Mentalne przysiady

Myśl kreuje naszą rzeczywistość, a potem mówi „Ja wcale tego nie zrobiłam”
David Bohm

Pozwól, że opowiem Ci historyjkę z mojego życia.
Od ponad dwóch miesięcy ostro trenuję przysiady. Mam znajomych, którzy w domu urządzili sobie mini siłownię i na czas pandemii wzięli mnie pod swoje skrzydła. Odwiedzam ich co kilka dni i „jedziemy z  tym koksem”. Tak się składa, że oni oboje pracują jako trenerzy personalni i z chęcią dzielą się ze mną swoją wiedzą. Ja zaś wszystko chłonę jak gąbka, co realnie przekłada się na mój progres. Zaczynałam od wagi 20 kg (pusta sztanga), a doszłam do 50 kg.

Pod okiem profesjonalistów było to dosyć, proste, ale nie twierdzę, że łatwe. O nie! Taka sesja zawsze wymaga ode mnie 100% zaangażowania i zżera całą moją energię. Po treningu idę do domu na miękkich nogach, zjadam pół lodówki, śpię godzinę, potem wstaję i zjadam resztę i dopiero wtedy mogę jakoś funkcjonować. True story.

I wiesz co zauważyłam? Że strasznie denerwuję się na to spotkanie już dzień wcześniej, a przed samym wyjściem do nich, potrafi rozboleć mnie brzuch!
To po co w takim razie to robisz? – zapytasz mnie. Dla sylwetki? Po to, żeby udowodnić coś komuś?
Nie, ja autentycznie bardzo to lubię. Wszystko psują tylko te nerwy….

I tak się właśnie nad tym zastanawiałam i po raz kolejny mnie olśniło.
Znowu nabrałam się na tę doskonałą iluzję, o której przecież cały czas piszę! W swojej słodkiej naiwności, myślałam, że stres pochodzi ze sztangi, którą juto będę dźwigać, podczas gdy on pochodzi… z mojego myślenia o sztandze! Ha! A mam cię!

Bo to jest tak; siedzę sobie spokojnie i czytam książkę, a tu nagle zaczynają pojawiać się straszne wizje żelastwa, które kładzie się na moich barkach i wbija mnie w podłogę. Brakuje tchu, pot się leje, nogi i tyłek po prostu odpadają. Wyobrażam to sobie ze szczegółami i czuję strach. A przecież tego nawet jeszcze nie ma!

A wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? Że kiedy w końcu naprawdę przychodzi ten moment, kiedy czuję „zimny pocałunek” sztangi na barkach, to mam z tego autentyczną frajdę! Wcale nie myślę, że to straszne i okropne. Po prostu robię jeden przysiad na raz – każdy w momencie, w którym przychodzi jego pora. Nie mniej, nie więcej.

I tak, czuję ból, ale wcale nie cierpię. Cierpienie jest funkcją umysłu, który zawsze wybiega w przeszłość (to tak bolało), albo w przyszłość (to będzie tak bolało). W „tu i teraz” jest tylko to, co przede mną; kolejny wdech, kolejny mały ruch. Cierpienie jest wtedy, gdy siedzę i czytam książkę, a moja głowa kreuje te wszystkie horrory i wierzy w nie. Na treningu jest tylko wysiłek.

A teraz pomyśl, ile takich „mentalnych przysiadów” wykonujesz w swoim własnym życiu? Jak bardzo nakręcasz się i straszysz swoimi wyobrażeniami na jakiś temat?

Miałam kiedyś podopieczną, w której domu ciągle były kłótnie o to, że nie korzysta z domowej bieżni. Obiecała to mężowi, dzieciom i sobie, ale kiedy miała na niej stanąć, przed jej oczami pojawiała się WIZJA krwi, potu i łez. Ona jednak nie widziała, że to fatamorgana. Myślała, że to prawda i wolała energożerną awanturę niż konfrontację z – o ile bardziej życzliwą – rzeczywistością.

Inna dziewczyna miała do napisania ostatnich 20 stron pracy licencjackiej, którą odkładała na później przez wiele miesięcy. W końcu zadanie to urosło do rangi największego problemu jej życia, który oczywiście zajadała. Czy praca była trudna? Może i tak, ale na pewno trudniejsza była narracja jej umysłu na temat tej pracy. To tam był osadzony cały koszmar.

Pomyśl, ile razy denerwowałaś się egzaminem, randką, skokiem do wody… dopóki tego faktycznie nie zrobiłaś. I wtedy nagle wszystko było ok. Po prostu zanurzyłaś się w rzeczywistość (lub w wodzie) i przestałaś zwracać uwagę na myśli, które sugerowały, jakie to będzie straszne.

I może egzamin okazał się trudny, nie mówię, że nie, ale nawet wtedy widziałaś co robić; wysilić mózgownicę i dać jak najlepszą odpowiedź. Reagowałaś na realną sytuację, która prezentowała się tutaj przed Tobą, nie na sytuację wyobrażoną. Jeżeli egzamin trwa godzinę, to nie ma na to po prostu czasu.

A potem, kiedy emocje opadły, umysł znowu zaczął podróżować od przeszłości do przyszłości. Kurde, ja przecież znałam odpowiedź na to pytanie! Ale ze mnie idiotka! – Raz dwa trzy i znowu wracasz do krainy wyobraźni, śnisz na jawie.

Tak samo jest w sferze jedzenia – o czym muszę wspomnieć, z racji tematyki bloga. Tyle dziewczyn deklaruje, że jak zje makaron, czy wróci do swojej naturalnej wagi, to chyba umrze. A potem jedzą ten makaron lub wracają do swojej naturalnej wagi i wychodzi na to, że nie taki diabeł straszny. Straszne, było myślenie, że to straszne.

Bo tak jak powiedział Michael Neill w swoim TED talku: „My nie boimy się tego, czego myślimy, że się boimy (egzaminu, jedzenia, sztangi). My się boimy tego, co myślimy.”

Ot, cały sekret. Żart zrobiony nam przez Boga, którego nie załapaliśmy za pierwszym, drugim i setnym razem. Jednak kiedy go pojmiemy, nieodmiennie wybuchniemy śmiechem.
Tak jak ja, na myśl o tej ciężkiej sztandze, której nie jestem w stanie podnieść, wyłącznie w moim umyśle.

Published On: 12 stycznia, 2021Kategorie: Psychologiczna rozkminkaTagi: ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

6 komentarzy

  1. Ania 12 stycznia, 2021 at 11:11 pm - Odpowiedz

    Czyli jak w poprzednim poście: Wszystko mija, kiedy przestaniemy angażować się w myślenie, odczepimy się od niego. Choć z drugiej strony należy obserwować myśli i emocje (czy nawet objawy psychosomatyczne) z boku bez oceny i emocji ale…. to przecież sprawia, że nie odczepiamy się od myśli a one żyją dzięki naszej uwadze. Opisujesz stres w momencie, gdy go jeszcze nie ma i tu patrzymy z boku ale np w momencie stresującej sytuacji też należy go obserwować oraz być tu i teraz. A gdy tu i teraz są te myśli i uczucia to przecież spowoduje to zaangażowanie się w cała sytuację czyli dajemy myślom naszą uwagę…

    • Wilczo Glodna 13 stycznia, 2021 at 6:21 pm - Odpowiedz

      Ciekawe pytanie. Odpowiem na nie publicznie w piątek.

      • Ania 13 stycznia, 2021 at 9:23 pm - Odpowiedz

        Dziękuję :-)

  2. Joanna 13 stycznia, 2021 at 10:24 pm - Odpowiedz

    Rozkmina psyhologiczna…. czytam Aniu Twoje wpisy i po części rozumiem i po części nie. Nie jestem na tym poziomie rozumowania. Niemniej jednak też tak mam ze bardziej przejmuje się przed tym co ma nastąpić niż jeżeli już to się dzieje. Tłumaczę to sobie ze to tylko myśli ale napięcie, stres, bezsenność, złość wraz jest i nie umiem sobie z tym zbytnio radzić.

  3. Joanna 13 stycznia, 2021 at 10:28 pm - Odpowiedz

    ojej ale walnęłam bląd… muszę skorygować bo aż mi głupio : psychologiczna ;)

  4. Anna 15 stycznia, 2021 at 11:57 am - Odpowiedz

    Polecam potęgę teraźniejszości…