Mury
Gdybym miała zrobić animowany filmik o tym, jak myśl o ataku na lodówkę urasta w naszej głowie, wyglądałby on mniej więcej tak:
Idziesz sobie spokojnie przez dzień. Świeci słoneczko, ptaszki śpiewają i wszystko jest pięknie.
Myślisz o nadchodzącym wieczorze – i tu pojawia się nad Twoją głową taka chmurka jak z komiksów. Zrobisz to i tamto i jeszcze to. Ale będzie fajnie!
Ale nagle przypominasz sobie, że przecież wieczór to murowany napad na żarcie. No przecież zawsze tak było!
No właśnie – murowany.
I nagle – za sprawą ręki rysownika – rośnie przed Tobą mur, który stopniowo odcina Cię od Twojego wymarzonego, spokojnego wieczoru.
Znajome cegły układają się jak zawsze w tym samym porządku:
A może by tak czekoladkę?
Tylko jedną.
Zasłużyłaś no.
Oj co nie? Zawsze sobie wszystkiego będziesz odmawiać?
Daj spokój, nikt nie widzi.
Zresztą kogo chcesz oszukać? I tak ją zjesz, a potem zjesz wszystko czego sobie broniłaś przez cały dzień.
No zrób to.
No zrób.
No dawaj.
Teraz!!!
Cholerny mur! Czy nie może być chociaż raz normalnie?!
Nie dam się! Tym razem z nim wygram!
I zaczynasz go pchać.
Nie!
Nie zrobię tego.
Zostaw mnie!
Nie chcę
Nie nie nie
I czujesz coraz większy ból.
Oddychasz coraz szybciej, pocisz się, serce Ci wali jak szalone, robi się ciemno przed oczami, a ręce zaczynają się trząść.
Nie nie nie, nie zrobię tego, nie!
Dramatyczna muzyka narasta i nagle stop klatka, a głos z offu mówi:
Widzisz siebie zapartą z całej siły na tym murze?
Widzisz jak trzymasz się framugi drzwi kuchni, by do niej nie wejść.
Jak kulisz się na kanapie z bólu.
Jak obgryzasz paznokcie, próbując z tym walczyć.
Lub odmawiasz pacierze: Dobry Boże, niech to się skończy.
A dlaczego czujesz ten ból? Pomyśl chwilę?
Czujesz go, ponieważ napierasz jak dzika na ten mur myśli.
On sam w sobie nie jest ani natrętny, ani złośliwy, ani bolesny. To Twoja siła koncentracji na nim, robi Ci krzywdę. Siła jaką wkładasz w nieudolne próby przesunięcia go.
Nie wierzysz?
Zrób mały eksperyment i podejdź do ściany. Oprzyj się o nią ramieniem, biodrem i pchaj. Boli? No trochę. To pchnij jeszcze mocnej. Boli mniej czy bardziej? No bardziej.
Super! O to chodzi. Teraz nie przestawaj i pchaj z całych sił ścianę swojego mieszkania, najlepiej przez wiele godzin.
Zaczniesz oddychać szybciej, poczujesz że się pocisz, serce będzie waliło Ci jak szalone, zrobi się ciemno przed oczami, a ręce zaczną się trząść. No nie tak?
Do tego wykończysz się i poobijasz. A ściana stoi, jak stała.
I teraz powiedz mi; kogo będziesz winić za swój stan? Ścianę? No nie!
Ściana jest tu neutralna i zupełnie niewinna. To Twoje bezsensowne przepychanki z nią tak bolą.
Boli siła jaką wkładamy w to przedsięwzięcie; siła skierowana na nas samych, według wszelkich prawideł Newtonowskiej fizyki.
I tak samo jest z naszymi myślami o ataku. Widzimy je jako stałe, nieporuszalne mury, które próbujemy przepchnąć lub ewentualnie przeskoczyć, stosując różne techniki behawioralne.
Przeskakiwanie działa może trochę lepiej niż przepychanie, ale wymaga bardzo dużo siły. Jak jej akurat nie masz, to klops.
Tak czy siak stoisz i walczysz z murem, nie widząc innego wyjścia. Myślisz, że jak nic z nim nie zrobisz, to nici z miłego wieczoru, co?
Ale poczekaj, nasz filmik się jeszcze nie skończył.
Wznawiamy akcję:
Nagle w samym środku tych wysiłków docierają do Ciebie moje słowa z offu:
Aha, boli, ponieważ na niego napieram, a nie dlatego że on atakuje mnie!
I teraz – w formie żaróweczki – pojawia się zupełnie nowy pomysł, który nigdy wcześniej nie przyszedł Ci do głowy: To może by tak… przestać? Przecież te myśli same w sobie nic mi nie zrobią!
Lekko zakłopotana zaprzestajesz swoich dramatycznych wysiłków, wracasz do pionu i… obchodzisz ten murek dookoła.
On stoi sobie nadal i będzie jeszcze stał przez jakiś czas. Potem jednak cegiełki zaczną blednąć, wygumowane upływającym czasem. A potem złapiesz się na tym, że nie ma żadnych murów.
I będziesz totalnie wolna, podskakując na narysowanej łączce.
*
Jeżeli potrzebujesz pomocy w nie wpadaniu na mury, zapraszam Cię na mój mentoring.