczo Glodna 5 kwietnia, 2022 at 7:09 pm - Odpowiedz

      Odpowiedziałam w dzisiejszym filmiku :)