Powietrze
Wasze komentarze, moje drogie czytelniczki, są nieskończonym źródłem inspiracji dla mnie. Ostatnio poproszona zostałam o wyjaśnienie takiej oto sprawy:
Czy mogłabyś rozwinąć pewną kwestię, ponieważ czasem mówisz „to tylko myśli, nie trzeba się ich bać, bo nic nam nie zrobią” oraz jesteś przeciwna „tyrani pozytywnego myślenia”, natomiast w poprzednim poście napisałaś „myśli kreują naszą rzeczywistość”.
Według mnie to się kłóci i nie wiem którą myślą się kierować. Chciałabym to lepiej zrozumieć.
Super pytanie! W ogóle bardzo cieszy mnie to zainteresowanie tematem. Znaczy to, że moje słowa trafiają do waszego serducha i poruszają coś w nim.
Myślę, że kiedy człowiek usłyszy prawdę, to natychmiast to wie – nawet jeżeli nie do końca rozumie o co chodzi. Ja czułam to, kiedy czytałam na przykład Eckharta Tolle. Nie potrafiłam (i nadal nie potrafię) złapać rozumem jego słów, ale wiedziałam, że obcuję z czymś fundamentalnym.
Prawda sprawia, że coś zaczyna się w nas przemieszczać, luzować; jak dawno nieużywany staw, który zdołał skostnieć, a teraz znowu może zażyć trochę ruchu.
Bo kiedyś, za dzieciaka, to wszystko było takie naturalne i proste, a potem zaczęły się tak zwane „problemy”. Każdy z nas tęskni do tej dawno utraconej krainy beztroski i szczęścia, kiedy to nie trzeba było nic mieć i nikim być, by zasłużyć na swoje miejsce we Wszechświecie. I gdzieś w sercu czujemy, że powrót do niej jest możliwy.
No dobrze, wróćmy do pytania. Myśl kreuje rzeczywistość, czy jest tylko myślą?
To tak jakby zapytać, czy tlen zapewnia życie na Ziemi czy jest tylko tlenem? I jedno i drugie.
Bo co masz na myśli mówiąc „on jest dla mnie jak powietrze”? Że jest Ci absolutnie niezbędny, czy może niewidoczny? Zależy od kontekstu, prawda? I tak samo jest z naszymi myślami. Przyjrzyjmy się temu bliżej:
Myśl tworzy rzeczywistość
I to w 100% procentach. Przypomnij sobie jeszcze raz, mój do znudzenia powtarzany przykład deszczu. On sam w sobie jest wodą, neutralnym opadem atmosferycznym. Doświadczenie radości lub smutku, jaki ten opad „wywołuje”, jest w pełni stworzone przez nas. Jeżeli go nie kreujemy, jego po prostu nie ma.
Wyobraź sobie taką scenę: Ziemia sprzed milionów lat; jeszcze bezludna. Po niebie sunie nawałnica, ale nie istnieje jeszcze na nią takie słowo. Nie ogląda jej żadne świadome oko, które może ją jakkolwiek ocenić i zdecydować, czy wzbudza ona strach czy zachwyt. Sam „strach” i „zachwyt” też jeszcze nie istnieją, bo nie ma umysłu, który mógłby doświadczyć tych stanów.
Burza jest, trwa. Wolna od wszelkich konceptów, niedotknięta żadną myślą, niezobaczona. To właśnie jest stan sprzed jakiejkolwiek kreacji. Jak to mówił mój profesor filozofii na studiach: forma aprioryczna. Nie zaprzątaj sobie jednak tym głowy. Nazwy nie są tutaj ważne.
Kolejny przykład: Jesteś na wakacjach pod palmą. Leżysz na plaży i nic nie powinno Cię obchodzić, ale w środku jesteś cała zestresowana. Już jutro wracacie do domu i czeka Cię dużo zaległej pracy, o której teraz rozmyślasz.
Twoje ciało znajduje się na miękkim piasku, ale głowa jest już zupełnie gdzie indziej. Leżak, ręcznik i woda dosłownie znikają. Ty oglądasz twarz niezadowolonej przełożonej, a stres, którego doświadczasz, jest zupełnie realny.
I jeszcze jeden: Od pół godziny próbujesz dodzwonić się do narzeczonego. Umówiliście się na randkę, a on ani się nie zjawia, ani nie odbiera. Najpierw przychodzi Ci do głowy, że zapomniał i jesteś wściekła. Jak on mógł! Następnie, że pewnie miał wypadek. Czujesz, jak ze strachu wprost Cię zatyka. Jeszcze później, że pewnie zagadał się z tą Aśką z pracy, która zawsze coś przypadkiem od niego chce, lafirynda jedna! Potem przelatuje Ci przez głowę, że skoro zapomniał, to nie jesteś dla niego ważna i chce Ci się płakać.
Cały ten roller coaster emocji dzieje się przeciągu kilkunastu minut. A przecież w rzeczywistości… nic się nie dzieje. Kobieta siedząca przy stole i słuchająca sygnału połączenia w telefonie. W środku zaś aż kipi.
A potem narzeczony przychodzi jak gdyby nigdy nic i okazuje się, że to Tobie pomyliły się godziny. Czujesz ulgę, ale też zakłopotanie.
Myśl wykreowała tę rzeczywistość, ale Ty o tym nie wiesz. Myślisz, że te wszystkie emocje pochodziły z „sytuacji”. Myśl zaś jest materią, z której utkany jest nasz świat, podstawową jednostką doświadczenia. Ona może Cię zniszczyć lub zbudować. Ona odpowiedzialna jest za wszystkie wojny, morderstwa i zdrady na tym świecie. Rozwój cywilizacji, kultury i Twój sukces, to też jej zasługa.
Myśl jest jak powietrze, jest niezbędna.
Myśl jest tylko myślą
Wyobraź sobie, że Twoja głowa to wielki plac zabaw, na który codziennie przychodzą dzieci. Zjawiają się nie wiadomo skąd, bawią i biegają, po czym znikają nie wiadomo kiedy. Te dzieci to Twoje myśli.
Każda z nich przychodzi i odchodzi. Żadna z nich nie jest ani mocniejsza, ani prawdziwsza, ani trwalsza niż inne. Każda zbudowana jest z tej samej ulotnej boskiej materii. I każda ma prawo tu być.
Twoją robotą jest obserwowanie tych zabaw. Jednak Ty – od zawsze przekonana, że jesteś strażnikiem tego miejsca – wprowadzasz tam swoje porządki. Smutną myśl zajadasz czekoladką lub palisz papierosa, uciekasz w pracę, zaglądasz w telefon. Kolejną zanosisz na psychoterapię i próbujesz przepracować. Do tamtej w ogóle nie podchodzisz, bo jej pojawienie się powoduje Twój popłoch. A tą o pracy i szefie, zawsze „domyślasz” do końca, nawet jeżeli oznacza to nieprzespaną noc.
I jeszcze ta jedna – bardzo negatywna, którą nauczyłaś się szybko przebierać w kostium pozytywnej, za pomocą wizualizacji i afirmacji. Ale ona wraca i wraca i zatruwa Ci życie.
Podchodzisz więc do niej i dyskutujesz. Tłumaczysz jej, że jest niewłaściwa i powinna stąd wyjść. A ona tylko powtarza swoje imię: „objedz się, objedz się, objedz się”; jak Pokemon. Inaczej nie potrafi.
I już naprawdę chciałaby sobie pójść, ale jak ma to zrobić, skoro ciągle ją zatrzymujesz?
I tak upływa Twoje życie, na gonieniu dzieci po podwórku; walczeniu z tymi złymi i szukaniu tych dobrych. A z myślami sprawa jest o wiele prostsza: Kiedy dajesz im uwagę – one zostają. Kiedy się ich boisz – one straszą, bolą, rujnują życie. Kiedy myślisz, że nie powinno ich być – cierpisz. Kiedy mylisz je z rzeczywistością – jesteś ich niewolnikiem. Kiedy je obserwujesz – jesteś wolna.
Myśl jest jak powietrze, jest niewidoczna.
O jaa, piękny post Aniu. Nie spodziewałam się tak zaspokajającej odpowiedzi na moje pytanie.
Bardzo dziękuję, jestem ogromnie wdzięczna ❤️
Kolejny bardzo dobry artykuł! Dziękuję Ci Aniu, bardzo uświadamiającego są ostatnio Twoje wpisy ;)
W moim przypadku trudno jest obserwować swoje myśli, czasem tylko te próby dochodzą do skutku, ogólnie ciężko mi odciąć się od myślenia. Poza tym mam dużo obowiązków i zawsze patrzę w przyszłość. Kiedy planuję sobie kolejne zadania, czuje, że gdybym nie nadawała dużego znaczenia moich myślom, to bym zapominała o wielu ważnych rzeczach.
cogito ergo sum!
No tak, ale to znaczy, że bez stresowania się i przejmowania, człowiek nic nie zrobi i o wszsytkim zapomni? To też chyba nie prawda, co?
Można być mega zorganizowanym i równocześnie wyluzowanym.
odpowiem publicznie jutro
Cześć Aniu mam tylko jedno pytanie. Na które raczej odpowiedzi nie ma. Dlaczego wiedzą która posiadasz oraz zapewne wielu ludzi ( inspirujesz się przecież literatura napisana,, przez kogos”) nie jest,, przemycana”do szkół? W szczególności podstawowych! Na godzinach wychowawczych które są marnotrawione na gazetki szkolne, oceny z zachowania czy inne bzdety.
Młodzież a później dorośli mniej poważnie traktowali by,, swoje mysli’, podejrzewam że zaburzenia odżywiania plus używki byłyby rzadkością… Przecież,, to” wszystko zaczyna się gdy opuszczamy lata beztroski(przedszkole)…
Mieszkasz w Belgii. Czy tam również w szkole ,, edukacja na byciu po prostu szczesliwym” kuleje tak jak Polsce?
Nie ma, ale my – nasze i kolejne pokolenie – możemy to zmienić. Zróbmy to. Zacznijmy uczyć się czegoś, co naprawdę pomaga.
Matko, oceny z zachowania hahahaha, co za ciemnogród, naprawdę. A co z dziećmi nadpobudliwymi, z problemami? Dalej wystawia im się jedynkę? Ja pierdziele, zapomniałam o tym.
Co do Belgii, to jest podobnie jak w Polsce; zakuwanie podobnego materiału i to na blachę. Też myślałam, że tutaj to cywilizacja 2.0 przynajmniej, ale okazuje się, że nie.
Ten post i przykład z placem zabaw wreszcie mi pomógł zrozumieć. Co za ulga. Dziękuję
Cieszę się :*
Dziękuję Aniu, Uczę się podejscja do myśli jaki promujesz. To jest dla mnie trochę a nawet bardzo jeszcze zawiłe ale ćwiczę złapać zdrowy dystans do moich myśli.
Oj tak, Aniu. Ile razy myśli mi szaleją jak galopujący koń. Ile to razy zamiast żyć tym, co teraz pędziłam dosłownie i w myślach do tego, co ma być i mam zrobić za 15 minut, godzinę, jutro. Tak od razy się nie zmieniam, ale często próbuję ograniczać te myśli i szukam spokoju w byciu „tu i teraz”.
Genialny post! Prawda jest taka, ze ta kwestia z myślami dotyczy wszystkich aspektów życia. Myśli kreują rzeczywistość. Jako ćwiczenie warto sobie rozpisać dwa przykłady:
– kiedy coś mi wyszło,
– kiedy coś mi nie wyszło,
I zapisać sobie to w dwóch kolumnach, a potem dodawać spostrzeżenia:
Co wtedy myślałam o sobie?
Co wtedy myślałam o całej sytuacji?
Jak się czułam?
Co wtedy mówiłam do siebie (czyli myślałam)
I wiesz co się okazało? Ze w momencie kiedy np. na studiach wiedziałam od starszych roczników, ze egzamin jest ciężki, a wykładowca wymagający, ze dużo osób nie zdaje tego egzaminu to w czasie przygotowań kręciłam sobie swój film w głowie, stresowałam się, czułam te wszystkie emocje. I co ? Trzeci termin zawsze był mój.
A kiedy starsze roczniki mówiły: eeee lajt. To nie kręciłam filmu, uczyłam się tego co miałam się nauczyć, zdawałam i już.
Podpisuje się pod tym w 101019282821%. Myśli kreują rzeczywistość.
Idzie mi coraz lepiej z tą obserwacją myśli, nie jest jeszcze idealnie dlatego Aniu! Więcej postów w tym temacie.
P.S. Słyszałaś o tym, ze podświadomość nie przetwarza słowa „nie”?. Dlatego mówiąc dziecku „nie skacz po tym łóżku bo złamiesz kark”, ma to zupełnie odwrotny efekt? Może to temat na post? Nie myśl o różowym słoniu. Co mamy w głowie – różowego słonia :)
Aniu, nasuwa się jeszcze jedno pytanie. Przy wyjściu z zaburzeń odżywiania trzeba zadawać sobie pytanie czy jestem już najedzona/y, czy nie jestem głodna/y bo na poczatku to nie jest naturalne, to zaburzyliśmy. Skąd wiedzieć, które myśli traktować serio? Nawet eksperyment w Minessocie udowadnia, że ludzie chowali jedzenie po kieszeniach a ich ciało autentycznie wpadało w panikę. Co oznacza, że pozostaje tylko umysł? Ale przecież lata był oszukiwany…. Czy obserwacja bez oceny zdaje tu egzamin?
Mam pytanie. Od pewnego czasu jestem na diecie związanej z problemami zdrowotnymi, każde nieprzestrzeganie zaleceń kończy się pogorszeniem wyników, jak w takiej sytuacji poradzić sobie z chęcią objadania kiedy to naprawdę muszę jeść to co zalecono???
Podejdź do tego jak do dziecka, które nie może bawić się zapałkami lub ma alergię np na gluten