Niedziela bez wilka; Basia, co miała cel i marzenia

Ten post pojawił się 16.04.2019 na Wilczym Stadzie na Facebooku. Poprosiłam jego autorkę o zgodę na publikację, bo poruszany w nim temat jest niezwykle ważny. Rzecz będzie o życiowych celach innych niż waga i jedzenie.

Cześć Wilczyce,

Chciałabym napisać od siebie kilka motywacyjnych słów. Siedzę właśnie w samolocie lecącym na Islandię. Innymi słowy; spełniam swoje kolejne podróżnicze marzenie.

Kilka dni temu zamówiłam najnowszą książkę Ani, przyszła wczoraj, dokładnie w momencie, w którym zastanawiałam się co zabrać ze sobą na tą podróż. Odpowiedź przyszła więc sama.
Nie o tym jednak jest ten post.

Chciałabym się z Wami podzielić przemyśleniami ostatnich miesięcy i tygodni.
Jestem na grupie ponieważ zmagam się z zaburzeniami odżywiania, doprecyzowując: był taki czas w którym objadałam się kompulsywne, stosowałam różne diety, chudłam, tyłam i tak w kółko. Nie cierpiałam nigdy na anoreksję ani na bulimię, ale wiem bardzo dobrze czym jest obsesja na punkcie jedzenia, ból brzucha z przejedzenia, brak miesiączki, zajadanie stresu i łagodzenie emocjonalnego napięcia za pomocą jedzenia.

Na tą chwilę, dzięki pracy nad sobą, uważnej obserwacji siebie, czytaniu bloga Ani oraz uczenia się sposobów na rozładowywanie emocjonalnego napięcia jak również dzięki zmianie diety i sposobu myślenia od kilku miesięcy NIE RZUCAM SIĘ NA JEDZENIE. Wraz z ograniczeniem restrykcji moja obsesja na punkcie słodyczy również przestała mieć rację bytu.

Chciałabym wrócić jednak myślą do początku postu. Wspomniałam w nim o spełnianiu swoich marzeń.
Ponad miesiąc temu stanęłam przed pewnym dylematem. Wiedząc, że mam nadwagę, której chciałabym już nie mieć, moje myśli zaczęły krążyć wokół sposobu „co zrobić aby schudnać?”. Pomyślałam, że mimo iż nie mam już kompulsji to nadal nie do końca wiem jak jeść i co jeść. Nadal moje myśli gdzieś tam krążą wokół jedzenia (choć nie tak obsesyjnie jak kiedyś) i że warto byłoby zainwestować w jakieś szkolenie/mentoring/psychodietetyka który jakoś gdzieś tam mnie poprowadzi.
Do głowy przyszła mi jeszcze jedną myśl: A może by tak polecieć na Islandię? Rozkręcić własny biznes, nagrać filmik promujący moja firmę z tego wspaniałego miejsca, przeprowadzić wywiad z rodowitymi Islandczykami i moja koleżanka Polką, która jeździ tirem po Islandii???
Moje szalone pomysły nie miały końca.

Wiecie co jednak jest największym moim sukcesem w tej historii? Posiadanie celu i chęć spełnienia swojego marzenia zaczęła przewyższać moje „troski” związane z moją wagą i odżywianiem. Jedzenie, poza normalnymi posiłkami, przestało dla mnie istnieć. Zajawiłam się na swój projekt i kupiłam bilety lotnicze.
Teraz czuję NORMALNOŚĆ i WOLNOŚĆ. Czuję, że złapałam wiatr w żagle, choć nie mam pojęcia co wyniknie z tych moich planów. Czy uda mi się je zrealizować tak jakbym tego chciała? Wiem jednak że będę próbować, bo nudzi mnie i irytuje życie, które kręci się wokół jedzenia i wagi.
Wskoczyć w swoje życie i pozwolić się nieść na jego fali jest czymś niesamowitym i mam nadzieję, że ta fala mnie gdzieś zaniesie i że przestanę dryfować po oceanie życia jak rozbitek na trawie z niespełnionych marzeń.

Kontynuacja wątku w wiadomości prywatnej do mnie z 27.04.2019

Cześć Ania,

Z mojego doświadczenia wynika, że kompulsja znika, jeśli zaczynam realizować jakiś ważny dla mnie cel. Obsesja na punkcie jedzenia po prostu wyparowuje z mojej głowy. Zamiast myśleć o tym co zjem rano na śniadanie czy ile godzin zostało do najbliższego posiłku, moje myśli krążą wokół tego jak mogę jeszcze bardziej przybliżyć się do swojego celu, albo co mogę zrobić fajnego, co sprawi mi radość i będzie dla mnie, albo dla kogoś pożyteczne.

Mój pobyt na Islandii był niesamowity, zwiedziłam piękne miasto i zobaczyłam bez wątpienia cuda natury i po raz kolejny miałam okazję poznać inną kulturę. Tak, zjadłam też sporo słodyczy.
Do tego przyleciałam do Polski akurat w środek świąt Wielkanocnych i trochę przesadziłam z jedzeniem… Stary nawyk dał o sobie jeszcze znać.
We wtorek wszystko jednak wróciło do normy. Normalne posiłki, aktywność fizyczna i brak obsesji, który tłumaczę sobie tym, że odważyłam się działać, realizować swoje cele i nie odkładać życia i marzeń na później. Oczywiście równolegle z realizacją marzeń dbam o regularne, dobrze zbilansowane posiłki, które przygotowuję tak, aby mi smakowały i abym czuła, że po ich zjedzeniu moje samopoczucie jest dobre.

Muszę przyznać że jestem pod wrażeniem Twojej najnowszej książki. Wiele z tego o czym piszesz nie jest dla mnie nowością, ale sposób w jaki o tym piszesz, Twój humor, obrazki, miejsca na przemyślenia sprawiają, że ma się ochotę czytać więcej i szybciej, a jednocześnie zostać z książką jak najdłużej.
Jestem przekonana, że będę do niej jeszcze niejednokrotnie wracać. Bardzo podoba mi się Twój styl oraz prosty sposób w jakim piszesz. Poleciłabym Twoją książkę każdej nastolatce bez wyjątku. Najlepiej gdyby była ona lekturą szkolną, albo obowiązkową pozycją np. na lekcji biologii czy może jakiegoś innego przedmiotu, którego być może jeszcze w szkołach nie uczą.

Dziękuję, że dzielisz się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem i że mogę należeć do Wilczego Stada oraz czytać motywacyjne wpisy na Twoim blogu. Mam w sobie ogromne przekonanie, że moja obsesja, która czasami jeszcze wraca, minie całkowicie i wiem, że to m.in. dzięki Tobie i Twoim radom mam możliwość pożegnać się z wilkiem raz na zawsze.

*

A Ty kiedy przestaniesz odkładać życia na później, kochana?
Co Ty na to, aby zrobić to TERAZ?

*

Zdjęcie ilustrujące oryginalny post.

Published On: 5 maja, 2019Kategorie: ŚwiadectwaTagi: , , ,
ania gruszczynska wilczoglodna mentoring banner

Zobacz program, który pomoże Ci odzyskać kontrolę nad jedzeniem

Ze swoimi zaburzeniami byłaś już nawet u wróżki?
 Zobacz program, który w końcu Ci pomoże! 
Odzyskaj 100% kontroli nad jedzeniem, swoim ciałem, zdrowiem, czasem i życiem.

20 komentarzy

  1. niedzielka 5 maja, 2019 at 11:39 am - Odpowiedz

    Piękny list. Zgadzam się w całości, bo ja też tak wychodziłam z ED. Uwierzcie, diety, fit, odchudzanie, bulimie, napady – to wszystko sprzestaje mieć sens, gdy nagle pojawia się cel w życiu.
    Motywacja.
    Jakieś hobby, ulubione zajęcie.
    Cieszę się, że takie mam (piszę), o kompulsach dawno zapomniałam. W dodatku odkąd przestałam się skupiac na schudnięciu i dietach – paradoks – SCHUDŁAM do normalnej wagi, kocham siebie i swoje ciało, choć wiadomo, że sporo przeszło.

  2. k 5 maja, 2019 at 1:29 pm - Odpowiedz

    Piękny list i życzę wszystkiego dobrego autorce oraz zazdroszczę zobaczenia Islandii (to jeszcze przede mną ;)). Niemniej jednak chciałam się podzielić pewnym spostrzeżeniem. Sama jestem osobą już kilka lat po ED, w głowie spokój i chciałabym powiedzieć tyle, że stawiając się na miejscu dziewczyn jeszcze walczących, mam trochę zastrzeżeń co do tej serii. Pomysł super, między wierszami przekazywane naprawdę fajne wartości inne niż jedzenie, ale Anula no. Na blogu niejednokrotnie wspominasz o naprawdę ciężkich przypadkach na mentoringu, o kobietach starszych, o chorych w wyniku ED, którym się udało. Natomiast w tej serii pojawiają się przede wszystkim historie dziewczyn, które są może na dobrej drodze, już prawie wyszły, ale jednak trudno powiedzieć, że ich zachowanie jest zupełnie ok. Piszą tutaj o tym, że znów się co prawda objadły, ale już znają mądrości z bloga/książki/mentoringu i będzie dobrze. I ja im tego z całego serucha życzę, ale myślę, że na dziewczyny, które widuję, kiedy czasem jeszcze wpadam na Stado, które piszą o nawrotach i poczuciu beznadziei po kilku miesiącach czy nawet ponad roku spokoju mogą poczuć się zdemotywowane i traktowane po macoszemu. Zresztą – zdarzają się tutaj niemiłe dla autorek komentarze w stylu „wróć za trzy lata to pogadamy”. I jakkolwiek brzmi to źle – rozumiem ten jad w stosunku do dziewczyny, która jest pewna, że już jest zdrowa, ale dopiero od trzech tygodni. Pomyśl Aniu, czy nie warto poprosić o napisanie świadectwa dziewczyny, którą miałaś na mentoringu kilka lat temu chociażby? Czy nie byłoby to bardziej motywujące?
    Dziewczyny, dajcie znać co sądzicie. Osobiście zwyczajnie nie jestem zachwycona treściami w tej serii i chciałam się podzielić swoimi spostrzeżeniami. Ściskam mocno i miłej niedzieli <3

    • Marta 5 maja, 2019 at 4:07 pm - Odpowiedz

      Coś w tym jest, sama miewam takie zrywy, w których jestem pełna ozdrowieńczej wiary :D A potem bywa różnie…

      Choć wierzę, że do dla mnie i dla tych dziewczyn kolejne pięterka ku lepszym czasom :D

    • Hakiko 5 maja, 2019 at 5:12 pm - Odpowiedz

      Dokładanie tak jak mówisz. Mam wrażenie ,że kiedy już na prawdę mocno stąpam po ziemi i działam zdroworozsądkowo to i tak finalnie zdarza się w końcu jakieś niepowodzenie gdzie uruchamiam stare ścieżki i znów jestem głęboko w ED ,mimo ,że na aspekcie sylwetki nie zależy mi już od bardzo dawna.. I masz rację z uczuciem demotywacji ,które wtedy towarzyszy i nie chce opuścić.

    • Ada 5 maja, 2019 at 7:02 pm - Odpowiedz

      U mnie to samo. Po całym roku systematycznych ćwiczeń i zdrowego odżywiania byłam w stanie wpaść w tygodniowy (!) ciąg. Co prawda widzę, że z każdym kolejnym potknięciem coraz łatwiej mi wrócić na dobre tory, ale też czuję, że jeszcze nie czas na list do Ani. :)

    • Mir 5 maja, 2019 at 8:56 pm - Odpowiedz

      Czlowiek bez ED tez sie czasem obje i mysle, ze jest to zupelnie normalne, roznica tylko taka, ze objedzenie nie uruchamia w nim mysli, ze skoro juz sie objadl, to obje sie ponownie. Osoby z ED moga jednak wpasc w to bledne kolo szybciej, z racji tego, ze zyly tak latami i jest to utarty schemat, z ktorym musza dluzej walczyc.

      • k 5 maja, 2019 at 9:38 pm - Odpowiedz

        Jasne, masz rację ;) też się czasem objem no i co, no i nic. Chodzi mi o to, że odnoszę wrażenie że w wielu postach z tej serii trudno się zainspirować bo troszkę czuć przedwczesne opuszczenie gardy. Tutaj autorka (chociaż list baaardzo wartościowy!) pisze że zjadła za dużo słodyczy, wróciła na święta gdzie też zjadła za dużo i kończy to stwierdzeniem, że nawyk dał o sobie znać. Cieszę się że dziewczyna układa sobie powoli w głowie i pewnie w diecie, ale że sama już wyszłam z ED (ponad 3 lata temu) i wiem (ania też o tym pisała) ile potknięć i nawrotów zdarza się na początku – ten list brzmi dla mnie jak wilk uśpiony, ale nie wiem, czy wyproszony. I nie jest to żaden osobisty przytyk do historii autorki, chodzi tylko i wyłącznie o trochę czasu i weryfikację w praktyce tych wszystkich nowych spostrzeżeń i założeń. Mam wrażenie że w tej serii tego czasu jest zwyczajnie trochę za mało żeby naprawdę poczuć motywację.

        • Mir 5 maja, 2019 at 10:13 pm - Odpowiedz

          Rowniez to rozumiem, jednak ja odczuwam w tym cos innego :) Skoro osobie bez ED moze sie to czasem zdarzyc, to osobie ktora z ED wychodzi i ostatecznie rowniez w koncu bedzie osoba bez ED takze bedzie sie to zdarzac i chodzi mi o to, ze moze powinno sie do tego podchodzic normalnie – nie trzeba o tym wspominac i przedstawiac w charakterze niepowodzenia, bo w takim liscie faktycznie mozna uznac to za powrot do zlych nawykow i ruine calego progresu.

          • Kamila S. 14 maja, 2019 at 10:10 am

            a ja myślę ,że to nie kwestia samego zjedzenia więcej czy objedzenia się od czasu do czasu,bo to się zdarza naprawdę 99% ludzi…ale o to,czy idą za tym jakieś myśli . Tzn. zdrowa osoba zje i ma to gdzieś, ewentualnie powie ” ale się nażarłam” i tyle , nie rozpatruje tego w kategoriach ” przytyję”, „ojej! porażka”, „jak ja tak mogłam!” , ,etc. Podobnie, u osoby zdrowej podczas jedzenia nie ma żadnych myśli..no może poza tym,że ” pyszne żarełko” .

    • Wilczo Glodna 6 maja, 2019 at 1:13 am - Odpowiedz

      Kochana, odpowiem publicznie w formie posta. Ważny temat <3

  3. k 5 maja, 2019 at 11:11 pm - Odpowiedz

    Zgadzam się oczywiście, ale zauważ że tutaj jeszcze mówimy o progesie – a po ed już nie ma progresu, po prostu życie bez ed a objedzenia się nie widać już w kategorii powrotu do czegokolwiek. Ale i tak przemyślę jeszcze to jak to ujęłaś. Pozdrawiam Cię mocno ❤

  4. Ela 6 maja, 2019 at 8:31 am - Odpowiedz

    Aniu od kiedy jesteś weganką?

    • Wilczo Glodna 8 maja, 2019 at 2:03 am - Odpowiedz

      3 lata, wegetarianką od dziecka.

  5. Joanna 6 maja, 2019 at 6:02 pm - Odpowiedz

    Czytajac ten lis przypomniało mi się moje doświadczenie co do celów i motywacji. Wyznaczając sobie jakieś zadania uciekalam w ten sposób od jedzenia i od procesu zdrowienia. Wiem że ten list jest nie o tym ale tak mi się przypomniało jak to bylo ze mną. Ku przestrodze żeby działając, nie zapominać o odżywianiu się. Pozdrawiam

  6. anna 6 maja, 2019 at 7:57 pm - Odpowiedz

    ja jestem przerazona, bo nie wiem co lubie, nie wiem co ze soba zrobic, jestem potwornie samotna, czuje wielka pustke, ta pustke wypelniala mi bulimia, czulam ulge po wymiotowaniu, czulam euforie plaskiego brzucha, bywaly gorsze okresy, kiedy puchlam i tylam, ale wszystko jakos krecilo sie wokol tej sylwetkii i mialam wszystko inne gdzies, teraz jak zaczelam walczyc z bulimia, to przytlacza mnie to, jaką wydmuszką jestem, jak puste i marne jest moje zycie, jak bardzo samotna jestem, nie znam siebie, nie wiem co chce robic i czuje sie taka zblokowana, nie wiem jak zaczac w ogole, jak wypelnic ten czas ktory zyskalam, jak zmienic zycie, gdzie jego sens :(

    • Wilczo Glodna 8 maja, 2019 at 2:05 am - Odpowiedz

      Kochana, spokojnie. Przestań szukać na siłę. Rób to co sprawia Ci radość, nawet jeżeli jest to spacer. Oczyść głowę, a to co masz robić pojawi się samo. Naprawdę.
      Na razie idź za małymi przyjemnościami, ok?

  7. Żaba 19 maja, 2019 at 3:46 pm - Odpowiedz

    Aniu ale jeśli tak naprawdę… tylko jedzenie mi sprawia przyjemność? Nic nie jest w stanie z nim wygrać. Zaplanuję sobie po pracy coś fajnego, np. superkomedię w kinie z najfajnieszymi koleżankami na świecie, potem fajne omówienie filmu przy winie i lodach. I albo ta jedna gałka lodów początkuje sesję czyszczenia lodówki, albo nie docieram do kina, bo po drodze jakoś tak samo mi się wchodzi do spożywczego i moja świadomość się wyłącza, a ja budzę się we własnym aucie gdzieś na parkingu z torbą pustych pudełek po kanapkach i ciastkach. Napiszesz mi zaraz żebym przestała się głodzić… A guzik!!! Słowo „głodówka” nigdy nie istniało w moim słowniku, a moje BMI NIGDY nie spadło poniżej 21. Nigdy, ale to nigdy nie miałam obsesji na punkcie schudnięcia. Po prostu jedzenie jest dla mnie przyjemnością, największą frajdą na świecie i zawsze wygra ze wszystkim innym. Tak się zaczęło dziać od jakiegoś czasu, stopniowo. Zastanawiam się czy powodem nie jest mój mąż, który zawsze wszystkie moje pomysły na życie i na jakiekolwiek twórcze, pozytywne sposoby spędzania wolnego czasu, wszystko zawsze krytykuje i torpeduje. Zawsze wszystko źle i nic mu się nie podoba. Napisze ktoś, to rób to bez niego! Akurat. Moje samodzielne działania też są krytykowane, nawet bardziej jeszcze, bo „go zostawiam i mam w d…”. Właściwie jedyną rzeczą którą mogę swobodnie robić, bez pytania o zgodę, jedyną rzeczą której nie krytykuje i do której się nie wtrąca, jest jedzenie… Dopóki siedzę w domu i wsuwam coś, nie ma awantur, marudzenia i krytyki a mąż jest zadowolony. Nigdy wcześniej nie miałam problemów z jedzeniem. Od jakiegoś czasu obsesyjnie o nim myślę. Co by tu zrobić żeby poczuć się lepiej? Kino? Eeee… Siłownia? Eeee… Spacer? E tam…. A ciastka? O tak!!! Ciacha!!! I czekolada!!! Dwie, trzy, te trzy nowe milki!!!! I już pędzę do sklepu, o 2 w nocy na drugi koniec miasta do całodobowego, przejadając pieniądze przeznaczone na OC auta. I tak to u mnie działa. Co byś mi Aniu doradziła?

    • Wilczo Glodna 21 maja, 2019 at 10:22 am - Odpowiedz

      Kochana, ale to co opisałaś to jest po prostu działanie nałogu. Uzależniłaś się od słodyczy tak samo jak alkoholik od wódki, który też wybierze wódkę ponad wszystko inne.
      Współczuję Twojemu mężowi, musi być bardzo nieszczęśliwy sam ze sobą, skoro tak postępuje.

  8. Żaba 24 maja, 2019 at 3:06 pm - Odpowiedz

    Aniu myślisz że jeśli wezmę Twój mentoring to mi pomoże?

    • Wilczo Glodna 24 maja, 2019 at 4:48 pm - Odpowiedz

      Kochana, to zależy co Ty na nim zrobisz. Bo mentoring to tylko okazja do nauczenia się jeść normalnie, pod okiem kogoś kto wie jak tego nauczyć. Ale okazja zawsze może zostać wykorzystana, albo nie.