Wilcze tango
Jest w naszej głowie taka zdarta płyta, która nazywa się „nawyk”. Nastawiłyśmy ją sobie lata temu i ona teraz gra nam do tanga lodówka – toaleta.
Od lat to samo…
A jak to się zaczęło? Zupełnie niechcący. Nie wiedziałyśmy, że tworzymy sobie w głowie taki problem.
Myślałyśmy, że dążymy do szczupłej sylwetki, urody i szczęścia. A zamiast tego nauczyłyśmy swój mózg domagać się ogromnych ilości jedzenia. Zrobiłyśmy sobie takiego naurologicznego potworka; takiego wilka, gada, czy jak to jeszcze tam nazywamy.
Ta płyta gra sobie bez względu na to, jaki charakter mamy, czy miałyśmy szczęśliwe dzieciństwo czy nie i jak radzimy sobie z emocjami. Ona nie ma nic wspólnego z nami, bo kręci się w zupełnie innych rejonach naszego mózgu (mózg pierwotny) niż mieszczą się wspomnienia, preferencje czy uczucia, słowem; nasze człowieczeństwo (kora przedczołowa). Więc zagłębianie się w nasze człowieczeństwo nie wyłączy tej płyty.
Stąd tak marna skuteczność wszelkich terapii i leków. Po prostu nie celujemy w odpowiedni target.
A czy da się tę płytę w ogóle wyłączyć? Nie da się. Nie ma NIC co możesz ZROBIĆ, żeby ona przestała grać. Tak niestety jesteśmy skonstruowani. Nawyk, który raz zagnieździ się w naszej świadomości, będzie bezwiednie się odpalał w warunkach ku temu sprzyjających.
Jesteś smutna? Chodź, potańczysz z wilkiem; gra znajoma muzyka!
Jesteś wesoła? Tańcz do tanga, co tak dobrze znasz.
Nudzi ci się? Nic prostszego, zaraz będzie trochę rozrywki.
Czujesz pustkę? Zapełni ją znajomy ton.
Tak wiele razy objadałaś się w tych sytuacjach, że twój mózg kojarzy je wszystkie z objadaniem się właśnie. Może to być cokolwiek; jazda autobusem, a on już sobie przypomina, że ostatnio objadałaś się w autobusie, więc podsunie Ci ten pomysł i dziś. Tańcz, głupia tańcz.
No to co teraz? Jesteś skazana na ten wieczny walc między sklepem, a toaletą? Oj nie! A wiesz, dlaczego? Bo jesteś wolnym człowiekiem i możesz odmówić udziału w tej zabawie. Muzyka dalej będzie rżnąć na trzy, ale Ty nie wstaniesz i nie pójdziesz w tan.
„Zjedz słodycze” – śpiewa wilk. Ty siedzisz i słuchasz.
„Chodź, będzie tak fajnie” – kiwasz głową, tak jak się kiwa na wywody trzylatka.
„To już ostatni raz” – przewracasz oczami rozbawiona.
Jezu jakie to nudne!
Ale by się tak stało, by nie porywało Cię w tan, musisz zrozumieć jedną bardzo ważną rzecz: tutaj nie ma się czego bać. Musisz zrozumieć, że to tylko GŁOS, bez mocy, bez siły, bez wpływu na Ciebie. On sobie może tylko gadać, ale nic, a nic nie może ZROBIĆ. To tylko ulotna myśl, która przejdzie sama z siebie, jeżeli przestaniesz się jej czepiać, traktować jak swoją i bać się jej.
Jeżeli tylko ludzie przestaliby bać się tego, czego doświadczają – to tylko zmieniłoby świat.
Sydney Banks
Bo to nie jest tak, że do każdej piosenki trzeba tańczyć. To nie jest tak, że na każdą myśl należy reagować. To nie jest tak, że jesteśmy ofiarami swojej głowy. Nie jesteśmy. Możemy absolutnie wszystko. Możemy nie przyjąć zaproszenia do walca i zostać na swoim miejscu. W sobie, tam gdzie zawsze cisza odwiecznego spokoju.
A potem nagle zorientujesz się, że muzyka przestała grać. Nikt nie tańczył, więc wyłączyli, zgasili światła i zamknęli tancbudę na cztery spusty.
*
Jeżeli potrzebujesz pomocy w odrzucaniu wilczych zaproszeń do balangi, zgłoś się do mnie na mentoring i dołącz do setek wolnych kobiet, jakimi stają się moje podopieczne.
piekne porownanie tylko ze jedynie w tym poscie jest to takie proste…. gdy przychodzi ten moment to czlowiek gupueje i rzadko cos pomaga… natura bierze gore nad rozumem
Bo żeby płyta przestała grać, żeby ktoś zorientował się ze dancefloor jest pusty i pora wyłączyć muzykę, to trzeba trochę pokrzyczeć, ze ta piosenka jest do dupy i koniecznie truć dupe organizatorowi :)
Dziś jest trudno, jutro tez będzie i może być nawet przez tygodnie,miesiące, lata, a potem przychodzi ten jeden dzień, w którym po prostu czujesz, ze jakoś jest cicho w mózgu. Ze czegoś brakuje, ale nie wiesz czego i uświadamiasz sobie, ze po prostu to wilcze tango przestało grać :)
W punkt :-)
Wszystko ok, ale jedno budzi mój surowy sprzeciw: że terapie i leczenie nie są w stanie pomóc. Są. Może zdarzy się indywidualnie, że coś nie zaiskrzy, że się nie uda, ale robisz błąd negując ich sens całkiem, tym bardziej, że mnóstwo Twojego pisania to właśnie takie porównania „rodem” z terapii. Wiem, ilu ludziom pomogłaś, sama często tu przebywam z przyjemnością ale błagam, nie odstraszaj ludzi do leczenia. Nie tylko w Polsce dzieje się źle, i terapia i psychiatra dla dzieci i młodzieży leży i kwiczy, to jeszcze młode osoby wchodząc tu i czytając, że no przecież leczenie nie ma w sumie sensu, zwyczajnie w to uwierzą. Twoja metoda może być słuszna i też jest uzdrawiająca, można ją określić mianem „terapii” a więc proszę, nie bądź hipokrytką. Piszę to z troski o wiele młodych osób które może nawet nie będą chciały spróbować pomocy profesjonalisty, bo przecież na Wilczej tak napisałaś… a zanim zdecydują się na mentoring może być nie raz za późno (zależnie od głębokości ich zaburzeń). Przepraszam, ale musiałam wyrazić swoje zdanie.
Kochana, masz do niego prawo, jednak pozwól mi pozostać przy moim zdaniu. Ono z czegoś wynika.
Dziękuję za ten tekst Aniu …Nie przestawaj …pisz do nas..bądź z nami …Jestes jak ten kamień o który się można oprzeć idąc pod górę Dziękuję raz jeszcze