Jak schudnąć, nie utyć i jeszcze wyjść z kompulsów.
Jak schudnąć? Oto jest pytanie! Jak sobie radzić z odwiecznym problemem odchudzania i tycia, efektem jojo i innym badziewiem.
I to jeszcze, gdy nóż na gardle, bo przerażająca groźba lata staje się realna.
Do rzeczy:
1. Wyluzuj.
Nie musisz zmieniać całego swojego życia w jeden dzień. Przygotuj się na przejście przez proces i pracę nad sobą. Nic ci nie spadnie z księżyca, tylko dlatego, że bardzo bardzo chcesz.
2. Daj sobie czas.
Łeee, mam być szczupła dopiero za pół roku? Bez sensu.
A przecież ten czas tak czy inaczej minie, bez względu na to co z nim zrobisz. Lepiej być w doskonałej kondycji fizycznej za sześć miesięcy, niż zagłodzoną, smutną szczapką za miesiąc (i tylko przez miesiąc).
3. Nie trać głowy.
Musisz schudnąć, musisz zacząć ćwiczyć, musisz wprowadzić zdrowe nawyki żywieniowe i to najlepiej teraz i wszystkie na raz! aaaaa!!!
Nie.
Krok po kroku, będę powtarzać do znudzenia.
Żadne MUSZĘ.
Wyrzuć to słowo ze słownika! Chcę, mogę, wybieram.
Muszę, to tylko w zdaniu : Muszę na kibelek! (na nie nad, ok?)
4. Znajdź alternatywę.
Cukier zastąp miodem lub stewią, jogurt owocowy jogurtem naturalnym z owocami itd.
Szukaj inspiracji, jak uzdrowić swoje słodkości.
5. Nie podjadaj.
Trzy posiłki, Dwie przekąski, co trzy godziny. Kropka.
6. Złam rutynę.
Po szkole czy pracy wracasz do domu i snujesz się po nim przez długie godziny. Najlepiej po kuchni.
Nie marnuj czasu! Zrób coś, co wytrąci cię z orbity okołolodówkowej.
Nudząc się i ciągle coś żując, nie zmienisz się w smukłą sarenkę, lecz smutną sardynkę. Bez życia i w tłuszczyku.
Poszukuj swojego hobby. Zwrot to mocno wyświechtany, ale prawdziwy.
7. Nie upajaj się na słodko.
Porównanie robocze: słodycze są jak alkohol. Przyjemnie relaksują i poprawiają humor, ALE w małych ilościach i okazjonalnie. Jeżeli żłopiesz wińsko codziennie, toś alkoholik. Jeżeli jesz słodycze codziennie jesteś cukroholikiem i tyle.
8. Jedz prawdzie jedzenie zamiast produktów.
Albert Einstein powiedział: „Tylko człowiek jest na tyle inteligentny, żeby produkować swoje jedzenie i na tyle głupi, żeby je jeść.”
Czy widziałaś kiedyś wiewiórkę jedzącą fluorescencyjne żelki o smaku kaktusowym?
Nie jesteś wiewiórką, wiem, ale tak jak ona, jesteś częścią natury i obowiązują cię te same prawa.
Lubisz słodycze? Patrz punkt 7.
9. Wprowadź aktywność fizyczną do swojego życia.
Powoooooooli.
Jeżeli nie tryskasz motywacją, zacznij od 5 minut dziennie z trenerem z YouTuba, albo pobiegnij rundkę wokół bloku.
Tylko uwaga; rób to codziennie.
10. Bądź ze sobą szczera.
Przestań racjonalizować swoje wymówki; to, że miałaś ciężki dzień i musisz zjeść czekoladę na pocieszenie, brzmi dla ciebie bardzo sensownie? No dobrze, nawet najlepsza wymówka to wciąż wymówka.
Możesz się oszukiwać, ale zgadnij kto będzie wtedy oszukany? Hm?
11. Teraz.
Nie od jutra. Nie od poniedziałku.
Od jutra- znaczy od nigdy, bo jutro jest zawsze jutro.
12. Tylko dzisiaj.
Tylko tego jednego dnia pobiegam. Tylko dzisiaj powiem „nie” podgryzaniu między posiłkami. Tylko dzisiaj przedłożę mądry wybór nad głupi.
Nie na zawsze, już nigdy, do końca życia. Tylko tego jednego dnia.
I tak codziennie.
Nic, tylko wziąć i schudnać.
Po przeczytaniu postu jakoś tak lepiej mi się zrobiło dałaś mi nadzieje ze znów mogę być chuda i tym razem będę jeszcze piękniejsza! ;D Kocham Twój blog dużo mi pomógł i wierzę że się z tego wykaraskam. ???? Możesz mi jeszcze powiedzieć jak poradzić sobie z myślą typu „zjem jeszcze kawałek przecież to nie zrobi różnicy” NP. Jeśli chodzi o mięso bo mam do niego słabość.
Agnieszka, ja wiem sama po sobie, że jeśli zjem ten kawałek, którego jak mi się wydaje nie powinnam już jeść, bo to już za dużo, to popłynę. W takim sensie, że jak zjem ten jeden więcej to poczuję się źle, i będę miała proste wytłumaczenie dlaczego zjem jeszcze 10. Bo i tak już zjadłam za dużo. To zjem jeszcze te 10 i po chwili się ich pozbędę w znany sposób. Ja np. oddaje wtedy ten kawałek narzeczonemu, mamie, ojcu, bez zbędnego tłumaczenia i odchodzę od stołu.
Bardzo nieregularie chodzę spać i wstaję. Czasami o 8.00 a czasami po 11.00. W jaki sposób mogę ułożyć sobie plan 5 regularnych posiłków? Wymyśliłam że jem o konkratnych godzinach. Np. 9.00 12.00 15.00 18.00 lub jak wstaję później to 12.00 14.00 16.00 18.00
Jak widać brakuje miejsca na 5 posiłek (mimo że przy 2 opcji jem co 2 godziny!! )
Niestety, jeśli jem po 18.00 (nawet bardzo lekkostrawny posiłek) nie chudnę dlatego ograniczam się max do 20.00 jeśli jestem zmuszona któryś z posiłków ominąć.
Co radzisz?
Kochana, moja rada: jezeli to możliwe, chodzić spać regularnie; zabrać się za problem od źródła. A po drugie; zaufać swojemu ciału; słuchać jego sygnałów, a nie karmić z zegarkiem. Ja jem 4 posiłki dziennie, bo tak się mi wyklarowało po jakimś czasie.
Obserwuj siebie.
A ja choc jestem instruktorem fitnessowym, choc jestem uzalezniona od cwiczen, choc jestem uzalozniona od bycia chuda, bo moje cialo musi byc reprezentatywne dla „klientek”, co dzien przez piec lat ladowaam nad kiblem. Moja twarz spuchla i wszyscy komentowali moje „pultunki”… Moje przekrwione oczy, „za duzo pracujesz”, „te twoje biespanie po nocy”… A niechec jedzenia przy wspolnym stole „chcesz byc z nas najchudsza, zjedz cos”.
I jakie to jest zycie, wychylasz leb spod wilka, a potem znowu sie z nim ktyjesz dla sposobnosci zostania samemu w domu i delktowania sie kazydum kesem ulubionych slodyczy.
Dopiero dzieki tobie widze swiatlo w tunelu. Pare razy juz probowalam, za kazdym razem bylo gorzej. Teraz jakks sie trzynam, wchodzenie na twojego bloga co dzien rano, stalo sie rutyna, ktora pozwala mi jakos przetrwac dzien. Dzieki Wilcza Matko.
Trzymaj się Wilcza córko :*