Listy z piekła

Nasze skrzynki mailowe to wirtualne miejsca, w których codziennie lądują wiadomości od znajomych i nieznajomych. Jeden chce poradzić się w sprawie…, drugi wysyła plik Excela, inny pyta „Co u Ciebie?”, a jeszcze inny próbuje Ci coś sprzedać.
Zaglądasz na swojego maila z ciekawości, z nudów lub z obowiązku, bo pracować jednak trzeba.

Nad tą sceną roztacza się niebo wszechwładnego Googla, który czuwa nad wieczną szczęśliwością użytkownika. Pod spodem zaś czyściec, gdzie trafia grzeszny spam i natrętna za życia reklama.
Ty o nic nie musisz się martwić. Wszystko płynie gładko po swoich elektronicznych orbitach.
Klikasz, zamykasz i zapominasz.
Błogostan.

Moja skrzynka jest jednak inna. Moja skrzynka to ludzkie piekło, pełne cierpienia i niewyobrażalnych mąk. Ból, który nie ma filtra antyspamowego przychodzi na mój adres nienaruszony, w kilkudziesięciu słowach.
Codziennie wpadają tam nowe, potępione przez siebie same, dusze.
Na nie zapadł wyrok, jeszcze przed sądem ostatecznym; wieczne tortury przy których śmierć wygląda jak wybawienie.
Bulimia na żywca, kawałek po kawałku, odziera nas ze wszystkiego; z sensu, z radości, z uśmiechu, zdrowia, pieniędzy, relacji…. I śmieje nam się przy tym w twarz.
Bulimia przypala bezlitosnym ogniem samokrytyki, chłoszcze pod pręgierzem lustra.
Szarpiemy się w łańcuchach nałogu, z którym nie wiemy jak zerwać. Patrzymy przerażone jak wycieka z nas bezcenny czas i wsiąka w rury kanalizacji. Łamiemy się błędnym kołem diety i bezmyślnego obżerania.

Ale nawet w piekle trzeba zachować pozory, co jest kolejną torturą; obgryzione do krwi paznokcie zakryć tipsami, zapłakane oczy pomalować.
Jak krzyczeć – to tylko w poduszkę. Albo w maila.
Więc krzyczysz do mnie, a ja słucham.

Masz dwadzieścia lat, a czujesz że nie spotka Cię już nic dobrego. Właśnie kończysz trzydzieści, ale w środku jesteś starsza niż stulatka. Masz lat czterdzieści i przyłapujesz dzieci na zabawie w rzyganie.
Jak można nie krzyczeć?

Ból ból ból, w każdym słowie widzę moje własne cierpienie odbite w tysiącach twarzy i życiorysów.
To jedna i ta sama historia, opowiedziana na wiele sposobów.
To największe tabu i sekret. No bo jak powiedzieć, że jedzenie mnie zabija? Przecież to jest, kurwa, śmieszne!

I nie, ja się nie żalę. Ja wiem dokładnie co mam Ci odpisać, jak Cię pokierować. Wiem, że jest dla Ciebie szansa i nadzieja, że to jest proste, że można spokojnie z tym skończyć.
Można, naprawdę można uciec z piekła, uzyskać wybaczenie. Masz tę wiarę, tę nadzieję i miłość do siebie?

Twoje cierpienie nie niszczy mnie, nie wnika w moje kości, nie zostawia blizn. Jestem na nie zaszczepiona swoją własną bolesną historią. Ten ból umacnia mnie w postanowieni tworzenia Wilczej, daje mi siły i kopa do działania.
Pisz więc śmiało, zrobię wszystko by Ci pomóc.

Ja… tak tylko czasami, tak jak dzisiaj opieram głowę na rękach i płaczę z bezsilności. Bo czasami jest już za późno i nic się już nie da zrobić.

No może oprócz jednej małej rzeczy…

Kochana Aniu ,
Przeglądając rożne wiadomości związane z Domusią, natrafiłam na blog, który Ona założyła i trochę prowadziła „Madame kuchnia”.
W związku z tym mam do Ciebie nieśmiałą prośbę, która jednak zrobi mi przyjemność.
Jak znajdziesz chwilkę w natłoku zajęć, spójrz na niego. To część mojej Domusi- tak składnie pisała o jedzeniu, a zagłodziła się na śmierć.
Serdecznie Cię pozdrawiam i przepraszam za taką może trochę dziwną prośbę.
Roma.

Proszę więc i was; odwiedźcie tego bloga i zostawcie tam swój komentarz dla pani Romy, babci Dominiki i dla niej samej. Może ona słyszy nas gdzieś tam, w prawdziwym niebie?
Ty zaś zostań na Ziemi, ok?

*

I jeszcze jedno; jeżeli jesteś już na dobrej drodze daj mi znać w komentarzu. Takie maile są dla mnie jak światełka w tej ciemności, która czasami ogarnia.

Published On: 6 kwietnia, 2018Kategorie: Psychologiczna rozkminkaTagi: , , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

42 komentarze

  1. Joanna 6 kwietnia, 2018 at 5:15 pm - Odpowiedz

    Ale to patetyczne:)

    • Olga 8 kwietnia, 2018 at 2:30 pm - Odpowiedz

      Trochę trudno o brak patetyzmu, kiedy tu realnie toczy się walka na smierć i życie…

  2. Natalia 6 kwietnia, 2018 at 6:43 pm - Odpowiedz

    Każdego dnia, uczę się żyć od nowa, obserwuje swoje zachowania, przełamuje schematy.
    Małymi kroczkami, posuwam się do przodu.
    Kiedyś błagałam leżąc w łóżku, żeby moje serce nie wyskoczyło z piersi, po tym jak kolejny raz po kilku dniach – głodzenia się mój organizm domagał się jedzenia i za każdym razem odebrał każdą zaoszczędzoną kalorię. Wstawałam każdego dnia ze strachem, że dzisiaj 'to’ stanie się znowu.
    Powoli traciłam wszystko- studia, przyjaciół, rodzinę -życie, po prostu stałam się inną osobą, wiecznie zmęczoną, zajętą- objadaniem się, bo każda wymówka lub odwołanie spotkania z kimkolwiek, było spowodowane tym, że się objadłam i nie miałam ochoty nikogo widzieć ani z nikim rozmawiać.
    'Starałam’ się wielokrotnie, tak naprawdę nie robiąc absolutnie nic w kierunku poprawy swojej sytuacji, cąły czas kierowały mną utarte schematy i nawyki.
    Pewnego dnia wszystko się zmieniło, po prostu byłam tak cholernie zmęczona, tym kołowrotkiem zdarzeń a raczej niewydarzeń, bo niemalże każdy mój dzień wyglądał praktycznie tak samo, że zaczęłam brać odpowiedzialność za swoje życie.
    I to wcale nie oznacza, że trzeba być dla siebie wewnętrznym krytykiem i besztać się okropnie za każdy 'błąd’ nie ma błędów i nie ma porażek jest tylko nauka.
    Nikt nie ma prawa powiedzieć Nam albo narzucić jak mamy wyglądać albo czy coś Nam wypada albo nie wypada, wypaść może ząb a żyje się raz, tylko raz.
    Dzisiaj świeciło słońce, do którego zachłannie wystawiałam twarz, łaknąc każdy moment, idzie wiosna- czas obudzić się do życia Dziewczyny! Nie wiem czy kiedykolwiek tak często miałam łzy szczęścia w oczach, cieszę się z każdego najmniejszego sukcesu- ale przede wszystkim ŻYJĘ, oddycham pełną piersią, spotykam się z przyjaciółmi, wiem co się u nich dzieje, dzwonię do rodziny, chodzę na spacery, ćwiczę i jem!
    Najważniejsze to pozbyć się strachu, po prostu puścić go wolno jak lampion do nieba, cierpliwie, tyle razy ile będzie trzeba i zdmuchiwać świeczki z tortu zwanego życiem nawet milion razy ;)
    Aniu jesteś moim Aniołem i Wybawicielką, dziękuję za Ciebie, rób to co robisz, mam nadzieję, że świat o Tobie usłyszy a Ty uratujesz tyle ludzkich istnień na ile to możliwe.

    Mamy w sobie ogromne pokłady siły, która pokona każdą przeszkodę i wszystkie jesteśmy piękne <3

  3. Ilia 6 kwietnia, 2018 at 7:35 pm - Odpowiedz

    Bardzo współczuję rodzicom i Pani Romie; życzę im z całego serca odnalezienia spokoju. Te rany są tak świeże, naprawdę gorąco pozdrawiam.

    Pozdrawiam również Ciebie Aniu, robisz dobrą robotę

    • Mama Dominiki 8 kwietnia, 2018 at 8:26 pm - Odpowiedz

      Moja droga bardzo to trudne …dla nas wszystkich ..wystarczy że na zdjęcie spojrze ..i już serce pęka .pretensje do losu do świata że zabrał mi córcia są tak duże…syn mój nie potrafi o tym mówić..maz też ogromnie to przeżywa i moi kochani rodzice także…

  4. Agnieszka 7 kwietnia, 2018 at 12:23 pm - Odpowiedz

    Aniu jesteś cudowną osobą i niesamowite jest to co robisz tutaj .
    Jesteś najlepsza ever
    Czuje ,że z Tobą dam radę …tym razem dam radę

  5. Milena 7 kwietnia, 2018 at 3:25 pm - Odpowiedz

    Jestem z Tobą , mądre to co piszesz i takie prawdziwe. Pozdrawiam Aniu

  6. Patycja 7 kwietnia, 2018 at 3:47 pm - Odpowiedz

    Kochana Aniu ;) jest nas wiele ! tych wyleczonych lub tych które właśnie podjęły decyzję o wyjściu z tego szamba! Ja już ponad dwa lata cieszę się wolnością! I wiem ze sa dni zwątpienia, ale światełko nigdy nie zgasnie ! Bo Ty tu jesteś dla nas ale to dziala w obie strony ! MY jestesmy tu dla Ciebie ! Mocno przytulam :*

  7. ania_cieri 7 kwietnia, 2018 at 4:15 pm - Odpowiedz

    En ik stel alles op prijs wat je voor me gedaan hebt! xxx

  8. Lucy 7 kwietnia, 2018 at 6:42 pm - Odpowiedz

    Aniu jestes niesamowita osoba! Przeczytalam każdy Twoj post po kilka razy. Wszystko napisane idealnie to co przechodzilam przez kilka dobrych lat. Pomagasz. Przynajmniej u mnie napady zdarzają się rzadziej. Wierzę, że uda się na zawsze wrócić do normalności i zacząć cieszyć się każdym dniem :)
    Pozdrawiam Aniu

  9. Dorota 7 kwietnia, 2018 at 8:24 pm - Odpowiedz

    Mi pomogłaś z tego bagna wyjść, gdy jeszcze niedawno marzyłam o tym aby wydrapać sobie oczy i nie patrzeć na siebie, jedzenie było moim największym wrogiem. Teraz wszystko się zmieniło, kocham siebie i żyję przede wszystkim. A to dzięki Tobie :)

  10. Sandra 7 kwietnia, 2018 at 10:10 pm - Odpowiedz

    Aniu, pisałyśmy w grudniu, byłam wtedy w 3 m-ce ciąży i sądziłam, że nie poradzę sobie z przybieraniem na wadze, koniecznością jedzenia….mamy kwiecień, jestem już w 7 m-ce, a mój synek rozwija się książkowo! Owszem, przytyłam i to więcej, niż miałam nadzieję, ale gdy czuję ruchy maluszka, wiem, że dam radę, dla niego….Twoje wpisy, wiadomości dają ogromnie dużo, jesteś nadzieją i wsparciem dla wielu z nas :*

    • Hikaru 9 kwietnia, 2018 at 9:01 am - Odpowiedz

      Ja byłam w podobnej sytuacji…. cała ciąża bez kompulsów, ataków itp. moja córcia ma już miesiąc. Niestety Wilk się odzywa…boję się :(

  11. Imię 7 kwietnia, 2018 at 10:54 pm - Odpowiedz

    Bardzo się cieszę, że już jestem wolna. Kiedy się budzę i to jest takie normalne, przeglądam telefon, robię śniadanie, nie czuję strachu, bo myślę co dalej będę robić w czasie dnia, nie muszę wytrzymać aż minie dzień, a mi się uda nic nie zjeść itp. To jest najzwyklejszy dzień, a tak bardzo mnie to cieszy, że nie myślę o jedzeniu 24h. Pamiętam ten czas kiedy wyjechałam poza dom z koleżanką i stwierdziłam, że jedzenie jest mi nie potrzebne, że będę wyglądać jak anorektyczka z obrazka. Tylko owsianka, jedna kanapka, 3 jabłka i dużoo herbaty. Ból pleców, brak snu, brak sił i emocji. Ale kiedy to wszystko doprowadziło, to wychodzenia byłam szczęśliwa że swojego wyglądu, tylko zamiast piersi miałam sama klatkę piersiowa koścista. Ciągle kłótnie, że zawiązać mnie tu i tam. Genialny pomysł ze pokaże im że potrafię jeść, ale zaraz to się utopić w kiblu. Trochę przytyłam, ale nieznacznie przez bulimia, a potem znowu wróciła anoreksja. Zawsze powtarzała że to ostatni raz. Codziennie było źle, dużo płakałam, jak nigdy, marzyłam o śmierci. Pamiętam jeszcze jak wychodziła, twoja książka To nie jest dieta. Widziałam ja i wiedziałam, że źle robię, ale wtedy nie dokona wszystko rozumiała poza tym, to było coś nowego i uzależniona mnie. Aż nadszedł dzień kiedy powiedziałam sobie, to nie ma sensu muszę przytyć i żyć. No i jestem już zdrowa 10kg na plus. Mogę ćwiczyć i mam siły i mogę jeść nawet dużo. Mogę być szczęśliwa. Siostra była bardzo zaskoczona, że ja tak poprostu powiedziałam sobie, że to już koniec z głoszenie się i przejadaniem, takie wow. Przez ten czas bardziej się poznałam. No i poprawiał relacje z mamą, bo ona też się zmieniła, potrafi mnie przeprosić i powiedzieć, że mnie kocha. Dziękuję Ci z całego serca, kazdy da radę to zwyciężyć dzięki tobie!! :*

  12. Kasia 8 kwietnia, 2018 at 8:31 am - Odpowiedz

    Hej Kochana! Ja też jestem, czytam i bloga i książkę, która dokładnie opisuje mój stan. Dzięki Tobie wychodzę na prostą. Jest o wiele lepiej. Dzisiaj w autobusie gadałam z Gadzim. I uciszyłam go! :)

  13. :) 8 kwietnia, 2018 at 10:32 am - Odpowiedz

    Aniu!
    Dzięki Tobie zrozumiałam, że robię zle. Historia z bulimia zaczęła się dwa lata temu i gdyby nie Ty to pewnie nadal by trwała, bo to był mój złoty środek na jedzenie czego ile chce „bez konsekwencji”..
    Na szczęście po kilku miesiącach trafiłam tu i na początku tylko czytałam, słuchałam, ale nie wcielalam tego w życie, potrafiłam słuchać Cię podczas napadu i następnie przerwać filmik, żeby wszystko zwrócić. Później dotarło coś do mnie i skończyłam z kompensowaniem, co było dla mnie chyba najtrudniejsze. Przytyłam 10kg, czułam się okropnie i brzydko… Ale to dzięki temu nie wróciłam do wymiotów, bo jak to.. Tył przytyłam i miałabym na dodatek spuchnac? W życiu. Dziś przytyje na wadze, za parę dni to zniknie, ale nie będę musiała przechodzić od nowa zatrzymywania wody, wzdec.. Znalazłam lepszy sposób na zrzucenie wagi. Staram się odżywiać zdrowiej. Kiedyś słodycze były moim nałogiem, a dziś prawie ich niw jem. Nadal zdarzają mi się napady, bo czasem wprowadzam zbyt dużo restrykcji, bądź po prostu jestem przed okresem, ale to już co innego. Powoli wracam do normalności :)) dziękuję Ci Aniu :*

  14. Daria 8 kwietnia, 2018 at 10:48 am - Odpowiedz

    Czesc Aniu, tu Daria, chialabym tylko potwierdzic ze owszem, da sie z tym wszystkim skonczyc. Ja jestem juz od kilku miesiecy wolna i niemal zapomnialam jak to bylo zanim z tego wyszlam. A nie mialam prawie zadnej nadziei, bo bylam chyba estremalnym przypadkiem – wymioty conajmniej 10 razy dziennie, czasem nic tylko jadlam na zmiane z wymiotowaniem, od rana do 3-4 w nocy, do upadku sil. Sama nie wiem jak moje cialo to znioslo ale jestem mu bardzo wdzieczna. Wiem, ze latwo sie mowi, ale kluczem jest przestanie wymiotowania za wszelka cene. Wtedy cialo powoli zaczyna rozumiec gdzie sa limity i potrzeba jedzenia (nalog) non stop zanika, a zamkniete kolo otwiera sie w koncu.

  15. Maja 8 kwietnia, 2018 at 4:55 pm - Odpowiedz

    Jesteś nieoceniona!
    Ratujesz nasze życia, dziękujemy, nie przestawaj!

    • Wilczo Glodna 9 kwietnia, 2018 at 9:44 am - Odpowiedz

      Dziękuję…

  16. Julia 8 kwietnia, 2018 at 7:53 pm - Odpowiedz

    dziękuję ci za to, że jesteś!

  17. Mama Dominiki 8 kwietnia, 2018 at 8:02 pm - Odpowiedz

    Moja kochana dziękuję że jesteś . ..jestes wspaniałą osobą Aneczko ..moja biedna mamusia ..cierpimy obie..moje kochane nie do oprowadzajcie się do sytuacji w jakiej znalazła się moja córeczka…kiedys tu przeczytałam że to czy jesteś cięższa czy lżejsza nikogo
    Nie interesuje ..to prawda…pomyslcie o swoich bliskich..dzien w którym umarła moja Dosia był najgorszym najstraszniejszym dniem.. który stoi mi przed oczami już prawie 10 miesięcy.. w protokole z sekcji zwłok pisze wychudzons brak tkanki tłuszczowej wszystkie narządy zmniejszone…prosze leczcie się dziewczyny jedzcie ..

  18. Waniliowa 8 kwietnia, 2018 at 8:33 pm - Odpowiedz

    ANIU! Proszę o radę – nie wiedziałam gdzie to napisac. Nie mam okresu od prawie 2 lat – wcześniej brałam hormony ale tylam.. regulon, sidretella – ogólnie problemy z okresem zaczęły się 4 lata temu. Teraz od pół roku mam w szafce jeanine… ale boje się brać. Wziąć ? Czy jak będę jeść normalnie to sam wróci? Czy wziąć te tabletki żeby coś pobudzić żeby jajniki nie „obumarly”. Ps. Przydałby się też post o tym jak to jest z tym okresem i hormonami.

    • Wilczo Glodna 9 kwietnia, 2018 at 9:43 am - Odpowiedz

      Kochana, był post o hormonach. Masz niedowagę słońce?

      • Waniliowa 9 kwietnia, 2018 at 3:18 pm - Odpowiedz

        Ważę 60 kg przy 179 cm. Wiec na granicy. Ale jak ważyłam 63 kg tez nie miałam. Mam deficyt tluszczu i to duży. Powinnam mieć między 13,6-17. A ja mam 11.5. Czyli za mało. Wiem ze jak wezmę jeanine to dostane okres pewnie jednorazowo. Dlatego zastanawiam się czy ma to sens ? To sztuczne, waga mi wzrośnie a lepiej żeby ewentualnie wzrosła od jedzenia a nie tabletek. Ale to może potrwać. To czy wziąć te tabletki żeby coś tam nie zapomniało ze ma funkcjonować czy czekac ? Proszę odpowiedz mi :( doradz :( nie chce przytyć. 63 traktuje jako górna granice i złe się wtedy czuje, nie chce doprowadzić do 64 kg…

        • Wilczo Glodna 9 kwietnia, 2018 at 3:44 pm - Odpowiedz

          Słońce, ale to masz niedowagę dużą. Co mam Ci doradzić piękna? Masz wybór – albo faszerować się hormonami do końca życia, albo mieć menopauzę przy 40stce, albo opamiętać się i zacząć wyglądać jak szczupła i zdrowa kobieta, której ciało ma siłę funkcjonować, która sama ma siłę i MOC. A nie po kawałku umiera z głodu…

          • Waniliowa 9 kwietnia, 2018 at 5:06 pm

            Nie żebym się kłócila – chce tylko zrozumieć … czemu dużą niedowagę? Bmi mam niby 18.7 a niedowaga jest od 18.5. Najgorsze jest to ze musze wyrównać poziom tluszczu.. a nie chce przytyć. .. jak ważyłam 63 i byłam u dietetyka na analizie to tłuszczu miałam tak samo mało. . Jak kiedyś ważyłam 59 kg to miałam więcej tłuszczu. Nie rozumiem tego..

          • Wilczo Glodna 11 kwietnia, 2018 at 6:52 am

            Kochana, no to jesteś na granicy. Na jedno wychodzi i dlatego nie miesiączkujesz, zaufaj mi.

          • Waniliowa 11 kwietnia, 2018 at 6:09 am

            Proszę odpowiedz mi na te dwa komentarze wyżej :)

      • Waniliowa 9 kwietnia, 2018 at 7:54 pm - Odpowiedz

        A post o horm9nach był ale przy miesiączce. Wiele dziewczyn jej nie ma. Brakuje mi postu właśnie o tym, o tym po jakim czasie się pojawi itp. Co się dzieje gdy jej nie ma. Byłabym wdzięczna za takie info. I jeśli możesz zerknij na moja druga odpowiedz wyżej.

  19. Ania Ania 9 kwietnia, 2018 at 12:38 am - Odpowiedz

    Straszne! Jaka ogromna trauma dla tej nieszczesliwej dziewczyny i jej rodziny. Aniu, tak dobrze, ze jestes i nam pomagasz!!!

    Ja wielokrotnie mialam wrazenie, ze jedyne, co mnie czeka, to 'przejscie na druga strone’. Wrecz modlilam sie o to, zeby 'cos’ mi pomoglo. Zakladam, ze jest to dosc czeste wsrod Wilczyc, gdyz caly nasz czas spedzamy na zarciu i wymiototwnaiu, a na dnie kibla naprawde trudno dojrzec swietlana przyszlosc. To byly naprawde trudne czasy… Co tu duzo mowic…

    To byl koszmar, ale dzieki teu blogowi nalezy do przeszlosci. Oby nigdy juz nie zdzarzyl sie tak tragiczny wypadek jak ten tu opisywany:(

  20. Roma 9 kwietnia, 2018 at 9:55 am - Odpowiedz

    Ania jest cudowną osobą a Jej pomoc jest na wage nie złota ale wielokaratowych diamentów Dzięki Niej udało się nam z córką jakoś przetrwać przez te 11 miesięcy od nagłej śmierci mojego słoneczka mojej, naszej Domusi….O naszej Domusi jest post z ubiegłego roku z września pt’ Nie ma Dominiki’ Kochane dziewczyny walczcie z wilkiem na pewno się uda trzeba tylko chcieć a Domusia jeszcze nie chciała.Pozdrawiam Roma

  21. Gabakulka2070 9 kwietnia, 2018 at 11:42 am - Odpowiedz

    Miałam czyste trzy miesiące, super samopoczucie, przestałam się oszukiwać, coraz rzadziej myślałam o jedzeniu, tyle, że w głowie ciągła myśl o schudnięciu.
    Ale to przecież nic dziwnego, bo wszystko wokół nafaszerowane „byciem fit” – diety sokowe, tabletki wspomagające metabolizm, cateringi dietetyczne, nagonka na siłownie, super sportowe stroje, magiczne herbatki, hipsterskie nasiona unga-bunga i inne drogie badziewia…
    Później krzywo widzisz się w lustrze. I nie wiesz do końca jak wyglądasz, „raz wypadnie laska, częściej zaś gubaska”…

    Wiem, że to przereklamowane, ale trzeba zacząć od tego, żeby przestać się nienawidzieć..
    Obejrzyjcie filmik, dobrze o nas mówi:
    https://www.youtube.com/watch?v=u1rdd_DbCp8
    #ukochojsię
    „Co z tego, że schudniesz, co z tego, że będziesz mieć kratkę na brzuchu, na której będzie można pranie wieszać, jak w głowie będziesz miała nadal tą grubą babę. Bo to musi iść jednakowo, i głowa, i ciało. Przestań się porównywać. Przestań patrzeć na te wszystkie larwy internetowe, które mówią „Bądź jak ja, miej kratkę na brzuchu, ale najlepiej bądź sobą.” Co z tego, ze schudniesz, co z tego, że będziesz lepiej wygląć, jak nadal będziesz się nienawidzić i tak. I każde najmniejsze słowo jak usłyszysz „grubaska” gdzieś w tłumie, ale to nie będzie do Ciebie, ale Ty będziesz myśleć „To było do mnie”…dlatego „ukochoj się, naprawdę się ukochoj”…

  22. Mama Dominiki 9 kwietnia, 2018 at 1:21 pm - Odpowiedz

    Znajdźcie siłę mimo wszystko..mnie spotkało coś tak strasznego a mimo to nie zalamalam się..tylko i wyłącznie dzięki mojemu obecnie 12 letniemu synkowi Wojtkowi kiedy patrzę w jego oczy wiem że on zasługuje by mieć mamę..wiem że on liczy na mnie że jestem dla niego ważna i to daje mi siłę ogromną by to przetrwać..na pewno macie bliskich życie dla nich ale przede wszystkim dla siebie..

  23. Kornelia 11 kwietnia, 2018 at 8:44 am - Odpowiedz

    Aniu!
    Niech mój komentarz będzie dla Ciebie światełkiem w tunelu. Już nie wchodzę tu z bulimia a czysta ciekawością co u Ciebie.
    Dziękuje Ci ze uratowałaś mi życie. Z chwila kiedy udało mi się wyjść z bulimii zaczęłam spełniać swoje marzenia. W końcu zostałam stewardessa gdzie podczas bulimii było to absolutnie niemożliwe, ponad 9 lat walki i w końcu 2 lata odkąd mam spokój :)
    Jeszcze raz bardzo Ci dziękuje :* :*

  24. Ania 12 kwietnia, 2018 at 4:37 am - Odpowiedz

    Dzięki temu 21dniowemu „wyzwaniu”, składającemu się z 5 kroków jest znacznie lepiej. Nie wiem czy to placebo czy naprawdę ogromna pomoc, ale w ciągu dnia i w nieczorem nie myśle o jedzeniu. Ale co jest najważniejsze- jem WSZYSTKO. A nie – chleb bez masła, 3 łyżki płatków owsianych na wodzie czy jabłko na drugie śniadanie. Blog jest fenomenalny!

  25. Annie 12 kwietnia, 2018 at 8:26 am - Odpowiedz

    Witaj Aniu, znalazłam Twój blog szukając odpowiedzi na moje wątpliwości. Jestem mamą 20-latki. Pięknej dziewczyny, która ostatnio w ciągu około roku schudła jakieś 10 kilo, nic strasznego. Imponował mi sposób, w jaki do tego podeszła – bez zrywów, głodówek, spokojnie i systematycznie. Po prostu odstawiła słodycze, je trochę mniej, zaczęła regularnie ćwiczyć i tyle. Z okrągłej nastolatki zrobiła się zgrabna, normalna, wysportowana dziewczyna. Niestety od kilku tygodni zauważam, ze po każdym prawie posiłku (zwykle jemy razem) znika w toalecie. Powiedziałam, co widzę, co podejrzewam i że się martwię. Oczywiście zaprzeczyła, stwierdziła ze po obiedzie musi się załatwić i tyle. Nie obżera się, nie narzeka na figurę, wydaje się być zadowolona ze swojego wyglądu i otwarcie mówi ile waży. Jest dumna z tego co osiągnęła. Odkąd schudła, zaczęła się też inaczej ubierać – bardziej kobieco i seksownie. Coś jednak nie daje mi spokoju. Po posiłkach zawsze toaleta i potem mycie zębów (tak sprawdziłam, mokra szczoteczka do zębów, brak w toalecie charakterystycznego zapachu po skorzystaniu z ubikacji – tak, niestety to tez sprawdziłam, wstyd mi… ). Po tej rozmowie, teraz jak idzie do łazienki po posiłku, niby żartem mówi „mamusiu, muszę zrobić kupę”. Nie o to mi chodziło przecież…
    Całość utrudnia fakt, ze jest pełnoletnia, więc ani do lekarza, ani do psychologa na siłę nie zaprowadzę. Mam dobry kontakt z córką, zawsze sobie ufałyśmy, niestety ostatnio intuicja podpowiada mi niepokojące scenariusze. Co powinnam zrobić, jak się zachować, nie wiem…

    • Wilczo Glodna 13 kwietnia, 2018 at 6:44 am - Odpowiedz

      Kurcze, no nie wygląda to dobrze. Złapać córkę na gorącym uczynku, dopytywać? JA pamiętam że też zaprzeczałam w żywe oczy jak długo się tylko dało.
      Dziewczyny komentujące tu, podzielicie się swoimi doświadczeniami? Co zadziało u was?

    • Kamila S 13 kwietnia, 2018 at 10:58 am - Odpowiedz

      Ja pamietam,ze nawet,kiedy zostałam zlapana w trakcie wymiotowania ( mnóstwo razy z resztą) to i tak potrafiłam tak zmanipulowac moją mamę i wmówić jej,że sie zatrulam czymś,etc. ,ze wierzyła .Dziewczyny z zaburzeniami odżywiania mają to do siebie,ze są cholernie sprytne i potrafia manipulowac, jak nikt inny! przede wszystkim radziłabym nie naciskać za bardzo na córkę,bo to powoduje odwrotny skutek :) Bulimiczki mają charakterystycznie opuchnieta twarz , więc trzeba by sie poprzyglądac. Popatrzeć na grzbiety dloni (często są tam slady od zebów- pościerana skóra,ranki,odciski)., one duuuzo mówią. Przede wszystkim bez wiedzy córki poszłabym za nią po posiłku , stanęła pod drzwiami i sluchala co sie dzieje – przeciez,jesli wymiotuje- słychac. Jesli ewidentnie bedzie wymiotowala wtedy- poczekać pod drzwiami i skonfrontować się z córka. Samo dopytywanie nie odniesie zadnego skutku.

      • Kamila S 13 kwietnia, 2018 at 11:00 am - Odpowiedz

        i prawda jest taka- córka jest dorosła i chociażby była na bulimicznym dnie to i tak nikt nie jest w stanie nic zrobić dopóki ona sama nie będzie tego chciała i nie bedzie na to gotowa.

  26. Iwet 13 kwietnia, 2018 at 12:24 pm - Odpowiedz

    Ania ściskam Cię ciepło! za to, że jesteś :*

  27. Ania 13 marca, 2019 at 6:12 pm - Odpowiedz

    Aniu kochana
    Trafiłam na Twojego bloga w poniedziałek i teraz zastanawiam się tylko, kiedy wylecę z pracy, bo nie mogę się od niego oderwać. Dosłownie wilczo go pożeram.
    Już od dobrych kilku lat nie rzygam, ale została mi ogromna niechęć, czasem aż nienawiść do mojego ciała. Mam już prawie 30 lat, i właśnie myślę o tym jak wiele w życiu straciłam przez to, że nie lubiłam go i wstydziłam się. Oczywiście pomogły troskliwe pytania babci „ty powinnaś tyle jeść? A chcesz dokładkę?”, troskliwe stwierdzenia mamy „taka byś była ślliczna, jak byś schudła”, chociaż jak patrzę na zdjęcia z tamtego okresu, to bylam zwykłą nastolatką. Nie byłam otyła, nie miałam nadwagi- fakt, zawsze mialam dużą (kształtną, głuptasie!) pupę jak na porównanie z rówieśniczkami, i mocną budowę ciała. Plus wzór wiecznie walczącej ze swoim ciałem matki- teraz wiem, że sama walczy z ED pewnie od swoich nastoletnich lat. Ale na dobre zaczęło się jak pojechałam do sanatorium leczyć zatoki, a tam światła pani ordynator powiedziała, że nastolatka nie może mieć boczków, i kto to wiział mieć w tym wieku (16 lat) fałdkę na brzuchu!
    Więc wrzuciła mnie na okropną dietę z cukrzykami i jedyną nieszczęsną otyłą dziewczynką. A żeby nie stracić szacunu u dziewczn z pokoju, chodziłam z nimi na kebsa. A potem, żeby były postępny na cotygodniowym PUBLICZNYM (barbarzyństwo) ważeniu- wjechały tabletki na przeczyszczenie. A potem wróciłam do domu i zjadłam wszystko. A potem… już wiadomo co potem. Stwierdziłam, że na studia pojadę jako inny, lepszy człowiek i zaczęłam się głodzić i jeździć na rowerze aż opadałam z sił. A na studiach wjechała pizza i piwo bez końca i utrata sensu życia, jakim było dostanie się na studia, i odzyskanie wagi z nawiązką. Drapanie się do krwi. Przygodny seks. Picie. Gwałt. Głodówka. Więc znów weszło zwracanie i zażeranie. A potem znów cykl niejedzenia, bo po drodze odkryłam taniec i wystartowałam w zawodach grupowych. A po zawodach zaczęłam żreć. I rzygać.
    Z tym drugim skończyłam, gdy zamieszkałam z chłopakiem (już mężem)- nie chciałam go ranić i martwić, ale do tej pory nie wie o moich kompulsach. Że jak zostaję sama w domu to potrafię zeżreć 5 kanapek, 2 paczki chipsów i ciastka- poza tymi, zbyt częstymi napadami staram się jeść zdrowo i rozsądnie. A na wadze już 85/172cm.
    Dla mnie to przede wszystkim historia wstydu. Wstydu przed samą sobą, przed tym, że ktoś wsiądzie ze mną do samochodu i zobaczy wszędzie okruszki i poupychane paczki po jedzeniu. Lęku przed utratą kontroli publicznie.
    Lęku przed tym, że tak naprawdę nie wiem jak wyglądam. Wiem, że wg wszystkich znaków na niebie i ziemi mam nadwagę, ale nie wiem na ile postrzegają mnie przez nią inni, na ile to, co widzę w lustrze jest prawdą. Mąż codziennie powtarza, że jestem piękna, że kocha to, co widzi, a ja ze łzami w oczach powtarzam sobie w głowie, że mu nie wierzę. I z tego smutku idę jeść. I boję się pójść ze znajomymi na ściankę, bo ktoś będzie musiał mnie asekurować a ja jestem taka ciężka. Taka ciężka, że nie utrzymają mnie własne ręce.
    Ale dzięki Twojej mądrości, Aniu, odzyskałam nadzieję. Pierwsze rozsądne teksty o wychodzeniu z ED, na które trafiłam. Nie chcę już się wstydzić, chcę codziennie powtarzać swojemu ciału, że jest dobre takie, jakie jest. Że dzięki niemu mogę czuć dotyk, że można je głaskać, że dzięki niemu mogę tańczyć i ćwiczyć jogę i mogę je karmić tak, jak na to zasługuje, mogę czuć wiatr na policzkach i słyszeć ptaki. Że mogę dzięki niemu pomagać i przynosić pożytek innym, że jest najlepszym narzędziem do życia, jakie mogłam dostać. A skoro dbamy o samochody, domy, młotki i wiertarki, to o ciało powinniśmy tym bardziej…