Listy do W.
Pozwól, że opowiem Ci o moim kolejnym autorskim triku (doprawdy nie wiem skąd moja głowa je bierze) na przechytrzenie samej siebie. Stosuję go kiedy mi się czegoś nie chce, a wiem że powinnam to zrobić, albo odwrotnie; nie powinnam czegoś robić ale bardzo tego chcę.
Wtedy piszę listy.
Adresuję je do moich wad, demonów, irytujących zachowań, albo nawyków i przyzwyczajeń. I tak sobie na spokojnie z nimi rozmawiam.
Tak, wiem że brzmi to dziwnie, dlatego pokażę Ci zaraz jak to robię.
Ale najpierw wprowadzenie:
Właśnie jadę z moim T. na Teneryfę. Podróże to moja największa pasja (oprócz pisania i czytania książek). A odkąd wygrzebałam się z bulimii, w końcu mnie na nią stać. Zamiast sto euro w kibel, sto euro na bilet lotniczy i już super szczęśliwa leżę na egzotycznej plaży.
Jest jeden mały problem; takie wyjazdy wiążą się nieodmiennie z zachwianiem mojej codziennej rutyny. Wiadomo- rytm dnia jest inny, inne jedzenie, nie ma siłowni pod nosem itd.
A ja jestem osobą, która rutyny potrzebuje. Po prostu najbardziej efektywnie funkcjonuję, gdy większość czynności ma określoną porę dnia. Wtedy nie tracę energii i czasu na zastanawianie się kiedy nauka hiszpańskiego, a kiedy ćwiczenia fizyczne. Robię to nawykowo, na autopilocie.
No i potem mam problem z przestawianie się na sterowanie ręczne, kiedy nie mogę zdać się ślepo na moje nawyki, ale muszę wysilić się sama. Wtedy jakoś tak „zapominam” że wypadałoby poćwiczyć, nawet te 10 minut dziennie. Czasu nagle brak.
Znam siebie i wiem, że teraz będzie dokładnie tak samo, a więc piszę list w tej sprawie. Polecony, priorytetowy.
Oto on:
From: Anna Gruszczynska <[email protected]>
Subject: Ćwiczenia na wyjeździe
To: Nawyk Ćwiczeń <[email protected]>
Drogi Nawyku Ćwiczeń,
Zwracam się do Ciebie z prośbą o kooperację. Znamy się nie od dziś i sam wiesz jak dobrze nam ze sobą. Wspólnie wykurzyliśmy Wilka, co poprawiło komfort naszego życia o milion procent. Chcę więc kontynuować tę znajomość.
Po raz kolejny jednak wyjeżdżam i wybijam się z mojego naturalnego rytmu.
Czy mogę Cię prosić, w związku z tym, byś pojechał ze mną? Wiem, że nie lubisz ćwiczyć na hotelowej podłodze, między łóżkiem a lodówką, ale proszę, zrób to dla nas. Jeżeli zostawię Cię na tydzień w domu, po powrocie znowu czekają mnie zakwasy i zadyszka. Przypomnij mi więc o sobie godzinę po śniadaniu. Będę miała wymówki, że za gorąco, że za mało miejsca, że idziemy na plażę, że coś tam. Ale proszę nie słuchaj ich. Nie daj mi o sobie zapomnieć i odpal trening na YouTube.
Z góry dzięki!
Twoja Ania.
Jeżeli myślisz, że jestem świrem, to posłuchaj tego; nawyk ćwiczeń mi odpowiada!
From: Nawyk Ćwiczeń <[email protected]>
Subject: Re: Ćwiczenia na wyjeździe
To: Anna Gruszczynska <[email protected]>
Droga Aniu,
Ja także cieszę się z naszej znajomości. Odkąd jesteśmy razem jesteś silniejsza, bardziej spokojna, szczęśliwsza. Masz mocne poczucie, że codziennie robisz coś dobrego dla siebie bez grymaszenia i wymówek.
Nie widzę powodu dla którego ma się to zmienić, wraz ze zmianą miejsca pobytu. Fakt, ćwiczenie będzie mniej komfortowe, ale przecież możesz bez gadania poświęcić dla nas ten kwadrans?
Pewnie, że pojadę z Tobą. Po prostu wpisz mnie w swój kalendarz i traktuj jak każde inne spotkanie, np. jak skype z podopieczną. No przecież nie olejesz skypa, co? To mnie też nie olewaj.
Ale wpisz to teraz! Halo? Wpisałaś? no OK!
Poza tym, poproś T. by zwrócił zwrócił Ci na to uwagę.
Upewnij się, że wymówki będą niemożliwe. Damy radę!
Twój solidnie wypracowany Nawyk Ćwiczenia.
From: Anna Gruszczynska <[email protected]>
Subject: Re: Ćwiczenia na wyjeździe
To: Nawyk Ćwiczeń <[email protected]>
Ok, dziękuję za odpowiedz. Deklaruję się oficjalnie, że będę się ruszać i że Cię nie zawiodę.
Ania
Rozumiesz już jaki jest tego cel? Na papierze, w zabawnej formie listu, spisuje dlaczego to jest dla mnie takie ważne, jakie będą moje argumenty, żeby tego jednak nie robić i jak sobie z tym poradzę.
Po prostu przechytrzam swojego lenia.
Teraz kiedy wszystko jest czarno na białym, nazwane po imieniu, bardzo ciężko będzie mi się samej oszukać.
Siła wymówek tkwi w tym, że brzmią one bardzo prawdopodobnie. Do tego stopnia, że ochoczo w nie wierzymy, jeżeli jest to nam na rękę. Dlaczego więc nie przygotować się na nie zawczasu? Już z kilometra możemy zobaczyć jaki kit sobie wciśniemy gdy przyjdzie pora.
Często piszę takie listy; do mojej irytacji, którą czasami niespodziewanie wybucham, do nawyku medytacji, o którym miałam w zwyczaju „zapominać” (no bo przecież zawsze jest coś ważniejszego niż poświęcenie 10 min na rozwój duchowy), do Odkładania Rzeczy na Miejsce, by potem nie latać głupio i nie sprzątać. Działa rewelacyjnie, chociaż nie zawsze za pierwszym razem.
Polecam pisanie takich listów do swojego Wilka, do alkoholu, do słodyczy, do papierosów i innych męczących nawyków.
Skonfrontuj się z problemem, tak jak konfrontowałabyś się z przyjacielem; bez agresji i złości. Wytłumacz na przykład papierosom, dlaczego nie chcesz ich palić. Pozwól, że i one „wypowiedzą się” na ten temat. Może im jest akurat wszystko jedno czy je palisz, czy nie i z chęcią zostawią Cię w spokoju, jeżeli tylko przestaniesz przynosić je do domu. Brzmi jak zabawa, ale tak naprawdę w ten sposób kontaktujesz się bezpośrednio ze swoją podświadomością, omijając „logiczne” argumenty, że przecież teraz nie czas na życiowe rewolucje, albo że to takie trudne.
Świadomie programujesz zmianę oraz pozbywasz się poczucia, że jakiś nawyk ma nad nami władzę. Nie ma jej, skoro możesz z nim pogadać jak równy z równym.
Upewnij się że w swoim liście napiszesz dlaczego coś jest dla Ciebie ważne oraz dokładnie zbadasz swoje próby autosabotażu. Napisz też co zrobisz, aby do nich nie dopuścić. Utrzymaj list w spokojnym, pogodnym tonie, nawet jeżeli jest to list do Wilka. Zobaczysz, że nawet z potworem da się negocjować i pewnie on sam powie Ci jak możesz się go pozbyć.
Spróbuj to bardzo przyjemne i uwalniające zadanie. Dużo dzięki niemu zrozumiesz.
Daj mi znać jak poszło. Jakieś wnioski? Odkrycia?
To ja robię trochę w inny sposób: piszę do siebie parę słów i to wtedy gdy się objem.Piszę jak się wtedy czuje,na czym tak naprawdę mi zależy,czego w życiu chcę na pewno i wiele innych. Później czytam to codziennie gdy się nie objadam i ta kartka papieru bardzo mi pomaga.Jakoś tak intuicyjnie robię to od dawna.Tak samo jak nagrywanie samej siebie na telefon podczas obżarstwa (tak!),taki fragment-nie cały atak bo przecież nie ma na to czasu,ręce zajęte..,.. Ale i pisanie i nagrywanie bardzo na mnie działa także wierzę Ci Aniu,że to o czym piszesz Ci pomaga:*
genialne…muszę wypróbować.
Aniu , moja droga , geniale , trafia we mnie w samo sedno. Takkie stanowcze, zobowiazujace, kulturalne , ale z odpowiednia doza wyznaczonej i nieprzekraczalnej granicy stawianej dla siebie samej.
Niby proste, a nigdy nie próbowałam i nawet nie wpadłam na to…może spróbować?
Pewnie! Co Ci szkodzi :D
Ania, dziękuję, chyba już wiem jak się zmobilizować do nauki do matury z rozszerzonego polskiego. Wiem, że to jest dla mnie ważne, ale skoro nie jestem przyciśnięta do muru (mam dobre oceny) to sobie odpuszczam – mimo że to mój ulubiony przedmiot, to jakoś łatwiej mi się zmobilizować do nauki matmy (z którą mam problemy, a z polskim nie), mimo że nie sprawia mi to przyjemności (a polski sprawia!). Takie proste, robię to od kilku lat w swojej głowie, a jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy przelania tego w formie listu. Dzięki!