Tyrania pozytywnego myślenia

Kiedyś robiłam już na ten temat filmik, ale powtórzę dzisiaj niektóre kwestie i dodam coś nowego.

Pamiętasz może, jak kilka lat temu polecałam wszem i wobec książki takie jak „Sekret”, „Obudź w sobie olbrzyma” i jeszcze inne poradniki pozytywnej psychologii, produktywności i zajebistości?
No właśnie, był to czas, kiedy byłam nimi absolutnie zafascynowana. Moje wcześniejsze życie upływało pod znakiem ofiary i poczucie, że mogę odzyskać nad nim władzę, było niezmiernie uwalniające.

Tak więc przez około dwa lata starałam się myśleć tylko pozytywnie, kreowałam mapy marzeń i wizualizowałam swoje wszystkie sukcesy. Później zaprzestałam tego, za sprawą zdarzeń opisywanych w tym poście.

I nie zrozum mnie źle, nie mam nic przeciwko takim książkom. Wiem, że tak zwane „pozytywne myślenie” do pewnego stopnia działa i poprawia jakość naszego życia. Ma ono jednak także swoje ciemne strony, o których teraz opowiem.

Policjant myśli

Cały trend pozytywnego myślenia przypomina właśnie bawienia się w policjanta myśli. A więc budzisz się rano i od razu praktykujesz wdzięczność. Wymieniasz wszystko, co otrzymałaś za darmo od losu. Wow, ile tego jest! Jedziesz do pracy. Korki? To nic! Ty starasz się szukać pozytywów. Przynajmniej posłucham sobie przyjemnie radia. Szefowa coś marudzi, koleżanka ma zły humor, ja sama nie wyglądam za dobrze, kawa się wylała… Ehhh ile jeszcze tego będzie?

Negatywne myśli zaczynają wkradać się do Twojej głowy i czujesz, że coraz ciężej Ci je zatrzymać. W końcu jakaś jedna wyjątkowa paskuda wymyka się spod policyjnego nadzoru i rujnuje Ci cały nastrój. Nie masz siły się z nią kłócić ani „zamieniać na pozytywną”. Patrzysz więc jak Twoje optymistyczne nastawienie tonie w czarnej masie problemów.

Co ja sobie próbowałam wmówić? Przecież moja praca jest beznadziejna, mój wygląd odbiega od ideału i jakoś jeszcze nie schudłam wizualizując sobie mniejsze spodnie. Do dupy z tym!

Prawo przyciągania problemów

Pewnie słyszałaś nie raz o tak zwanym prawie przyciągania? Założenie jest takie, że jeżeli myślisz pozytywnie i wizualizujesz pozytywne rzeczy, to właśnie to do siebie przyciągasz.
A co, jeżeli pomyślę coś negatywnego? Czy przyciągnę do siebie coś negatywnego?

Miałam niedawno na moim coachingu dziewczynę, która była przerażona tym, że ciągle myśli o raku. To była jej fobia i obsesja. Problem był jednak jeszcze bardziej złożony, ponieważ nie dość, że bała się ona choroby samej w sobie, to bała się także, że przyciągnie ją do siebie, bo się jej boi.
Jej strach miał więc dwa poziomy: myśli o czymś złym oraz myśli o myślach o czymś złym. Niezły bigos, co?

Wytłumaczyłam jej więc, że myślenie o raku nie przywołuje raka. Myślenie o raku jest „rakiem” samym w sobie; mordercą naszego nastroju. Nikt nie musi się martwić ani chorobą, ani tym, że ją do siebie „przywoła”, bo to czy zachorujemy czy nie, ostatecznie nie zależy od nas. Oczywiście, możemy żyć higienicznie i zdrowo, ale i tak nie możemy zagwarantować sobie, że będziemy zdrowi. Tego po prostu nie ma w naszych kartach, które dostałyśmy od losu.

Poza tym, obawa, że coś złego się do nas przypląta, jeżeli będziemy o tym myśleć, to znowu niezrozumienie jak działa nasze doświadczenie życia. Powtórzę jeszcze raz. My nie boimy się tego, czego myślimy, że się boimy (raka). My boimy się tego, co myślimy (myśli o raku).
A co za tym idzie: „Gdyby tylko ludzie przestali bać się tego, czego doświadczają, samo to zmieniłoby świat.” (Syd Banks)
Nie bój się wiec swoich myśli; pozytywnych czy negatywnych. To tylko myśli i przejdą, tak ja przyszły. Nie musisz nic z nimi robić.

A jeżeli ktoś mi umrze?

Trzecia pułapka tak zwanego „pozytywnego myślenia”, to nienaturalne próby zamienienia każdego negatywnego wydarzenia na pozytywne. No przecież utrata pracy to nie tragedia, ale szansa na inną, lepszą karierę. Rozwód zaś to okazja do dalszego rozwoju i otwarte drzwi ku nowym możliwością. Tiaaa
A jak ktoś Ci umrze? To też dobrze?

I potem przychodzą do mnie dziewczyny totalnie załamane tym, że czują pustkę, smutek, żal. A przecież nie powinny tak czuć! Wystarczy tylko przemianować problem w okazję i już.
No nie, moi mili. Tak to nie działa. Czasami dzieją się rzeczy, których za cholerę nie da się określić jako pozytywne. Każdy człowiek dostanie swoją porcję takich wydarzeń; nasi bliscy zachorują i umrą, nasze plany nie wypalą, a my same będziemy mierzyć się z bólem i strachem.

Jednak całe piękno polega na tym, że wcale nie musimy w tym tonąć. To nie musi nas złamać i sponiewierać na całe życie. Wiedząc, że każda emocja minie, że nic nie trwa wieczne, odnajdziesz w sobie niesamowite pokłady odporności i kreatywności, które poprowadzą Cię za rączkę w tych trudnych momentach.
Widzę to bardzo często w mojej pracy. W obliczu tragedii, ludzie wspinają się na wyżyny geniuszu; naprawdę. Moje podopieczne mierzą się czasami z dramatami wprost niewyobrażalnymi – i dają radę.

Płaskie życie

I po ostatnie; trwanie tylko w pozytywnym myśleniu, z pozytywnymi ludźmi wokół, w pozytywnym świecie jest po prostu nierealne. Jeżeli będziesz robić wszystko, by w ten sposób żyć, być może i osiągniesz cel. Szybko jednak przekonasz się, że Twój świat skurczył się i spłaszczył do rozmiarów Instagrmowego zdjęcia, na którym wszystko jest tylko wspaniale.

Bycie człowiekiem to całe spektrum uczuć i emocji. Jeżeli wiemy, że żadna z nich nic nam nie „zrobi” i że podołamy każdemu wyzwaniu życiowemu – nie ma sensu preferować jednej emocji ponad drugą. Można przeżywać je wszystkie w pełni i doceniać ich piękno.

*

OSTATNI DZWONEK, ŻEBY DOŁĄCZYĆ DO KURSU „POKONAJ WILKA, ODZYSKAJ SIEBIE”. KOLEJNA OKAZJA ZA PÓŁ ROKU!

 

Published On: 9 października, 2020Kategorie: Psychologiczna rozkminkaTagi:
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

10 komentarzy

  1. Myśli i myślenie 10 października, 2020 at 2:41 pm - Odpowiedz

    Świadomość, że myśli nic nie zrobią i niereagowanie na nie pamiętając, że i tak przejdą to jedno. Ale:
    Jak się ich nie bać?
    Jak nie myśleć o myśleniu?
    I jak odkryć spokój pod powierzchnią myśli?

  2. a 11 października, 2020 at 11:15 pm - Odpowiedz

    marzę o tym żebyś zrobiła DOBITNY SZCZERY post o ZACZYNANIU od jutra, od fajnej daty, od urodzin, od nowego roku.
    swoimi słowami potrafisz dac do myślenia, otworzyć oczy.
    niby każda z nas wie że żaden dzień się nie powtórzy ale dużo z nas tkwi w tym – od jutra, pojutra, popojutra bo fajna data albo rok temu coś tam. rozwiej to myślenie proszę tak jak tylko Ty potrafisz

    • Wilczo Glodna 13 października, 2020 at 9:24 am - Odpowiedz

      Powstał już 2 lata temu: https://wilczoglodna.pl/magiczne-daty/

    • Staśka 16 października, 2020 at 11:08 am - Odpowiedz

      Hmmm… Fajnie Ania, że się rozwijasz, Twoje myśli ewoluują, ale ja się zaczynam gubić w tych Twoich światopoglądzie… Dawna Ania była mi bliższa, dawała konkretne narzędzia do walki, a od dłuższego czasu to bardziej luźne wywody filozoficzne, które czytam, ale nic nie wnoszą do mojego życia, bo ciężko je zrozumieć. I tak, jak dziewczyny piszą – czasem Twoje posty kłócą się że sobą. Zrobił się trochę bałagan w tym wszystkim. Ale to moje zdanie, a Twój blog, więc Ty decydujesz. Ja w każdym razie często wracam do starych postów. Są mi znacznie bliższe. Pozdrawiam.

  3. Ania 13 października, 2020 at 9:57 am - Odpowiedz

    Kiedyś przeczytałam Aniu u ciebie ,ze jak te ,, mysli jedzeniowe ,, pojawiaja się to trzeba dac czas i przygladac sie im one są jak fala …. i to jest moja recepta .Owszem w zyciu jak w zyciu ale zrouzmienie tego jest kluczem do zrozumienia

  4. Olala 13 października, 2020 at 2:50 pm - Odpowiedz

    Podoba mi sie ten sposób myslenia…. Fajnie droga Aniu ze go nam pokazalas ze piszesz o tym posty… Ciagle sie ucze chce wiedziec wiecej i rozwiklac emocje ktore mną szarpią… Wymioty ogarlam juz mna nie targają… Ciesze sie ze los postawil Cię na mojej drodzePozdrawiam wszystkie kobietki

  5. Laura 13 października, 2020 at 8:47 pm - Odpowiedz

    Również uważam, że nie da się zawsze myśleć pozytywnie; masz rację, nie ma się co bawić w policjantkę myśli czy wierzyć w prawo przyciągania.

    Tylko szczerze mówiąc to, co piszesz w tym poście, kłóci mi się z tym, co napisałaś w poprzednim (Czy szczęście zależy od okoliczności). Podajesz tam przykład kelnerki, która jest w trudnej sytuacji. I ok, zgadzam się, że ma ona do wyboru zaakceptować swoją sytuację i szukać możliwości jej poprawienia, albo pogrążać się w narzekaniu i nic nie zmieniać. Problem w tym, że to nie jest takie proste; zaakceptowanie swojej sytuacji i szukanie pozytywów to często tytaniczna praca, kiedy jest się np. w takiej sytuacji, jak owa kelnerka, czasem po prostu nie widzi się nic pozytywnego.

    Kiedy czytałam tamten post, miałam właśnie wrażenie, że ta kelnerka zmusza się siłą do pozytywnego myślenia. Zabrzmiało to dla mnie mniej więcej tak: „nie mam perspektyw i zmagam się z chorobą w rodzinie, ale przynajmniej mogę wyjść na spacer do parku w okolicy”. To brzmi dla mnie jak właśnie takie zmuszanie się do szukania pozytywów, kiedy tak naprawdę ich nie ma, albo są nikłe w stosunku do sytuacji. Nie bardzo widzę różnicę między tym chwalonym pozytywnym podejściem kelnerki z poprzedniego posta, a tą krytykowaną postawą szukania wszędzie pozytywów z tego posta.

    Jest jeszcze druga sprawa – oczywiście cieszę się, że są osoby, którym Twoje podejście pomaga i dają sobie radę z poważnymi problemami. W poprzednim poście piszesz tak: „I może zapytasz mnie czy będę super happy, jeżeli spotka mnie tragedia? Nie, pewnie nie będę. Wiem jednak, że wtedy odnajdę w sobie takie pokłady odporności i kreatywności, które pomogą mi przetrwać te trudny czas. A potem znowu zza chmur wyjdzie słońce – nienaruszone tym, co się działo właśnie na moim niebie.”.

    Kiedy to przeczytałam, zabrzmiało to dla mnie tak, jakbyś napisała „nawet jeśli mój mąż i dziecko zginą w wypadku, to spokojnie sobie tym poradzę, bo cierpienie to tylko myśli, które można olać i zaakceptować” (czytam Twojego bloga regularnie i tak przecież pisałaś wielokrotnie – że myśli trzeba zaakceptować i czasami zignorować, bo wszystkie przemijają).

    A to już jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe i ocieka naiwnością – bo wielkie życiowe tragedie to nie myśli o ciastku, które można zignorować – i nigdy nie wiadomo, jak się na nie zareaguje. Jest przecież mnóstwo ludzi, którzy po różnorodnych tragediach już się nie podnoszą, do końca życia noszą w sobie ten ciężar i nie są w stanie żyć tak jak wcześniej. Mówienie z tupetem takich rzeczy, jak przytoczony wyżej cytat, to dla mnie poza naiwnością także pokazywanie w pewnym stopniu braku szacunku i empatii tym ludziom, jakby byli słabi, bo nie potrafią olać swoich myśli i cierpienia i nawet po latach nie czują, żeby te emocje minęły. Oczywiście wiem, że nie to miałaś na myśli – takie jednak miałam odczucia, kiedy to czytałam.

    Uważam, że to co piszesz jest bardzo wartościowe – mnie też pomaga świadomość, że nie muszę reagować na swoje myśli, że miną, albo że mogę świadomie zdecydować, jak się zachowam w danej sytuacji. Mimo to chciałam dać znać, że nie ze wszystkim, co piszesz się zgadzam – tak jak właśnie gryzą mi się ze sobą te dwa posty i nie zgadzam się ze zbyt cukierkowym podchodzeniem do życia, bo są sytuacje, w których takie coachingowe myślenie nie pomaga, a może wręcz szkodzić.

    • Wilczo Glodna 13 października, 2020 at 9:27 pm - Odpowiedz

      Ooo bardzo ciekawe. Odpowiem publicznie w piątek, ok? Wtedy będzie wszsytko jasne, myślę. Dziękuję!

  6. Ilia 15 października, 2020 at 9:08 pm - Odpowiedz

    Troche myślę jak Laura, pisałam podobnie pod postem Czy szczęście zależy od okoliczności? Widzę że ta filozofia sprowadza się do tego, że nie musisz bać się myśli o tym złym co nadejdzie, bo nie masz na to wpływu, a to że sie martwisz nie sprawi na szczęście że to nadejdzie. I ok – obsesje, neurozy, zamartwianie – zgadzam się, że to najfajniej wyrzucić. Ale co gdy złe jednak nadejdzie, wówczas nie mierzymy się z obsesja i głową, ale z realnym zagrożeniem (np cięzka choroba) I tu juz moim zdaniem to się sypie. Chyba że chodzi o to że jak nie spędzasz czasu na myśleniu co się złego wydarzy to jak już się wydarzy to masz więcej energi do dzialania albo rezerw psychicznych w ogóle (bo nie zmarnowałaś tej energii na myślenie) Jednak ta prawda jest raczej ogólnie dostepna i nawet na klasycznych terapiach się właśnie o tym bez przerwy mówi. Ze terapia nie przynosi z automatu szczęścia ale sprawia że z poziomu neurotycznego cierpienia mamy przejść na cierpienie tylko realne, jeżeli przyjdzie nam sie z nim konfrontować

    • Wilczo Glodna 16 października, 2020 at 8:13 am - Odpowiedz

      Jeżeli mierzymy się z czymś „realnym” wtedy – nie żyjąc w swojej głowie – wiemy co robić. Możemy przeżywać ból, ale nie musimy cierpieć. Zaraz będzie post w odpowiedzi na te wątpliwości.