Słowo o akceptacji siebie

Na Wilczym Stadzie pojawiło się ostatnio takie ciekawe pytanie:

Co pomaga wam w akceptacji siebie; swojego ciała, emocji, reakcji na różne bodźce? Kanały na YouTube, psycholog, psychiatra, profile na Instagramie, blogi, Tiktoki?

Pod spodem członkowie Stada, na których zawsze można liczyć, radzą na jakie blogi zajrzeć, jakie Tiktoki oglądać i co generalnie robić. Ktoś zrozpaczony mówi, że i tak nic nie pomoże, bo nie da się siebie zaakceptować, ktoś inny pociesza, zagrzewa do walki.

Ja też zatrzymałam się chwilę nad tą wypowiedzią, bo także chciałam dodać coś od siebie. Jednak mój przewrotny umysł zaraz wyprodukował inne pytanie: A jakby tak zastanowić się, co nam przeszkadza w akceptacji siebie? Tak jak na przykład rzece „przeszkadza” w płynięciu tama, którą się na niej postawi.

Co będzie taką tamą w kwestii akceptacji siebie? Moje propozycje:

– Myśl, że ważna jest ocena innych i to, że w ogóle komuś chce się zawracać głowę ocenianiem nas.
– Myśl, że musimy sprostać standardom „piękna” narzuconym nam odgórnie przez wszechobecną papkę medialną.
– Myśl, że fundamentalnie jest coś z nami nie tak.
– Przekonanie, że wyglądamy i zachowujemy się „nie tak”. Nie jesteśmy dość chude, wysokie, ładne, inteligentne, oczytane, ambitne, przebojowe czy towarzyskie.
– Wiara wpajana nam przez wszystkich, że powinnyśmy być zawsze racjonalne, zawsze pogodne, nigdy nie płakać bez powodu, nie czuć bezsilnej złości… Powinnyśmy za to reagować w wyważony sposób, móc na sobie zawsze polegać i nigdy nie wstydzić się swoich słów i czynów.

I kiedy nie jesteśmy w stanie sprostać tym stworzonym w naszych głowach warunkom, stajemy się da samych siebie nie do zaakceptowania.

A co by było, gdybyś przestała w to wszystko wierzyć? Wierzyć, że powinnaś być jakaś, że są pewne ramy, w których musisz się zmieścić, by być ok?

Czy wtedy nie wróciłabyś automatycznie, do tego samego punktu świadomości, który opuściłaś, gdy zaczęłaś dojrzewać? To było miejsce, gdzie akceptowałaś siebie w pełni, bo nawet przez myśl Ci nie przeszło, że coś może być z Tobą nie tak. Nie miałaś po prostu konceptu w stylu „powinno być inaczej”.

Gdy miałaś kilka lat, po prostu byłaś. Miałaś takie, a nie inne nogi, bez oceny, że są za krótkie czy koślawe. Brzuch zaś był brzuchem, a nie dowodem na to, jak radzisz sobie w życiu: płaski – jesteś super, wypukły – jesteś leniwa i gruba. Odkrywałaś swoje ciało, a poprzez nie, cały świat. I cieszyło Cię wszystko, co odkryłaś.

Kiedy płakałaś, nie ganiłaś się za to: „O rany, powinnam być bardziej powściągliwa. Jak ja się zachowuję!” A kiedy minutę później znowu się śmiałaś (ach, te dzieci), nie pojawiała Ci się myśl: „O matko, jestem niestabilna emocjonalnie! Płaczę, a zaraz się śmieję; no wariatka no.”. Dziecko nie oczekuje od siebie stałości nastrojów i nie jest dla niego problemem, gdy one zmieniają się jak w kalejdoskopie. Każda emocja jest ok.

Co więc stoi na przeszkodzie tej naturalnej akceptacji siebie? Twoje wyobrażenia.

Ktoś powiedział Ci, że hałas w Twojej głowie jest ważniejszy niż to, co mówi serce. A Ty w to uwierzyłaś. A potem próbowałaś ten hałas uciszyć lub zagłuszyć dodając do niego inne dźwięki, na przykład z Tiktoka czy YouTuba. I tak, są to komunikaty pozytywne, ale jeżeli wiesz, że wszystko, czego potrzebujesz, od zawsze i na zawsze masz w sobie – one stają się niepotrzebne. Nikt z zewnątrz i tak nie może dać Ci tego, co może przyjść tylko z wewnątrz. Nawet jakby bardzo bardzo chciał.

Z tym pytaniem jest tak, jak z pytaniem o oddychanie. Urodziłaś się z tą cudowną zdolnością i jeżeli przy niej nie będziesz kombinować, to zawsze będziesz umiała doskonale oddychać – tak by natlenić całe swoje ciało, nawet nie myśląc o tym! Tak samo jest z akceptacją siebie. Im mniej myślisz o sobie, tym bardziej sobą jesteś. Po prostu jesteś, jak kiedyś.

By więc odnaleźć to, czego szukasz, wejrzyj w siebie, kochana, wejdź do środka. Tam są wszystkie odpowiedzi; tam jest źródło wszelkiej mądrości. Jeżeli je znajdziesz, nie będziesz musiała już kupować wody u nikogo innego.

Aczkolwiek nie mówię, że to źle posłuchać o czyjejś podróży; podróży do miejsca, które opuściło się dawno temu, a potem znalazło na nowo.

Published On: 27 kwietnia, 2021Kategorie: Psychologiczna rozkminkaTagi:
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

12 komentarzy

  1. Ania 38 27 kwietnia, 2021 at 9:59 pm - Odpowiedz

    Od paru dni zbierałam się, żeby do ciebie Aniu napisać właśnie w tej sprawie, a tu tekst na ten temat.. Niedawno w którymś swoim tekście polecałas dwie książki mające pomóc w wyjściu z zaburzeń odżywiania, jedna z nich to „Kompulsywne objadanie się” K. Hansen, a druga „The ttle book of big change”. Jako że mój angielski jest słaby, kupiłam tylko pierwszą i prawie całą ją już pochłonęłam. Przyznam, że zrobiła na.mnie wrażenie,. wkręciłam się w podejście autorki i tak się zastanawiałam,.czy nie ma podobnej książki pokazującej jak wyjść z problemów psychicznych, takich jak np. brak akceptacji siebie i o to właśnie chciałam cię zapytać. W książce spodobało mi się proste podejście i przekonał mnie sposób myślenia autorki o terapiach. Przeszłam ich w życiu niemało, a nie zmieniły w nim nic. I mam w związku z.tym podobne odczucia, że trzeba się jakoś konkretnie ogarnąć ze sobą i nie tracić więcej czasu, energii, wysiłku i co ważne pieniędzy na to, żeby ktoś mi mówił jak mam żyć. Od dawna czuję,.że to tylko rozpraszanie mojej energii, którą mogłabym wykorzystać pomagając sobie sama. A karmiąc nią problem, nie zlikwiduję go. Dlatego cieszy mnie ten tekst i proszę o jakąś literaturę na ten temat, jeśli możesz coś polecić. Btw, mam problem z objadaniem się i otyłość, do tego niską samoocenę i problemy z akceptacją swojej osobowości

    • Wilczo Glodna 1 maja, 2021 at 9:43 pm - Odpowiedz

      Kochana, na pewno podejście 3 Principles w którym to ja też pracuję. Niebawem wydam po polsku książkę mojego życia „The Inside Out Revolution”.

  2. Domi KB 28 kwietnia, 2021 at 7:59 am - Odpowiedz

    Polecam książkę Natalii dr Barbaro „Czuła przewodniczka. Kobieca droga do siebie” oraz profil na fb pani Magdy Glistak :) oba źródła traktują o tym samym co wpis Ani i uzupełniają się pięknie :)

  3. Dżulijka 28 kwietnia, 2021 at 9:14 am - Odpowiedz

    Kurczę, no niby tak.
    Zgadzam się ze wszystkim, co tutaj napisałaś Aniu.
    Prawie ze wszystkim.
    Czepiam się pewnie i nadinterpretuję, jednak czasem bycie sobą w 100% i słuchanie serca czy emocji może być niezupełnie ok.
    Już tłumacze.
    Każdy ma wady. Każdy.
    Jest ok póki nie wchodzimy w strefę komfortu innych ludzi, bo żyjemy w społeczeństwie.
    I tak na przykład akceptowanie tego, ze ma się raczej wybuchowa naturę i często się złości dla mnie nie jest ok.
    To, że ja w wybuchu złości zwyzywan męża, ale nie mam tego na myśli wiem tylko ja.
    On nie musi wcale rozumieć, że mi zaraz przejdzie, bo to tylko moja głupia emocja była, a w ogóle to go przeproszę, powiem że potrzebuje czasu i zaraz będzie wsyzstko miodzio.
    No nie. On ma prawo poczuć się źle.
    Jestem po nocce i dalej nie zasnelam wiec ledwo myśle, ale może ktoś zrozumie co chce przekazać.
    Chodzi mi o to; czasem naprawdę zachowujemy się „nie tak” i nie jest to kłamstwo wmówione przez kogoś by zdusić wolność. Można kogoś skrzywdzić i usprawiedliwiać się że „No ja tak mam i co z tego? Twoja wina że czujesz się skrzywdzony”
    Heh, pewnie serio zbyt bardzo interpretuje :D
    Świetny post tak poza tym. Serio.
    Cieszę się, ze go przeczytałam zwłaszcza po pracy (jestem pielęgniarka) gdzie często słyszę co to ja powinnam a czego nie (!!!) – bo co to za śmiechy z koleżanka na dyżurze, trzeba być tylko profesjonalna maszyną do podłączania kroplówek…

    • Wilczo Glodna 1 maja, 2021 at 9:42 pm - Odpowiedz

      Kochana, a masz wybuchowy charakter? Czy kto w ogóle taki może mieć? – Pytanie z cyklu filozoficznych ;)

  4. Klara 28 kwietnia, 2021 at 1:17 pm - Odpowiedz

    Ja mam wrażenie, że tak naprawdę ZAWSZE, nawet we wczesnym dzieciństwie podchodziłam bardzo krytycznie do swojego wyglądu i zachowań. Pewnie wzięło się to stąd, że mam nadopiekuncza mamę i odkąd tylko wyszłam z domu do przedszkola, byłam już zbyt delikatna, zbyt mocno brałam do siebie to, co ktoś inny myślał. Zasadniczo nie pamiętam czasu, kiedy nie chciałabym zmienić w sobie nic.

  5. basia 28 kwietnia, 2021 at 3:22 pm - Odpowiedz

    no ale nie jestesmy dziećmi, wiec trudno żeby wszystko odbywał osie jak kiedyś. Wraz z rozwojem samoświadomości przychodzą autorefleksje, oceny, chęć zmiany albo właśnie jej odmowa. Coś tracimy, coś zyskujemy. Poza tym akceptacja dziecka do samego siebie nie wynika tak naprawde z akceptacji (ta wymaga świadomości, świadomości że coś akceptuje lub nie).

  6. wiki 29 kwietnia, 2021 at 11:28 am - Odpowiedz

    Kiedyś moja Mama powiedziała mi jedną ważną rzecz. Mam odnaleźć tę Wiktorię którą kiedyś zostawiłam i zaczęłam wpędzać się w to wszystko. Mam wrócić do tego uśmiechniętego szczęśliwego, brudnego dziecka i je przytulić i przestać wreszcie się bać żyć. Uderzyło mnie to, ze faktycznie tak zrobiłam opuściłam kiedyś sama siebie i to zaczął być problem. Moje ja stało się wrogiem a nie przyjacielem. W życiu trzeba być sobą i teraz to czuje bo przestałam grać w swoje życie ale nim żyje.

    • Klara 29 kwietnia, 2021 at 11:49 pm - Odpowiedz

      Ja się właśnie boję, że nie mam do kogo wracać w sensie mentalnym. Chyba że do porodówki.

    • Wilczo Glodna 1 maja, 2021 at 9:38 pm - Odpowiedz

      Masz mądrą mamę, kochana!

  7. Anna 30 kwietnia, 2021 at 6:16 pm - Odpowiedz

    Według mnie tym, co przeszkadza w akceptacji siebie jest lęk, pierwotne poczucie zagrożenia. To coś przerażającego i dającego o sobie znać w pierwszej kolejności w ciele ( mdłości, uścisk w gardle, wiotkie mięśnie). To coś jest tak niekomfortowe, że wymaga od myślącej istoty natychmiastowej kontroli tego niesubordynowanego ciała. Dieta. Napady głodu. Koło się zamyka. Zamiast przeżyć ten lęk świadomie- przerzyguję go…
    Bo tak, jest straszny i przerażający i prawdziwy. Boję się go złapać jak dzikiego konia i dać mu się ponieść bez prób kierowania mu, mówienia, gdzie iść, co ma robić…
    Poddanie się lękowi brzmi jak poddanie się w ogóle.

    Ktoś próbował?

    • Wilczo Glodna 1 maja, 2021 at 9:38 pm - Odpowiedz

      Tak, w momencie poddania się, lęk traci 99% swojej mocy. To niesamowite. <3