Kawoszka
Wchodzę do kuchni, nalewam do kubka świeżo zaparzoną kawę, wlewam odrobinę mleka kokosowego i zasiadam do pisania tego artykułu.
Aromat powoli roznosi się po całym pokoju, a ja po napisaniu każdych kilku zdań, smakuję pyszny napój.
Mogłabym przeciągać tę chwilę w nieskończoność… ale wiesz co?
To będzie moja pierwsza i jedyna dawka kofeiny tego dnia. Całkiem możliwe, że nawet nie dokończę porcji, bo poczuję, że to dla mnie za dużo. A przecież i tak robię taką lurę, że bardziej się nie da. Na cały wysoki kubek z IKEI sypię niecałą łyżeczkę!
A jak było kiedyś? Oj zupełnie inaczej! Żłopałam kawę hektolitrami od rana do nocy i nie widziałam w tym nic dziwnego. Dziwili się za to moi znajomi, kiedy mówiłam im, że potrafię wypić 5-7 mocnych kaw w ciągu dnia. No co wy? Normalka!
Powiem Ci, że byłam nawet z tego jakoś głupio dumna; jestem silną, bardzo zajętą kobietą (tiaa, rzyganiem chyba) i muszę się jakoś stymulować, żeby przeżyć mój bardzo zajęty dzień. Zresztą mam niskie ciśnienie i jestem córką swojej matki, która także piła kawę jak szatan.
Teraz wiem skąd to moje niegdysiejsze zamiłowanie. Mój organizm po prostu nie miał siły, by funkcjonować. Nie dawałam mu praktycznie żadnych składników odżywczych. Moja dieta była koszmarna; żywiłam się pierogami z paczki i zupkami chińskimi – bo szybko, bo tanio, a ja nie umiem gotować.
No i słodyczami, które i tak szły „do zwrotu”. Czasami, owszem, wpadły jakieś warzywa, ale nigdy nie jadłam np. kasz i orzechów (tuczą!), ani owoców. W porównaniu do dawek cukru jakie sobie serwowałam, te ostatnie wydawały mi się i tak piekielnie kwaśne. Ble!
Instynktownie więc ratowałam się kawą. Bez niej chodziłam jak zombie i nie byłam w stanie myśleć.
Czy mam na to dowód, że to dlatego tak właśnie było? Tak, obserwuję to samo u moich podopiecznych. Mniej więcej w co drugiej ankiecie, jaką trzeba wypełnić na samym początku pracy ze mną, pojawia się kwestia tego napoju. Przyszłe podopieczne zwierzają się, że piją przynajmniej pięć filiżanek dziennie.
Zawsze wtedy obiecuję im, że to się zaraz zmieni. „Niemożliwe.” – słyszę za każdym razem.
I co? I nagle po drugim tygodniu normalnego jedzenia, a już na pewno pod koniec miesiąca, pojawia się pełne zdziwienia: Ania! Mi się w ogóle nie chce kawy! Wypiję jedną i do widzenia. A często nawet na tę pierwszą nie mam ochoty! Czasami rodzina lub koleżanki z pracy wręcz niepokoją się tą naglą zmianą, albo nie dowierzają, że to w ogóle możliwe.
Dzieje się to tak regularnie, że już nawet się temu nie dziwię. Cud nad cudami; nałogowa kawoszka, zupełnie naturalnie traci zainteresowanie standardowym kopem adrenaliny. Po co ma się sztucznie napędzać, skoro całą energię i siłę można dostarczyć sobie z jedzenia? Tak zostaliśmy zaprojektowani przez Matkę Naturę, ale oczywiście, jak zwykle, postawiliśmy wszystko na głowie.
Spróbuj i przekonaj się, że tak to działa: jesz – nie pijesz. I z głowy.
A Ty jakie masz doświadczenia na tym polu? Też żłopiesz kawę jakby to była woda? Czy zaobserwowałaś zależność, o której mówię; im mniej kalorii, tym kawa wydaje się bardziej niezbędna?
Hahaha, chyba przyjdę do Ciebie na kurs tylko po to abyś mnie oduczyła picia kawy xd chociaż moja to bardziej napój mleczny.
Żłopie dalej jak szalona ale to dlatego ze kocham kawe :) zaczelam sie lepiej odzywiac i Prawie 2 lata nie wymiotuje!!! Jednak dużo ćwicze i nieraz nie odczuwam jak barczo moj organizm jest juz tymi treningami zmęczony…moze dlatego siegam ciagle po kawe? :/ nie wyobrazam sobie bez niej życia! Od wieku lat tak było…musze wypic przynajmniej 2,3 dziennie. Czy to az tak źle? :D
Kiedyś piłam kawę za każdym razem jak czułam głód… chciałam się oszukać że niby coś tam jest, i mieć energie… teraz popijam kawę raczej dla smaku, staram się jej nie pić w ogóle. jednak zaburzenia nadal mam i nie wiem czy jest wobec tego nadal jakaś zależność..
może taka, że w pracy trzymam się jak mogę, ale już w drodze do domu kłębią się myśli co sobie przygotować na OBIAD czyt. ucztę, która od razu zwrócę…
trzymam się jak mogę oznacza że staram się coś zjeść ale nie za dużo i w sumie pod koniec pracy jestem dość głodna i wręcz jak wygłodniały wilk rzucający się na jedzenie, ja rzucam się na regały w Tesco
później wyrzuty sumienia że znów to zrobiłam….płacz, bezsilność
Aria, masz chęć pogadać :-)?
Mam chęć pogadać. Mam też obawy co rozmowa przyniesie, a może raczej czego nie.
Kochana Aniu, Drogie Wilczyce…
Mimochodem uśmiechnęłam się do siebie już po przeczytaniu tytułu artykułu…. Ehhhh jak ja to dobrze znam. Rano na autopilocie jeszcze nieprzytomna, wstawiam wodę na kawę oczywiście, żeby się obudzić (taaa jasne!), potem po ok 2-3h pracy kawa, hmmm bo nawyk, bo oko znowu się zamyka, bo zaczynam odczuwać głód a to przecież za wcześnie na jedzenie! Znacie to?
Dla mnie kawa była zamiennikiem posiłku, „pomagała” wytrwać jeszcze godzinę a czasami się udawało nawet nie zjeść dzięki niej posilku.
Fakt, kawa zaburza uczucie głodu, bo wpływa na wydzielanie hormonu który woła do nas halloooo głodna jesteś!
Ale to nie jest wytłumaczenie dla tych 5, 6 czy 7 kaw wlewanych w pusty żołądek.
Oczywiście nadal piję kawę, bo po prostu lubię, ale są to rozsądne ilości i czuję, że moja wątroba jest mi za to bardzo wdzięczna.
Pijmy kawę, ale tylko na zdrowie i w miłym towarzystwie, a obiadek wcinamy bez kombinowania :).
Ściskam!
Dokładnie to samo.. tylko po powrocie z pracy napady, już zaraz po przejściu progu drzwi milion myśli w głowie czym by się tu uraczyć… (tak jak opisałam w komentarzu powyżej..)
jak można pić ohydną gorzką kaweeeeeeee, to ja nie wiem :D
Jak mam spadek formy, to robię espresso, zatykam nos i szybko wypijam
Ja uwielbiam kawę,jej smak ,po prostu:) mimo,że ed już nie mam to nadal pije mocna ( bardzo) z mlekiem roślinnym…kocham:)
Dla mnie kawa to coś więcej,to czas kiedy jest mi dobrze,kiedy siedzę np w kawiarni z dobrą koleżanką i tak sobie gawędzimy i ją sączymy ..Pije od czasu do czasu jedną słabą dziennie(ale nie codziennie i z mlekiem koniecznie). Nawet nauczyłam dziewczyny z kawiarni ,żeby robiły z połówki espresso.Słabiej się już nie da:)
dokladnie tak, kawa w moim przypadku to ten jedyny ukochany nalog, ktory sobie pozostawilam, ja sie cieszę na kazda mysl o kawie..ten smak, zapach…to sprawia mi tyleeee radosci,to rytuał..cos nieszkodliwego..wg mnie..cos co zawsze wprawia mnie w dobry humor..☕
Ja kawę piję akurat dla smaku, 1-2 filiżanki dziennie – wybieram speciality, a nie przemysłówkę, która smakuje spalenizną. aczkolwiek fakt – jesli mam napady to potrzebuję energetyków i więcej kawy…
Uwielbiam moj codzienny rytuał. Napierw sniadanie, a potem kubek pysznej gorącej kawy z prawdziwym tłustym mlekiem od tłustej krowy :) do tego łyżeczka ksylitolu.. ahh ten kubek rano musi być. Pry nim ustalam plan dnia i nastawiam się pozytywnie na cały dzień. Kocham to :)
Kawa tłumi tez uczucie głodu „zapycha” i już nie czujemy tak ssania w żołądku . Wszystko co piszesz to prawda . Ja uwielbiam kawę ale teraz 2 max 3 dziennie małe i zazwyczaj słabe z mlekiem bo poprostu lubię . Kiedyś wpadało 6 kubków żeby wypełnić pustkę w żołądku a nie żeby delektować się smakiem ..
Uwielbiam kawę. Jej smak i aromat. Jednak jedna dziennie wystarczy pod warunkiem, że mogę wyciągnąć nogi na kanapie i mam co najmniej 30 minut, żeby się nią delektować. Kiedy miałam bulimię, w ogóle jej nie piłam. Co za paradoks.
Idealnie się wstrzeliłaś bo dużo myślałam ostatnio o kawie. Piłam głównie rozpuszczalną ale dość mocną i z ekspresu też raczej siekiery w kubkach a nie filiżanki. Zapchanie lekkiego uczucia głodu, czy przeciągnięcie pory posiłku były jak na zawołanie. Zaczęłam mieć problemy z drgającą powieką, bardzo przesuszoną skórę i włosy (podejrzewam ,że kawa zmniejszyła przyswajalność składników odżywczych). Chciałabym jakoś zmniejszyć dawki kofeiny, zejść z ilości kawy (Piłam dwa kubki dziennie ale za to mocne). Problem w tym ,że mój organizm tak się uzależnił ,że jeżeli do południa nie wypiję kawy, mam potworne bóle głowy. Są nie do wytrzymania. Dodatkowo ospałość, dosłownie zamykanie powiek na siedząco, już nie mówiąc o myśleniu i nauce. Mimo ,że jem prawidłowe ilości to te objawy się utrzymują, ja nie moge ich znieść i piję tą kawę w takiej samej ilości. Po południu to samo, od 18 taki zjazd ,że mogę zapomnieć o jakiejkolwiek nauce wieczornej. Co robić?
Kochana, wypłukałaś sobie magnez. Odstaw stopniowo. Ja sobie właśnie przypomniałam, że kiedyś próbowałam odstawić nagle i też miałam migreny.
A jak stopniowo piłam mniej i mniej to czasami nawet zapomnę o kawie i nic się nie dzieje.
Kawa nie wypłukuje magnezu jakby co.
Nie mogę pić kawy.. delektuję się tylko jej wspaniałym aromatem.. uwielbiam ją ale po filiżance espresso nie śpię przez 3 noce i chodzę rozdygotana jak galaretka:( podobnie jest z herbatą. Pobudza mnie też alkohol.. dlaczego tak się dzieje? Z bulimi wpadłam w anoreksję. Teraz dochodzę do siebie- waga już w porządku i generalnie poza niskim poziomem leukocytów jest ok… Czy to ma związek z kortyzolem, że tak reaguję na kofeinę??:(
Zdecydowanie nie potrzebuję kawy. Kiedyś musiała być ta jedna poranna, żeby się obudzić. Moim rekordem było 5 w ciągu dnia, ostania nawet o 22 a i tak spałam jak zabita. Aktualnie nie czuję, żeby była mi niezbędna. Piję ją raczej z przyjemności.
Ja ostatnio pije dużo kawy ale to dlatego ze niedługo matura i uważam ze to o wiele lepsze niż doładowywania się slodyczami
Ja ostatnio pije dużo kawy ale to dlatego ze niedługo matura i uważam ze to o wiele lepsze niż doładowywania się slodyczami
Ja zauważyłam to u mojej koleżanki, która bardzo bardzo schudła przez stres ( matura,nowa uczelnia,studia,problemy z chłopakiem). Teraz jest już trochę lepiej je więcej żeby przytyć, ale zauważyłam u niej, że zaczęła pić więcej kawy ( bo tylko to potrafiła „jeść” kiedy przechodziła trudne chwilę) i tak jej zostało. Myślę, że efekty przytycia byłyby szybciej widoczne jeżeli przestałaby pić tyle kawy, która u niej widocznie wstrzymuje apetyt :) Ale ja jej nie będę prawić morałów, niech robi co chcę bo już mi się kiedyś oberwało…
Skąd ja to znam. Miałam dokładnie takie same przekonania. Silna, zajęta kobieta = pięć kubków mocnej kawy, oczywiście w największym możliwym naczyniu.
A teraz? Słaba kawka z jednego espresso, mocno rozcieńczona wodą. Coraz częściej z mleczkiem koko, dla smaku. W weekendy, gdy jestem w domu, może nawet z miodkiem. W filiżance. Często i tak jej nie dopijam. Wolne życie jest piękne! :)
Zgadza się trafilas w sedno aniu
Na mnie kofeina nie działa, równie dobrze mogę wypić kawę i iść spać . ;) po prostu kawa… ach, taka dobra, parzona mniam, mój nałóg <3 całe szczęście, że "zdrowy". Piję z mlekiem, uwielbiam tę konsystencję. W ogóle byłam kiedyś baristą, więc to takie pozostałości i nostalgia.
Kawa górą!
Jem w zdrowy urozmaicony sposob, wrecz przekraczajac moje zapotrzebowanie kaloryczne, owoce i warzywa wprost kocham, sloik masla orzechowego na sniadanie tez nie jest mi obcy ;-)
I co? I pije 5-6 kaw dziennie. Bo lubię, bo to pewnie uzależnienie i nie uwazam ze teoria o zbilansowanym odżywianiu=odstawieniu kofeiny jest słuszna, nawet jesli u Ciebie sie sprawdzila.
Kochana, nie mówię, że to jest zależność 0-1, że każdy kawosz jest niedożywiony, raczej odwrotnie – większość niedożywionych jest „fanami” kawy.
A u mnie jest tak, że kiedy piję wodę w odpowiednich ilościach nie muszę pić kawy, nie myślę o niej, ale jeśli tylko zapomnę wodzie, to od razu jedynym napojem jest kawa i właśnie jest to te 7 kubków dziennie. Wolę oczywiście smak kawy, o wodzie muszę pamiętać aby ją pić, staram się codziennie…
Mialam rytual w postaci picia kawy i zagryzania ja czekolada. Przy milionej probie rzucenia slodyczy, doszlam do wniosku, ze podejde do sprawy holistycznie i kawe tez rzuce. Kawy nie pije juz ze trzy lata. Slodycze natomiast.. to inna bajka xD
Nie cierpię kawy. W fazach głodówkowych lałam ją w siebie kubkami, gorzką i czarną. Do dziś mnie mdli od samego zapachu.