Czy wyjście z nałogu musi być horrorem?

Ostatnio dostałam wiadomość od czytelniczki, która pytała mnie jak radzić sobie z syndromem odstawienia po zaprzestaniu objadania się (no wiesz, trzęsące się ręce itd.). Odpisałam jej, że jeżeli rzuci nałóg prezentowaną na tym blogu metodą, to nie doświadczy żadnego „syndromu odstawienia”. Znikną po prostu fundamenty, na których opiera się uzależnienie i wykonywanie tej czynności straci sens i samo z siebie odejdzie w niebyt.

Więc chcesz mi powiedzieć – tu wyczułam lekką pretensję – że jak przestanę się objadać, to cały dyskomfort magicznie zniknie?

No właśnie to zależy. Jeżeli zrobisz to tradycyjną metodą silnej woli (sławetne „cold turkey”) – to oczywiście, że będziesz czuć – mówiąc delikatnie – dyskomfort. Powiedzmy sobie wprost; będziesz cierpieć miesiącami. Będzie Cię skręcać w środku na widok jedzenia. Będziesz wyć do księżyca i obgryzać paznokcie z bólu, że nie możesz się objeść, a pragniesz tego całą sobą.

Gdy myśl o „bindżu” uderzy, każdy moment stanie się gehenną. Będziesz walczyć z nią, pocić się i płakać. Tak tak, ja wcale nie żartuję. Sama to przerabiałam wielokrotnie. I sama wielokrotnie – tak jak i Ty – poległam. Dlaczego? Bo ostatecznie nikt nie chce cierpieć i to żadna różnica czy cierpienie spowodowane jest oddaniem się nałogowi czy nie oddaniem się. My chcemy mieć spokojny umysł. Do tego dążymy.

Potrwa to pewnie kilka tygodni lub miesięcy, ale jeżeli dasz radę to przeżyć (tak jak mówię, mi się nigdy nie udało) – powinno być lepiej. Myśli o jedzeniu będą pojawiać się rzadziej i rzadziej, a ty powoli zaczniesz oddychać z ulgą.

Ale nie ciesz się na zapas! Przed Tobą całe życie unikania triggerów i zapalników sytuacyjnych. Jeżeli ktoś postawi przed Tobą pyszną szarlotkę, będziesz trząść się ze strachu, aby nie zjeść jej za dużo. A może zupełnie jej odmówić? Wszak nigdy nie wiadomo czy nie wywoła to kolejnego ataku, nawrotu bulimii na kolejne lata…

I może tak jak niektóre z nas będziesz biegać do końca życia na spotkania AJ lub innej grupy wsparcia, w przekonaniu, że do końca życia będziesz bulimiczką. I nigdy już sobie nie zaufasz. Czy przesadzam? Jeżeli tak, to niewiele.

Jeżeli jednak pojmiesz to, co chcę przekazać na tym blogu; że myśl o objadaniu się nic nie znaczy, że to neurologiczny śmieć, produkt bezmyślnego gadziego mózgu i można go po prostu zbyć – nic podobnego się nie stanie. Totalnie zmienisz postrzeganie tego co się z Tobą dzieje. Przestaniesz bać się wytworów swojej wyobraźni i nie będziesz musiała nic z nimi „robić”.

Pozwól, że podam Ci przykład – i niech będzie, że abstrakcyjny.

Miałaś parszywy nawyk walenia się młotkiem po głowie. Robiłaś to z początku, gdy było Ci źle i smutno, ale potem zaczęłaś oddawać się temu częściej i częściej, także w innych sytuacjach; radość, nuda, coś co się udało… Odruchowo łapałaś za młotek i bum – trzy razy po głowie.

Tak się głupio nauczyłaś, bo zawsze szłaś za uporczywą myślą „zrób to zrób, będzie Ci lepiej”. Byłaś przekonana, że ta czynność coś Ci daje; uwalnia Cię od negatywnych emocji, relaksuje lub że tylko w ten sposób możesz symbolicznie wyrazić złość na ojca, który o Ciebie nie dbał. Tak mijały lata, a guzy na głowie rosły. Dlaczego ja to robię? Przecież mi to szkodzi! – Pytałaś się raz po raz – Czy nie mogę jakoś inaczej się relaksować?

Aż w końcu trafiłaś na jakiegoś bloga o takim nawyku i zrozumiałaś jedną ważną rzecz: nie walisz się po głowie, by zaspokoić jakąś swoją potrzebę. Robisz to po to, aby pozbyć się uporczywej myśli o tym, by to zrobić! To JEDYNY powód. Jeżeli tego nie robisz, to cierpisz. A nie chcesz cierpieć, więc angażujesz się w tę czynność.

Istniej jednak jeszcze trzecia droga, ta o której tu mówię: nie angażować się w nią i nie cierpieć! Dwa w jednym! Jak to osiągnąć? Zbywając myśl o tym, by to zrobić! I nie mam tu na myśli „ignorowania” na zasadzie „lalala, nie robię tego, nie robię” i czuć, jak zaczynają pocić ci się ręce, a serce kołatać.

Ja mówię o prawdziwym zbyciu – tak samo jak zbywasz głupi pomysł– na przykład by przejechać na czerwonym świetle. Możesz tę uporczywą myśl potraktować jak każdą inna myśl – nie myśleć o niej i ona… magicznie przestanie być uporczywa. Bo – i to jest wielki sekret – cała jej „uporczywość” wynikała tylko z twojego zaangażowania w walkę z nią. Ona sama w sobie jest nieszkodliwa i nawet śmieszna… Nic Cię już nie więzi! Stajesz się obserwatorem dramy w swojej głowie, a nie jej uczestnikiem. Schodzisz z planu filmowego i zasiadasz na widowni, mimo, że akcja toczy się dalej.

Albo cytując słowa Kathryn Hansen:

Przestałam widzieć pokusę, jako potężnego przeciwnika, który ma moc przejęcia nade mną kontroli. Przestałam podejmować desperackie próby utrzymania się na powierzchni, bo zrozumiałam, że nie muszę wchodzić do wody. Nauczyłam się obserwować fale z brzegu. Patrzyłam z oddali jak wznoszą się i opadają, nie wkładając w to żadnego wysiłku. Zajęcie to w ogóle mnie nie wyczerpywało. Gdy po chwili pokusa pojawiła się po raz kolejny, potrafiłam sobie z nią poradzić. Wiedziałam, że fala nie ma żadnej mocy, aby nade mną zapanować. Być może różnica wydaje się subtelna, ale w moim wypadku okazała się niezwykle znacząca.

Powiedz mi, czy w takiej sytuacji będziesz miała jakąkolwiek motywacje do dalszego walenia się młotkiem po głowie? Czy będziesz się skręcać w konwulsjach, by to zrobić? Czy na widok młotka będą Ci zasychać gardło? No nie! Po prostu cała impreza totalnie straci dla Ciebie sens. Obudzisz się niejako ze snu, z iluzji jaką jest nawyk. Myśli będą sobie płynąć i nie robić na Tobie wrażenia. Czy to nie jest ostateczna wolność?

I żeby nie było, że ja to sobie wszystko wymyśliłam. Za tym stoi potężny research nad mózgiem człowieka. Te metody – chociaż jeszcze niszowe – są stosowane w terapii uzależnień z ogromnym powodzeniem. Spójrz chociażby na absolutny bestseller światowy „Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie” Allana Carra. Dzięki tej książce miliony palaczy na całym świecie bez bólu rzuciło faje (w tym ja).

Jack Timpey – twórca ruchu Rational Recovery i neurolog, mówi to samo o alkoholu, a cytowana już Kathryn Hansen –  w kwestiach objadania się. (Jej książka „Brain over binge”, z której pochodzi powyższy fragment, to także światowy bestseller.)

To nie są metody oparte na silnej woli i towarzyszącym im bólu. To są metody oparte na wglądzie. A raz uzyskany wgląd zmienia wszystko.

I faktycznie dzieje się magia.

*

I po ostatnie: Dziewczyny, które przychodzą do mnie na mentoring, często nastawiają się na ciężką harówkę, orkę na ugorze niemalże. W końcu wszystkie wcześniejsze próby właśnie tak wyglądały. Jakież więc jest zdziwienie, kiedy okazuje się, że cała sprawa jest dość prosta.

Oto zdanie, które zaledwie dzisiaj wysłała mi moja podopieczna: Byłam nastawiona na ciężką pracę. A tak naprawdę oprócz tych kilku dni kiedy trzeba było się przestawić,  cała praca była łatwa i przyjemna.

 

Published On: 15 czerwca, 2021Kategorie: TU ZACZNIJ, Psychologiczna rozkminkaTagi:
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

2 komentarze

  1. Ada 15 czerwca, 2021 at 7:48 pm - Odpowiedz

    No kocham Cię Aniu, jesteś wspaniała! ❤️

  2. Kinga 15 czerwca, 2021 at 7:49 pm - Odpowiedz

    Dziękuję Ci za ten wpis, potrzebowałam go dziś tak bardzo. Przez dłuższy czas moje kompulsy wydawały się być przeszłością, natomiast ostatnio znów zaczęłam się oddawać nałogowi… Nie wiedziałam co mam już zrobić, więc weszłam tu i ten tekst mnie uspokoił. Teraz gdy gadzi znów się odezwie, przyjdę tu i przeczytamy raz jeszcze, a jak będzie trzeba to 102937 razy ❤️