Wilczusiowe pieniądze

Ostatnio opublikowałam na blogu moją książkę, a potem zaprosiłam do współpracy zaufaną dietetyczkę, która zgodziła się układać dla was anty-wilcze jadłospisy.
Są to jedyne płatne rozwiązania, jakie możecie wybrać, pośród dziesiątek darmowych artykułów, filmików i postów na Instagramie i Facebooku.
Ale i tak oberwało mi się po głowie. Fakt, że była Wilczyca, też musi coś jeść, wciąż niektórych szokuje.
No cóż, hosting, opiekę informatyka i wiele innych rzeczy wciąż opłacam z mojej prywatnej kieszeni. Takie moje „hobby”.
Świadomie zaangażowałam się w ten projekt i kocham go ze wszystkimi jego zaletami i wadami.
Jednak te komentarze zainspirowały mnie do zastanowienia się, jak to jest z tymi naszymi wilczymi finansami.
I przeszył mnie niemiły dreszcz. Nie lubię myśleć o tej stronie problemu.
Za każdym razem, gdy chcę policzyć ile to pieniędzy wydałam na Wilka, czuję bolesne ukłucie w żołądku.
Ale teraz to zrobię. Chcę znać każdą prawdę, nawet tę brzydką i bolesną.

Pieniądze na edukacje.
Pochodzę z domu, w którym nigdy się nie przelewało. Nie byliśmy biedni, ale moi rodzice regularnie co kilka lat podejmowali ryzykowne inwestycje i… tracili wszystkie pieniądze. Nie wiem dlaczego.
Jednak pamiętam, że absolutnym priorytetem dla nich, było zapewnienie mi i mojej siostrze odpowiedniego wykształcenia.
Jeżeli przyszłam do mamy i chciałam nowe spodnie, to szansa była niewielka, że je dostane.
Ale na nową książkę lub na kurs języka zawsze było.
Gdy wpadłam w bulimię, szybko nauczyłam się wykorzystywać „naiwność starych”. Prosiłam na album malarstwa, kupowałam za to słodycze i objadałam się nimi. Potem wiadomo. Jako, że nasz dom tonął w książkach, łatwo było mi ukryć ten fakt.
Teraz tak bardzo mi wstyd; za okłamywanie rodziców i za te wszystkie wartościowe publikacje, do których nie zajrzałam. Chyba dlatego ostatnio czytam jak wariat. Chcę dogonić stracony czas.

Owoce pracy dorywczej.
Jako studentka każdego roku, jeździłam w wakacje do pracy za granicą (byłam mimem ulicznym!).
Stałam dwa miesiące w hiszpańskim czy greckim słońcu,  cała pomalowana na złoto, a z nastaniem października wracałam by kontynuować naukę.
Pieniądze które przywoziłam miały starczyć mi na utrzymanie się przez cały rok, ale kończyły się już na Boże Narodzenie. Jak dobrze poszło.
Mój ówczesny chłopak potrafił za nie przeżyć do czerwca i jeszcze zaoszczędzić. Dlaczego więc nie ja?
Bo po powrocie z wakacji stać mnie było na wszystkie ciastka świata, najdroższe czekolady, o których tak marzyłam. Do tego kupowałam bez opamiętania ciuchy, gadżety, głupoty…
Po latach przeczytałam, że taka rozrzutność bardzo często idzie w parze z bulimią. Jest to forma odwrócenia uwagi od tej ogromnej pustki, która zieje w samym środku życia.

Owoce pracy zarobkowej.
W trakcie studiów zaczęłam robić biżuterię i sprzedawać ją na allegro.
Robiłam kolczyki z wybranym przez klienta zdjęciem, w srebrnych ramkach. Bardzo szybko rozkręciło się to na dużą skalę, a ja zaczęłam w miarę dobrze zarabiać.
I znowu; pracowanie od rana do nocy, a potem napady obżarstwa, zakupy…
Gdy po czterech latach zamykałam biznes, byłam zmęczona, zrezygnowana i w długach.
Musiałam spłacić należności wobec mojego byłego już wtedy chłopaka, który był współwłaścicielem firmy.

Obżarstwo w euro.
W 2011 poznałam mojego obecnego chłopaka; Belga. Zgubił się w Krakowie, a ja mu pomogłam. Od słowa do słowa, wymieniliśmy się numerami telefonów.
Po trzech miesiącach wylądowałam na lotnisku Charleroi z jedną walizką zawierającą mój cały dobytek  i 250 euro, które były całym moim majątkiem w tym momencie. No dobrze, miałam jeszcze 1000 zł długu na karcie kredytowej, więc mój majątek był zerowy. Miałam więc 27 lat, byłam totalnie spłukana ale za to zakochana.
Ale miłość miłością, a życie życiem. Nie mogłam znaleźć pracy; imigrantka, bez języka, z dyplomem szkoły artystycznej? Zadzwonimy do pani..
Po wielu wychodzonych kilometrach z CV i przepłakanych nocach, w końcu się udało; sprzątanie, a potem bar w restauracji. Zaczęłam zarabiać pieniądze, a jak były pieniądze, to było też radosne objadanie się. Normalka.
Ale wtedy mój belgijski, ogarnięty życiowo chłopak zorientował się, że coś jest nie tak.
Tak długo drążył temat, gdzie podziało się brakujące miesiąc w miesiąc kilkaset euro (na serio, jedzenie w Belgii jest koszmarnie drogie), że w końcu mu się przyznałam do bulimii. Przelewy z konta bankowego w szły prosto rury kanalizacji.

Dodam jeszcze na koniec, że na Wilka szły także pieniądze od babci ukryte w różach na imieniny, stypendia, nagrody, pieniądze znalezione na ulicy, pożyczone, wygrane i podkradzione mamie z portfela.
Wszystkie pieniądze. Dla Ani nie zostawało nic.
Ale Ania żyła sobie w różowej chmurce, udając, że nic złego się nie dzieje. To tylko „parę” złotych dziennie. Ale mi wydatek.

Podliczając: w odmętach toalety spuściłam dziesiątki tysięcy złotych; może własne mieszkanie, może podróż dookoła świata… I robiłabym to dalej, gdyby nie wytrwałość w szukaniu rozwiązania i umiejętność łączenia kropek. W końcu znalazłam rozwiązanie dla siebie, którym dzielę się na łamach tego bloga.

A teraz zastanów się droga Wilczyco, ile Ty wydajesz na swój nałóg. Setki? Tysiące? Co za to mogłabyś kupić, gdzie pojechać, komu pomóc?
Sobie?
Nie bój się spojrzeć prawdzie w oczy, bo zasłaniając ją, nie czynisz jej ani odrobinę piękniejszą. Ona ciągle tam jest. Jak ten słoń.
Masz odwagę to policzyć?

I następnym razem, gdy będziesz się zastanawiała czy stać cię na mentoring albo nawet na moją książkę, przypomni sobie ile potrzebuje zjeść Wilk, żeby uciszyć się na chwilę.
I ile jeszcze rzucisz mu na pożarcie przez kolejne lata.

Wybierz tańszą opcję-ucisz go na zawsze. Bo jeżeli na coś cie nie stać, to tylko na „chorowanie”.

ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

20 komentarzy

  1. Andzia 22 listopada, 2015 at 1:10 pm - Odpowiedz

    Własnie dzięki tobie zdałam sobie sprawę co ja robię,dlaczego przed chorobą 100zł wystarczało mi na miesiąc bez płacenia za inne opłaty typu prąd,gaz itd, potrafiłam za te 100zl kupic sobie cos do jedzenia,cos z kosmetyku i do tego jakies spodnie czy bluzka…..a teraz 400zł to minimum na samo jedzenie…;0 co z tego ze pracuję jak nic z tego mi nie zostaje żyje od wypłaty do wypłaty….wydaje kase na jakies tabletki na mniejszy apetyt,przeczyszczacze…..przeliczyłam to i miesięcznie mogłabym odkładac nawet 800zł gdzie dla mnie to jest duzo i wystarczająco jak na 1 pracę. Dlatego postanowiłam że będe się leczyc.Walcze oczywiscie sama ale jednak potrzebuję 2 ręki do walki

  2. Już bardzo zmeczona 22 listopada, 2015 at 2:32 pm - Odpowiedz

    Jeśli się nie objadam to każde wyjście z domu kończy się wydaniem całej kasy, która mam w portfelu na bezsensowne zakupy, czyli to tez taki skutek bulimia?

    • Wilczo Głodna
      Wilczo Głodna 22 listopada, 2015 at 3:14 pm - Odpowiedz

      Myślę, że bulimia, alkohol, narkotyki czy bezsensowne wydawanie kasy jest tą samą próbą zasypania pustki w życiu i poprawienia sobie na chwilę nastroju. To odwracanie uwagi od faktu, że żeby mieć dobre życie, trzeba wykonać wysiłek, a nie najeść się, napić czy kupić coś. To droga na skróty.

  3. Ilia 22 listopada, 2015 at 4:53 pm - Odpowiedz

    zawsze sie znajdzie kilka niedojrzałych osób które boli że możnaby uczciwie zarobić na czymś w co się wkłąda serce zamiast pracować w znienawidzonej robocie. Nie musisz się Aniu tłumaczyć ani z ceny książki ani z niczego. Ja masę kasy wkładałam w super hiper jedzenie – eko, sreko i organic. I niby nic w tym złego, bo nigdy nie paliłam ani nie piłam alkoholu, mam kilka kosmetyków na krzyż, ale…….. ja tego jedzenia po prpstu kupowałam za dużo, bo żeby wykarmić swojego wewnętrznego żarłoka trzeba było mieć masę miejsca nie tylko w kuchni. Ale też w głowie – na myśłenie o jedzeniu, planowanie posiłków. Teraz jest lepiej – i dobrze mi z tym. Dalej kupuje mase owoców i różne eko rzeczy,ale przede wszystkim myslę o ksiażkach, wystawach, a zakupionym dobrem dzielę się potem z innymi, np książki oddaję do bibliotek albo na kiermasze charytatywne. Kwestia tego że każdy coś może wnieść do świata jest bardzo pomocna w wychodzeniu z choroby. Nagle nie jesteś taka samiutka i biedna, masz na cos wpływ. Pozdrówki.

  4. Ela 22 listopada, 2015 at 8:24 pm - Odpowiedz

    Witaj Kochana Aniu !
    Dawno nic nie komentowałam u Ciebie, ale oczywiście czytam na bieżąco :)
    Wspaniały wpis, tak, potrząsnął i mną. Ale to dobrze, taki był przecież jego cel.
    Też zawsze mi się wydawało, że te 10 zł na czekoladę to nic takiego. Ale jakby to pomnożyć przez dni, tygodnie, miesiące i lata, to robi się już mniej ciekawie.
    Z tym że myślę że podobna zasada dotyczy też (jak sama piszesz) wszelkich nieprzemyślanych i kompulsywnych zakupów, które w efekcie nam nie służą – nadmiar ubrań kiepskiej jakości, nadmiar alkoholu, nadmiar słodyczy… i inne.
    Oczywiście nie chodzi tylko o samej zakupy, tylko raczej o to co siedzi nam w głowie, sercu, tak pustka, brak poczucia sensu, którą tak dramatycznie próbujemy tymi nałogami zapełnić. Ale to oczywiście nigdy się nie uda. To tylko chwila euforii.
    A prawdziwe, trwałe szczęście, taka radość z tego że jestem, że żyję to coś zupełnie innego. Ja to czuję jak takie ciepło w sercu, jak poczucie że wszystko jest tak jak powinno być i że tak własnie jest najlepiej.
    Bardzo Ci dziękuję za każdy wpis i wyglądam kolejnego z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam gorąco !

  5. Paulina 23 listopada, 2015 at 8:46 pm - Odpowiedz

    Aniu, Twoja praca jest bezcenna. Kupię książkę jak tylko pojawi się na papierze. Pozdrawiam cieplutko.

  6. fikcja 24 listopada, 2015 at 5:00 pm - Odpowiedz

    Witaj Aniu, proszę o radę jak poradzić sobie w takich sytuacjach jak wesele czy impreza urodzinowa, kiedy stół ugina sie od pyszności a Ty siedzisz skołowana, w głowie tysiąc myśli : zjeść, nie zjeść?.. wiele razy układałam w głowie scenariusz :zjem połowę pierwszego dania i połowe drugiego, za jakiś czas kawałek ciasta a potem jeszcze coś gdy zgłodnieję..niestety za każdym razem było tak samo, gdy tylko siadałam do stołu, znikał zdrowy rozsądek co skutkowało zmienianiem sukienki, bo tak strasznie mnie opinała w pasie z przejedzenia. Mam dość bycia obżarciuchem w towarzystwie, w sobote są urodziny mojej siostrzenicy, tak bardzo bym chciała skupić się na niej, na mojej rodzinie a nie na tym kiedy sięgnąć po następny kawałek ciasta ? Czytam Twojego bloga regularnie, ale obawiam sie że technika fali czy zapisanie wilka mi nie pomogą. Co zrobić? Z góry dziękuję za radę :)

    • Wilczo Głodna
      Wilczo Głodna 24 listopada, 2015 at 6:58 pm - Odpowiedz

      Można chyba tylko zrobić to co ja: przyznać, ze jest się kompulsywnym żarłokiem i wejść w abstynencję.
      Piszę o tym wielokrotnie i sama stosuję.
      Do tego dobrze mieć pomoc kogoś bliskiego, kto będzie przypominał Ci o najważnieszym; że wcale nie CHCESZ jeść kompulsywnie.
      A najlepiej pójść do Anonimowych Żarłoków po wsparcie. Wtedy nie jesteś w tym sama.

  7. Flora 25 listopada, 2015 at 3:06 pm - Odpowiedz

    Chetnie kupie ksiazke ale , jak juz ktos wczesniej napisal, chcialabym wiedziec ile ma stron i chocby spis rozdzialow. Nie rozumiem dlaczego nie chcesz (?) podac tych informacji. Dziekuje za bloga. Flora

    • Wilczo Głodna
      Wilczo Głodna 25 listopada, 2015 at 6:58 pm - Odpowiedz

      Jasnę, ze chcę :) Książka ma 156 stron, spis treści wysłałam na maila, bo za duży :*

  8. Justyna 25 listopada, 2015 at 5:25 pm - Odpowiedz

    Jak się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga. Problem z bulimią mam już za sobą, ale jednak miło wiedzieć, że ktoś przeszedł tę samą drogą. Zwłaszcza, że świetnie piszesz i naprawdę miło się czyta. Jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy na Wilka, to… wstyd się przyznać, ale mieszkając już z przyszłym Mężem, wybierałam pieniądze z bankomatu, zamiast płacić kartą  w sklepie, bo wtedy zawsze mogłam ściemnić, że potrzebowałam na coś innego. Niestety, mądre konto samo kolejkowało np. zakupy w Biedrze jako wydatki na żywność. Kurcze, głupie, że coś takiego robiłam. Aż mi wstyd. No, ale tak było…

  9. Asia 26 listopada, 2015 at 11:19 am - Odpowiedz

    czesc aniu,

    Powiem Ci, ze p[rzeczytalam Twoj powyzszy tekst zwalil mnie kompletnie z nog. Nagle waszystko stalo sie jasne. Po wielu latach pomimo dobrej pacy i dobrch zarobkow, nie mam nic. Wszystko wydalam, pomimo, ze na karku mam prawie 40 lat. Walcze juz z wilkiem od 14 lat i dopiero teraz do mnie do tarlo, ze jedzenie i wymitowanie to nie jest moj jedyny problem. Zawsze winilam za moje „szastanie pieniedzy” mojego tate, ktory tez mial lekka reke do wydawania pieniedzy, ale teraz zrozumialam, ze to nie tylko geny sa tutaj winne. Stokrotne dzieki za CIEBIE I Twojego bloga. Teraz tylko musze sie skupic na tym, jak mam sie sie tym problemem rozprawic.

  10. Ewelina 2 grudnia, 2015 at 9:21 pm - Odpowiedz

    Ja się w ogóle dziwię, że w bulimii potrafiłaś być z partnerem.
    Dla mnie to jakaś abstrakcja, dlatego że gdy mam ciągi to jedynie jem i tyję w oczach- czuję się wtedy obrzydliwa. Nie wyobrażam sobie bycia z kimś w takim czasie. Wtedy liczy się tylko jedzenie ( wlasciwie to cale zycie liczy się przede wszystkim jedzenie ) … może i dlatego jestem od zawsze ( i na zawsze ? ) sama.

    • Wilczo Głodna
      Wilczo Głodna 3 grudnia, 2015 at 8:41 am - Odpowiedz

      Ja ci dam na zawsze! Rób wszystko, żeby przyszłość była inna niż przeszłość do tej pory!

      • Ewelina 3 grudnia, 2015 at 8:29 pm - Odpowiedz

        Taka jest gorzka prawda.
        Tak w ogóle to dziękuję za tego bloga. Jest cudowny – naprawdę !
        To co piszesz – to tak jakby ktoś znał mnie od podszewki a zawsze czułam się taka odizolowana od świata
        … dzięki temu zobaczyłam też wiele komentarzy od kobiet, które mają ten sam problem.
        To naprawdę magiczne, że taki blog istnieje :)

    • Ola 8 marca, 2017 at 9:03 pm - Odpowiedz

      Mam tak samo! Jestem sama od początku choroby (czyli w sumie od zawsze), nie wyobrażam sobie w stanie tego ciągłego G. jakiegokolwiek związku…

  11. Aśka 27 sierpnia, 2017 at 3:26 pm - Odpowiedz

    Najgorsze jest, kiedy wszystko inne, na co można byłoby wydać te pieniądze, wydaje się mniej atrakcyjne od czekolady i coli light/ czekolady i batona. litrowych lodów, zwłaszcza gdy dzięki względnie dobremu metabolizmowi nie jest się od razu karanym nadwagą, a tego rodzaju codzienne pożywienie jest „częścią tożsamości” – jem tak, odkąd tylko potrafię sama kupić coś w sklepie. Czyli – ogromne dawki cukru id wczesnej podstawówki.
    Powiedziała studentka, która (wbrew własnej woli? sama nie wie) wiecznie przeżera się słodyczami, ale od wielu lat nie wymiotuje.

  12. Adrianna 15 października, 2017 at 1:01 pm - Odpowiedz

    Pieniądze to zawsze najgorszy aspekt bulimii czy wgl zaburzeń odżywiania :(.
    Od ponad 2 lat mieszkam w Islandii po prostu uciekłam z Polski chciałam się odciąć i uciec od choroby i hmm przyjechałam jak wychudzone zastraszone dziecko tak trwałam sobie pół roku ja byłam panią życia. Skończyły się leki wszelki dobre cukierki które musiałam i musze brać każdego dnia. Zaliczyłam lekarza i na dwa tygodnie trafiłam do szpitala za który powinnam zapłacić ponad MILION isk bagatela około 400tys polskich złotych. Nie przejadłam tych pieniędzy ale i tak czuje się jak gówno koniec końców dziękowałam lekarzowi za życie i terapie którą mam do dziś płace za nią i za całą opieke medyczną ale są to dla mnie teraz najlepiej wydane pieniądze, iwestycja w życie.