Pociągi

W ostatnich latach – jeżeli jeszcze się nie zorientowałaś – ciągle opowiadam o myślach i nowym stosunku do nich. W telegraficznym skrócie chodzi o to, że jeżeli wierzymy w swoje myśli – cierpimy. Jeżeli w nie nie wierzymy, jesteśmy wolni. To odkrycie jest rewolucyjne i kluczowe do zrozumienia jak działają nałogi i dlaczego angażujemy się w czynności, które nam szkodzą, a nawet zabijają.

Dużo czasu i energii poświęcam na wytłumaczenie tego dokładnie, bo na pierwszy rzut oka wygląda to jak kolejny banał z cyklu self-help. Jeżeli jednak naprawdę się to załapie, tak dogłębnie (będzie się miało w to wgląd), życie zmieni się nie do poznania. Moje podopieczne różnie opisują ten „moment aha”: „obudzenie się w Matrixie” lub „wzięcie permanentnej dawki Xanaxu”. (Jeżeli ktoś nie wie jak działa ten lek, odsyłam do wujka Google.)

To tyle słowem wstępu, a teraz do rzeczy: Bardzo często jestem pytana, skąd mamy wiedzieć, które myśli olewać, a za którymi podążać. Przecież jeżeli zignorujemy wszystko, co przychodzi nam do głowy, staniemy się życiową amebą, dryfującą bez celu przez życie. Po co uczyć się do egzaminu czy nawet myć zęby, skoro „to tylko przepływająca myśl”?

No nie, nie o to mi chodzi. Ja mówię o zbywaniu stresujących myśli, czyli takich, które są bezproduktywne i sprawiają, że czujemy się źle. Absolutnie nie chodzi tu o wpadanie w nihilizm czy relatywizm. Pozwól, że wyjaśnię to za pomocą takiej oto metafory:

Wyobraź sobie, że Twój umysł to stacja kolejowa, przez którą przyjeżdżają setki pociągów każdego dnia. Te pociągi to myśli właśnie. Tak się składa, że nie istnieje tu żaden rozkład jazdy i nikt ich nie zapowiada; ciuchcia zjawia się na peronie i tyle. Nikt nie wie skąd się wzięła i dlaczego odwiedza naszą głowę – to taka boska tajemnica.

Osoba, która nie ma jeszcze wglądu w to, jak to wszystko działa, może poczuć się na tej stacji jak ofiara. Wszak to ciężka robota wskakiwać w każdy pociąg, który pojawia się na horyzoncie.

Powiedzmy, że właśnie przyjechało jakieś śmieszne wspomnienie z dzieciństwa. Wsiadamy, jedziemy – jest miło. Za chwilę przychodzi jednak obraz wczorajszej scysji z przełożonym i już wyobrażamy sobie całą scenę na nowo – czujemy stres. Zaraz za nim jedzie przypomnienie, o ważnym deadline w pracy i stres eskaluje. Kiedy to się dzieje, niezawodnie wjeżdża myśl „Pociesz się czekoladką”, a zaraz za nią „Nie wolno ci! Jesteś na diecie!”. I już w głowie dudni nam stukot setek żelaznych kół.

A jak wygląda to z perspektywy kogoś, kto rozumie rolę jaką odgrywają myśli w kreowaniu naszej rzeczywistości? Pojawia się wspomnienie z dzieciństwa i niesie z sobą miłe uczucie. „Patrzymy” na to uczucie i już wiemy: ten pociąg jedzenie w dobrym kierunku! Pakujemy się więc do niego i czujemy się dobrze. Za chwilę nadjeżdża jednak wspomnienie scysji z przełożonym. Patrzymy na kierunek w jakim jedzenie ten skład, czyli odczuwane w tym momencie uczucie. „STRES” – widnieje wymalowane na tabliczce, a my faktycznie go czujemy, bo… zawsze czujemy to, co myślimy w danym momencie. Eee, nie chce jechać do stacji „Stres”. Nie wsiadam do tego pociągu.

Nie angażujemy się w tę myśl i już za chwilę skład odjeżdża BEZ NAS. Taka po prostu jest natura myśli. Żadna z nich nie trwa wiecznie i jeżeli nie okażemy jej zainteresowania, ona sobie przejdzie i zniknie.

Zwróć uwagę też, że wcale nie kłócimy się z faktem, że przyjechało nam to, co przyjechało. Nie uciekamy przed tym, nie robimy żadnych technik oddechowych, nie staramy się zamieniać negatywnego pociągu na pozytywny i nie afirmujemy dobrego samopoczucia. Po prostu rozpoznajemy, że na naszą stację zajechał ekspres w kierunku stacji Stres. Stwierdzamy, że nie chcemy tam jechać i czekamy na coś innego. Za chwilę – jak to zwykle bywa – faktycznie przyjeżdża coś innego, a my znowu patrzymy na tabliczkę wymalowaną przy drzwiach i już wiemy czy to coś wartego uwagi czy nie.

I tu nie chodzi o to, by za wszelką cenę unikać wszelkich niekomfortowych myśli czy negować swoje sumienie. Możesz mieć myśl „Kurde, muszę się rozwieść” i czuć ją jako pewność lub myśl „Powinnam go przeprosić, źle postąpiłam” i być z tym ok.
Problem robi się, jeżeli przez cały dzień wyobrażasz sobie jaki ten twój mąż jest zły lub jak to ty się niesprawiedliwie zachowałaś i wyrzucasz sobie, że jesteś idiotką.

Jeżeli przez dłuższy czas żyjesz właśnie w ten sposób, zauważasz też, że pociągów przyjeżdża mniej niż kiedyś. Nie doświadczasz już gonitwy myśli, potrafisz bardziej się skoncentrować na zadaniu, jakie masz właśnie przed sobą. Dlaczego? Bo jesteś skupiona na tym co masz faktycznie zrobić, a nie na fantazjach typu „O Jezu, nie wyrobię się!” czy „A co będzie, jak się pomylę?”.

To w swojej istocie jest bardzo proste i ma przełożenie na wszystko: każda myśl informuje Cię – już z daleka – dokąd zamierza Cię zabrać. Ona Cię nie atakuje złym samopoczuciem. Ona Cię nim OSTRZEGA! Tak jak ból fizyczny ostrzega Cię, że pakujesz łapę w ogień i może nie warto tego robić.

Jeżeli nauczysz się nie wskakiwać w każdą myśl, która akurat przejeżdża przez Twoją głowę, zaczyniasz żyć w jasności umysłu. A w takim stanie wszystko staje się o wiele łatwiejsze.

Ostatni moment, by wskoczyć na kurs „Pokonaj wilka, odzyskaj siebie”. Zaczynamy w poniedziałek!

Published On: 5 marca, 2021Kategorie: Psychologiczna rozkminka
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

3 komentarze

  1. Avatar
    Aru 7 marca, 2021 at 11:22 am - Odpowiedz

    super, dziękuję. jak zawsze w punkt

  2. Avatar
    Anna:) 8 marca, 2021 at 7:26 am - Odpowiedz

    Super metafora, bardzo trafna :)

  3. Avatar
    Natalia 16 lipca, 2022 at 5:19 pm - Odpowiedz

    Fajny post, ciekawe porównanie