Syndrom sztokholmski

Czasami dostaję listy i komentarze przekonujące mnie, że jest dobrze, tak jak jest. Na przykład coś w tym stylu:

Co jednak, jeśli uważam, że w końcu jestem taka, jaka pragnęłam być? Że obecna waga – ok. 43 kilo przy 165 cm, mnie zadowala i choć nie mam okresu, czasami słabnę i jest mi zimno, to jest to warte poświęcenia i wszystkich, WSZYSTKICH konsekwencji?
Studiuje kierunek medyczny, wiem, „z czym to się je”. A mimo to jestem szczęśliwsza w zaburzeniach niż bez nich. Wyrobiłam sobie obsesyjne nawyki, które odcięły mnie od świata, ale zapewniają dokładnie optymalne warunki do osiągnięcia doskonałych wyników w nauce i idealnej dla siebie figury, czyli dwóch najważniejszych dla mnie rzeczy.
Rodzina płacze, że nie chcę się leczyć. Świadomie nie chcę. Przerobiłam wszystkie warianty własnego ciała i chcę je takie, jakim jest teraz. Doszłam do tego jakoś rok temu, a wcześniej żyłam z zaburzeniami około 6 lat.
I co zrobić w takiej sytuacji? Żal mi rodziny. Ale nie zrobię tego dla nich. Dla siebie też nie, bo nigdy się sobie nie podobałam, tak jak obecnie. Utrzymuje ten stan i lubię w nim trwać. Grozi mi bezpłodność, who cares. Brzydzi mnie perspektywa zostania matką, nie znoszę nawet dzieci. Mam 24 lata i z każdym rokiem coraz bardziej odczuwam wstręt względem założenia rodziny. Wolę naprawdę żyć sama niż z kimś, kto zniszczy mi postać, którą się stałam, którą sobie wymarzyłam.
I co zrobić? Przecież nie będę się leczyć całkowicie wbrew sobie. Chyba wolę już sobie kopać grób – żyć krótko, ale doskonała dla siebie samej.

syndrom sztokholmski

I żeby nie było, że borę na tapetę autorkę komentarza i wytykam jej błędy w myśleniu; absolutnie NIE. Ja mam dla niej tylko głębokie współ-czucie (specjalnie zapisuję to w ten sposób) i zrozumienie. I publikuję ten teks po to, by pomóc i jej i innym, którzy też mogliby się pod tym listem podpisać.
On jest dla tych, którzy pytają mnie, jak przekonać swojego partnera czy rodzica, że przecież bulimia czy anoreksja to pełnia szczęścia, a leki przeczyszczające to tylko takie tik- taki (naprawdę ktoś kiedyś tak napisał).
Chcę wami potrząsnąć – z miłością, ale stanowczo, bo nie, bulimia to nie pełnia szczęścia, a Ty możesz znacznie więcej. I wiesz to doskonale w głębi serca.

Wracając do tekstu. Czy Tobie na usta także cisną się dwa słowa: syndrom sztokholmski? Jeżeli tak, to myślimy podobnie.
Jak pewnie wiesz, syndrom sztokholmski to psychologiczny fenomen polegający na tym, że ofiara broni swojego kata. Jest to mechanizm jaki uruchamia nasza psychika, po to by chronić nas przed efektami długotrwałego stresu.
Może on wystąpić na przykład w relacji porywacz -porwany, znęcający się (psychicznie lub fizycznie) – ofiara, albo – i to już moja teoria – w relacji z naszym nałogiem.
Tak bardzo cierpimy, tak ogromna jest nasza rozpacz i niemoc, że musimy zrobić cokolwiek – chociażby najbardziej absurdalną rzecz – aby przekonać siebie o tym, że jest OK, że to nas nie zabije, że nie pęknie nam serce.
Co nam to daje? Poczucie bezpieczeństwa oraz chwilową ulgę.

Poczucie bezpieczeństwa to jedna z podstawowych ludzkich potrzeb. Jak mamy funkcjonować czując, że jesteśmy wydane na pastwę czegoś tak potężnego i nieprzejednanego jak nasza bulimia, anoreksja czy kompulsywne objadanie się?
Od wielu lat nie „wychodzi nam wyjście z tego” lub tak bardzo nie jesteśmy gotowe na wzięcie odpowiedzialności za siebie (trzeba np. przytyć te 10 kg i zmierzyć się z nowym wizerunkiem swojego ciała), że poniekąd łatwiej jest przekonać siebie samych, że tak jest dobrze, a my jesteśmy szczęśliwe.
Co ciekawe, bardzo często udaje się nam to na jakiś czas, albo i na wiele lat.
Niestety dzieje się to kosztem całej życiowej energii jaką mamy do swojej dyspozycji. Jakże inaczej, skoro cały czas musimy usilnie powtarzać sobie „jestem szczęśliwa, jestem szczęśliwa, jestem kurwa SZCZĘŚLIWA”, podczas gdy ciało, życie i relacje z ludźmi rozpadają się na naszych oczach.

Co tu dużo mówić, ja też tam byłam. Przez wiele lat przekonywałam się, że bulimia to taki styl życia, że to nic złego i przecież każdy człowiek „ma swojego bzika”.
I to niepatrzenie prawdzie w oczy kosztowało mnie bardzo, ale to bardzo dużo wysiłku. Nie było jednak aż tak skuteczne; raz na kilka dni budziłam się w środku nocy, zlana potem i słuchałam z przerażeniem nierównego bicia mojego serca. (Zaburzenia pracy jego rytmu i zaburzenia krążenia są normalną konsekwencją bulimii). Wtedy chciałam krzyczeć z przerażenia, bo na chwilę opadała kurtyna moich misternie utkanych złudzeń i jasno widziałam dokąd zmierza moje życie.
Zasypiałam ponownie po długim czasie, a rano znowu klepałam litanię „jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze…” No po prostu syndrom sztokholmski jak nic!

Teraz jestem po drugiej stronie i z całą mocą mogę powiedzieć, że spojrzenie prawdzie w oczy uwalnia najbardziej. Nie, bulimia to nie styl życia. Nie, nie jesteś szczęśliwa. Nie, to co robisz, to nie jest Twój wolny wybór. Po prostu czujesz się totalnie bezsilna wobec swojego nałogu i myślisz, że łatwiej się poddać niż zawalczyć o siebie. Nie, nie chcesz tak żyć i wiele byś dała, by być w końcu wolna.

Tylko problem jest taki, że nikt Cię od tego nie uwolni. Do Twojej kuchni nie wparuje brygada Grom i nie rozstrzela porywacza w wilczej masce.
Jedyną osobą, która może to zrobić, jesteś Ty sama. A by to zrobić, przestań udawać, że kochasz tego gada.

Published On: 22 marca, 2019Kategorie: Psychologiczna rozkminkaTagi:
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

43 komentarze

  1. Avatar
    Patrycja 22 marca, 2019 at 11:35 am - Odpowiedz

    Nie wierze w to, ze ktos z wlasnej woli mógłby chciec byc chory na bulimię a nie byc normalna osoba, wolna od zaburzen odżywiania. Łatwiej jest sie poddać ale to nie rozwiązuje problemu. Ona nie chce dziecka nie dlatego, ze nie podoba jej sie wizja bycia matka, bycia za kogos odpowiedzialnym. Jej nie podoba sie wizja wszelakich fizycznych zmian po ciazy. 24 lata to młody wiek, sama mam tyle lat i za 5 lat moze byc inaczej a ona świadomie odbierze sobie mozliwosc posiadania dzieci, szczęśliwego zycia zatracając sie w chorobie. Masakra! Dla wymarzonej sylwetki, podziękuje. To nie jest żadne szczescie gdy traktuje sie tak własne cialo, osobe. Całe zycie wokol żarcia, kalorii i odchudzania. Oby zawsze jak najmniej. Dzis widze, jak chore jest takie myslenie. Jestem wolna od zaburzen 1 rok i teraz dopiero moge wszystko! Czuje sile jakiej nie czulam w sobie nigdy, wybieram zdrowie i siebie

  2. Avatar
    Ania P. 22 marca, 2019 at 12:44 pm - Odpowiedz

    Aniu, bardzo, bardzo dziękuję za ten wpis. Dokładnie takie myśli pojawiają się w mojej głowie. W moim przypadku nie chodzi o sylwetkę, czy wygląd. Chętnie „przytuliłabym” 10-15 kilogramów. Z drugiej strony jednak, tak trudno mi się wyrwać z tego bagna. To paradoksalne – jestem potwornie zmęczona sytuacją, chcę zacząć ŻYĆ, a nie egzystować, ale każdego dnia dokonuję na nowo niewłaściwych wyborów. Gdy tylko pojawia się okazja, by skopać zadek tej części mnie, która nieco (czy nawet bardzo!) się pogubiła, wycofuję się. To strach. Niewątpliwie. I nawet nie tyle przed nowym (choć nie ukrywajmy – czasem, jak nam się wydaje, lepsze jest życie w „bagnie”. To syf i piekło, ale przynajmniej znane, na swój sposób „oswojone”), ale przed tym, o czym piszesz. Przed ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ. Często sobie myślę – chciałabym obudzić się 10 kg „większa”. Albo dać zamknąć w szpitalu. Pojechać do sanatorium, gdzie całymi dniami będę spacerowała, wylegiwała się w jacuzzi i grzecznie spożywała wszystkie śniadanka, drugie śniadanka, obiadki, podwieczorki i kolacyjki. Oj! Jak to byłoby łatwo i przyjemnie. Tylko takie postępowanie zadziała jedynie na krótką metę. Minie miesiąc, drugi, kwartał, rok. A ja znowu obudzę się z ręką w nocniku – koszmarną niedowagą (wychudzeniem!), garścią włosów na szczotce, brzydką cerą i tym okropnym, okropnym bajzlem w głowie. I poczuciem winy. Że ZNÓW zrobiłam to bliskim, że ZNÓW zrobiłam to….SOBIE.
    Przepraszam, za tę „kanalizę”. Miało być podziękowanie, a wyszły, klasycznie, żale. Mimo wszystko – dziękuję Aniu, że jesteś, że piszesz. I że mądrze piszesz. Jeszcze tylko, żeby wcielić te wszystkie postanowienia, które rodzą się w mojej głowie po każdej wizycie na Wilczogłodnej w czyn…
    Dobrego dnia Kochana!

  3. Avatar
    Just 22 marca, 2019 at 12:56 pm - Odpowiedz

    ja wychodzę juz teraz z takiego zalożenia ,ze wszystko co skrajne i radykalne jest chore…

    kiedys chcialam zrec, rzygac ..chcialam tez byc piekna i zdrowa i chuda i podziwiana i kochana…
    a teraz chcę byc zdrowa i szczesliwa..

    teraz jedzenie to moje paliwo…
    wazac 46kg…wydawalo mi sie, ze jestem idealna…wazac teraz 53..tez mam takie poczucie…czy ktos ma prawo mi mowic kiedy jest ten ideal? czy ja mogę to ocenic?

    poza tym….
    tylko mi sie wydawalo, ze jestem cacy….spuchniete slinianki, twarz, powieki, ciagle uczucie zimna, sennosc, sine rece i dlonie…meszek na twarzy, napiecie, rozterki, walka mysli itd…
    zyje bez bulimii..mam poczucie, ze jej nigdy nie bylo…
    a byla…
    15 lat

  4. Avatar
    Asia 22 marca, 2019 at 2:03 pm - Odpowiedz

    Ja jakoś zupelnie inaczej zrozumiałam przekaz autorki listu. Jasne, trwanie w zaburzeniach odżywiania ponieważ „tak jest łatwiej”, to znane zjawisko i na pewno wiele z nas się z nim zmagalo lub zmaga. Jednak wydaje mi się, że dziewczyna z listu po prostu nie potrafi pogodzić się ze zmianą figury, która mogłaby ją spotkać jeśli by przytyła. Dla mnie to są dziwnie zaburzone priorytety, skoro ktoś wybiera ciągłe życie w męczarni, jaką są zaburzenia odżywania, zamiast kilku kilo ekstra i normalne życie, które daje nieskończone możliwości. Pytanie, do tej dziewczyny, które mi się nasuwa, to czy zdaje sobie sprawię z tego, że nie zawsze będzie miała 24 lata i będzie piękna i młoda. Nawet jeżeli uda jej się zatrzymać chudą sylwetkę, to z czasem jednak jej cialo i twarz zaczną się zmieniać. Nie jest w stanie czasu zatrzymać i zmian zachodzących w każdym człowieku, więc prędzej czy póżniej bedzie musiała się pogodzić z tym, że warto skupić sie na czymś innym niż wygląd. Przewartościować rzeczy w swoim życiu i zauważyć, że każde ciało da się akceptować i kochać.

    • Avatar
      Klara 22 marca, 2019 at 8:34 pm - Odpowiedz

      Asia, z tej strony autorka. Powiem Ci – dobrze zrozumiałaś. Nie jestem w stanie pogodzić się z jakąkolwiek zmianą figury. Ale jedno się nie zgadza: inne zmiany już zachodzą, bo siłą rzeczy osoby chude, zwłaszcza z zachwianym układem hormonalnym, starzeją się dużo wcześniej. Mam bardzo „stare” dłonie, widoczne żyły wszędzie, suchą siną skórę. Wiem, że młodość nie trwa wiecznie. Ale starzenie się mnie wcale nie przeraża. Przeraża mnie „kilka kilo ekstra”, na tyle mocno, by przyćmić całe to pełne możliwości życie. Jak raz przytyłam i mogłam robić to wszystko czego nie mogłam w ed, znów pisać opowiadania, czytać książki, wychodzić z ludźmi, jak zaczęłam się bardziej podobać facetom… Byłam w czarnej rozpaczy i wpadłam prawie w alkoholizm, żeby tylko nie patrzeć na swoje ciało, nie pamiętam, kiedy ostatnio odczuwałam taki wstręt. Pomyślałam – pieprzyć wszystkie te pasje, ludzi, jakieś związki, skoro ostatecznie umieram sama i to moje zdanie jest dla mnie jedyne i decydujące. Nie chcę żyć, jeśli normalne życie to to monstrum: 165 cm i 53 kilo, które widzę w lustrze, jeśli to spodnie rozmiar 38. Ja mojego ciała nie kocham pod żadna postacią, ale chudego przynajmniej NIE nienawidzę tak jak większego. Bo jest dla mnie ładne.
      Nie polecam. Żeby nie było. Wiem, że to choroba. Odpisuję na te komentarze po to, by objaśnić co poniektórym nieco… niszowe spojrzenie na ED z perspektywy osoby chorej, no i może dostać jakąś krzepiąca podpowiedź.

      • Avatar
        Julia 22 marca, 2019 at 11:35 pm - Odpowiedz

        Ważyłam 41 kg przy wzroście 160, teraz ważę 51 i noszę te same ciuchy… ;) tylko staniki wymieniłam. kochana, to wszystko jest w twojej głowie. połowę kilogramów weźmie wątroba, mózg i inne narządy, które nie potrafią normalnie funkcjonować bo im wszystkiego brakuje. szukaj pomocy!!

  5. Avatar
    Kamila S. 22 marca, 2019 at 2:07 pm - Odpowiedz

    A ja jestem kolejnym przykładem ,że jednak można chcieć mieć bulimię czy anoreksję. Tak było u mnie przez pierwsze kilka lat ed -chciałam je miec, byłam dumna,że „oszukałam system” i mogę się głodzić,potem żreć do nieprzytomności i rzygać…i być przy tym szczupła. To było coś tylko „mojego” i nikt nie mógł mi tego zabrać.Pamiętam,że mimo frustracji,bezsilności,płaczu i całego piekła,które ed przynosi- nie chciałam z tego wyjść,nie chciałam przestać rzygać,głodzić się, nie chciałam ed zostawić za sobą,bo dawało mi złudne poczucie wyjątkowości i szczęścia.Potem to się zmieniło diametralnie,bo po kilku latach nie potrafiłam żyć inaczej. Chciałam,ale czułam się bezsilna…i tak dobiłam do lat 20 w tym, bagnie. Teraz -jako zdrowa już osoba- łapię się za głowie patrzac naswój własny sposób postrzegania świata i siebie na początku zaburzeń odżywiania…. chcieć być tak chorym? chcieć codziennie rzygać i głodzić się? teraz wydaje mi się to abstrakcyjne i bezsensowne…ale wtedy naprawdę tego chcialam.

    • Avatar
      Klara 22 marca, 2019 at 5:06 pm - Odpowiedz

      Kamila, właśnie, to jest to. Ja chciałam to mieć jeszcze zanim naprawdę w to wpadłam. Jak nie umiałam się głodzić, to czułam się słaba i ohydna. A teraz jest to jakiś rodzaj dumy – jeszcze ten moment, kiedy nie ma impulsu, by przestać, a rozwalone zdrowie i życie to wciąż za mało, żeby odebrać sobie tę wyjątkowość.

      • Avatar
        Ilia 22 marca, 2019 at 5:33 pm - Odpowiedz

        Ale to nie jest wyjątkowość, jesteś po prostu chora. To jest wyjątkowość schizofrenika, któ®emu wydaje się że jest Jezusem.
        Wyjątkowi są ludzie, którzy w dzisiejszym zagonionym świecie mają czas na wolontariat, na pomaganie innym, na dzielenie się wiedzą, robienie czegoś dla kogoś innego i myślenie nie tylko o rozmiarze swojego tyłka i własnych problemach. Sama mam problem z tym żeby czasem wyjść poza myślenie o swoich problemach bądź aspiracjach i dzielić się z innymi wiec podziwam z całego serca ludzi, którzy widzą coś poza swoją osobą. Twoje zaburzenia odzywiania nie są właśnie niczym wyjątkowym w dzisiejszym świecie, są czymś powszechnym i i często wynikającym ze zwykłego narcyzmu

        • Avatar
          Klaudia 22 marca, 2019 at 8:49 pm - Odpowiedz

          Nie byłabym taka ostra, dzisiejszy świat zewsząd bombarduje nas zdjęciami fit modelek itd. To ogromny biznes, który zapędza nas w kozi róg, czyli doprowadza do momentu, w którym nienawidzimy swojego ciała, bo uważamy, że to nasz wygląd determinuje naszą wartość jako człowieka. Większość kobiet na tej ziemi przez ten wpływ kultury właśnie tak uważa, a nas, jako czytelniczki tego bloga łączy to, że nie wytrzymałyśmy tej olbrzymiej presji i postanowiłyśmy w pewnym momencie dopasować się do tych chorych oczekiwań, czyli wyglądać jak ta nieszczęsna, zmieniona w obróbce graficznej modelka z okładki. Także zgadzam się, że to samolubne interesować się tylko rozmiarem własnej pupy, ale w gruncie rzeczy ta dziewczyna jak i inne padła najzwyczajniej w świecie ofiarą tej „obsesji piękna” (swoją drogą to tytuł świetnej książki dr. Renee Englen). Sama sobie tego nie wymyśliła. Nie zmienia to faktu, że warto się otrząsnąć i to zmienić, nie pozwolić mediom i wielkim koncernom zmarnować swojego potencjału na głupoty ;)

          • Avatar
            Klara 23 marca, 2019 at 11:12 pm

            Dla mnie to nie jest nawet czysto fizyczna wyjątkowość. Ten „inny” stan emocjonalny uzależnia, nawet jeśli nie uszczęśliwia, a jeśli można z nim żyć – graniczy z niemożliwością znaleźć powód, by przestać. Wiem, że wiele osób choruje. Ale jeszcze więcej jest „normalnych”, które też mają prawo czuć się wyjątkowo, jeśli mają takie życzenie.

  6. Avatar
    Klara 22 marca, 2019 at 3:13 pm - Odpowiedz

    Dziękuję za odpowiedź. Zaskakująco pokrywa się ona z moimi własnymi spostrzeżeniami – ten syndrom sztokholmski dotyczy również moich studiów, których nie znoszę, a kisze się na nich od 4 lat. Nie mam powołania do weterynarii, ale potrafię bezbłędnie zdawać egzaminy, wiec ciągnę to dalej i karmie ambicje – bo przecież te studia są TAKIE TRUDNE i tyle osób nadających się na weterynarzy nie potrafi ich ukończyć z lenistwa bądź braku samozaparcia, dobrej pamięci czy czegokolwiek. Widać na każdej płaszczyźnie potrafię się tak urządzić.
    Patrycja – nie masz racji w tym, że nie chcę zostać matką WYŁĄCZNIE przez strach przed zrujnowaną figurą. Przez to też, owszem. Ale ja po prostu nie wyobrażam sobie takiej osoby jak ja w tej roli, kiedy nie potrafię się dobrze zająć nawet kotem. Poza tym od zawsze szczerze nie znoszę dzieci, która to niechęć sukcesywnie się pogłębia. Od dziecka mówiłam, że nie chcę ich mieć, prawdopodobnie już nie mogę, ale naprawdę jest to dla mnie ulga, bo zaburzenia uwolniły mnie od tej przyszłej odpowiedzialności za drugiego człowieka. Nie chcę jej przyjmować. Kiedyś byłam prawie pewna, że „wpadłam” i co zrobiłam? Znalazłam miejsce, w którym mogłabym dokonać bezpiecznej aborcji. Szczęśliwie okazało się, że to fałszywy alarm.
    Raz jeszcze dzięki za ripostę.

    • Avatar
      Kalarepa 21 stycznia, 2022 at 10:59 am - Odpowiedz

      Skoro nie masz powołania do weterynarii, to po co to ciągniesz? Zrezygnuj i noe rób krzywdy zwierzętom. Choroba chorobą, rozumiem to, ale dlaczego mają cierpieć niewinne istoty – zwierzęta?

  7. Avatar
    Just 22 marca, 2019 at 6:31 pm - Odpowiedz

    dobra….
    psychika figura itd…
    ale skoro chcemy byc takie idealne..szczuple piekne…to czemu nie zalezy nam na rowniez supelnie fizycznych aspektach..
    np twarz czy zęby…

    poza tym..warto poczytac o ciaglym meczeniu naszego serca…czy to was nie martwi? ze ono nie nadazy pracowac…
    ?

    ja mialam dosyc glownie zmeczenia psychicznego…
    ale teraz tez wiem….jak zmeczylam to moje biedne cialo…

    jesli nie chcesz miec dzieci nie miej..jesli chcesz miec bulimie to Twoj wybor..
    ale zagladasz tu do Ani..to swiadczy o tym, ze jednak czujesz sie niedobrze ze soba…

    osoba szxzesliwa z bulimia..pewnie odwiedzalaby blog o ,,szczesciarach”z ed

  8. Avatar
    Klara 22 marca, 2019 at 6:50 pm - Odpowiedz

    Just, nie mam bulimii i nigdy nie miałam. „Aspirowałam” zawsze na anorektyczkę, taką wysoko funkcjonująca, coś jak wysoko funkcjonujący alkoholik (mój ojciec). Mówiłam już, dlaczego zaglądam. Czekam ciągle na bodziec do zmiany, wierzę, że gdzieś taki znajdę – jeśli mogę natknąć się na niego tutaj, to będę zaglądać i czytać. Słowa mają dla mnie wielką moc i wierzę, że któreś w końcu trafi w punkt. A swoim ciałem niestety bezgranicznie gardzę, więc nie umiem podejść do niego ze współczuciem.
    I nie, nie jestem szczęśliwa. Ale w każdej innej wersji siebie jestem jeszcze bardziej nieszczęśliwa.

    • Avatar
      Klaudia 22 marca, 2019 at 8:56 pm - Odpowiedz

      Mam nadzieję, że to pokonasz <3

    • Avatar
      Just 23 marca, 2019 at 9:34 am - Odpowiedz

      wierzę, ze ten impuls w koncu Cie powstrzyma…
      trzymam za Cienie kciuki!

      jedyne co przychodzi mi na mysl to pilna wizyta u specjalisty…i to glownie po to, by zwalczyc to skrajne myslenie na swoj temat!

      musisz sie obudzic i zyc!

  9. Avatar
    Karolina 22 marca, 2019 at 6:57 pm - Odpowiedz

    To jest przerażajace ale wiecie co sobie ostatnio uświadomiłam .. ze mogłabym tkwić w bulimii w żarciu i wymiotowaniu gdybym nie zaczęła tracić zebow . Wiem jak to brzmi ale to skłoniło mnie do walki ostatecznie nic innego . Nie rozpad znajomosci konflikty w rodzinie brak misiaczki bóle w klatce piersiowej , tylko znowu wygląd ! Straciłam 4,6 do wyrwania kilka zebow czekam No narazie nie bolą i chce odwlec to w czasie . To jest przerażajace jak mamy sprane głowy

    • Avatar
      Klara 22 marca, 2019 at 7:19 pm - Odpowiedz

      Kurde, coś w tym jest, ja raz zaczęłam jeść więcej jak złamałam ząb na widelcu, bo były już słabe. I tylko dlatego, bo zawsze mimo zaburzeń udawało mi się utrzymać ładne zęby.
      Zryty łeb.

  10. Avatar
    E. 22 marca, 2019 at 8:59 pm - Odpowiedz

    Ja czułam się dokładnie tak samo. Szczęśliwa, piękna i wyjątkowa w zaburzeniach odżywiania, które zawsze chciałam mieć. I też zastanawiałam się, jak niby mam z tego wyjść, skoro nareszcie się czuję dobrze. Odizolowana od świata, pozbylam się przyjaciół i mogłam zająć się swoją figurą i nauką. Bodźcem do zmiany były dla mnie wypadajace garściami włosy- po pewnym czasie nie potrafiłam już na siebie patrzeć, mimo idealnej figury. Uznalam, że nie będę piękna, mimo idealnej figury, kiedy jestem prawie łysa. Kolejna rzecz- osteoporoza. Trenuję dużo i bardzo lubie ruch, więc perspektywa unieruchomienia mnie przerazala. I jeszcze jedno- ciągle miałam poczucie, że „stoję w miejscu”- nie rozwijam się i nie robię nic ciekawego, tylko gapie się w lustro. Jakbym się zatrzymała w czasie. Miałam 15 lat, wygladalam na11. Po prostu czasem patrzyłam na innych i czułam ze cos mnie omija. W końcu zdecydowałam, że spróbuję, najwyżej potem wrócę do anoreksji. I zrobiłam to, ale nie czułam się dobrze- dalej bez życia, przyjaciół i nawet bez anoreksji. Jednak jeszcze czekałam, nie wracałam do glodzenia się. I dopiero po roku poczułam się dobrze. Teraz się sobie podobam, mam włosy, jem zdrowo i jestem szczupła. Niby jestem o te x kg grubsza, ale niezbyt to widać, a moja sylwetka jest bardziej proporcjonalna. I z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć, że takie życie jest o wiele lepsze. Zupełnie inne, ale takie szczęście jest po prostu niczym nie zmącone, nie tak jak wtedy, kiedy niby byłam super szczęśliwa, a płakałam codziennie.

    • Avatar
      Klaudia 22 marca, 2019 at 9:21 pm - Odpowiedz

      Miałam tak samo. Długo uważałam, że się za siebie po prostu „wzięłam” i dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że chyba coś nie gra.

  11. Avatar
    enegty 23 marca, 2019 at 12:44 pm - Odpowiedz

    Ja po przeczytaniu tego listu pomyślałam nie „syndrom szkokholmski”, tylko „niechęć do dorastania i stania się kobietą”.

  12. Avatar
    mikropineska 23 marca, 2019 at 9:15 pm - Odpowiedz

    Nie rozumiem tego listu ani komentarzy. Ja nigdy nie chcuałam MIEĆ ED, a jak już miałam, to marzyłam, żeby w niego wyjść. Nienawidziłam siebie, modliłam się (byłam wierząca), szukałam wsparcia i poznawałam osoby z ED.
    I nic.
    ED nie dało mi NIC. Tylko cierpienie, rozstępy, obwisłe cycki i brzuch, zylaki, wadę serca, chore zęby i bezpłodność.

    • Avatar
      Klara 23 marca, 2019 at 11:45 pm - Odpowiedz

      Bo wpadłaś w to mimowolnie. Ja chciałam mieć ED odkąd ujrzałam pierwszą anorektyczkę. Nie wiem, jak to tłumaczyć. Po prostu jeśli Ty traktowałas to zawsze słusznie – jak przekleństwo, to uważasz, że nic Ci nie dało. Jeśli ja mam ED (wejście w nie i trzymanie się założeń przez lata) za swój sukces i siłę, to… Jestem jakoś perwersyjnie usatysfakcjonowana tymi wszystkimi dolegliwościami, choćbym paść miała na środku ulicy. A z bezpłodności – szczęśliwa tak w ogóle, bez względu na zaburzenia.
      Chciałabym być wierząca, żeby się chociaż pomodlić o zmianę własnych przekonań.

  13. Avatar
    Edyta 24 marca, 2019 at 12:56 am - Odpowiedz

    Ale zaraz… O jakiej „bulimii” tu mowa???? Przecież to jest klasyczny przypadek anoreksji!!! Dziewczyny czy Wam się nie mylą pojęcia? Ładujecie wszystko do jednego wora z napisem „bulimia”????

  14. Avatar
    Mara 24 marca, 2019 at 12:58 pm - Odpowiedz

    Klara, zupelnie jak bym siebie i swoje myslenie tutaj widziala. Kiedy bylam najlzejsza w swoim zyciu, teoretycznie niezdrowo szczupla, wtedy sie jakos akceptowalam. No nie bylo idealnie, ale przynajmniej 'uszlo’ w tlumie. Moglam nosic ciuchy jakie chcialam i nie myslalam o tym ze cos gdzies mi sie wpija w tluszcz. To ciagle uczucie grubosci w obcislych ciuchach przeszkadzalo zawsze najbardziej, a jak juz byly przede wszystkim kosci to dawalo taka ulge i powiedzmy swobode.. i nogi nie byly takie bardzo grube, talia super. Tylko z kolei biust za maly i paskudny dolek w klatce piersiowej. I to dopiero zmotywowalo zeby nieznacznie przytyc bo zawsze lubilam swoj biust a wtedy byl juz za maly. A jak przytylam to znowu zrobilo sie za grubo w inncyh miejcach. i taki kolowrotek, jak to dobre to tamto zle, trzeba schudnac, trzeba troszke przytyc, jak sie przytyje to stres ze sie czlowiek rozpedzi i za bardzo przybedzie kg, to lepiej wlaczyc diete i schudnac na zapas, ale wtedy za chudo.. i tak dalej. Nawet znalazlam swoje optimum gdzie psychika byla w miare spokojna ale stres ze tego nie utrzymam powodowal ze faktycznie nie dawalam rady i myslalam tylko o jedzeniu i wadze. a jak sie mysli tylko o jedzeniu to zaczyna sie jesc z automatu wiecej. Teraz jestem w takiej formie ze wszystkim wokol sie podobam ale sama nie moge na siebie patrzec i znow przestalam jesc liczac na to ze schudne. Juz tylko sie zastanawiam kiedy sie zlamie i przegram ze soba znowu. Bo to wsystko co robie mam wrazenie wynika z faktu ze zawsze dazylam do perfekcji w kazdej dziedzinie, a bylam uczona ze to wymaga wysilku, ciezkiej pracy i poswiecen. ze nie ma nic za darmo. i fakt, ze kiedy wreszcie mam wage jaka chce to panikuje ze to strace, ze strace kontrole i wymknie mi sie to co osiagnelam z rak. Kazda rzecz musze kontrolowac: wyglad, prace, nauke, emocje.. Wszystko musi byc idealne. Tylko ze mam gdzies w glowie swiadomosc ze obsesja z jaka to robie to wlasnie brak kontroli. Ze przegrywam sama ze soba i sie unieszczesliwiam w pewien sposob. Ale wiem tez ze jakbym sobie pozwolila na wiecej luzu i dystansu to moja glowa by tego nie wytrzymala. Ta pozorna kontrola daje mi jakies tam poczucie spokoju, bezpieczenstwa i pewnego rodzaju spelnienia. i choc nie jestem z tym idealnie szczesliwa to przynajmniej nie az tak nieszczesliwa jak kiedys. Chcialabym miec inna psychike ale mam taka i chyba ukladanie wszystkiego po swojemu i zadowolenie ze sie udaje to maksimum szczescia jakie jestem w stanie osiagnac.

  15. Avatar
    jurka 24 marca, 2019 at 7:13 pm - Odpowiedz

    Ja tam nie rozumiem, choć sama miałam ED. Lubię swoje kragłe du.psko, sliczne cycki, długie ładne niewychudzone nogi gazeli, strzeliste ramiona i piekne bicepsy. Chude jest obrzydliwe.

  16. Avatar
    anna 25 marca, 2019 at 10:50 am - Odpowiedz

    Słuchajcie, ja mam taki problem, że chyba bulimia 'ratuje’ mnie przed depresja, albo nie wiem. Za kazdym razem jak przestaje wymiotowac, staram sie jesc normalnie, to mam strasznie obnizony nastroj, wrecz lęki i nie, nie wmawiam sobie, zeby tylko moc woricic do procederu, poprostu nie radze sobie z lekiem, jest na tyle silny, ze trzesa mi sie rece, chce mi sie plakac, potrzebuje czyjejs obecnosci, czy to stres organizmu na zminane, a moze mam nerwice :( kazdy dodatkowy stres, nawet niewielki, dziala na mnie baaardzo destrucyjnie. Nie wiem co mam robic, te leki sa nie dowytrzymania

  17. Avatar
    Joanna 25 marca, 2019 at 11:28 am - Odpowiedz

    Anno, myślę, że powinnaś udać się do specjalisty. Na pierwszy rzut oka nie można wywnioskować czy cierpisz na zaburzenia lękowe, depresję lub Twój lęk związany jest po po prostu z bulimią. Jeżeli jest tak silny, że nie pozwala Ci normalnie funkcjonować, nie radzisz sobie z nim i nie widzisz związku z jedzeniem to dobrze by było, gdybyś skorzystała z pomocy specjalisty.

    • Avatar
      anna 25 marca, 2019 at 2:27 pm - Odpowiedz

      dziekuje za odpowiedz, no wlasnie jakos tam jest zwiazane z jedzeniem, bo kiedy oddaje sie chorobie, to nie mam takich lęków, wiec nie wiem juz czy mam nerwice a bulimia rozładowuje te lęki, czy moze to stres organizmu na zmiany, kiedy przestaje wymiotowac. Gubie sie juz strasznie, kiedys bylam u specjalisty jesli chodzi o bulimie, nawet chodzilam na spotkania z psychologiem, ale bez wiekszego efektu

  18. Avatar
    Magdalena 25 marca, 2019 at 6:53 pm - Odpowiedz

    Czy brak chęci na zakładanie rodziny (posiadanie dzieci) może być efektem zaburzeń odżywiania?

    • Avatar
      Wilczo Glodna 25 marca, 2019 at 10:25 pm - Odpowiedz

      Zależy z jakich powodów.

  19. Avatar
    Joanna 25 marca, 2019 at 9:32 pm - Odpowiedz

    Magdalena, założenie rodziny jest decyzją, na którą wpływa wiele czynników, które są dla Ciebie ważne (sytuacja materialna,sytuacja rodzinna, obciążenia genetyczne, stan zdrowia, itp. Itp.). Jeżeli nie chcesz mieć dzieci nieważne z jakich powodów, to po prostu się o to nie starasz. Nie rozumiem w ogóle tego pytania.

    • Avatar
      Daria 31 marca, 2019 at 12:33 pm - Odpowiedz

      Joanno a ja rozumiem pytanie Magdaleny
      Pamiętam jak dziś jak naście lat temu pani psycholog powiedziała mi ,że dążąc do jak najniższej wagi wbijam się w ubrania o małych rozmiarach-rozmiarach dla dziewczynek-czyli tak jakbym była małą dziewczynką potrzebującą aby ktoś się mną zaopiekował (akurat z tym zgadzam się z psycholog) Skoro „mała dziewczynka” to nie dojrzała emocjonalnie -więc jak mogę myśleć o dziecku i chcieć je mieć??
      Mam nadzieję ,że rozumiesz co mam na myśli.
      Ja sama po sobie uważam,że moje zaburzenia (poniekąd)przyczyniły się do mojego 'niechcenia’ posiadania dzieci (o możności już nie wspomnę).

      Ania a Ty jak uważasz???

      • Avatar
        Wilczo Glodna 31 marca, 2019 at 7:21 pm - Odpowiedz

        Ja myślę że z tą małą dziewczynką to kusząca i bardzo zgrabna, ale jednak nadinterpretacja. Po prostu są kobiety które nie chcą dzieci i tyle. Tak uważam.

  20. Avatar
    Joanna 25 marca, 2019 at 9:34 pm - Odpowiedz

    Anno, w jakich sytuacjach pojawia się lęk?

    • Avatar
      anna 26 marca, 2019 at 1:17 pm - Odpowiedz

      czasem juz jak wstane z lozka rano, chce mi sie plakac, czasem jak zjem, jest mi niedobrze, ale wiem, ze nie moge zwymiotowac, kiedy sie przejem, kiedy mysle, jak bardzo samotna jestem, ja mam wrazenie, ze jak jem i wymiotuje, to nie odczuwam tak emocji, a kiedy przestaje to robic, wszystko uderza ze zdwojona moca, ostatnio tez mialam duzo stresu zwiazanego z partnerem, prawie sie rozstalismy i teraz tez odczuwam lęk, ze to sie jednak stanie, mam poczucie strasznej beznadziejnosci, prawie nic mnie nie cieszy, czasem czuje sie tak ociezale jedzac normalnie i to mnie tez dołuje, nawet nie wiem jak opisac ten stan, ale czasem czuje sie przymulona po posilku

  21. Avatar
    Patrycja 26 marca, 2019 at 2:39 pm - Odpowiedz

    Cześć Aniu! Odważyłam się odezwać, bo od jakiegoś czasu Cię podczytuję i tak, jak muszę przyznać, że często nie do końca zgadzam sięz tym co piszesz, tak odnajduję teżdużo prawdy i mądrości w takich postach jak ten – za który Ci dziekuję! Oglądałam też właśnie wywiad z Tobą na YT (kanał Dźwigaj Dziewczyno) i w Twojej historii widzę pewne podobieństwa do mojej, mimo, że u mnie „poszło” w anoreksję… Odważyłam się opisać całą historię na moim blogu, na którego serdecznie Cię zapraszam: https://www.madpatworld.com/anoreksja-historia-romansu/

    Tkwię teraz w dokładnie takiej sytuacji jak opisałaś w powyższym poście i jestem załamana. Załamana, zmęczona, przerażona, mimo terapii i wsparcia bliskich czuję, że sobie totalnie nie radzę i tracę nadzieję na to, że kiedykolwiek będę żyć „normalnie” Dalej kręcę się wokół jedzenia bojąc się go, ćwiczę, hormony coraz bardziej szaleją a ja … tyje. Boje się powtórki z rozrywki, że coś się znowu stało i za 3 miesiące obudzę się 20kg grubsza i chociaż wiem, że dalej siebie niszczę, nie potrafię drastycznie zmieić sposobu jedzenia, odpuścić, odpocząć. Bo skoro już tyję z powietrza, to jak mam to zrobić…. Jak sobie poradzić z tym paraliżującym strachem?

    Ściskam Cię mocno i serdecznie pozdrawiam <3

  22. Avatar
    Joanna 26 marca, 2019 at 4:44 pm - Odpowiedz

    Anno, najwyższy czas o siebie zadbać – spożywczo i emocjonalnie. Pójdź do psychologa na konsultację lub jeśli się wstydzisz to po prostu skorzystaj z pomocy psychologicznej online. Psycholog na pewno pomoże Ci uporządkować myśli i powie, co dobrze by było zrobić z tym stanem lęku lub po prostu ze stresem.

  23. Avatar
    Joanna 26 marca, 2019 at 4:50 pm - Odpowiedz

    Patrycjo, musisz podjąć decyzję co jest dla Ciebie ważniejsze – wóz albo przewóz. Każda decyzja ma swoje konsekwencje. Jeśli zdrowie jest dla Ciebie mniej wartościowe od wskaźnika wagi…. to zawsze jest Twój wybór. Możesz zawsze podjąć decyzję, że przytyjesz i będziesz zdrowsza, miała więcej czasu na rzeczy, które są dla Ciebie naprawdę ważne itp. ale musisz się liczyć z tym, że kilka kilo może przybyć. Tkwienie w ED to też wybór a nie przymus.

  24. Avatar
    Aga 28 marca, 2019 at 10:17 am - Odpowiedz

    A jak szybciej zapomnieć o tym, pracować żeby tego strachu nie było, żebym jak dziś po super imprezie nie wstawała rano i nie szła biegać że strachu że przytyję. Żebym nie żyła tym jedzeniem, to go zjem… Żebym nie bała się czasami zrobić ciastka…

    • Avatar
      Wilczo Glodna 28 marca, 2019 at 6:25 pm - Odpowiedz

      Kochana, a możesz MIMO strachu robić coś innego niż on Ci mówi? Czy to że masz strach w głowie znaczy że musisz za nim iść?

      • Avatar
        Aga 29 marca, 2019 at 5:47 pm - Odpowiedz

        No banalne, a trzeba było to powiedzieć, żeby dotarło
        Dziękuję