Inne przyczyny

Pod ostatnim moim postem – i okresowo pod innymi – pojawia się twierdzenie, że ignoruję inne niż dieta przyczyny zaburzeń odżywiania.
A więc czas chyba po raz kolejny przypomnieć o tym, że nie, nie ignoruję i wiem, że to nie tylko dieta wpływa na to, że się objadamy, oraz wyjaśnić o czym tak naprawdę piszę.

A więc po pierwsze:
Uważam, że zaburzone jedzenie – jedzenie za mało, za dużo, nie tyle ile trzeba, nie to co trzeba, w zbyt dużych odstępach czasu itd, jest REZULTATEM KOŃCOWYM pierwotnej przyczyny problemu (o tym za chwilę), ale także pierwszym krokiem, który trzeba zaadresować. I to natychmiast.

Pisałam o tym wielokrotnie: post Objawy, Terapia, a zaburzenia odżywiania, Apel ze szpitala w Obrzycach i wielu innych postach, których tytułów już nie pamiętam.

Po drugie:
Ja nie jestem psychologiem – nie znam się na „terapeutyzowaniu” ludzi i nawet nie udaję, że jest inaczej. To po prostu nie moja dziedzina.
Ja piszę tylko o tym co widzę – jemy nie tak jak trzeba i MOŻNA to zmienić, oraz wiem, jak działają nawyki i nałogi, bo tym bardzo się interesuję.
Z tej strony podchodzę do problemu, a na terapię zawsze odsyłam do kogoś, kto się na tym zna. Także zawsze piszę, aby myśleć samodzielnie i niekoniecznie wierzyć na słowo autorytetom, bo autorytety mogą się mylić. Ja także.

Jeżeli zaś po raz kolejny powinnam napisać o pierwotnych przyczynach tego, że coś się zepsuło z jedzeniem, to proszę bardzo.

Oto co widzę JA:

– Niskie poczucie własnej wartości.
Jest to bardzo szeroka definicja. Można się czuć innym, niezrozumiałym, niegodnym miłości, niedopasowanym, gorszym, brzydkim, głupim, niekochanym, wyśmiewanym, męczonym psychicznie itd.
Takie poczucie może wywołać nieodpowiednia relacja z rodzicami, trudne wydarzenie życiowe, śmierć bliskiego lub inna strata, dokuczanie w szkole, skrajny introwertyzm, choroba psychiczna, brak balansu chemicznego w mózgu itd.

– Perfekcjonizm.
Robienie wszystkiego na milion procent, jakby od tego zależało nasze życie BEZ osiągnięcia końcowej satysfakcji z dobrze wykonanej pracy. Nigdy nie jest dobrze, zawsze może być lepiej. Nigdy MY nie jesteśmy wystarczająco dobre.

– Niskie poczucie własnej wartości PLUS perfekcjonizm.
I tu dochodzimy do sedna. Czujemy się Z RÓŻNYCH przyczyn jak gówno i próbujemy to różnymi metodami naprawić – nauką, byciem perfekcyjną córką, koleżanką, żoną, kochanką, pracownikiem, a także – perfekcyjnym wyglądem.
Jeżeli siądzie nam to ostatnie, zaczynają się kombinacje z jedzeniem, które prowadzą do zaburzonego jedzenia, o którym piszę.

Powtarzam; zaburzone jedzenie i jak sobie z nim poradzić jest tematem tego bloga. To, jak mieć wyższe poczucie własnej wartości czy rozwiązać problemy z rodzicami nim nie jest. Nie znam się na tym jako profesjonalista i w tej kwestii mogę wygłaszać tylko swoje subiektywne opinie.
Jeżeli czujesz, że np. coś co stało się w przeszłości nie pozwala Ci polubić siebie, koniecznie załatw tą sprawę wybierając się do kogoś, kto może Ci w tym pomóc.

Jednak – i to też powtórzę po raz milionowy – ciężko jest pracować nad sobą, kiedy dalej się wymiotuje, rzuca na lodówkę, boi się jedzenia. I to jest pierwszy krok, który trzeba ogarnąć.
Zacytuję tu ponownie słowa Robin Noorwood, terapeutki uzależnień, autorki bestsellerowej książki o nałogu toksycznych relacji „Kobiety, które kochają za bardzo”:

„Kolejnym niepowodzeniem tradycyjnej terapii jest pogląd, że uzależnienie od substancji lub zachowania to tylko symptom, a nie podstawowy problem. To on musi być zaadresowany w pierwszej kolejności, jeżeli jakkolwiek praca nad sobą ma przynieść rezultaty. Często jest tak, że pacjent może dalej praktykować swój nałóg, podczas gdy terapia skupia się na odkryciu powodów takiego zachowania. To podejście jest absolutnie na opak i totalnie nieefektywne. Jeżeli alkoholik jest uzależniony od alkoholu, jego podstawowym problemem jest uzależnienie od alkoholu i na tym trzeba się skupić. Picie musi się skończyć, zanim inne aspekty życia zaczną się poprawiać. Szukanie podświadomych powodów picia, w nadziei że znalezienie ich sprawi, że alkoholizm ustanie, nie działa.”

I o tym także jest ten blog.

Takie jest moje zdanie, które opiera się na mojej wiedzy i obserwacjach. Przeczytałam kilkadziesiąt tysięcy wiadomości od was i chyba tylko dwa razy spotkałam się z przypadkiem, że ktoś wstał któregoś dnia z kanapy i poszedł do kuchni się objeść. Tak o, na przykład na złość matce (kiedyś ktoś napisał taki komentarz, ale nie potrafię go znaleźć).
Zazwyczaj poprzedzała to jakaś restrykcja kaloryczna.

Proszę więc, jeżeli u Ciebie absolutnie tak nie było, ujawnij się teraz. Z chęcią poznam inne przyczyny ED niż ingerowanie w naturalne procesy organizmu. I mówię to zupełnie poważnie. Wtedy mogę podrążyć temat z tej właśnie strony i napisać inny, ciekawy artykuł. Nie mogę jednak pisać o czymś, czego jeszcze nie spotkałam na swojej drodze, prawda?

I po ostatnie, robię to co robię, bo z całego serca wierzę, że KAŻDY może z tego wyjść. Nie ma takiej siły, która zmusi nas do trwania w tym – cokolwiek się stało i dzieje w twoim życiu.
Ja wierzę w każdą i każdego z was z osobna i mówię to na głos: Wilka można pokonać.

Published On: 21 czerwca, 2019Kategorie: Bulimia i kompulsyTagi:
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

16 komentarzy

  1. GabaKulka 21 czerwca, 2019 at 11:33 am - Odpowiedz

    U mnie standardowa sytuacja – nie lubiłam siebie i postanowiłam iść na dietę bo może to coś zmieni. Tak wpadłam w ED. I wychodząc musiałam ogarnąć najpierw jedzenie by zacząć prace nad samooceną. A przecież mogłam wybrać inny nałóg – alkohol, papierosy, zacząć się ciąć czy coś jeszcze innego. ED jest odpowiedzią na głodzenie a nie na samą niską samoocenę

  2. Ania 21 czerwca, 2019 at 11:49 am - Odpowiedz

    U mnie w sumie zaczęło się „z dupy”. Tak, byłam dość nielubiana w podstawówce, co wpłynęło na moje poczucie wartości, ale nie miałam poczucia bycia grubą czy brzydką, po prostu „inną” i nie łączyłam tego z jedzeniem, a raczej ze zbyt dużą wrażliwością. Wiedziałam, że mam kiepskie ciuchy (w domu sie nie przelewało). Jednak zawsze lubiłam jeść, w domu nie było za bardzo słodyczy, miałam bana na chipsy i inne niezdrowe przekąski (zamiast chipsów płatki owsiane, kanapeczki itp), teoretycznie „słodyczowa sobota”, tylko że za kieszonkowe jednak kupowałam zakazane rzeczy w sklepiku. Ale jedzenie bylo zawsze pełnowartościowe, jak wracałam do domu głodna mimo obiadu w szkole zawsze mogłam zjeść drugi bez głupich komentarzy (mama była świadoma, że jak dziecko rośnie jak szalone i gania po podwórku, to i jeść musi porządnie).

    Pamiętam myśl- wymówkę, którą uważam za początek wszystkiego, która mi towarzyszyła przy zmianie szkoły na gimnazjum (miałam tak ze 2km do przejścia, a wcześniej szkołę pod samym domem). „Teraz będę więcej chodzić, to mogę więcej jeść”- tak z dupy sobie pomyślałam i się stało, i zaczęło się kupowanie drożdżówek na drogę, czekolady… Na to nałożył się okres dojrzewania, rosnąca pupa i piersi, kolejne szykany w szkole (dużo ludzi z mojej podstawówki wylądowało w tej samej klasie co ja w gimnazjum, i tym razem już nawiązujące do wielkości pupy). A potem już klasycznie, dietka, żarcie, dietka, żarcie, dietka dietka, żarcie żarcie żarcie.
    Tak sobie myślę, że gdyby wtedy takie przyzwolenie nie wpadło mi do głowy i nie uzależniłabym się od słodyczy, może moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej, ale mogę tylko gdybać.

  3. studnia bez dna 21 czerwca, 2019 at 1:26 pm - Odpowiedz

    U mnie zaczęło się od schudnięcia przed studniówką…

  4. Magda 21 czerwca, 2019 at 2:07 pm - Odpowiedz

    Dziękuję, teraz wiem że naprawdę nie jestem z tym sama. Zgadzam się z tym artykułem i połączenie niskiej samooceny z perfekcjonizmem jest bomba z opóźnionym zapłonem. Wszystko gra dopóki jest dobrze, jeśli coś wymyka się spod kontroli to ciężko jest wrócić na właściwy tor… Dziękuję za artykuł i za blog. To, co robisz pomaga wielu ludziom.

  5. Barbara 21 czerwca, 2019 at 2:14 pm - Odpowiedz

    Ja się w pełni zgadzam, że niedożywienie (braki zarówno energetyczne jak i składników odżywczych) prowadzi do utraty kontroli nad głodem.

    Ale. U mnie to obżarstwo było pierwsze. Obżerałam się od kiedy pamiętam, już w przedszkolu, do 12 roku życia byłam otyła.
    I nie był to wynik żadnych restrykcji, ani niedoborów – w domu jadło się dużo, ale nie jakoś niezdrowo, jadło się normalnie – a ja nie obżerałam się samą czekoladą, a wszystkim, co wpadło w ręce. Od kiedy pamiętam, miałam też nerwicę i ogromne problemy z rozładowaniem napięci – jedzenie to napięcie łagodziło, nadal łagodzi. Jedzenie jest chyba najłatwiej dostępną używką, zwłaszcza dla dziecka. Mechanizmu retrykcja-głód-utrata kontroli-restrykcja też doświadczyłam, kiedy w wieku 12 lat zaczęłam się odchudzać, ale u mnie nie od restrykcji się zaczęło.

    Z ED bujałam się kilkanaście lat, bujałam się dość klasycznie. Miałam anoreksję, później utyłam, później miałam nawrót. Waga skakała 30kg w górę i w dół. Od dwóch lat jest w normie. W ustabilizowaniu się najbardziej pomógł mi strach przed kolejnymi nawrotami. Ja nie chcę całe życie się głodzić, a wiem, że jeśli będę się obżerać, to znów utyję i zacznę się głodzić. A głodzenie się doprowadzi do… obżarstwa. Żeby tego uniknąć, muszę jeść normalnie. I jem normalnie. Nerwica ma się niestety nadal dobrze, i myśl „nażryj się, poczujesz ulgę” nadal atakuje, ale wiem, do czego pójście za tą myślą doprowadzi – więc nie idę.

  6. Kamila S. 21 czerwca, 2019 at 2:29 pm - Odpowiedz

    I mnie początek ED nie wynikal z restrykcji i głodowek…To przyszło później.Zaburzenia odżywiania w moim przypadku były reakcja na traumy,których doznalam w swoim zyciu( A było ich sporo) plus oczywiście niskie poczucie wartości. I zaczęło się od nadmiernego jedzenia- jako sposobu regulowania emocji,ucieczki przed światem.

  7. Edyta P. 21 czerwca, 2019 at 2:46 pm - Odpowiedz

    Na pewno gdy przestaje się objadać to wszystko powoli zaczyna się układać,przypadek?nie sądze..więc faktycznie,od tego trzeba zacząć:*

  8. Eliza 22 czerwca, 2019 at 2:28 pm - Odpowiedz

    U mnie był dosyć krótki epizod objadania się normalnym jedzeniem – dużo na obiad, wpychanie do siebie na siłę kanapek (kilka miesięcy, do pół roku maks to trwało, to była wczesna podstawówka) po to… Żeby przytyć. Nie dla tego, że źle się czułam ze swoją figurą czy że byłam chora (wyniki książkowe, nikt w rodzinie nie robił problemów z mojej wagi, bo też wszystkie kobiety w mojej rodzinie są naturalnie szczupłe. ŻADNA nie była nigdy na diecie.) ale po prostu miałam dość komentarzy innych, obcych ludzi o tym że jestem za chuda i MUSZĘ przytyć.
    W liceum z kolei było na odwrót. Głodziłam się, ale znowu nie było to spowodowane chęcią diety/schudnięcia/zmiany sylwetki. „Głodziłam” (analogicznie do „zajadania”) stres. To była (jest) moja reakcja na problemy, którą potrafiłam utrzymać długofalowo. ” Dieta” NIGDY nie była moją motywacją.

  9. Dania 23 czerwca, 2019 at 12:56 am - Odpowiedz

    Ja dopiero dziś wpadłam na twojego bloga… chyba trochę późno. Przeczytałam większość i przez chwilę uwierzyłam, że dam radę…O mojej przypadłości nikt nie wie, a ja już nie mogę tak dłużej. 25 lat zmagania się z tym gównem i coraz częstsze – fuck it – chcę umrzeć…

    • Kasia 23 czerwca, 2019 at 2:53 pm - Odpowiedz

      Hej Dania.
      Nie jest za późno. Ja też w tym siedzę 25-26 lat. I dopiero teraz świadomie walczę. Lepiej późno niż wcale Kochana;) pozdrawiam serdecznie:*

      • Dania 23 czerwca, 2019 at 3:35 pm - Odpowiedz

        Dzięki Kasiu:)
        Nie wiedziałam, że jest nas tak wiele…
        Też postanowiłam podjąć walkę z tym dziadostwem:)
        Pozdrawiam

  10. Joanna 23 czerwca, 2019 at 10:08 am - Odpowiedz

    Tak długo siedzę w zaburzeniach odżywiania że już nie wiem co było pierwsze. Od dziecka pamiętam uciekalam w świat jedzenia bo źle mi było ze sobą i w otaczającym świecie. Z wiekiem było coraz gorzej bo moje pogubienie emocjolane narastalo. Aż wkoncu wybuchło w postaci bulimi.Więc chyba niedożywienie nie jest przyczyną moich zaburzeń?? Oczywiście przez lata praktykowania pogubilam się tak totalnie. Przechodziłam bulimie i anoreksję. Byłam też w oddziale. I stąd też wiem zanim mnie doposcili na odział na którym miałam tą docelowa terapię musiałam być na innym aby złapać okreslone BMI aby terapia mogła zadziałać. I po przejściu na docelowy oddział zdobywać kolejne kg i uczestniczyć w terapii. Jednak nie potrafiłam zdobyć tyle ile powinnam. To chore myślenie jest bardzo silne. Oczywiście gdyby nie oddział to nawet nie chcę myśleć jak by to się skończyło. Dalej boję się tycia, nie lubię swojego ciała i nerwica mnie rozwala. Jestem ciągle zagubiona może to też dlatego że jednak ograniczam jedzenie. Nie na tyle żeby się bardzo glodzic (bo nie chcę czuć emocjonalnie tego co czułam parę kg mniej – to jest straszne) ale tez jednak ciężko mi zaakceptować wydety brzuch. I teraz jest pytanie czy rzeczywiście brzucha nie mogę zaakceptować czy siebie pod symbolem brzucha?? Bo generalnie to chciałabym czuć się lekko na ciele czyli wazyc malo a emocjonalnie czuć się jak osoba zdrowa z normalna waga a jedno wyklucza drugie. Czyli widać jaką mam skrzywiona psychikę zaburzeniami. ????

  11. Diuretyczka 25 czerwca, 2019 at 9:24 am - Odpowiedz

    Ostatnio tez zastanawiałam się kiedy to się zaczęło i pierwsze epizody objadania zaczęły się w podstawówce. Jedliśmy np w niedziele solidny obiad a ja po obiedzie jeszcze posiadałam pozostałe kotlety. Nie wiem czemu sie tak działo :)W gimnazjum sprawa miała się trochę inaczej wyglądałam super i dobrze się z tym czułam ale rodzice zabraniali mi gdziekolwiek wychodzić dalej niż przed blok i meldować się co pół godziny. Koleżanki i koledzy bardzo mnie wtedy lubili ale zaczęli rezygnować ze mnie z czasem bo wiecznie nie mogłam gdzieś dalej pójść. Byłam tak sfrustrowana ze przestałam wychodzić w ogóle i jak miałam jakieś pieniądze to szlam do sklepu przed blok kupowałam sobie paczkę chipsów, czekolady czy jakieś inne słodycze i zasuwałem się w łóżku z książkami. W technikum na poczatku rodzice trochę odpuścili ale przyszedł czas 18 i stwierdzili ze nie mogę na żadna pójść bo będzie tam alkohol. I sobie tak trzymali mnie pod kloszem aż wyrosło sobie brzydkie kaczątko, które nagle przejrzało na oczy widząc swoje odbicie w witrynie sklepowej. No i wiadomo dieta objadanie dieta objadanie wymioty dieta przczyszczanie diuretyki itp. Myśle ze ze poprostu uzależniłam się od śmieciowego jedzenia już za młodu, codzienne chipsy do książki, czekolady pomagały w cierpieniu a potem przerodziły się w nawyk. No a potem wiadomo. Na szczęście z rodzicami już nie mieszkam. Cieszę się ze jestem na dobrej drodze bo wreszcie zrozumiałam jak działa organizm dzięki Tobie Aniu :)

  12. 25 czerwca, 2019 at 2:12 pm - Odpowiedz

    Ja również należałam do tych, którzy mimo pełnego brzucha zawsze chcą coś podjeść. Od dziecka byłam trochę grubsza niż moje rówieśniczki, co już wtedy miało bardzo silny wpływ na moje poczucie własnej wartości, bo od dziecka pamiętam, że starano się nas (mnie i moje rodzieństwo, które miało dokładnie tak jak ja) odchudzić. Już w podstawówce czułam się gorsza od moich chudszych koleżanek. Nie pamiętam kiedy zaczęłam się odchudzać, ale pamiętam jak w gimnazjum wracałam z każdych zakupów z płaczem, że jestem olbrzymim potworem z udami jak krowa. Mimo że wówczas wyglądałam super, bo sporo wyrosłam, ale moje przekonanie o byciu grubym zostało. W liceum zaczęłam jeść dużo śmieciowego jedzenia, ponieważ ciągle byłam głodna, wtedy nie wiedziałam, że ciężko zaspokoić potrzeby organizmu drożdżówką. Przytyłam sporo, ale w pewnym momencie coś podziało się z moim żołądkiem (nie zostałam nigdy zdiagnozowana) i jedzenie samo zaczęło mi się „cofać”. Było to na tyle uciążliwe, że albo zaczęłam je sama zwracać, albo nie jadłam prawie nic. Przez to schudłam i wtedy się zaczęło. Uznałam, że niejedzenie i rzyganie to super metody na odchudzanie. Wytrzymałam około 4 miesięcy, schudłam 25kg i wpadłam w sidła bulimii. 8 lat zmarnowałam, dzięki Ani i własnemu samozaparciu i wsparciu cudownego chłopaka wyszłam z tego. Jedzenie jest już unormowane, ale poczucie własnej wartości leży tak nisko jak wcześniej, o ile nie niżej. Co dowodzi tego, że nie trzeba wyleczyć poczucia własnej wartości żeby wyjść z bulimii :)

  13. K 28 czerwca, 2019 at 10:12 am - Odpowiedz

    oto jestem! Co prawda na zlosc matce i ojcu nie jem, ale tak, wystarczy jeden durny komentarz z rana i juz odmawiam sobie podstawowych rzeczy zapewniajacych przezycie i funkcjonowanie. Badamy to na terapii i doszlismy ze wynika to z tego ze wyrazanie emocji w inny sposob nie przynosi zadnych rezultaltow – placz, tlumaczenie, prosby – nie ma efektu. Wiec wewnetrzne cierpienie i bol wyraza sie w czyms zupelnie podstawowym – w ciele

  14. Aga 22 stycznia, 2022 at 5:32 pm - Odpowiedz

    U mnie anoreksja pojawiła się jako reakcja na znęcanie psychiczne i fizyczne przez moją mamę i kolegów ze starszej klasy. Czułam, że na nic nie zasługuję, nawet na to, by jeść i żyć. Nie byłam gruba i nigdy się taką nie czułam. Przed anoreksją w wieku 12 lat przy 165 cm ważyłam 45 kg, a w trakcie choroby w 3 miesiące schudłam 10 kg. Byłam wzorową uczennicą. W szkole dokuczano mi z tego powodu i nikt nie zareagował. Skończyłam 2 kierunki studiów, mam świetną pracę, ale trauma pozostała. Chodzę na terapię i ucięłam kontakty z mamą, bo pomimo iż mam 35 lat, wciąż się nade mną znęcała psychicznie i manipulowała mną. Dzisiaj już nie mam żadnych zaburzeń odżywiania i jestem szczupła. Mam 175 cm wzrostu, noszę rozmiar 36, ale jem normalnie. Nadal się rozwijam i widzę przyszłość w pozytywnych barwach.