Marzenia bulimiczki

Poniżej publikuję tekst, który napisałam już przed rokiem, ale nigdy nie miałam śmiałości go opublikować. Dalej jej nie mam, ale cóż; odwaga to nie brak strachu, ale działanie pomimo niego.
Jest to najbardziej osobisty tekst, jaki do tej pory napisałam, ale zamieszczam go tu, aby pokazać Ci, gdzie byłam, a gdzie jestem teraz. I że Ty też możesz TU być, chociaż jeszcze jesteś TAM.
Dobra, oddaję głos Sobie, bo Ja już jestem totalnie rozklejona, a słabo się pisze we łzach.

*

O czym marzyłam w najczarniejszych momentach swojego nałogu?
O wyzwoleniu?
Nie, już nie. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że jest to absolutnie niemożliwe.
Miałam tę twardą pewność, którą Ty czasami też masz – że nigdy, przenigdy z tego nie wyjdę.
I nawet nie śmiałam mieć nadziei. Tak jak Ty teraz.
Na ale o czymś musiałaś marzyć? Przecież każdy o czymś – do cholery – marzy.
No dobrze, to powiem Ci.

Idę sobie parkiem, jest pełnia lata. Wszystko w kwiatach, liściach i słońcu. Zapewne jest pięknie, ale ja tego nie widzę. Idę do domu, szybkim nerwowym krokiem, biegnę prawie. Boże, żeby nikogo tylko nie spotkać, bo zabiję. Wszystkich zaraz pozabijam.
Na ramieniu zwisa ciężka czarna torba.
A ja, mimo że biegnę uginam się do ziemi pod jej ciężarem.
I tak; mam marzenia.

Marzę o tym, że któregoś dnia coś mi się stanie, że pęknie mi coś w środku i zawiozą mnie do szpitala. Położą w białym czystym łóżku, z dala od tych ciągłych, natrętnych decyzji: co zjeść, czego nie jeść, co kupić do jedzenia, za co to kupić, skąd wziąć znowu pieniądze, jak się z tym schować, jak wyrzygać, jakie kłamstwo wymyślić…
Przyjdzie rodzina i przyjaciele i będą mnie głaskać po głowie, a potem rozmawiać szeptem na korytarzu, a ja będę zasypiać, w zupełnej błogości, kołysana do snu ich głosami. I nic a nic nie będzie już TRZEBA.

Albo że któregoś dnia, mój chłopak znajdzie zakopane w śmieciach setki tysięcy papierków po cukierkach i wytarga mnie za ubranie i nakrzyczy, a potem zabierze mi wszystkie pieniądze i karty do bankomatu i już nigdy, przenigdy mi nie uwierzy, że jestem głodna.

Albo że mnie gdzieś zamkną, ubezwłasnowolnią, zabiorą mi swobodę w krzywdzeniu się jedzeniem. Że postawią nade mną kogoś, która będzie za mnie decydował o posiłkach.
I dadzą mi terapeutę, który oświadczy mi łagodnie: Została Pani oficjalnie ułaskawiona od kary swojego życia. Proszę się już niczym nie martwić. My za Panią załatwimy wszystkie formalności.
Proszę tu podpisać, że dożywotnio zrzeka się Pani swojej wolności na rzecz świętego spokoju.
O tu. Dziękuję.

To ja dziękuję doktorze! Ocala mnie pan, przed największym zagrożeniem; przede mną samą.
A potem siedzimy, żartujemy w przyjaznej atmosferze i ten doktor pyta:…I naprawdę nikt nie zauważył, że ja jest Pani kompletną świruską? Waniliowo- truskawkową samobójczynią? Mistrzynią kolosalnego kłamstwa?
No nie! Wyobraża Pan sobie? Zorientowano się dopiero gdy napisałam maila do wszystkich ludzi jakich kiedykolwiek w życiu znałam i walnęłam wielki post na Facebooku. O coś w ten deseń:
Ludzie, zamknijcie mnie gdzieś, błagam! Ja już nie daję rady tak się bać. Jestem chora na strach , ból i kruche ciasteczka. Zabierzcie mnie i schowajcie na zawsze!
Dostałam dużo lajków i serduszek na Insta.
I zadzwoniła Kaśka i powiedziała, że chyba muszę sobie urlop wziąć, bo mi odbija.
Tak muszę.
Od życia. W psychiatryku.

Marzyłam, że coś mnie rozboli – tak na śmierć, i że wsadzą mnie w taki duży skaner, a potem lekarz zawoła mnie do siebie i zdławionym głosem oznajmi: Mam dla pani złe wieści….
A ja się rozpłacze, ale nie ze smutku. Rozpłaczę się z ulgi , że w końcu stało się najgorsze i już na wieki nie muszę o tym myśleć! Wytną mi coś, pozszywają, a potem surowo przestrzegą: „Jeżeli pani nie przestanie…”
A ja będę szczęśliwa, że teraz to się wreszcie skończy raz na zawsze. I będę leżeć w izolatce wśród kwiatów i baloników od znajomych taka słaba i chuda.
I będzie mi wszystko, kurwa, jedno.

O tym marzyłam biegnąc do domu przez czerwcowy, oszalały od życia park. Nie widziałam ani liści, ani słońca.
Gdyby ktoś mnie wtedy spotkał i zaczepił, zabiłabym go.
W ręku ściskałam torbę… nie, ja wlekłam tę torbę – cięższą niż cokolwiek innego.
Torbę słodyczy dla Wilka.

Published On: 28 lipca, 2016Kategorie: Bulimia i kompulsyTagi: , , , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

52 komentarze

  1. Avatar
    Anouk 28 lipca, 2016 at 8:55 am - Odpowiedz

    Piękny tekst.
    Zaszokował mnie, bo czuję, że ubrałaś w słowa nie tylko Twoje – przerażające i smutne -marzenia, ale moje też. I wierzę, że wielu innych dziewczyn również.
    Dziękuję Ci za to.
    Widzę jak na dłoni, teraz, choć może to zaledwie chwilowy stan trzeźwości, jak straszne i złudne jest życie w ten sposób. Życie, w którym marzy się o tym, żeby wolność oddać komuś pod zastaw w postaci końca coraz to gorszych, wilczych walk.
    Boli.

    • Avatar
      Monika 19 listopada, 2021 at 11:44 pm - Odpowiedz

      omg, czytam i serio, mam analogiczne marzenia, przerażające to
      Marzę, by to się skończyło, by ktoś zdjął z moich barków ciężar jedzenia (życia?)
      Nienawidzę jedzenia, że jeść muszę, że odczuwam głód, przymus jedzenia itd

      • Avatar
        Wilczo Glodna 23 listopada, 2021 at 1:29 pm - Odpowiedz

        To chodź kochana do mnie, pomogę Ci <3

  2. Avatar
    Klara 28 lipca, 2016 at 9:10 am - Odpowiedz

    Tak bardzo o mnie!!!
    Najlepiej, żeby orzekli chorobę i karmili rurką, rak i chemia, może jakiś klasztor zamknięty, gdzie nie ma dostępu świat, może rzeczywiście psychiatryk… Wszystko we mnie wołało – NIECH SIĘ MNĄ W KOŃCU KTOŚ ZAOPIEKUJE!!!
    Na szczęście teraz wychodzę z choroby (3 miesiące abstynencji) i widzę, że ja sama mogę sobie tę troskę dać, być dla siebie dobrą i ciepłą, bez zbędnych czarnych reklamówek, które ciążą przede wszystkim w serduchu.
    <3

  3. Avatar
    Sztumpka 28 lipca, 2016 at 9:10 am - Odpowiedz

    Jestem ogromnie, ogromnie poruszona. I dziękuję CI za to, że znalazłaś odwagę by opublikować tego posta. Nigdy nie byłam chora na bulimię ale byłam chora na strach i miałam podobne marzenia.

    To też już moja przeszłość, ale chcę o niej pamętać – to część mojej historii i miejsce, do którego nie chcę wrócić. Dbam o siebie, zmieniłam nawyki, pracuję z przekonaniami i po prostu jestem szczęśliwa :) I wreszcie to szczęście jest niezależne od nikogo, od żadnego miejsca na ziemi, tylko ode mnie, to moje najmojsze, cudownie wypielęgnowane z niewielkiego ziarenka szczęście :) Pozdrawiam Cię serdecznie !

  4. Avatar
    Paulina 28 lipca, 2016 at 9:12 am - Odpowiedz

    Popłakałam się. Nie chcę za dużo pisać. Po prostu…rozumiem. W 100%. Też nieraz marzyłam (marzę?!) o „białym, czystym łóżku”… Dzięki za ten wpis. :*

  5. Avatar
    Karolina 28 lipca, 2016 at 9:26 am - Odpowiedz

    Jak u mnie. W najgorszych momentach leżałam na podłodze i błagałam żeby umrzeć, żeby nie musieć czuć tego rozdętego od przejedzenia brzucha, żeby przestać czuć te wszystkie negatywne emocje. Dziękuję Aniu :*

  6. Avatar
    Ala 28 lipca, 2016 at 9:32 am - Odpowiedz

    Aniu… dziękuję. Dziękuję, że mówisz w imieniu nas wszystkich. W imieniu osób, które nie mają jeszcze wystarczająco siły, aby ubrać to w tak dobitnie prawdziwe słowa.
    <3

  7. Avatar
    Wieczna_wilczyca 28 lipca, 2016 at 9:32 am - Odpowiedz

    To o mnie jak nic :-o

  8. Avatar
    Iza 28 lipca, 2016 at 10:12 am - Odpowiedz

    Jakbym czytała o sobie … To wszystko jest takie prawdziwe i zarazem smutne ;( Ale TY pokazałaś Nam wszystkim ,że można ,że z tego da się wyjść ,że można wyzdrowieć i cieszyć się życiem .Jeszcze długa droga przede mną ,ale mam nadzieję ,że kiedyś tak jak Ty będę mogła cieszyć się światem ,a nie marzyć o tym żeby mi się coś stało ..żeby mnie stad zabrali ,żeby już nigdy więcej nie musieć az tak bardzo cierpieć przez samą siebie ;(

  9. Avatar
    Kompulsywna 28 lipca, 2016 at 10:14 am - Odpowiedz

    Brawo za odwagę, wpis bardzo osobisty i tylko ktoś, kto jest w temacie może poczuć na własnej skórze te ciarki… Życzę Ci dużo siły, której mnie ostatnio brakuje… Trzymaj się :)

  10. Avatar
    Klaudia 28 lipca, 2016 at 10:24 am - Odpowiedz

    Ile razy wymiotowalam calymi dniami i.mialam.nadziejee ze.wkoncu pęknie mi te zoladek.. ile razy bylamm.tak bardzo najedzona ze nie moglam dojsc do ubikacji . Ile razy nie moglam.juz oddychac. Z pania B jestem.juz 2 lata nawet teraz piszac to . TAk lubie jesc lubie ten moment jedzenia ze nie.potrafie. zjesc 2kanapek i odejsc ….probowalam ale to trwalo max 2dni. Potem znow powrot .W psychiatryku bylaam ale na anoreksje daawno temu ..Pilnują mowia co jesc! raj ? Nieee jest tekst „przyytyjesz 20kg”wyjdziesz ! I biedna ja po 3tyg majac marne 2kg na plusie zaczyna sie obzerac ..i brawo ja. !6tyg 20kg Sukces. Wypis i bulimia przyychodzi w domu.bo.juz przytylam.a rozciagniety żołądek chce jesc

    • Avatar
      Wilczo Glodna 28 lipca, 2016 at 11:25 am - Odpowiedz

      Wiem kochana, zdaję sobie sprawę z tego jak się nas „leczy” w państwowych szpitalach :(

    • Avatar
      Joanna 28 lipca, 2016 at 2:07 pm - Odpowiedz

      Klaudio, również nie ominął mnie pobyt w psychiatryku – co prawda byłam tam dawno, ale wiem, że sposób leczenia się nie zmienił – leczono mnie nie ze względu na zaburzenia odżywiania (zdiagnozowano mnie pod tym kątem 2 miesiące po przyjęciu, nie chwaliłam się tym) i wiem, jak bardzo leczenie jest nieadekwatne do problemu. Łatwo jest opuścić psychiatryk z dodatkowymi zaburzeniami – niestety obserwowałam to wielokrotnie. Czy szukasz pomocy psychologicznej?

  11. Avatar
    żeby pisać 28 lipca, 2016 at 12:06 pm - Odpowiedz

    jakież to prawdziwe… brak słów

  12. Avatar
    też wilczyca 28 lipca, 2016 at 2:04 pm - Odpowiedz

    kazda chyba bulimiczka ma w sobie podobne marzenia..Ja w czasach choroby marzylam o tym zeby zachorowac na raka czy inna smiertelna chorobe.Bo wiedzialam ze wtedy moglabym mowic o niej otoczeniu i jeszcze by mnie wszyscy zalowali…
    A majac swoja bulimie bylam z nia sama.I bylam nikim
    A nawet jak juz zaczelam o niej mowic i mowilam wszystkim wokol o tym ze jestem chora to konczylo sie na tym ze ludzie nie zwracali uwagi na moje zle nastroje,na dziwne zachowania,na posiadowy w lazience.Nikomu z nich nie przyszlo do glowy ze modle sie o to zeby ktos w koncu zareagowal…
    a ja nie potrafilam tak zwyczajnie o to poprosic.
    Ehhh.Teraz mam inne marzenia.Takie prawdziwe.O wielkim swiecie,podrozach,osiagnieciach.W moim zyciu nie ma juz miejsca dla wilka.Wszystkim walczacym tego zycze.

  13. Avatar
    Kinga 28 lipca, 2016 at 5:59 pm - Odpowiedz

    I to:
    „od znajomych taka słaba i chuda. ”
    taka chuda. W końcu taka chuda. Bo jak i chuda to najszczęśliwsza na świecie.
    Bo jak i „ciut” większa- to schowana przed całym światem.

    Moje życie jest straszne.
    I też- żyję z dnia na dzień. Z posiłku do posiłku.
    5 dni jem jak lord- zdrowo, kolorowo aż nadchodzi upragniony weekend..
    weekend = jedzenie.
    I jem, taramtadaaaaam, jem, dużo, szalenie…
    Szkoda, że ja w tym jedzeniu – to i nawet smaku nie czuję.

    Zamknijcie mnie,
    proszę.
    Chudą. Szczęśliwą, bo chudą.
    Nieszczęśliwą, obsesyjnie chudą.

  14. Avatar
    NiesZczesliwa 28 lipca, 2016 at 6:27 pm - Odpowiedz

    Przeczytałam to i płakać mi się chce tak bardzo. Wlasnie byłam ze znajomymi na pizzy i juz biegnę pędzę do domu aby jak najszybciej zostawić pizzę w toalecie. Choruje od dwóch lat ale na dobre rozkręciło sie od trzech miesięcy. Wizyty w toalecie nawet po kilka razy dziennie… Razem z wymiotami czyste łzy mi z oczu kapią prosto w otchłań toalety…

  15. Avatar
    Ania The Wolf 28 lipca, 2016 at 7:08 pm - Odpowiedz

    Czytam ten post ze łzami w oczach. Tak często po prostu chciałam, żeby wszystko się skończyło jakkolwiek, żeby w końcu odetchnąć z ulgą…choć już bym jej raczej nie poczuła, skoro marzyłam o śmierci – tak właśnie było najczęściej. Fizycznie przepełniona aż do bólu i psychicznie zrujnowana, leżąc na podłodze w swoim pokoju, z wylanymi hektolitrami łez, chciałam, aby Bóg mnie zabrał do siebie, bo skoro mam tak cierpieć, to ja dziękuję za taką wegetację :-/ To straszne jak człowiek jest sam dla siebie wilkiem, jak mocno nienawidzi siebie i staje się totalnie apatyczny wobec życia i ludzi…

  16. Avatar
    Anna 28 lipca, 2016 at 7:10 pm - Odpowiedz

    Popłakałam się. O mój Boże…

  17. Avatar
    Ania The Wolf 28 lipca, 2016 at 7:24 pm - Odpowiedz

    Ps. Poza tym tak bardzo można być bezsilnym, że aż marzy się o tym, aby ktoś w końcu przejął kontrolę nad naszym życiem. Ja tak czułam i pragnęłam trafić na oddział zamknięty z pełną kontrolą. Uwolnić się od podejmowania raz za razem błędnych i destruktywnych decyzji, będących wynikiem wpływu Wilka. Głowa mi pękała od ciągłego myślenia o jedzeniu, liczeniu kalorii, unikaniu bliskich, kombinowaniu, planowaniu uczt, ciastkach i słodkościach, które w końcu pochłonę w całkowitej samotności, a jednak nie w całkowitej, bo pod uważnym okiem Wilka. Życie było mieszanką frustracji, braku akceptacji, stresu, napięcia, niezadowolenia… taka chodząca „kupka” nieszczęść, której nikt nie rozumie, radząc „wystarczy przecież mniej jeść”. A ja się pytam „SERIO?!”, wystarczy i już po kłopocie?! Jaka ja głupia, że nie wpadłam na to wcześniej! Takie to proste…

  18. Avatar
    Joanna 28 lipca, 2016 at 8:50 pm - Odpowiedz

    Czytam po raz kolejny -10 na pewno – i myślę sobie, jak bardzo te uczucia są i były mi obce. Zawsze miałam poczucie, że to moja wina i moja odpowiedzialność, że nikt za mnie nic nie zrobi, zresztą nawet nie miałby kto. Jako jedyne wyjście widziałam samobójstwo. I niestety mimo że jakoś sobie radzę w życiu, to i tak wciąż nawiedzają mnie myśli samobójcze. Chociaż przyznam Wam się, że niedawno śnił mi się koszmar. Siedziałam na podłodze w łazience, woda lała się do wanny (żeby zmylić domowników) a ja wyżerałam z reklamówki kolejną tabliczkę czekolady. Wpychałam je do gęby jakbym miała wszystkie połknąć, z twarzy zrobiła mi się wypchana pućka a czekolada ciekła po twarzy, ubraniu, podłodze. Obrzydlistwo.

  19. Avatar
    Ola 29 lipca, 2016 at 12:14 pm - Odpowiedz

    Świetny wpis, opisujący dosłownie to co się dzieję z nami. Wiecie ja też marzyłam że któregoś dnia obudzę się z taka „czarną dziurą w pamięci”, że będę zdrowa i normalna taka jak kiedyś. Że nic nie będę pamiętać z tego okresu, no ale tak się nie stało musimy same walczyć, albo że zabiorą mnie do szpitala „w Leśnej Górze” haha wkońcu tak są tacy specjaliści którzy znajdą na mnie sposób jakiś;). Ale nie to ja sama musiałam się zabrać za zdrowienie. I wiecie co kiedyś miałam sen. Troche dziwny. Już jak podjęłam walkę o zdrowie śni mi się że…. ” Jestem w jakiejś ubilacji, słyszę a zza drzwi dochodzą odgłosy wymiotującej osoby.. myśle jejku co ona robi niszczy siebie, ja też przez to przeszłam muszę jej pomoc! pukam do drzwi ale nikt nie otwiera! to sama chwytam za klamkę i otwieram i widzę dziewczynę z głową w wc , chwytam ją , ona odwaca się i..i widzę samą siebie!! masakra! w pierwszej chwili nie wiedziałam co jest grane czy to jawa czy sen.. ale powiedziałam że jej pomogę że razem damy rade, i się obudziłam” strasznie poruszył mnie ten sen.. Dziwne to nasze życie ale musimy walczyć :*

  20. Avatar
    Zosia 29 lipca, 2016 at 1:39 pm - Odpowiedz

    Ja niestety wciąż marzę o tym by umrzeć….. Często nawet modlę sie o to do Boga. Nie mam tej odwagi by cos sobie zrobić, choc nie raz wymyślałam jakby to zrobic szybko i bezbolesnie. W końcu skończyłyby sie moje cierpienia, moje i mojej rodziny, ktorej sprawiam wieczny zawód…. To takie smutne w zarazem takie prawdziwe. Podziwiam Cię Aniu za wszystko co robisz dla nas!!!

    • Avatar
      Wilczo Glodna 1 sierpnia, 2016 at 9:20 pm - Odpowiedz

      A może skończysz je tak jak ja? Wychodząc z tego? To bardziej efektywne i zupełnie wykonalne.

  21. Avatar
    Agutka 29 lipca, 2016 at 5:36 pm - Odpowiedz

    Czytam i myślę ze chyba jestes w mojej głowie, w moim życiu .. ja „marze” od kilku lat, że kiedyś sie to skonczy i wtedy zaczne sie usmiechac, zaczne zyc, ktos mnie pokocha i zaloże rodzinę.. Minelo 8 lat, a ja dalej marzę.. „Marzę” codziennie wiszac nad kiblem sluchajac radia by sasiedzi nie slyszeli wmawiajac sobie ze to ostatni raz i „od jutra” wszystko sie zmieni i „uda”. Niejednokrotnie mysle o pęknietym zoladku, rozerwanym przelyku i o tym ze moze to najlepsze rozwiazanie, bo nie bede musiala w koncu walczyc i udawac i wszystko samo sie wyda. Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze czuje sie tak cholernie samotna, nakladam maskę kazdego dnia wiedzac ze nie moge nikogo zawiesc .. ze nie moge dokladac problemów rodzinie, znajomym „jakas tam bulimia”, bo stwierdziliby ze chyba oszalalam.. Codziennie wracam do domu z taskami pelnymi zarcia, smutku i zalu – pochlaniam wszystko i jak zarcie potrafie zwrocic tak ten zal i bezsilnosć zostają we mnie, zageszczają krew by pewnego dnia (kiedy?!??) stwierdzic ze juz nie jestem czlowiekiem i nie zasluguje by zyc.. Wolam o pomoc do nieba wstydzac sie tego co robie.. Aniu dziekuje ze jestes bo tylko z Toba moge o tym „porozmawiać”..

  22. Avatar
    KasiaB 29 lipca, 2016 at 5:54 pm - Odpowiedz

    Totalnie ten post nie zrobil na mnie wrażenia. Chyba dlatego, ze tak bardzo rozumiem ten stan. Tyle że ja zwykle marzę po prostu o śmierci.

  23. Avatar
    Ania The Wolf 29 lipca, 2016 at 6:07 pm - Odpowiedz

    Moim marzeniem jest obecnie….wyzdrowieć i być normalną osobą! Czy Wy też macie dość napadów? Czy jest to nieodłączna część wychodzenia z bulimii? Tamten miesiąc zamknęłam z 3 napadami i wymiotami, natomiast ten z 2 napadami obżarstwa, ale już bez wymiotowania. Potrafię się też szybciej otrzeźwić i przestać jeść. Jednak jest to naprawdę ciężkie, a ja chciałabym już nie doznawać tego wszystkiego :( Kiedy to nastąpi? Tracę wiarę w siebie i siły do walki z Wilkiem… Nie, nie mogę się teraz poddać, po tym wszystkim, co zrobiłam dla siebie… Ale, kurczę, czy musi być to aż tak ciężkie?! Naprawdę?!

    • Avatar
      Joanna 29 lipca, 2016 at 9:09 pm - Odpowiedz

      Walka z bulimią wymaga czasu. To nie jest zapalenie gardła, gdy wystarczy przez kilka dni brać tabletkę. To długotrwały proces. Także ciężki. To całodobowa walka z nałogiem. Pierwsze efekty już widzisz, nie poddawaj się i udaj po pomoc. Samemu się nie wygra. Bardzo łatwo jest w nią wpaść, bardzo trudno wyjść.

      • Avatar
        Ania The Wolf 30 lipca, 2016 at 2:15 pm - Odpowiedz

        Dziękuję. Trochę mnie otrzeźwiłaś. Masz rację nie mogę się teraz poddać, zwłaszcza po tym, co przeszłam, żeby ten etap osiągnąć. Nie chcę wracać do tego… koszmaru! Nigdy! Jednak przyznam szczerze, że jestem z tym sama. Nie mam na kogo liczyć, a do psychologów się totalnie zraziłam :-( Jedna pani chciała mnie całkowicie kontrolować, włącznie z tym, że będę „tańczyć jak mi zagra” bez sprzeciwu. Ja?! Pod taką pieczę się nie oddam! Sama chcę kontrolować własne życie. A ona chciała mieć władzę i wyraziła się w taki sposób, że całą sobą poczułam sprzeciw, jakby nie tylko psychicznie, ale też fizycznie ciało wyraziło odmowne zdanie… Grrr… Dlatego nie potrafię przekonać się do takiej pomocy, a poza tym moja niezależność nie pozwoliłaby mi na to. Taka Zosia Samosia ze mnie… Na szczęście lub nieszczęście – sama już nie wiem.. eh. W pojedynkę też musi się dać z tego wyjść… Ania jest tego niesamowitym przykładem i wzorem do naśladowania :-)

        • Avatar
          Joanna 30 lipca, 2016 at 6:46 pm - Odpowiedz

          Dobranie psychologa jest jak szukanie igły w stogu siana, ale jest to wykonalne. I z pomocą psychologa jest dużo łatwiej niż samemu.

          • Avatar
            Ania The Wolf 31 lipca, 2016 at 5:13 pm

            Może i masz rację, ale ja już nie mam siły na to wszystko i nie potrafię się przełamać. Ten miesiąc jednak zamykam z 3 napadami obżarstwa. Właśnie piszę po tym trzecim:( Dzisiaj byłam już tak zdołowana, że ledwo opanowałam się od wymiotów, już miałam to zrobić i czułam taką ciężkość na żołądku, ale powiedziałam sobie NIE! Teraz mi całkowicie przeszło… Tylko na jak długo?!

          • Avatar
            Wilczo Glodna 1 sierpnia, 2016 at 9:18 pm

            Na jak długo zdecydujesz, kochana. Ja zdecydowałam dwa lata temu, że na całe zycie. A Ty?

  24. Avatar
    Ania 30 lipca, 2016 at 5:32 am - Odpowiedz

    Po raz kolejny Aniu pokazałaś jak na dłoni sedno naszego nałogu. Ach… ten nieustający lęk, strach i błaganie o to żeby się wreszcie pojawił „ktoś” kto mnie uratuje…. wyzwoli z tych chorych nawyków…. dałabym się nawet zamknąć w klatce żeby tylko „ktoś” mi wydzielał racje żywieniowe…

  25. Avatar
    wilczyca 30 lipca, 2016 at 5:33 pm - Odpowiedz

    Dziś zrobiłam to samo, biegłam z torbą dla wilka, teraz znowu żałuję. Tak nie da się żyć..

    • Avatar
      Ka 4 sierpnia, 2016 at 8:45 pm - Odpowiedz

      Mam dziś to samo ! Siedziałam na kanapie ze wszystkimi i myślę sobie kiedy wszyscy sobie pójdą? Bo chce zjeść tą czekoladę . Kiedy już zjadłam wymarzoną czekoladę … przyszły wyrzuty sumienia a je pocieszylam w dużym jogurcie którego zjadłam dosłownie hm.. w kilka sekund, potem paczkę żelek. Teraz siedzę i płacze . Co ja znowu zrobiłam już było tak dobrze . Pocieszam sama siebie od jutra będzie dobrze. Modlę się żebym jutro nie obudziła się z uczuciem przejedzenia w żołądku. Teraz ! !!!moment!!! co ja zrobię z pustym opakowaniem po jogurcie , czekoladzie i żelkach. Jezu jak ktoś zobaczy . A w kółko powtarzam wszystkim jak to ważne jest zdrowe odżywianie , ja nie mogę tego zjeść !!! ja mam dietę!!! Ale zjedz to przecież nie jesteś gruba . I zjem kolejny i wyrzut sumienia I znowu to samo …. dość dość dość !!!. Koniec Wilkowi. Czemu ja mu zawsze ulegnę , dlaczego jestem tak nie dobra dla siebie a dla innych jestem dobra , miła sympatyczna . Jestem lubiana w pracy, w sklepie wśród przyjaciół . A czemu ja sama siebie nie lubię . Bo jestem sama w sobie zakłamna . Kłamie kombinuje jak by tu się tylko najeść . Obiecuje sobie od jutra. Dość, już mój mózg się fiksuje. Pozdrawiam Was dziewczyny .

  26. Avatar
    Ania The Wolf 31 lipca, 2016 at 5:25 pm - Odpowiedz

    Ps. Trzeci napad obżarstwa minął… Chyba… Ciągle jednak myślę o jedzeniu i nie przestaję. Te chore myśli mnie dobijają.
    W domu pełno ludzi – tata, mama, siostra, brat grillujący z kolegami – a ja…popłakałam się…o dziwo udało mi się wszystko ukryć, nikt nie zauważył, nikt.
    Kiedy tak sobie płakałam w kuchni (siostra na piętrze, tata w pokoju obok, mama w łazience), wyjrzałam przez okno na zewnątrz na brata i jego kolegów, starających się rozpalić ognisko na pieczone ziemniaczki z kociołka (a pogoda pod psem, straszna ulewa) – jeden dokłada drewno, a drugi trzyma parasolkę… – a oni i tak żartują ciągle i się śmieją. Życie może być aż tak beztroskie?? Bez uporczywych myśli o jedzeniu, bez bulimii, bez kompulsów… Jak dla mnie to jest po prostu piękne, czyste szczęście, o którym mogę tylko pomarzyć… Ale czy mi się to uda osiągnąć? Czy będę tego mogła doświadczyć? Na razie nie widzę tej szansy dla siebie :( Dlaczego inni potrafią, a ja nie? Dlaczego jestem taka beznadziejna? To ponad moje siły, już nie mogę, chcę zniknąć, rozmyć się tak po prostu w powietrzu i … mieć święty spokój. JUŻ. TERAZ. Proszę…

    • Avatar
      Wilczo Glodna 1 sierpnia, 2016 at 9:17 pm - Odpowiedz

      Kochana, nic się nie „uda”. To Ty musisz to zrobić – wyjść na ten deszcz, na ten dyskomfort i wytrwale rozpalać swój ogień. A ja i nasze dziewczyny potrzymamy nad Tobą parasolkę. Obiecuję.

      • Avatar
        Ania The Wolf 2 sierpnia, 2016 at 9:21 am - Odpowiedz

        Aniu… Nie wiem, co powiedzieć. Wprost mnie zatkało. Czytając Twoją odpowiedź, popłakałam się. Jesteś taka mądra… jesteś po prostu moją SUPERBOHATERKĄ! Dziękuję Kochana :*

  27. Avatar
    Natalia 1 sierpnia, 2016 at 9:06 pm - Odpowiedz

    Czytam to ze łzami w oczach objadając się… tak bardzo o mnie… Mam takie same marzenia, to straszne, że wszystkie mamy swiadomosc ze sie niszczymy, a i tak to robimy ;(

    • Avatar
      Wilczo Glodna 1 sierpnia, 2016 at 9:14 pm - Odpowiedz

      Ale zawsze możemy wybrać sobie inny los. Ty też masz 100% takiej możliwości kochana :*

  28. Avatar
    Joanna 4 sierpnia, 2016 at 5:59 pm - Odpowiedz

    Aniu The Wolf, jeśli chcesz, to normalnie pogadamy a nie przez komentarze. Odezwij się, [email protected]

  29. Avatar
    Ka 5 sierpnia, 2016 at 7:31 pm - Odpowiedz

    Dziś usłyszałam zdanie ,, Nikt nie przeżyje Twojego życia za Ciebie tylko Ty sama,, Muszę zmienić swoje życie ! Zmienić miejsce zamieszkania , pracę . Czuje że wtedy będę bardziej szczęśliwą i być może wilk mnie opuści. Boję się że wtedy mogę kogoś zranić zawieść ale dalej z moim obecnym życiem zniszczę siebie.

    • Avatar
      Wilczo Glodna 5 sierpnia, 2016 at 8:51 pm - Odpowiedz

      Kochana, ale zmienianie swojego życia to zmienianie siebie. Gdziekolwiek pojedziesz, zabierzesz siebie ze sobą. I do nowego miejsca zamieszkania i do nowej pracy.
      A więc nie MUSZĘ, a wybieram i nie UCIECZKĘ a pracę nad sobą.
      Co oczywiście może zaowocować zmianą pracy itd.

  30. Avatar
    Rena Uchiha 13 sierpnia, 2016 at 7:56 am - Odpowiedz

    Ja już nie mam siły na bulimię i powiem tylko, że pięknie piszesz. Jesteś cholernie kreatywna, masz świetny styl, pomysły, ubierasz w piękno najcięższe myśli…

    • Avatar
      Wilczo Glodna 13 sierpnia, 2016 at 9:11 pm - Odpowiedz

      dziękuję kochana. Jeżeli nie masz siły, weź trochę mojej. Chodź na jasną stronę.

  31. Avatar
    Julcik 17 sierpnia, 2016 at 2:14 am - Odpowiedz

    Opisalas mnie dzisiaj… tyle ze jest sierpien,ja jestem na wakacjach u babci w USA gdzie slodyczy jest 1000000000 rodzai wiecej niz w Polsce. Ja wpadam do sklepu ze swiecącymi oczami i wybieeeeraaaaam.Staje przy kasie pani sie mnie o cos pyta ja sie usmiecham mowie yes i no, a potem wychodze i pospiesznym krokiem chowam sie w mojej norce czyli pustym mieszkaniu otwieram wszystko i opycham sie ze lzami w oczach,krzyczac na siebie ze jestem najgorszym stworzeniem na ziemi i zasluguje na dożywocie w psychiatryku. Tak. To właśnie ja jestem kolejnym wcieleniem tej dziewczyny. Dziekuję Ci że moglam to zobaczyć.

  32. Avatar
    Paulina 12 września, 2016 at 6:31 pm - Odpowiedz

    Nieraz wracam do tego wpisu… uderza mnie ten, niestety dobrze mi znany, kontrast – pełen życia park, piękna pogoda, przyroda tętniąca życiem, piękno wokół….i ja… zziajana, wściekła, spiesznym krokiem zmierzająca do domu, w głowie już planująca, co, z mojej wypchanej torby, zjem najpierw. Nie liczy się nic i nikt, byle jak najszybciej znaleźć się w domu i zjeść. Mrowienie na ustach. A normalny świat pozostawiony za mną, żyjący swoim życiem, zupełnie innym niż moje… Jakie to znajome.

  33. Avatar
    Natalia 16 kwietnia, 2017 at 3:13 pm - Odpowiedz

    Ja podobnie jak Ty marzyłam, że pewnego dnia trafię do szpitala, tam ktoś ze mną porozmawia, że przyjdą do mnie ludzie moi bliscy, że będą przy mnie tacy prawdziwi, i powiedzą, że od teraz nie pozwolą mi się już głodzić, że będą przy mnie. A ja będę leżeć, taka chuda, piękna w czystej pościeli, ktoś złapie mnie za rękę wtedy i powie „Natalko już się nic nie martw, jestem przy Tobie”

    Sama jestem pielęgniarką w hospicjum (pisałam już z Tobą, jeśli mnie w tym momencie przypominasz)

    No i jak tak marzyłam trafiłam do szpitala, silna kolka w pęcherzyku żółciowym, dodatkowo obniżone elektrolity ( poprzez wymioty i biegunkę) ogólne osłabienie. Wieźli mnie karetką…słabłam, za rękę złapał mnie tylko ratownik, wiem, że mierzył mi puls ale samo to, potrzebowałam tego.
    Nikt się mnie nie zapytał jak jem, sama naprowadziłam na temat diet, lekarka tylko ” aaa odchudzasz się, pewnie jakaś głupią dietą, no dobra” umarłam, naprawdę ogólno kurwa holistyczne zajebiste podejście do pacjenta, nic nie powiedziałam. Później tylko się nasłuchałam od rodziny, że to moja wina, że jestem w szpitalu, że to tylko i wyłącznie moja wina, że tu jestem. Nie tylko ta lekarka mówiła podobnie, nikt nie chciał mnie posłuchać dłużej, każdy tylko uważał, że coś zjebałam dietą i tyle…wystarczyło poświęcić mi góra 15 min.

    Ja rozmawiam ze swoimi pacjentami, szukam drugiego dna, staram się wyszukać go w tych nieczęsto smutnych oczach pacjentów i ich rodzin co jeszcze mi chcą powiedzieć, a usta milczą tak jak było w moim wypadku.

  34. Avatar
    Kamila S. 4 sierpnia, 2017 at 11:14 am - Odpowiedz

    I kolejny post,który wcześniej musiałam przeoczyć.Aneczko, zabrałaś mnie nim do moich najczarniejszych dni, do tych chwil kiedy nie miałam nawet iskierki nadziei na lepszy czas. Jak ogromna jest różnica w sposobie postrzegania świata z moim „teraz”. Tak bardzo doceniam to,gdzie jestem dzis! Czarodziejko,tym razem to mi popłynęły z oczu łzy…ze szczęścia,że uciekłam z tego mrocznego świata.

  35. Avatar
    Wiolka 13 listopada, 2017 at 10:10 am - Odpowiedz

    To jak o mnie, wiecznie głodna, wiecznie gruba i na wiecznej „ulepszonej” diecie. Marzyłam żeby ktoś mnie zabrał, położył do szpitala, decydował i myślał za mnie. Jedzenie bez poczucia sytości, kolejne dni ścisła dieta za karę, ćwiczenia do omdleń i garści leków przeczyszczających i różnych innych, jedyna chwila gdzie w swoim jakimś tam życiu miałam coś do powiedzenia i złudną kontrolę.

  36. Avatar
    Monika 17 września, 2020 at 5:10 pm - Odpowiedz

    Dlatego właśnie, nikt nie zrozumie zaburzeń odżywiania, jeśli sam ich nie przeżył. Dlatego właśnie, przywróciłaś mi nadzieję, że jest pomoc. Jeśli czytam ten tekst i brzmi jak moje myśli w najgorszej fazie, a autorka tekstu mówi mi, że się da, że żyje pełnią życia i jest szczęśliwa, to chyba nie pozostaje mi nic innego, jak uwierzyć i wypłynąć na głęboką wodę :)