Niedziela bez wilka: Joanna, co zjadła słoik majonezu i schudła 5 kg

Hej Aniu,

Przyszła i pora na moje świadectwo, które piszę po ponad pół roku od zakończenia naszej współpracy.

Jak tak policzyłam, to z wielkim zdziwieniem odkryłam, że moja wredna gadzina miała już 18 lat! No proszę, największa pora, żeby opuściła matkę żywicielkę i poszła w świat!

Od kiedy pamiętam wiecznie byłam na diecie. Od katorżniczych samozwańczych po profesjonalne, pod okiem dietetyka czy trenera. Ładny tonaż straconych kilogramów gadzina nazbierała. Tylko nie chciała ich zachować i oddawała wiecznie z nawiązką….

W sierpniu znalazłam Anię i pomyślałam: „Niemożliwe! To o mnie, to mój problem!” Pochłaniałam bloga pełna nadziei, że dam radę zrobić to sama. Masa oczywistych oczywistości zakiełkowała w główeczce, jednak dalej robiłam po swojemu. Szczerze, to nie miałam wtedy pojęcia, co to znaczy być głodna czy syta. Finalnie odepchnęłam prawdę i rzuciłam się w ramiona gadziny, która to owe oddanie doceniła kolejnymi kilogramami. Potem stresy, święta i oczywiście postanowienie noworoczne….

Wiecie co, już 6 stycznia było po postanowieniach. Wtedy to pomyślałam całkiem serio, że faktycznie wydaje masę kasy na żarcie. Zapłakana stwierdziłam, że znowu nic nie potrafię. Sięgnęłam swojego dna wytrzymałości i stwierdziłam, że dam sobie pomóc. Zrobię wszystko, żeby już nigdy się tak nie czuć. Pełna strachu napisałam do Ani.

Oj to czekanie na rozpoczęcie mentoringu… Milion myśli typu: nie zapewne tu nic się nie da zrobić, przecież tyle razy tak schudłam i znowu jestem gruba i dobijam już do setki.
I w końcu się stało – pierwsza rozmowa z Anią… To było jak oświecenie, tyle pozytywnej energii! Dostałam takie argumenty, że cały misternie, od lat budowany kodeks zakazów i wewnętrznych ograniczeń, runął jak domek z kart. W godzinę padły bastiony i mury. Tyle lat niedorzeczności, a tu trzeba po prostu jeść, jeść i żyć iii tyle.

I w tym momencie zrobiłam reset, totalny reset do ustawień fabrycznych. Wyrzuciłam wszystko w co tyle lat wierzyłam, bo każda dieta zostawiała po sobie nowe ograniczenie. A to mleko, najlepiej wodzianka 0,5%, a to bez tłustego, a to bez smażonego, a to bez słodyczy, a to interwały, itd, itp. Do dziś nie rozumiem, dlaczego przez lata kumulowałam te ograniczenia, zamiast je odrzucić po skończonej diecie. Na koniec mało mi już zostało rzeczy dozwolonych do jedzenia, a tu Ania pozwała jeść WSZYSTKO.
Mówiłam: „Aniu, ile Ty mi pozwalasz jeść???”, a Ania na to: „ W atakach przecież sobie pozwalałaś na dużo więcej!” No tak! Wtedy to zrozumiałam, ile to w te wieczorne ciche wyżerki z ukrycia, pochłaniałam żarcia i słodyczy.

Zapadło mi w pamięć pierwsze śniadanie. Najpierw targowanie się ze sobą: „Jak to? Ja mam zjeść 2 kromki? Nie, za dużo?” I wtedy postanowiłam, że rzucam teraz wszystko, czym się zadręczałam. Finalnie zjadłam te 2 kromki. Och, co ta moja główka wyprawiała po tym śniadaniu! A to mi duszno, a to mi słabo, bo jak mogłam tyle zjeść na raz!? I takie to męki znosiłam po drodze do pracy, sama w swoim towarzystwie. Potem minęła godzina, dwie i kolejny szok! Rety ja naprawdę sobie pojadłam i nie jestem zła i błyskawicznie głodna.

Wtedy to przestałam walczyć z Anią i samą sobą. Zaufałam jej, bo jest autentyczna, prawdziwa, pisze prawdę, choćby czasem gorzką do przełknięcia i osiągnęła to o czym ja tyle marzę – wolność od gadziny. Zgłoszenie się do niej, to była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. Mentoring jest jak skok ze spadochronem w tandemie. Otwierasz szeroko oczy i skaczesz, w nieznane życie, nigdy nie oglądane z takiej pięknej perspektywy. Ania jest obok. Nie upadnę, bo mam za sobą anioła (tak dosłownie). Będę skakać, aż skoczę sama i wiem, że to będzie miękkie lądowanie.

W czasie mentoringu zgodnie z założeniem „rozbiłam” wszystkie głupie mity i dużo więcej. A to pozwoliłam sobie na gofry, na pierogi, a to impreza, wyjście poza dom, wyjście z domu bez przygotowanego jedzenia. Pokonywałam sukcesywnie wszystkie demony, czające się w główce, żeby tylko zaatakować. Ze zdziwieniem odkrywałam, że nie potrzebuje podjadać. Słodycze mogą nie istnieć, a ja nie muszę używać tyle soli, ile dotychczas (wszystko zaczyna mieć swój smak) i że mogę iść na luzie na imprezę. A tam, po pierwsze, mam o czym rozmawiać, a po drugie, nie muszę wypijać wiadra alkoholu, żeby się bawić. I chyba najważniejsze ja wszystko mogę, ja mogę jeść wszystko! Chce ciastko, to mogę je zjeść bez wyrzutów. I o dziwo jedno mi wystarcza. Kiedyś – nie do pomyślenia.

Tak to jedząc co tylko zechcę, przez miesiąc spałaszowałam słoik majonezu do każdej kromki i słoik miodku do herbatek zimowych…. I jaki efekt? Przytyłam? Wręcz przeciwnie! Schudłam 5 kilo. Kosmos!
Nagle zaczęłam lubić ćwiczenia i włączyłam aktywność w swój plan dnia. Nie na siłę, nie na czas, ale z radością, ile dam radę. Zaczęło wszystko działać tak jak Ania obiecywała.

Porzucając stare nawyki wyrzuciłam (dosłownie) pół kilo tabletek i suplementów „na wszystko”, bo a to włosy lecą, a to wzdęcia, a to termogeniki do ćwiczeń, a tu jakiś okazjonalny przeczyszczacz… Jaką wolność poczułam uwalniając się z wszystkich wiezień, które sobie sukcesywnie budowałam przez tyle lat.

Gadzina delikatnie sugerowała, że domaga się uwagi: „a może extra porcyjka na wieczornego nerwa po pracy?” Pamiętałam jednak co mówi Ania; w głowie gra stara myśl, ale ty nie musisz do niej tańczyć. No właśnie, nauczyłam się czego potrzebuje, gdzie i kiedy czyhają pułapki. I kolejna myśl, że to wszystko dzieje się w swoim czasie. Wyniki tej pracy nie przyjdą już, w tydzień, nagle.

Wiem, że teraz moje ciało wraca do równowagi. Czuję się świetnie, pozbyłam się bólu głowy, wybuchowych humorków, skóra jest gładka, włosy nie wypadają, a ja cieszę się z każdego dnia i chwili.

Dziękuję Aniu za wszystko co dla mnie zrobiłaś, że poprowadziłaś na dobrą drogę. Dziękuję tak mocno, że nie potrafię ubrać tego w słowa.

Joanna

Published On: 29 marca, 2020Kategorie: ŚwiadectwaTagi: ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

Jeden Komentarz

  1. Avatar
    Karolina 4 kwietnia, 2020 at 10:58 pm - Odpowiedz

    Zazdroszczę :) Ja już miesiąc żyje bez bulimii,
    dziś pierwszy raz się zważyłam i póki co 3 kg na plusie. A jem normalnie, całkiem zdrowo- jak dawniej.. z wykluczeniem sklepowych słodyczy i cukru, którego nie używam. Mocno to mną wstrząsnęło, jestem załamana :(