Niedziela bez wilka: własna droga Karoliny
Cześć Ania,
Piszę do Ciebie z powrotem po 2 latach.
Teraz już od kilku dni mam ukończone 15 lat i na urodziny sprawiłam sobie najlepszy prezent- wyjście z ortoreksji (wcześniej myślałam, że moim problemem jest „tylko” kompulsywne objadanie, a to była wypadkowa wszystkiego).
Zaczęło się u mnie od tego, że jako dziecko szybko dojrzewałam, więc i moje ciało było bardziej kobiece niż innych dzieci. Ale nie ukrywając, jadłam też słodycze i podjadałam przed tv. Tylko, że patrząc na swoje zdjęcia widzę naprawdę piękną małą dziewczynkę (sama się zdziwiłam), a nie dziewczynę o grubych udach, z dużymi policzkami i ogólnie tłuszczykiem.
A w dzieciństwie porównywałam się do moich rówieśniczek, które były strasznie szczuplutkie, co oczywiście skutkowało przejściem na dietę. No i zaczęłam interesować się też, co jest zdrowe.
Na początku jadłam bez szczególnych restrykcji (tyko glutenu nie jadłam, bo mam celiakię) ale oczywiście z małą ilością kalorii, o dokładnych godzinach. Później eliminowałam mięso, przez jakiś czas baaardzo dużo ćwiczyłam, przeszłam na weganizm, miałam obsesję na punkcie porcji w stylu biorę DOKŁADNIE garść, łyżkę, szklankę, pół miski… Po mniej więcej roku takiego jedzenia, zaczęłam się objadać.
Żyłam też w przekonaniu, że weganizm jest najlepszym stylem odżywiania, więc nie mogę mieć niedoborów, no hello! Zamiast tego szukałam informacji jak komponować te posiłki, aby były jak najbardziej pełnowartościowe, więc niema mowy, że robiłam weganizm źle.
Moja skóra zaczęła się mocno przesuszać (nawet do krwi), w ciągu roku miałam nawet 3 razy zajady, musiałam zacząć stosować specjalny szampon do włosów, zaczęłam mieć cienie pod oczami (a cerę miałam zawsze książkową) i prawie codziennie się objadałam. W ogóle nie wiązałam tych objawów z weganizmem, bo większość była oddalona od siebie w czasie i nie bardzo nasilona.
Najgorsze było ciągłe planowanie, gotowanie i bóle brzucha. Akurat z tym ostatnim, to szukałam pełno metod psychologicznych, jak się nie objadać, oglądałam twoje filmy (którym oczywiście wiele zawdzięczam), ale to było za mało.
Jednak byłam już na etapie jedzenia intuicyjnego. Ale pojawił się kolejny problem: ciągle chce orzechy, fasolę, hummus, no i czasem wpadała rybka i jogurt (no jak to!? przecież weganizm mi na pewno wszystko dostarcza!). Długo nie mogłam znaleźć odpowiedzi, dlaczego tak jest, aż nie pojawił się Twój wywiad u Keksa i powiedzieliście do czego może też doprowadzić weganizm i dlaczego jest to dieta niedoborowa.
Od Keksa trafiłam do Katarzyny „Życie pod palmami”, która mi uświadomiła, że mam objawy niedoborów i tłuszcz zwierzęcy jest mi potrzebny. Po wprowadzeniu pokarmów odzwierzęcych, szybko traciłam zainteresowanie jedzeniem, skóra też lepiej natłuszczona.
Wszystko dobrze, ALE skoro Katarzyna mówi, że powinno się jeść samo mięso, bo rośliny szkodzą, to nie wiedziałam już co się dzieje. Całe życie mi mówiono, że warzywa to samo zdrowie. Byłam w amoku: jednocześnie tęskniłam za tymi różnorodnymi posiłkami, ale rzeczywiście lepiej czułam się po mięsie.
Po kilku jej filmikach uświadomiłam sobie jednak, że: 1. Technicznie rzecz biorąc, nie da się jeść wegańsko, bo zawsze jakieś zwierzę na tym ucierpi. 2. W tych czasach każde jedzenie jest mniej lub bardziej przetworzone, więc została opcja: chcesz żyć jak ci się wydaje krócej, ale szczęśliwiej jedząc co chcesz, czy potencjalnie dłużej, ale w depresji i po 3 każdy inaczej reaguje na dany pokarm, który może być powszechnie uznany za zdrowy. 4. Weganizm wcale nie pomaga szczególnie środowisku (a było to dla mnie ważne, bo zawsze interesowałam się klimatem).
Moje dzisiejsze podejście (bardzo uwalniające): jem co, kiedy i ile chcę. Pod tym względem mam wywalone na czyjeś opinie o zdrowym odżywianiu, bo mój organizm wie co jest najlepsze dla mnie, ale lubię próbować nowego i gotować. Teraz potrafię zjeść np. tylko 1 rzecz (wcześniej: ależ to samo białko, dodaj jeszcze węglowodany i dużo warzyw!), albo całą gamę różności w rozsądnych (dla mnie) ilościach i zostawiam te typy produktów, po których dobrze się czuje i mi smakują.
W dodatku nie potrzebuję oglądać filmów podczas jedzenia (uważałam to za niemożliwe, bo tak robiłam od dziecka), a to, że mogę zjeść po prostu obiad, który przygotowała mama, a nie szykować własny „zdrowy”, jest niezwykle praktyczne i proste. Nie myślę też o jedzeniu, między posiłkami, chociaż muszę jeszcze wstrzymywać się, żeby nie włączać filmików na YT z przepisami i odżywianiu, które wcześniej ciągle oglądałam.
Obecnie, gdy odstawiłam jedzenie na bok, mogę zbudować relacje i zająć się moim hobby- nauką niemieckiego. Poza tym mam bardzo dużo wolnego czasu, więc od nowa wsłuchuję się w moje pragnienia, potrzeby, tak aby nauczyć się żyć normalnie i odkrywać nowe rzeczy o sobie. Inspiracją jest dla mnie „Król lew”, z którym się utożsamiam i traktuje się jako zagubione lwiątko, które wzrasta w siłę lwa. Wiem, że to już kwestia czasu, aż moje życie się zmieni i jak może być satysfakcjonujące. Teraz biorę odpowiedzialność za to, co zrobiłam i daje zagoić się mojej psychice i ciału. Jestem z siebie dumna, że dość wcześnie własną drogą wyszłam z tego bagna. To było moja największa stoczona „bitwa”, w której wiele się o sobie nauczyłam.
Oczywiście chcę Ci Aniu podziękować, bo tyle znaczysz dla nas osób z ED. Może kiedyś będę mogła ci osobiście podziękować, a na razie będę przekazywała to co mówisz dalej. Spełniaj swoje marzenia i nie trać zapału. <3
Karolina
26 komentarzy
Comments are closed.
Karolino ! W wieku 15lat doszłaś do wniosków do których ja doszłam w wieku 32lat… Serdecznie Ci gratuluje. Dobrze, że jesteś z siebie dumna, bo jest naprawdę z czego. Czytałam to z uśmiechem na ustach i nadzieją, że moja córka również będzie taka mądra i dojrzała w tym wieku. Z takim podejściem świat stoi przed Tobą z rozłożonymi rękami :) Spełniaj marzenia, stawiaj sobie cele i dąż do nich wytrwale. Po prostu bądź szczęśliwa :)
Piękny tekst. Również gratuluję dojrzałości.ja mam 35 i cały czas mniej lub bardziej ale siedzę w ED. Dawaj przykład młodym osobom, podziwiam postawę
Świetnie, że przejrzałaś na oczy w tak młodym wieku. Przynajmniej mniej lat życia przeciekło Ci przez palce, więcej dobrego przed Tobą :-) Żyj pełnią zdrowego życia i dawaj przykład innym. Dziękuję za świadectwo :-*
Jezusie, czyli wpadłaś w to jako 13latka? Za moich czasów…kuzwa, jako 13latka to ja bawiłam się lalkami :(
Ja w problemy z jedzeniem wpadłem właśnie jako trzynastolatek więc niestety zdarza się…
Ja też zaczęłam mając niespełna 13. Pod koniec podstawówki był mój start ,,zdrowego stylu życia”. Ale miałam okazję poznać w szpitalach kilka osób, które popadły w niełaskę ED ok. 11 :-(
Nawet nie 13, a 12 lat miałam, bo dopiero później napisałam do Ani :(.
U mnie również rozwinęło się to w wieku 13 lat. Dzisiaj mam 19 i ciągle „bujam się” między anoreksja-bulimia i tak w koło.
Doskonale Cię rozumiem… Sama przez to przechodziłam kilka lat wstecz, obecnie mam 18. Od podstawówki zaczęły się durne przygody z dietami, treningami, cheatmealami, głodówkami, fitwymysłami… Nie schudłam o tej pory, a jedynie sobie popsułam psychikę. A przecież, tak jak wyżej wywnioskowałam z Twojego wpisu, wystarczyło jeść troszkę mniej. To co gotuje mama, ale w mniejszej porcji. Przecież życie jest proste, To my je na siłę utrudniamy.
Racja nie ma co. Jedzenie ma być tylko energią do życia i tyle. Zbyt duże rozmyślania o nim marnuję ja, a w końcu tyle innych rzeczy można robić ;)
Jak tak sobie teraz myślę u mnie również zaczęło się już w podstawówce. Byłam pulchna, dzieciaki się ze mnie wyśmiewały. Gdy dorastałam robiłam się coraz szczuplejsza. Głównie dlatego, że się głodziłam. Ale nie dlatego, że chciałam schudnąć. Przez ten czas szkoły nawet nie miałam takich myśli, żeby się odchudzać. Głodziłam się, bo było mi wstyd jeść przy innych. Od dziecka, po prostu było mi wstyd. Na początku pewnie dlatego, że byłam gruba, a potem już tak po prostu, było mi wstyd jeść, się odezwać w grupie itd. W liceum byłam już bardzo szczupła i dopiero dzięki akceptacji grupy zaczęłam jeść przy innych. I wtedy jadłam dużo, aż się dziwili, że tyle jem a jestem taka szczupła. Dopiero, gdy urodziłam dziecko zaczęłam „bycie na diecie”. I wtedy lawina ruszyła. Testowałam różne diety, zaczęły się ataki obżarstwa i niejedzenia na zmianę. Różne diety-cud, nawet kapsułki za 200zł/mc. Kilka lat minęło zanim w ogóle dostrzegłam problem i zaczęłam coś z tym robić. Tak więc jeszcze raz gratuluje Karolinie :)
Bardzo gratuluję!!! Serio, podziwiam tak dojrzałe podejście do tematu.
Ale mam też pytanie do wszystkich, którzy, słuchając swojego ciała, zrezygnowali z weganizmu czy wegetarianizmu – jak poradziliście sobie z „moralnymi” dylematami? Chodzi mi o to, że fizycznie czuję się lepiej, jedząc mięso, jajka, masło, itd., ale cały czas mam z tyłu głowy myśl, że to powoduje cierpienie zwierząt, jest niekorzystne dla środowiska, …
Co o tym sądzicie?
No i masz rację. Poowodujesz cierpienie zwierząt. Szkodzisz środowisku bardziej niż kiedy byłaś wegetariańską/weganką. Proste jak drut.
Powodujesz*
Przepraszam za szczerość ale wole żeby zwierzęta cierpiały niż żebym marnowała sobie życie i swoim najbliższym .. taki jest łańcuch pokarmowy niestety równie dobrze tygrysy tez niech się żywią jak żyrafy ciekawe jak długo pożyją
O to to. Radykalnie wegańskie poglądy gloszone w imię jakichś wzniosłych idei, znajdujących bądź nie pokrycie w rzeczywistości, zupełnie do mnie nie przemawiają. Cierpię z powodu chorób przewodu pokarmowego, pół życia w ED, żarcie to dla mnie katorga, a ja się jeszcze będę kajac za rzekomy egoizm, kierujący mną podczas dramatycznego wyboru – kurczak czy ciecierzyca, bo wybiorę zawsze mięso. Korzystam z ekologicznych źródeł mięsa, jaj czy innych produktów odzwierzęcych, dobrze mi z takim a nie innym jedzeniem i wkurza mnie, kiedy wojujacy weganin usiłuje wzbudzić we mnie poczucie winy. Niechby się każdy odwalil od cudzego talerza. Chcecie jeść fasolę i kamienie, to jedzcie. Nic mnie nie obchodzi nawet jakby ktoś żarl swoje ekskrementy, ale nie życzę sobie być wrzucana do jednego worka z ludźmi, którzy np. wyrzucają śmieci w lasach i w ten sposób dewastuja środowisko, tylko dlatego, że jem tak, jak mi się podoba.
Odżywiajcie się jak wam się podoba, droga wolna, ale nie próbujcie wmówić same sobie i otoczeniu, że nie ma to negatywnego wpływu na środowisko i, że nie krzywdzi zwierząt. Jeżeli nie macie z tym problemu (podziwiam, serio) to gratuluję, ale jeśli ktoś się cały czas zastanawia czy jedzienie produktów odzwierzęcych jest szkodliwe (w tym przypadku dla zwierząt i środowiska), to odpowiadam, nie ma sensu się oszukiwać.
To jest trudne, bo równa się wyjściem z ideologii, która wpajała nam przekonania. Ja wtedy zaczęłam oglądać „Życie pod palmami”, gdzie było opisywane jak działa rolnictwo i przemysł.
Jeżeli chodzi o cierpienie, to dużo zwierząt umiera z powodu zabijania ich na polach uprawnych, gdy chcą „ukraść” w końcu ich naturalne pożywienie. W dodatku do nawozów są wykorzystywane odchody i szczątki, chyba że są to nawozy sztuczne, ale nie są tak samo dobre.
Zwierzęta na pastwiskach są potrzebne, bo bez nich ziemia się wyjaławia.
Na logikę rzecz biorąc, nie ma żadnych też kultur wegańskich.
A pro po klimatu i tego co dla nas naturalne. Zastanów się jak to by było gdybyś miała się żywić głównie tym co jest w Polsce jak było kiedyś. Napewno nie jadłabyś wegańsko, bo w zimę byś nie przetrwała, bo jest mało w tedy sezonowych warzyw. Obecnie weganie mogą sobie sprowadzać jedzenie z całego świata zostawiając przy tym ślad w atmosferze. A to właśnie transport zostawia najwięcej spalin.
Najważniejsze to nie lykac wszystkiego co nam media mówią. Warto samemu się zastanowić czy ma to sen i więcej poczytać. Mam w dodatku wrażenie że większość osób powtarza później takie informacje (no bo wszyscy tak mówią), ale jak ich się zapytasz „dlaczego tak uważają?” to mogą nie wiedzieć.
Kwestionuj, wyrabiaj sobie własne zdanie na te
tematy i będziesz z czystym sumieniem odzwierciedlała je w działaniu :) Powodzonka ♡
Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć dlaczego jakiś Keksu, Życie pod palmami i kilka dziewczyn z zaburzeniami odżywiania są większymi autorytetami w dziedzinie odżywiania niż setki naukowców, ludzi, którzy naprawdę wiedzą o czym mówią. Weganizm nie jest dietą niedoborową, człowiek nie potrzebuje tłuszczu zwierzęcego żeby funkcjonować i każdy kto ma szczątkowe pojęcie o nauce powinien to wiedzieć, ale wy chcecie się usprawiedliwić, więc zamiast ufać autorytetom, zachowujecie się jak płaskoziemcy i bredzicie o ideologii. Niesamowicie smutno się robi czytając ten tekst i komentarze.
Pod wzgledami odzywczymi na pewno nie jest, ale wiekszosc osob decyduje sie na nia wlasnie ze wzgledow ideologicznych, co mija sie z celem. Byt zwierzat wcale sie nie poprawi jak przestaniemy hm…powiedzmy je wykorzystywac (nie moge znalezc lepszego slowa, poniewaz nie chodzi mi tylko o mieso). To po prostu czesc naszego lancucha pokarmowego, a takze zrodlo surowcow. Tutaj nie trzeba byc naukowcem, zeby to dostrzec
Dokładnie tak. Tysiące badań dowodzi, że dieta roślinna jest najlepsza, jeśli chodzi o środowisko i zdrowie.
To prawda, szkodliwe są takie twierdzenia. Z założenia, nie jest on dietą niedoborową, chodzi o to że każdy jest inny. Jest wiele osób które nigdy nie doświadczyły zaburzeń odżywiania, jedzą wegańsko i mają się dobrze. Ba, są to nawet sportwocy nieraz.
Cieszę się, że masz własne zdanie na ten temat :) osobiście nie jestem ani za mówieniem, że dieta mięsna jest najzdrowsza, ani wegańska. Bo nie ma rozwiązań idealnych. Tak samo obie mogą być niedoborowe i szkodzić jeżeli na przykład będą ze złego źródła, czy wysoko przetworzone. Chodzi tylko o to by być otwartym na inne rozwiązania, bo nie ma diet idealnych dla wszystkich i gloryfikowanie jakiej kolwiek jest bez sensu. Nie ma co, jedzmy to po czym czujemy się dobrze i co uważamy za właściwe. ;)
*sportowcy, rzecz jasna
Mimo że niesamowicie cieszę się widząc młodziutką, wolną dziewczynę (Karolina, obyś była inspiracją dla wielu starszych!) to Kiwi – dokładnie w punkt. A napisanie ze weganizm nie jest wcale taki dobry dla środowiska po niedawnym raporcie ONZ, który na szczycie zachowań degradujących środowisko umieszcza spożywanie produktów odzwierzęcych jest mydleniem oczu – mimo ze nie jest to blog o ekologii to jednak uważam to za przesadę i tak jak piszesz kochanie – usprawiedliwieniem się. Jeśli czujecie, że weganizm Wam nie służy – okej. Ale nie zaklinajmy rzeczywistości. Pozdrawiam Was wszystkie ❤
Zupełna bzdura. Weganizm to jedyne, co może pomóc naszej planecie. Jeśli ludzie nie zrozumieją tego teraz, bardzo szybko zginiemy w ekologicznej katastrofie.
Tak, zwierzęta umierają przy uprawie roślin, ale żeby wyhodować zwierzęta na mięso, trzeba dać im o wiele więcej pożywienia, ergo więcej zwierząt umiera w tym procesie. To logiczne. Czas przestać zasłaniać się wymówkami
Naprawdę, pomyślcie, zanim coś napiszecie.
Aniu, uwielbiam cię, ale naprawdę szkoda, że promujesz tak szkodliwą treść.