Niedziela bez wilka: Jola, która uczyła się o tym na studiach, ale…
Mam 51 lat i około pół roku temu trafiłam na twój vlog. I o ile nie mogę narzekać, że nie znalazłam go 20 lat wcześniej, to szkoda, że nie natrafiłam nigdzie na opis eksperymentu głodowego z Minnesoty. Moje życie wtedy na pewno byłoby prostsze. Zacznę od początku.
W czasach mojego dzieciństwa nie zwracano uwagi tak bardzo na wygląd (przynajmniej jeżeli chodziło o dzieci), wtedy po prostu nie było grubych dzieci. Zmieniłam 6 podstawówek i spotkałam wśród tej mnogości dzieci tylko jedną dziewczynkę trochę bardziej okrągłą niż reszta. Dzieci jadły produkty mniej przetworzone niż teraz, które były w sklepach, trochę słodyczy i biegały dużo po dworze. Problem otyłości dzieci nie istniał. Ja też większość czasu spędzałam na grach i zabawach z rówieśnikami, czasami przybiegałam tylko do domu po kromkę chleba ze śmietaną i z cukrem.
Wszystko zmieniło się, kiedy zaczęłam uczęszczać do liceum. Już w pierwszej klasie kilka dziewczyn zaczęło poruszać temat szczupłej sylwetki i odchudzania. Słuchałam, że tamta przytyła, że inna schudła i co robić, żeby schudnąć (oczywiście rady na poziomie 15,16-latek bez wiedzy dietetycznej). Jako, że należę do osób ambitnych chciałam oczywiście schudnąć (wtedy ważyłam może 52, 53 kg przy wzroście 164).
Co zrobiłam? Przestałam jeść obiady, zamiast tego jadłam herbatniki, stosowałam laxigen, aż raz zemdlałam w szkole chyba z odwodnienia. Kiedyś przez dwa tygodnie piłam tylko 4 szklanki mleka dziennie i byłam zdziwiona, że schudłam tylko 2 kg. Dodatkowo z powodu dużej ilości nauki w liceum przestałam się ruszać i efekt był do przewidzenia – w drugiej klasie liceum ważyłam 65 kg i wtedy już zaczęłam się wyróżniać jako ta pulchna. Oczywiście pojawiły się kompleksy i ciągłe myśli o wadze, czytanie książek o odżywianiu i odchudzaniu.
Kiedy wyjeżdżałam na wakacje, przestawałam myśleć o wadze i jedzeniu i wtedy chudłam do 54,55 kg i czułam się świetnie. Powrót do domu wiązał się znowu z brakiem ruchu, czytaniem książek z podjadaniem słodyczy, unikaniem normalnego jedzenia i tyciem w ciągu kilku miesięcy do tych znienawidzonych 65 kg. Oczywiście ciągle miałam ochotę na słodycze, potrafiłam kupić 10 ciastek w cukierni i w domu w tajemnicy zjeść osiem i resztę wyrzucić. Ten stan trwał do końca liceum.
Moi rodzice nie zwracali uwagi na moje wahania wagi, jeżeli już to raczej krytykowali chudnięcie i namawiali mnie do jedzenia. Zresztą namawianie do jedzenia jest sposobem na okazywanie miłości przez moich rodziców. I może już jako dziecko (a na pewno jako nastolatka) miałam zaburzone uczucie głodu i sytości, rzadko bywałam głodna i nie wiedziałam kiedy jestem najedzona. Kompleksy ze szkoły średniej zostały ze mną 20 lat (często myślalam, że ludzie uważają, że jestem gruba).
Na studiach było lepiej, bo dysponowałam swoimi pieniędzmi i bardziej wsłuchiwałam się w swój organizm w czasie zakupów spożywczych. Wahania wagi zmniejszyły się (54-58 kg) i odchudzałam się na studiach tylko 2,3 razy. Po przeczytaniu na twojej stronie o eksperymencie głodowym nagle dowiedziałam się, dlaczego wybrałam kierunek studiów związany z żywnością.
Po studiach zaczęłam podróżować w zwiąku z pracą i nie myślałam obsesyjnie o przytyciu, a trzymałam wagę ok.53 kg. Raz przytyłam do tych moich znienawidzonych 65 kg, kiedy zafascynowałm się kuchnią francuską i zaczęłam jeść za duże ilości serów z czerwonym winem. Wtedy poszłam po dietę od dietetyka i schudłam do wymarzonej wagi 50 kg, bardzo się cieszyłam, ale dopiero po kilku latach na zdjęciach z tamtego okresu zobaczyłam, jak masakrycznie chudo i brzydko (bez ubrania) wyglądałam. Oczywiście , 50 kg utrzymałam może pól roku, potem znowu było 53 kg, chociaż wtedy to nie było takie ważne.
I tutaj zaczął się ujawniać problem, że nie wiem, jak wyglądam, kiedy patrzę w lustro i dlatego zawsze potrzebna mi jest do tego waga. Czy jestem w porządku, czy nie mówią mi cyferki na wadze. Mogę spojrzeć w lustro dwa razy w odstępie sekundy i raz będę wyglądać dobrze, a drugi raz okropnie grubo.
Prawdziwa “jazda” zaczęła się po urodzeniu dzieci i rozpoczęciu pracy w domu. W pierwszej ciąży przytyłam 30 kg, potem waga spadła sama po skończeniu karmienia, przy drugiej przytyłam 15 kilogramów i po karmieniu nie mogłam schudnąć. Koleżanka poleciła mi dietetyczkę, schudłam 18 kg na diecie 1000 kcal w ciągu 3 miesięcy, byłam zachwycona.
Następne lata stosowałam dietę 1000 kcal jeszcze wiele razy, przeważnie udawało mi się utrzymać efekt rok czasu. Po roku w ciągu kilku miesięcy zaczynałam podjadać i tyłam do tych moich magicznych 65 kg i wtedy wiedziałm, że znowu trzeba rozpocząć dietę. W międzyczasie zachorowałam na Hashimoto i kolejna dieta 1000 kcal stosowana rygorystycznie przez 3 miesiące z ćwiczeniami przestała działać – schudłam tylko 0,5 kg. Trochę się załamałam, bo mimo że od studiów jadłam tylko zdrowe produkty, nie wiedziałam dlaczego tym razem nie schudłam, to było wbrew logice. Moje ciało zupełnie się zbutowało.
Taa huśtawka powtórzyła się jeszcze kilka razy, a ja znowu ważyłam 65 kg i chciałam się odchudzać i wtedy znalazłam Ciebie. I to było jak “światełko w tunelu”. Wysłuchałam wszystkie twoje vlogi i przeczytałam posty i obliczyłam swoje zapotrzebowanie energetyczne (1800 kcal) i zaczęłam normalnie jeść BEZ POCZUCIA WINY. A najśmieszniejsze z tego wszystkiego jest to, że ja o tym wszystkim uczyłam się na studiach. Miałam biochemię, fizjologię żywienia, ale chyba stwierdziłam, że mnie teoria nie obowiązuje i tylko diety działają.
Od stycznia jem ok.1800 kcal , zapisuję co jem w Fitatu (jako feedback), bo sama z siebie jeszcze nie wiem, czy zjadłam dużo czy mało. Trochę przytyłam, nie staję na wadze, żeby się nie denerwować. Zdaję sobie sprawę, że mój organizm musi wrócić do normalności jeszcze przez jakiś czas i jestem cierpliwa.Doprowadziłam go do takiego stanu przez ostatnie piętnaście lat nieustannego odchudzania.
Jak zapewnie wiesz problem odchudzania nie dotyczy tylko młodych osób, moje koleżanki do dzisiaj opowiadają o odchudzaniu na prawie każdym spotkaniu. Może nie jest to temat główny ale ważny. Nawet starsze ode mnie kobiety na ćwiczeniach fizycznych często mówią o odchudzaniu. Cieszę się, że znalazłam Ciebie, bo otworzylaś mi oczy, że jedzenie nie jest domeną naszego świadomego umysłu a bardziej mechanizmów naszego ciał, o czym zapomniała nasza epoka afirmacji szczupłego ciała.
Pozdrawiam serdecznie.
Jola
*
Uwaga: Robię sobie przerwę wakacyjną i od tej pory, do odwołania będę publikować tylko jeden post tygodniowo: w piątek.