O wadze w okresie dojrzewania
Niedawno rozmawiałam z moją belgijską znajomą o mojej działalności. Tłumaczyłam, że robię to co robię, ponieważ sama cierpiałam kiedyś na zaburzenia odżywiania.
Opowiadałam też jak to się zaczęło; no wiesz, wiek dojrzewania, pierwsze próby schudnięcia, diety…. i poszło.
Znajoma pokiwała głową ze zrozumieniem: No tak, ja też miałam taki pomysł, kiedy byłam nastolatką, ale w szkole, na lekcji biologii uczyli nas zawsze, że w czasie dojrzewania się tyje i nie ma co się przejmować. Po prostu organizm przygotowuje się na te wszystkie ważne zmiany, które nastąpią i gromadzi tłuszcz. Ale potem naturalnie się schudnie i w wieku dwudziestu lat, będzie się na pewno szczuplejszym niż w wieku piętnastu. No to się nie martwiłam.
Nawet nie wiesz, jak uderzyła mnie jej odpowiedź. Po prostu zamarłam porażona logiką tego wywodu oraz faktem, że nigdy o tym nie pomyślałam! Dlaczego u nas nie mówili tego w szkole?
W sumie to pamiętam takie pogadanki, że my dziewczynki będziemy zmieniać się w kobiety i tak dalej, ale nikt nam nie powiedział, że każdy ewentualny „zbędny” kilogram, wcale nie jest zbędny, że to normalne i że nie ma co wpadać w panikę.
A przecież ja właśnie dlatego zaczęłam się odchudzać. Kiedy weszłam w okres dojrzewania, w wieku około 12stu lat, zaczęłam zauważać dodatkowy tłuszcz na brzuchu, biodrach i pupie i natychmiast postanowiłam coś z tym zrobić. To właśnie wtedy zaczęły się moje eksperymenty z dietą, które zakończyły się tragicznie. A przecież wystarczyło poinformować mnie o fakcie, że właśnie tak ma być.
I ok, nie twierdzę, że taka informacja na pewno by do mnie dotarła i powstrzymała mnie przed zrobieniem sobie krzywdy, ale gdybym chociaż miała tego świadomość, może tak jak moja znajoma odpuściłabym sobie diety? Nie wiem.
Postanowiłam oczywiście sprawdzić tę informację i tak, to prawda. W okresie dojrzewania dziewczynka przybiera około 7 kg w krótkim czasie. Także dystrybucja tłuszczu w ciele zmienia się – rosną biodra i piersi.
Organizm gromadzi dodatkowy tłuszcz, by upewnić się, że na stówę wystarczy mu energii do przeprowadzenia wszystkich potrzebnych zmian. Kiedy one się zakończą, organizm naturalnie pozbywa się zapasu i faktycznie jesteśmy szczuplejsze w wieku dwudziestu lat, niż za smarkacza.
Oczywiście jeżeli odżywiamy się normalnie, w mirę zdrowo i słuchamy swojego ciała. Jeżeli zaczniesz jeść pizzę na każdy posiłek, poprawiając lodami, to nadwyżka będzie za duża i zostanie na nas. Ale to jest chyba jasne.
Do tego odchudzanie w okresie dojrzewania może spowodować nieodwracalne szkody w naszej gospodarce hormonalnej, zahamować wzrost i przyczynić się do późniejszej niepłodności. No super!
Czy więc nie powinno się o tym trąbić w szkole?
Dlaczego nikt nam tego nie mówił? Czy Tobie w szkole o tym mówili?
Myślę, że powinnyśmy otoczyć te młode osoby szczególną opieką w tak trudnym dla nich okresie, a jeżeli nie, to przynajmniej doinformować je o podstawowych sprawach!
Jeżeli zaś Ty masz naście lat, kiedy czytasz te słowa to, zwrócę się teraz osobiście do Ciebie: Nic się nie martw. Organizm jest bardzo mądry i wie co robi. Daj mu działać. Naprawdę nie trzeba go poprawiać.
Mam siedemnaście lat, odchudzać „na poważnie” zaczęłam się na przełomie trzynastego i czternastego roku życia, ale wiele różnych podejść i prób przeprowadzałam już wcześniej. Ostateczną decyzję o „zmianie na lepsze” podjęłam w wieku dwunastu lat, ważąc 55 kg przy wzroście 153 cm. Zazdrościłam koleżankom, że są szczuplejsze ode mnie, ale teraz widzę, że po prostu szybciej zaczęłam dojrzewać, miałam duży, dosyć ciężki biust (do teraz zresztą pomimo niedowagi mam miseczkę E, jak parszywie się z nią czuję wolę nie wspominać, po osiemnastce idę na mammoplastykę) i figurę w typie klepsydry ze sporymi udami, lekko odstający brzuszek, ale wyglądałam zdrowo. Może nie odżywiałam się przepisowo, bardzo często jadłam słodycze, ale nie gorzej, niż inni — codziennie były także owoce, mięso, różne ryże czy kasze. W zasadzie dziwię się, że przy tylu kaloriach nie ważyłam więcej, bo wpadało na pewno ze 2500-3000 dziennie, ale może to całe ich liczenie to faktycznie bzdura? W każdym razie, nikt w rodzinie ani z przyjaciół nigdy nie zwrócił mi uwagi, by coś było ze mną nie tak, często dostawałam nawet komplementy. Czułam się dobrze ze sobą, byłam pewna siebie. To komentarze ludzi w internecie skierowały mnie na drogę samozagłady — pisali mi różne przykre rzeczy, oczywiście pod maską anonimowości, jak na przykład, że „brzuch odstaje mi dalej, niż tyłek” (miałam 12 lat, przypominam), że jestem „grubasem” oceniając to tylko po pyzatej buzi, bo reszty nawet nie widzieli. Zawsze zależało mi, by wyglądać ładnie, więc mocno wzięłam sobie to do serca. Myślę, że decyzja o odchudzaniu była najgorszą ze wszystkich przeze mnie podjętych. W szkole nie mieliśmy lekcji o przybieraniu na wadze w okresie dojrzewania, mówiono mi o tym w domu, ale jak grochem o ścianę, bo co ja będę czekać, ja muszę być ładna zaraz, teraz, już. No i masz babo placek. Szczupła może i jestem, ale ciało i psychika rozsypane, zdeptane i zmielone do tego stopnia, że nie wiem, czy to jeszcze odwracalne. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, czy przyjemniej jest być przejściowo okrąglejszym, ale kochającym siebie i szczęśliwym (jak ja kiedyś) czy szczupłym, nienormalnie zakompleksionym, chorym i mającym wrażenie, że nienawidzą go wszyscy w szkole i każda ekspedientka w sklepie, to mogę zaręczyć, że to pierwsze. Najgorszemu wrogowi nie życzę zaburzeń odżywiania.
Też zaczęłam się odchudzać w wieku 14 lat, bo byłam wysoka i większa (normalna waga przy moim wzroście). Trwa to już 9 lat. 9 lat mówienia sobie od jutra zaczynam, już z tym skończę. Pierw z dietą, później z obżeraniem się. Teraz oprócz jedzenia nie cieszy mnie już nic. Zamknęłam się w błędnym kole. Dzisiaj znowu zaczynam.
Kochana, ale robiąc to samo? To od razu powiem Ci, że efekt będzie taki sam. Napisz do mnie, a pomogę Ci zrozumieć Twój problem, ok?
Zaczęłam dietą w wieku 13 lat, właściwie głodzeniem się. W pamiętniku napisałam: „dziś z mamą stosujemy głodówkę”, „robimy dietę kapuścianą”. A ważyłam około 60 kg przy wzroście około 160. Była utrata wagi, potem wielkie jo-jo, zaburzenia odżywiania, depresja.
Teraz moja córka ma 9 lat i moja mama mówi, że muszę kontrolować jej odżywianie bo będzie wchodzić w „ten wiek”, że mam jej ograniczyć słodycze, cukier itd…
Rozumiem, że Twoja mama nie wiedziała o Twoich problemach i poziom wiedzy na temat zdrowia jest raczej nie najwyższy. W przeciwnym razie, nie mam pojęcia, co trzeba mieć w głowie udzielając tych złotych rad. Z całym szacunkiem do Twojej mamy, na pewno wierzyła i wierzy, że to dla Waszego dobra. Ale, no kurczę! Serio?! Zresztą jak można pozwalać 13-latce na głodówkę czy kapuścianą?! Myślałam, że moja mama była hmm… nieostrożna??? spokojnie patrząc, jak przechodzę na kopenhaską, kiedy ,,roztyłam” się do 53/158 na początkach bulimii po wcześniejszych dwóch hospitalizacjach z powodu anoreksji i depresji (stan mocno zagrażał życiu). Przeraża mnie, że miłość rodziców może być tak nieudolna.
Bądź rozsądną, mądrze kochającą i ciepłą mamą. Pozdrawiam :-*
Nas uczyli na biologii i w szkole ogólnie że w okresie dojrzewania przychodzą dodatkowe kilogramy, że to normalne byśmy stały się kobietami, zaczęły miesiaczkowac itp. No właśnie, tylko co ma zrobić dziewczynka która nie chce być kobietą, nie chce piersi, bioder a na pierwszą miesiączkę reaguje atakiem paniki, płaczem i zaczyna się odchudzać by zatrzymać ten proces..
A co z 12 latką która nie akceptuje tego ze pojawiają się krągłości bo ona chce byc drobna i chce byc dzieckiem ? Jest chuda jak szkielet a nadal twierdzi ze za gruba. Nic nie działa na nią. Szpital zaliczony, milion rozmów i uświadamiania. I nic.
Ja mam już 24 lata, a wciąż nienawidzę być kobietą. Nie chcę miesiaczkowac, nie chce mieć ud i bioder, zbieram na operację pomniejszania piersi. Każdy mój facet kochał we mnie to, co jeszcze pozostało kobiece, czyli ten właśnie biust (nawet przy 43 kilo na 166cm miseczka D/E), a ja czułam coraz to większe obrzydzenie. Marzę o dziecięcym ciele. Choćbym miała patrzeć na nie sama do usranej śmierci.
Dokładnie, nie wszystkie chcą „zaakceptować” dojrzewanie i stawianie się kobietą.
Ja mam 30 lat, a dalej nie znoszę swoich piersi i krągłych ud, bioder. Chciałabym być wiecznie chuda jak płaska 13latka…
trafny tekst, właśnie szkoda że nie mówią takich informacji w szkole. ja tez nie pamiętam o tym ze waga później spadnie tylko ze ciało sie zmieni i tyle więc czlowiek mysli że te nadprogramowe kilkogramy zostaną. nie wiem czy ta wiedza uchroniła by mnie przed zaburzeniami ale z pewnością takie informacje powinny być podawane w szkołach
Ja pierwszy epizod 'odchudzania’ zaliczyłam w wieku 15 lat. Wcześniej byłam bardzo szczupła i gdy ciało zaczęło się zmieniać, wywołała to falę buntu, podsycaną przez komentarze paru dziewczynek- jak to bluzka chyba na mnie za ciasna czy 'przytyło’ Ci się trochę. Co prawda nadal byłam szczupła, ale to wystarczyło.. Niestety jedna z tych dziewczyn z tego co wiem sama zmagała się później z poważnymi zaburzeniami odżywiania. Krytykowała to czego sama w sobie nie lubiła.. Niestety w Polsce brak nam podstaw edukacji zdrowotnej, wsparcia w szkole i generalnie nie ma chyba kobiecej solidarności.. dziewczynki biorą w końcu od najbliższych im kobiet przykład.
Wszystko fajnie, tylko dlaczego rodzina mi dokuczala że przytyłam, a lekarka wrzeszczala jak przytyłam 3 kilo w pół roku? :(
mam 15 lat. Już przeszłam anoreksję, a teraz jestem gruba bo nie potrafię powstrzymać sie przed jedzeniem. Nikt nigdy mi nie mówił że mogę przytyć podczas dorastania, bo ja bardzo schudłam w wieku 12 lat już i chciałam być jeszcze chudsza, a teraz wyglądam jak gruba świnka:(
mam 15 lat. Już przeszłam anoreksję, a teraz jestem gruba bo nie potrafię powstrzymać sie przed jedzeniem. Nikt nigdy mi nie mówił że mogę przytyć podczas dorastania, bo ja bardzo schudłam w wieku 12 lat już i chciałam być jeszcze chudsza, a teraz wyglądam jak gruba świnka:(
ehhhh
U mnie wręcz przeciwnie, pamiętam że w gimnazjum na biologi nauczycielka mówiła nam że jak chcemy się odchudzać to do 20, bo potem to już metabolizm zwalnia, obowiązki stres i nie damy rady. Teraz jak o tym myślę to załamka jak można takie rzeczy młodym dziewczynom mówić
Zaczęłam się odchudzać w wieku 12 lat. Zawsze miałam lekką nadwagę, ale wtedy to poszło bardzo w górę. Było to mniej więcej w czasie pierwszych miesiączek. Po odchudzaniu schudłam 27 kg, jestem o jakieś 10 cm mniejsza od koleżanek, wyniki badań hormonalnych mam jak u kobiety po menopauzie. I oczywiście brak okresu od 2 lat. Przytyłam, żeby odzyskać okres, ale kiedy zobaczyłam ile ważę, znowu się zaczęłam odchudzać. Jestem obecnie na diecie, ale jest gorzej niż na pierwszej. Mam skoki pulsu do 130 i nagłe spadki do 60, włosy wypadają mi z dnia na dzień, śpię o wiele częściej niż wcześniej, a kiedy się budzą czuję niesamowity głód, taki że chcę mi się płakać. Już nie chcę tyć, nie cierpię tego wszystkiego, nie wiem dlaczego wciąż nie mam okresu. Mam 14 lat, wyniki ostatnich badań są jeszcze gorsze, choć przytyłam i nie wiem co mam robić. Pewnie jakbym nie zaczęła się w ten sposób odchudzać to waga by spadła kiedy okres by się uregulował. Na lekcjach biologii słyszałam o tym, że „wzrost jest cechą dziedziczną, chyba że będą działały na nas nie sprzyjające warunki np.odchudzanie. Już nie chcę tyć i czuję się strasznie z moją wagą, po prostu chcę schudnąć, ale chcę też być zdrowa, urosnąć i nie czuć ciągle głodu. Nie wiem co mam robić.
Kochana, widzę tylko jedno rozwiązanie: jeść normalnie <3
Miałam 12 lat, kiedy ważyłam 60kg przy wzroście 160. Wtedy moja mama zaczęła proponować żebym mniej jadła. Ja wiedziałam co się dzieje bo u mnie, ocenianie sylwetki, wagi, itd przez samą siebie zaczęło się kiedy miałam około 9 lat. Teraz kiedy to wspominam, przechodzą mnie dreszcze. Wyobraźcie sobie płaczącą przez swoją wagę 9 łatkę… w wieku 11 lat pierwsza głodówka. Ważyłam 54kg.uznalam że super pomysłem jest wywoływanie wymiocin żeby mieć cały czas pusty żołądek, i nie wzbudzać podejżeń. Teraz mam lat 15. Ważę 54kg i jestem dumna, a jednocześnie odczuwam żal dla czego przez większość dzieciństwa oceniałam siebie tak źle. Moja mama nic mi o dorastaniu nie mówiła, więc dowiedziałam się przez głównie internet, ale wdż też coś dał. Błagam, nie głodźcie się…
Miałam 12 lat, kiedy ważyłam 60kg przy wzroście 160. Wtedy moja mama zaczęła proponować żebym mniej jadła. Ja wiedziałam co się dzieje bo u mnie, ocenianie sylwetki, wagi, itd przez samą siebie zaczęło się kiedy miałam około 9 lat. Teraz kiedy to wspominam, przechodzą mnie dreszcze. Wyobraźcie sobie płaczącą przez swoją wagę 9 łatkę… w wieku 11 lat pierwsza głodówka. Ważyłam 54kg.uznalam że super pomysłem jest wywoływanie wymiocin żeby mieć cały czas pusty żołądek, i nie wzbudzać podejżeń. Teraz mam lat 15. Ważę 54kg i jestem dumna, a jednocześnie odczuwam żal dla czego przez większość dzieciństwa oceniałam siebie tak źle. Moja mama nic mi o dorastaniu nie mówiła, więc dowiedziałam się przez głównie internet, ale wdż też coś dał. Błagam, nie głodźcie się…
Generalnie to od zawsze miałam za niską wagę
Jadłam normalnie bez żadnych limitów ani nic
Nigdy nawet w okresie dzieciństwa nie przyszło mi takie coś jak „kcal” natomiast kiedy zaczęłam się częściej ważyć to ktoś z mojego otoczenia powiedział że muszę przytyć i zaczął kontrolować moje posiłki itp i na początku było spoko to po pewnym czasie zaczęłam popadać jakieś dziwne stany zaczelam widzieć że waga wzrasta zawsze miałam to gdzieś ale wtedy to się jeszcze połączyło z tą kontrolą i stwierdziłam że muszę jakoś to ogarnąć (byłam wtedy w okresie dojrzewania)
Więc to było normalnie że tyłam bo widziałam też zmiany w swoim ciele normalne dla osoby która dorasta ale przez długi okres czasu zaczęłam liczyć kalorie zaczęłam ćwiczyć było to męczące jeszcze gdy dochodziło że miałam ogromną chęć do jedzenia i miałam przez to trochę takie napady ale ostatecznie stwierdziłam że nie chce żeby to tak wyglądało i obecnie staram się nie liczyć kalorii (nie zbyt mi to idzie) robię 10k kroków (poprostu kocham być aktywna ) i chce robić 2treningi wtygodniu natomiast jem co chce staram się zdrowo generalnie przez ten cały okres przytyłam ok 4kg
Ja na przełomie ok. 9-10 lat zaczęłam się odchudzać i w wieku 11 przestałam. Jestem bardzo niska i już wiem dla czego. Jako jedyna mam (w sumie to nie mam) piersi jak 8-9 latka. Zrozumiałam dopiero, że to jest okropne. To bagno. Najbardziej podoba mi się ten mawałek: ,,Do tego odchudzanie w okresie dojrzewania może spowodować nieodwracalne szkody w naszej gospodarce hormonalnej, zahamować wzrost i przyczynić się do późniejszej niepłodności. No super!
Czy więc nie powinno się o tym trąbić w szkole?
Dlaczego nikt nam tego nie mówił? Czy Tobie w szkole o tym mówili?”
Dlaczego się pisze sorki