Jak jeść normalnie? Odchudzanie i kalorie
W ostatnim poście pisałam o tym jak jadzenie przetworzone przyczynia się bulimii i objadania się. Przeczytaj TU.
(O innych aspektach uzależnienia pisałam tu)
Namawiam więc do jedzenia naturalnego, jako źródła wszystkich niezbędnych substancji odżywczych.
Dzisiaj na warsztat bierzemy kalorie i odchudzanie.
Na początku muszę jeszcze sprostować jedna sprawę (bo zaraz mózg wilczycy zaraz wywróci całą ideę na nicę)
Już dostałam taki komentarz: Jedzenie nieprzetworzone kojarzy mi się z dietą i odmawianiem sobie wszystkiego!
No dobrze, to wróćmy na chwilę do podstaw: Co to jest jedzenie nieprzetworzone?
W mojej książce „To nie jest dieta” pisałam o nim tak:
Wyobraź sobie, że idziesz na zakupy spożywcze ze swoją praprababcią, która magicznie przeniosła się w czasie i jest teraz w tym samym wieku co ty. Kupujesz tylko to co ona zna: chleb, warzywa, twaróg, jaja. Fluorescencyjne żelki? Nieee.
Taki sobie wytrych, który upraszcza całą sprawę.
Jednak w żadnym miejscu nie powiedziałam, że ma być to jedzenie tylko super zdrowe, dietetyczne czy niesmaczne! Jedzenie nieprzetworzone to także: truskawki ze śmietaną (nie jogurtem 0%), gołąbki z sosem pomidorowym, kotlet schabowy z ziemniakami i kapustą kiszoną, jajecznica na boczku, pajda pełnoziarnistego chleba na zakwasie z masłem, żurek z jajkiem. Nie są to rzeczy super zdrowe, ale są nieprzetworzone właśnie.
Uwaga, obróbkę termiczna to też przetwarzanie jedzenia, ale to jest ok. Ludzie robią tak od tysięcy lat i nikt Ci nie każe jeść teraz tylko i wyłącznie surowego. Termin „jedzenie przetworzone” rezerwuję dla jedzenia wyprodukowanego w fabryce, z użyciem chemii i innych „pyszności”.
Jedzenie nieprzetworzone ≠ jedzenie dietetyczne
Mam nadzieję, że to jasne.
Dobra, przejdźmy dalej:
Co z tym chudnięciem?
Pisałam już, że aby schudnąć trzeba wziąć pod uwagę dwie rzeczy. Po pierwsze: Twoja idealna, genetycznie przypisana Ci waga. Nie ma sensu próbować zejść poniżej niej, bo to się po prostu nie uda. Z naturą nikt jeszcze nie wygrał. Można ewentualnie wzmocnić swoją sylwetkę, co optycznie poprawi jej wygląd. Wtedy będziesz zdrową i silną kobietą, a nie zdesperowanym, zagłodzonym wrakiem człowieka. Po drugie: Jedzenie naturalne – jeżeli będziesz je jeść, ciało nie będzie się non stop domagać więcej jedzenia. Będzie miało i energię i potrzebne składniki odżywcze. Znikną napady, a życie stanie się prostsze. Więc jeżeli nie wiesz, jaka jest Twoja idealna waga, zacznij odżywiać się jedzeniem nieprzetworzonym, a już niedługo wszystko stanie się jasne.
A co z kaloriami? Jak wyliczyć ich odpowiednią dla siebie ilość?
Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie jestem fanką kalorii jako takich. Ludzie przez setki tysięcy lat radzili sobie bez nich i nie tyli. Tak jak pisałam wielokrotnie; nasze ciało ma w sobie cudowny mechanizm regulacji: głód – sytość, którego nie da się ani zepsuć, ani oszukać – na przykład pseudojedzeniem.
Wiem też jednak, że na początku drogi wychodzenia z zaburzeń odżywiania, jest się tak totalnie skołowanym, tak bardzo straciło się kontakt z własnym ciałem, że czasami warto zacząć od policzenia ile się tak właściwie je. Nie raz przerabiałam to z podopiecznymi, które były święcie przekonane, że jedzą odpowiednio, a po obliczeniu okazywało się, że dzień w dzień mają po 800 kcal poniżej zapotrzebowania.
Możesz to wyliczyć szybko na kalkulatorze internetowym: przykład 1, przykład 2
Zobaczmy jak to wygląda u mnie:
Mam 162 cm, 55 kg i 33 lata.
Tryb życia umiarkowanie aktywny – 4 razy w tygodniu godzina fitnessu (pilates, sztangi, trampolinki etc), praca siedząca – spory WYSIŁEK intelektualny (halo uczennico, studentko, księgowo, lekarko!), środek transportu: rower.
Poniżej zamieszczam screeny swoich wyliczeń. Użyję dwóch różnych kalkulatorów, żeby pokazać Ci, że wyniki mniej więcej się pokrywają:
Czyli potrzebuję jeść dziennie około 2130 kcal żeby utrzymać swoją wagę. I tyle jem. Skąd to wiem? Bo ani nie tyję, ani nie chudnę.
Czy liczę kalorie? Absolutnie nie. Moje mądre ciało samo je liczy. Mówi mi tak: jemy jemy jemy, STOP! Za kilka godzin znowu: jemy, jemy, jemy, STOP! Po kolacji zaś: STOP! Na dzisiaj dziękujemy, do jutra, pa. Nawet jeżeli zjem za dużo jednego dnia (impreza), to sama z siebie zjem mniej następnego.
Przykład z ostatnich dni: Obecnie podróżuję po Azji. Wczoraj, o 17.00, poszliśmy z T. do meksykańskiej restauracji (tak, mamy już dosyć ryżu) w Sajgonie i dostaliśmy tam gigantyczną porcję kalorycznego jedzenia. Przejedliśmy się nim oboje. Normalnym ludziom czasami się to zdarza. (Z emfazą na słowo „czasami”.)
I co się stało? Już nic więcej nie zjedliśmy tego dnia, bo nie byliśmy w stanie.
Nawet teraz, rano, dalej nie jestem jakoś głodna. Moje ciało wie dokładnie, że dostało nadwyżkę kalorii i nie upomina się o kolejne. Ono ma swoją mądrość, którą jeszcze kilka lat temu bym zignorowała, lecąc do toalety, biorąc leki przeczyszczające, czy ćwicząc. A tu zupełnie nie ma takiej potrzeby! Wszystko reguluje się samo.
(Pamiętaj jednak, że ja jestem 3 lata po wyjściu z bulimii. Nie potraktuj więc tego jako zachęty do objadania się. – Sorka, muszę dodawać takie oczywiste rzeczy, bo potem są pytania.)
Ok, a co się stanie jak zacznę jeść DODATKOWO jednego pączka dziennie codziennie? Powiedzmy, że taki pączek to 400 kcal. Może trochę przesadzam, ale wyobraźmy sobie, że jest duży i z lukrem. No pewnie przytyję. Ile? 5 kg? 10 kg? Kto zgadnie?
Przytyję aż 25 kg! Nie wiem w jakim czasie i nie mam zamiaru tego sprawdzać, ale prędzej czy później dobiję do wagi 80 kg! A przecież nie zaczęłam się obżerać. Jem tylko jednego pączka więcej.
Z dziennika pokładowego
Wyobraźmy sobie, że nasze ciało to przepiękny żaglowiec. Łapie pomyślny wiatr i płynie przez życie. Nasz świadomy mózg, to jego kapitan. On decyduje do którego portu popłynąć: Pójść na medycynę, czy na architekturę? Poślubić Jacka czy Michała? A może żadnego z nich? Zjeść batona czy kanapkę? Przejść na dietę eliminacyjną, czy po prostu zacząć się lepiej odżywiać?
Kapitan trzyma stery, ale nie ma wpływu na wszystko – na przykład na pogodę (okoliczności), na to jaki statek mu się dostał (ciało) i na niezapowiedziane awarie (choroby). Nie ma także wpływu na energię jaką jego łódź zużywa, by poruszać się do przodu. Nie może powiedzieć: Od dzisiaj zasuwasz na jednym żaglu – 1000 kcal ci starczy, nie marudź.
Mój statek płynie teraz po spokojnych wodach na kursie 55 kg. Patrzę więc na radar (kalkulator kalorii) jakie współrzędne ma mój kurs? 2130 kalorii uzyskane z pełnowartościowego jedzenia! Ok! Cudownie!
– Hmmm, a co jeżeli wprowadzę współrzędne 2520 kalorii (pączek)? Na którą wagę zaczniemy płynąć?
– Na wagę 80 kg, Pani Kapitan! Ale nie płyńmy tam, bo to zbyt daleko od naszego macierzystego portu (idealnej wagi).
Tam, na tej wyspie rozmiaru XL zaczynają się problemy ze stawami, poziomem cukru, zajściem w ciążę. To nie jest dobre dla nas miejsce.
– No dobrze, trzymam więc kurs o współrzędnych 2130 kcal. Cała naprzód!
– A tak z ciekawości, moje drogie ciało, co się stanie jeżeli wprowadzę współrzędne 1800 kcal?
To dane od dietetyka, wszystkie wartości odżywcze zachowane, jedzenie pyszne i zdrowe, wygląda to na rozsądny kurs. Gdzie wtedy dopłynę?
– Pani Kapitan… na mieliznę…
Weźmiemy kurs na 34 kg! To, naturalnie, oznacza dla ciała jedno: śmierć.Ty jesteś kapitanem, ale ja nigdy, przenigdy, nie pozwolę Ci tam płynąć. Nie pozwolę Ci roztrzaskać się na wyspie Kościstej. Na niej nie ma żadnego życia, to przystanek na którym się wysiada – dosłownie. Organizm wysiada i umiera. Ja może jestem tylko statkiem, ale wiozę cenny ładunek – Twoje geny. Zostałem zaprogramowany tak, by chronić ten skarb. To moja nadrzędna rola (dowiedz się więcej z książki „The selfish gene” Richarda Dawkinsa).
Jestem naszpikowany systemem wczesnego ostrzegania , a mechanizm ten jest doskonały. Pamiętasz jak uchyliłaś się przed lecącym w twoją stronę przedmiotem? Jak podskoczyłaś gdy usłyszałaś nagły hałas? Jak szybko zabrałaś sparzoną rękę z gorącej powierzchni? Stało się to bez Twojej świadomości, długie sekundy przed tym, zanim umysł zrozumiał sytuację. Ja jestem szybsze, bo w każdym momencie monitoruję otoczenie i reaguję natychmiast.
I niech Cię nie zwiedzie moja zwyczajność – ja wiem wszystko. Na przykład to, że dieta 1800 kcal to kurs na mieliznę. Ty tego nie wiesz, nie wie tego pewnie twój dietetyk, który ci tę dietę dał, nie wie tego twój lekarz, nie przeczytasz tego praktycznie w żadnej książce (bo chyba jeszcze mało kto na to wpadł)… ale ja, ciało, wiem to od razu.
Dlatego będę się bronić przed takim kursem, do ostatniej kropli krwi. Ześlę na Ciebie falę głodu, deszcz łez, pioruny zdenerwowania, wiatr smutku, a jeżeli będzie trzeba burzę kompulsywnego objadania się. Będzie bunt na pokładzie. Ja przejmę stery, Pani Kapitan, a Ty wylądujesz w lochu zwanym zaburzenia odżywiania.
Będziesz czuć się bezsilna i uwięziona na statku, nad którym nie panujesz – we własnym ciele. Taki los spotyka niekompetentnych kapitanów, którzy ślepo pchają się na skały – poczucie braku kontroli nad własnym życiem.
Dieta 1800 kcal, cała wstecz!
Nie chcę tu powiedzieć, że przechodzimy na tę wartość kaloryczną, bo naprawdę chcemy ważyć 34 kilo. Nikt o zdrowych zmysłach tego nie pragnie. Nawet dziewczyna lądująca w skrajnym wycieńczeniu w szpitalu, nie miała na początku takiego zamiaru. My chcemy zrzucić tylko kilka kilo, a ten okropny błąd popełniamy, bo nie wiemy, że: Nie schudnie się jedząc MNIEJ niż się potrzebuje. Schudnie się jedząc dokładnie TYLE ile się potrzebuje!
Ja sama o tym nie wiedziałam, chociaż przecież czułam się koszmarnie na każdej jednej diecie. Myślałam, że to moja słaba wola i w życiu by mi do głowy nie przyszło, że obcinając tylko 300 kcal (to i tak już lepiej niż 1000) kieruję się ku fizycznej zagładzie, śmierci z niedożywienia! Teraz to widzę.
Przecież gdybym postanowiła nie oddychać, to nie miałabym pretensji, że moje ciało odcięło mi świadomość (zemdlałabym), by zacząć oddychać normalnie. Miałam za to pretensję, że odcinało mi świadomość, bym uzupełniła braki w jedzeniu (ataki objadania). A przecież to zupełnie to samo!
I to nie tak, że dotrzesz na te 34 kg za pół roku czy rok. Pewnie w ogóle nigdy tam – Bogu dzięki – nie dotrzesz. Ale czytając te słowa, może myślisz sobie tak:
Potraktuję 1800 kcal, jako stan tymczasowy. Rozumiem już, że „mój statek” płynie na rozmiar XXXXS, ale ja jestem już rozsądna, więc wysiądę po drodze – na wyspie XS i tam pozostanę. Po prostu w ten sposób, osiągnę cel szybciej!
Ok, jasne, tak sobie myśli Twój inteligentny ludzki mózg, ale Twoje ciało tego nie wie i wiedzieć nie będzie! Nie ma absolutnie żadnego sposobu by przekonać je, że chcesz dobrze. Ludzki mózg nie ma możliwości skomunikowania się z mózgiem gadzim. Hej stary – bo najstarsza struktura naszego mózgu – to że jesteśmy na diecie 1600 kcal, to wcale nie znaczy że dążymy do wagi 25 kg, to tylko tak do lata, żeby się zmieścić w bikini. Wytrzymasz tyle?
Nie ma takiej opcji. Równie dobrze możesz gadać do głodnego noworodka, który się drze o jedzenie. Powodzenia.Gadzi już po trzech dniach zacznie dostawać pie*dolca: Alarm, alarm, alarm, zagrożenie życia!!! Zawracamy, aaaaaa!!! Trzeba obezwładnić kapitana i się obeżreć! Kapitan zwariował!
No tak, odmawianie sobie jedzenia to sytuacja paradoksalna z punktu widzenia Natury. Żaden gatunek tego nie robi. To wbrew instynktowi przetrwania, wbrew ewolucji. To szaleństwo.
To nie jest niestety tak, że najpierw osiągasz rozmiar S, potem XS, potem XXS itd. Te „przystanki” nie są ustawione w linii prostej i jak się jedzie na Wyspy Kościste, to nie można sobie wysiąść w połowie drogi na Wyglądam Zajebiście i mieć z głowy.
A jak jest?
Podstawy nawigacji.
Mój tata jest kapitanem statków handlowych, nawigatorem. Kiedy byłam mała wyciągał atlas świata i opowiadał gdzie był i co widział. Pokazywał mi gwiazdy i mówił, że za ich pomocą można ustalić kierunek rejsu. Ale przy tym trzeba bardzo uważać, bo nawet maleńki błąd w obliczeniach zamiast do Afryki zawiezie cię do Ameryki Południowej. Naprawdę? Woooow.
Teraz rozumiem, że tak samo jest z naszym ciałem. Wystarczy lekko zmienić kurs, a dotrzemy do zupełnie innych brzegów. Weźmy sobie to do serca.
No dobrze, weźmy na warsztat życiowy przykład. Powiedzmy, że ważę o 10 kg za dużo. Ale tak na serio, a nie że sobie to wkręcam. Co robię? Rezygnuję, na przykład, z codziennej puszki coli i upewniam się, że jem w większości nieprzetworzone jedzenie. Reguluję moje spożycie o 200 kcal, a nie – JEB – o 1000 kcal!
De-li-kat-nie i to wystarczy.
Fragment listu Kamili:
„(…) Bo faktycznie, jak zaczęłam więcej jeść, właściwie co równe 3 godziny (chociaż i tak nie mierzę tego z zegarkiem, samo wychodzi), i jak staram się jeść zdrowo – waga spada. Wiadomo, my mamy obsesję, chciałybyśmy żeby w jedną noc spadło nam 5 kg. Ale tak się nie stanie, dobrze o tym wiemy. No więc mówię sobie, że nie mogę się załamać. I to, że jem nieprzetworzone rzeczy, staram się unikać tego co mi szkodzi itd, na pewno kiedyś przyniesie efekt.
Efekt jest. Kilogramy kilogramami, nie jest to taki szał, jak sobie wymarzyłam, ale skoro i tak idzie w dół – kiedyś zatrzyma się na poziomie SZAŁU. Ale przede wszystkim: zwiększyła się moja wytrzymałość fizyczna, nie czuję już tej chronicznej senności, nie mam zaparć i wiele wiele innych. Nie jest jeszcze idealnie, nadal zdarza mi się zjeść coś spoza programu. Ale tak jak napisałaś, przecież to nie o to chodzi, żeby już do końca życia być na diecie, nie zjeść ciasta itd. Ja uważam, że skoro kiedyś mogłam zjeść nawet taki syf jak McDonald i nic mi nie było (wagowo czy kompulsywnie), to znaczy że MOŻNA.
W każdym razie, trwając w zaburzeniach nigdy nie przeszło by mi przez myśl, że jak zacznę jeść więcej to schudnę. To takie absurdalne. Przecież dieta=cięcie=mniej jedzenia. I wtedy się chudnie! No, a odkąd faktycznie zaczęłam jeść więcej (w sensie częściej, zdrowiej, jeść WYSTARCZAJĄCO), ku mojemu zdumieniu – to właśnie daje efekt! „
Tak, proces chudnięcia może i potrwa dłużej, ale uwierz mi – jojo potrwa jeszcze dłużej. Na przykład całe życie, co widzę i w waszych listach i w mojej własnej rodzinie. Mi zajęło ono 15 lat. Przez 15 lat próbowałam schudnąć kilka kilo, a mój statek miotał się w wichrach obżerania. Usilnie, aczkolwiek nieświadomie próbowałam skierować go w stronę Wyspy: ŚMIERĆ GŁODOWA, a moje mądre, kochane, zawsze wierne ciało, walczyło by mi na to nie pozwolić. No ale wtedy zamiast „dziękuję”, dostawało kopa – autoagrsja, wyzwiska… Teraz jestem mu wdzięczna.
W końcu płynę przez życie spokojnie i mogę zająć się takimi rzeczami jak cel podróży, jej sens, a nie szukaniem skały o którą można się rozpieprzyć.
*
Widzisz już dlaczego to nie wychodzi i wyjść nie może? Daj mi znać w komentarzu, czy połączyłaś teraz wszystkie kropki? Uczucie głodu, depresja, ciągłe jojo, ciągłe napady obżarstwa, uzależnienie od słodyczy … hmmm, może ja jem za mało?
I tak jeszcze przedstawiam tu wersję optymistyczną, bo przecież wiem, że jesteś (byłaś, bywałaś) na diecie 1200, 1400… do tego ćwiczyłaś jak szalona!
Ja przecież mam podopieczne, które profesjonalnie zajmują się sportem – tancerki, pływaczki, trenerki fitness, które jedzą po 1600 – 1800 kcal, a nawet 1400, bo – cytuję – nie na każdym treningu się spocą. Z niektórymi gadam od dwóch lat, a one dalej tkwią w problemie, który da się ogarnąć w bardzo krótkim czasie. A wszystkiemu winny jest brak podstawowych informacji.
Zaproponuję teraz małą zabawę: użyj kalkulatorów kalorii: TEGO lub TEGO (musisz poeksperymentować z wypisywaniem wagi w tabelę „waga”) i daj mi znać w komentarzu na ile kierujesz swój „statek” przy diecie:
1800 kcal
1400 kcal
1000 kcal
Podaj swój wzrost i wiek.
Niech będzie tych komentarzy jak najwięcej! Przekonajmy się jakie to szaleństwo!!!!
W kolejnym poście opowiem Ci o przepięknym projekcie, który mam nadzieje, do końca otworzy Ci oczy na prawdę.
Najważniejsze źródła:
„Eat like a normal person” – blog o tym jak pozbyć się uzależnienia od śmieciowego jedzenia
„Never Binge Again” – Glenn Livingstone
„The Bulimia Help Method” – Richard Kerr, Ali Kerr
„Unbroken Brain” – Maia Szalavitz
” The Addictive Brain” – prof. Thad A. Polk
Minnesota Starvation experiment – różne materiały
*
Jeżeli potrzebujesz wsparcia, zapraszam Cię na indywidualny mentoring ze mną 1 na 1. Więcej informacji tutaj: mentoring
Przeczytaj opowieści kobiet, które mi zaufały: Ania, Kasia, Ala, Kasia D, Paulina
Albo na kurs online. Pierwsza lekcja tutaj: Lekcja 0
Zawsze możesz też do mnie napisać: [email protected]
Moje zapotrzebowanie wynosi 2500 kcal. Do tej pory jadłam 1500 i dziwiłam się, że mam napady, a żadna terapia nie pomaga. Teraz jem 1800 kcal (bez warzyw) i pomału zwiększam. Napady wciąż są, ale głowa jakby spokojniejsza, a widok miliona ciastek w kuchni już tak nie kusi. Waga stoi, ale priorytety są inne ;) Nie zawsze zgadzam się ze wszystkim co piszesz, ale ten post trafił w sedno!
Kochana, to jedz te 2500 a będzie zupełnie dobrze i do tego waga ruszy. No chyba, ze chcesz mieć niedowagę, to nie.
Mój statek zmierza na 21 kg…..co ja chciałam zrobic
To co jamam zrobic ? Waze 132kg. Kazdego dnia jadla bym jak jakas szalona ; binge eating (jak bylam dzieckirm rodzice mnie glodzili i wedlug psychologa teraz jak moge sama decydowac o tym co jem to moj organism by jadl i jadl. )
Prubowalam rozmych diet z dietetykami czy samemu czy z peronal trainers.
Keto, paleo, liczenie kcal do 2000 potem do 1800, nastepnie slimming world, weight watchers, dieta ulozona pod krew czy dieta ulozona wedlug budowy ciala (jestem endomorph) i zadne z tych diet nie pomaga.
Od lat walcze z nadwaga ale nic nie chudne mimo ze trzymam sie wytycznych i chodze tez na silownie + plywanie.. plus uptawiam HIIT i nadal nic.
Nałóg jedzenia chyba mi się zmienia w nałogowe czytanie Twojego bloga!!! W każdy wtorek i piątek nie mogę się doczekać nowego wpisu i tylko ciągle odświeżam stronę :D
Aniu, bardzo mądry wpis, ale chyba jeszcze do mnie nie dociera. Jak mogę schudnąć (zakładając, że naprawdę mam kilka kg nadwyżki, a nie wmówiłam sobie tego) skoro będę jeść tyle ile organizm potrzebuje – dostanie tyle ile chce to przecież nie odda kilogramów :(
I naprawdę można nie chudnąć dlatego, że je się za mało? To znaczy przechodząc z np 1200kcal i ćwiczeń nagle na 1800kcal można zacząć chudnąć?
Nie mogę w to uwierzyć. Z drugiej strony sama jestem przykładem, że można. Trzymając się kurczowo 1000-1200kcal chudłam, ale w końcu waga stawała, potem wylądowałam w szpitalu (nie z powodu jedzenia) i tam całe dnie leżąc, wstając tylko do toalety, śpiąc po 16-18 godzin dziennie jadłam jakieś 1600kcal, czasem mniej, czasem dochodziłam do 2000 , średnio co drugi dzień jadłam coś słodkiego i schudłam wtedy najwięcej w swoim życiu w ciągu miesiąca, bo prawie 4kg, a naprawdę nie robiłam wtedy zupełnie nic w tym celu. Mam wrażenie, że duże znaczenie ma też psychiczne nastawienie, im bardziej chcemy schudnąć, robimy wszystko IDEALNIE tym trudniej jest nam schudnąć. Paradoksalnie, gdy odpuszczam dietę to automatycznie mam mniejszą ochotę na jedzenie. Czekam na kolejny wpis i pozdrawiam :) P.S. a co z postem o Newton’ie w którym mówiłaś o ucinaniu 300kcal od zapotrzebowania? To jednak tak nie działa?
Działa, jeżeli teraz ważysz za dużo – np gdybym ja ważyła teraz 80 kg i miała zapotrzebowanie 2500 ne tę wagę, to ucinając 400 kcal, wylądowałabym na 55 kg.
Ale faktycznie nie każdy ma aż taką nadwagę, a więc post skoryguję.
Co do tego, że trudno Ci jest uwierzyć, czytałaś kochana, poprzedni post? O idealnej wadze?
No właśnie, czyli ja ważąc 73 kg przy wzroście 156 cm i zapotrzebowaniu około 2150 kcal, muszę obciąć te 400…Dobrze rozumuję, bo jestem zagubiona?
Słońce, a jakie dane podstawiłaś? Jak Ci to wyszło? To niemożliwe.
23 lata, 156 cm, 73 kg i aktywność fizyczna: light
To może trochę więcej się ruszać i zejść do 2000? Co mogłabyś robić w ramach ruchu?
Waże 60 kg przy wzroście 154 i w tym momencie jestem już na prostej bynajmniej psychicznie. Jem 1700-1800 kalorii ale czasami bywają dni że mam gorszy dzień uważam że waze za dużo i skracam ale takie dni zdarzają się już coraz mniej. 1800 kalorii to okej ?
Czyli jeśli wychodzi 2500 przy obecnej wadze to trzeba uciąć tyle kcal ile ciało potrzebuje przy wadze swojej idealnej?
Ważę 105 kg przy wzroście 167 i małej aktywności. Wychodzi zapotrzebowanie 2500. Ale jeśli ustawieę wagę 75 kg czyli tyle ile ważyłam do 28rż. to wychodzi 2100. Czy to oznacza że powinnam jeść na 2100, dochodząc do tej wartości powoli jednak?
Dokładnie tak! Co wylatuje z diety, o takiej wartości? Może najpierw jedna rzecz?
Tak. :)A wiesz ile ona wynosi?
Hej a co jeśli nie znam swojej idealnej wagi? Całe życie źle jadłam i miałam duża nadwagę (105kg przy 164) i ważę teraz 48,5kg, skąd mam wiedzieć ile kalorii jeść, jaką wagę wpisać? Przecież nie wiem jaka jest idealna…
Czytałam Aniu, ale nie dociera. No bo skoro przy kaloryczności równej x trzymam wagę, to jak mogę schudnąć przy x-90 kcal (bo tyle u mnie wychodzi, jakieś 5-6kg do zrzutu)? To chyba musiałabym czekać na efekt kilka lat? Eh, nie ogarniam. :(
A to spróbuj i zobacz :)
Co mozesz wyrzucić z jadłospisu co ma 100 kcal?
Teraz to ja raczej musiałabym jeszcze tych kalorii dodać, aby dojść do wartości z kalkulatora, a nie wywalać. Nigdy tyle nie jadłam (nie licząc kompulsów oczywiście-wtedy to i 7tys kcal wchodziło) Możliwe, że np nie chudnę, bo jem za mało? Pewnie głupie pytanie, ale nie wiem co ze sobą zrobić.
Dokładnie tak – nie chudniesz, b jesz za mało i dzieją się dwie rzeczy: przemiana materii jest zwolniona i na to dostaje 7000 kcal z napadu (który następuje ponieważ jesz za mało). Te 7000 od razu przekształca w tłuszcz. Tyjesz, więc postanawiasz jeść mniej, co powoduje dwie rzeczy: zwalnia przemiana materii….
A można ,,wskoczyć” od razu z 1200 na 1800 np? Czy to za duża rozbieżność i lepiej wolniej?
A chcesz wyjść z ED kochana, szybciej, czy wolniej?
Jak najszybciej! :))
Zrobiłam eksperyment. Mam 17 lat, 156 cm wzrostu i powinnam jeść ok 2500 kcal.
Jedząc 1800 – 14 kg
1400 – -9 (Tak, to już wartość ujemna!)
1000 – -32
Dzięki Ci Aniu za tę serię postów!
Aż mam ciarki i chce mi się płakać. Bardzo silna reakcja. Ja nie miałam odwagi wyliczyć dla siebie, bo musiałabym spojrzeć na to co sobie robiłam :(
No właśnie też sie przerazilam. To jest straszne, co sobie robiłyśmy. Jak pomyślę o tym, co musiało przechodzić moje ciało…
odwazylam sie sprawdzic i jestem przerazona….Wyszło bardzo duzo na minusie… Nie wiem co napisac, dziekuje Ci Aniu za kazdy post, wybilas mi tak duzo głupich nawyków i myśli z głowy.. Nie wiem w jakim stanie byłabym teraz gdbym kiedys do Ciebie nie napisala, dziękuje !
Od może dwóch tygodni czytam Twojego bloga i dzięki Ci wielkie za te wszystkie słowa, Dobra Kobieto! Od lat udawało mi się trzymać wagę 56-57 kg, ale gdy zmieniłam pracę (przedtem jeździłam na rowerze do pracy, teraz pracuje w domu) przytyłam 5 kg ( to nie było tak że w szybko przytyłam, trwało to ok rok). Spanikowalan oczywiście i zaaplikowalam sobie te 1600 kalorii dziennie, bez bialego cukru i z minimalna ilościa tłuszczów – od dwóch miesięcy. W efekcie było wszystko to co piszesz – napady objadania się, spadek koncentracji, bez przerwy myślenie o żarciu, źle samopoczucie-caly czas się czuje jakbym miała pms. Obliczylam teraz ile powinnam jest mniej niż przedtem żeby znowu dojść do swojej wagi i okazało się że tylko 150 kalorii!!!! Jest to dla mnie tak wielki szok i takie to niepojęte bo to np tylko jogurt dziennie mniej! Otworzylas mi oczy i dzięki Ci za to! PS bardzo mnie cieszy ze podajesz źródła z których korzystasz, rzadko się z tym spotykam w internetach a sama chętnie do nich siegne.
Sięgnij. Zwłaszcza do tego bloga. Jest genialny!
Dzięki za pot – jak zwykle w punkt :)
A ja zapytam – czy ktoś też tak ma?
Jak jem „normalnie” – śniadanie, w pracy kanapka, jabłko, obiad „normalny” – do mowy, w normalnej ilości, to zaraz po jedzeniu mam takie straszne ssanie na „cos jeszcze”… Czasem sie opamietam i to oczywiście mija, ale czasem jest silniejsze. Natomiast miałam w zyciu okresy na 700 kcal (wstyd, wstyd, wiem), to jak byłam mocno głodna, to – paradoksalnie – nie mialam ochot na jedzenie… (oczywiście wszystkie wiemy, jak to po kilku tygodniach – u mnie max 6 – się kończyło…) Jak zrobić, żeby przy „normalnym jedzeniu” nie mieć tego poposiłkowego „jeeeeszczeeeee” ???
A właśnie wychodzisz z okresu restrykcji? Bo może to „jeszcze’ jest uzasadnione? Porcje za małe? Długotrwała dieta przed?
Dzięki <3
U mnie trudno powiedzieć, w jakim jestem okresie, bo wszystko mam strasznie zaburzone – 2 dni "prawidłowo" na trzeci i kolejne "rano płatki, w pracy jabłko", a potem sie zaczyna szaaaał… :( Ale przeczytałam właśnie piątkowy post (jakoś go przeoczyłam) i spróbuję jeść więcej, a co mi tam ;) I tak już mam 10 kilo nadwagi ;) (obecnie 173cm i 75kg) Pozdrawiam serdecznie :)
Dokładnie! Co masz do stracenia? Tylko kilogramy chyba :D
Dokładnie! Co masz do stracenia? Tylko kilogramy chyba :D
Nie doszłam chyba do etapu bulimii, ale byłam na najlepszej drodze do niej. Cieszę się, że kuzynka pokazała mi Twojego bloga, bo szkoda wchodzić w dorosłość z ED.
Chociaż z drugiej strony zastanawiam się, czy nie wmowilam sobie, że coś jest nie tak, a tu wychodzi na to, że po prostu lubię się objadać. Z tym, że nie wymiotuję. Czy wszelkie porady jakie dajesz, mogę brać również do siebie?
Jeżeli czujesz kochana, że rezonują z Tobą, to tak.
Wiem, że czytają mnie też ludzie nie cierpiący na ED, a i tak znajdują coś dla siebie.
Dziekuje Aniu. Skorzystalam z kalkulatora. I jestem zaskoczona. Wiek 33 waga pozadana 53 wzrost 168. Wyszlo 2114. Wpisalam 55kg wyszlo 2144. 30kcal roznicy w diecie moze sprawic ze waga wzroscieo 2kg???
Może. A nie za mała ta waga pożądana? Pytam bo jesteśmy w tym samym wieku, a ja jestem o 6 cm niższa i ważę 55 kg. Wiem, że każdy jest inny, ale też są jakieś tam ramy. Ja zawsze chciałam ważyć poniżej 52 kg. A wiem teraz, że to niemożliwe.
Dobrze, ale jak mam schudnąć nie licząc kalorii?
Genialne! Nie wiem dokładnie dlaczego ryczę, ale ryczę jak bóbr. Albo dostałam kopa olśnienia, albo znowu cała moja historia przeleciała mi przed oczami i to smutek ze wzruszeniem, albo może czuje sie w końcu nie taka sama sobie. To schematy i istota choroby, ale jednak człowiek nie widzi światła, podświadomie nie dowierza że ktoś może zrozumieć, nawet jeśli ten ktoś ma podobne doświadczenia. I czuje sie pogmatwany ten człowieczek, nienaturalny i szalony. Ja teraz czuje się zrozumiana. Pogmatwana, ale przytulona, jakbym dostała wlasnie jakaś mapę i nadzieję na to że bede ją odczytywała z powodzeniem. Dziękuje za ten artykuł. Jest przedobry!
Dziękuję słońce. Przytulam mocno. Bierz mapę i nawiguj!
Przy wychodzeniu z ED nie jest wskazane liczenie kalorii. Tak jak jest napisane powyzej,nasze cialo samo wie ile jedzenia potrzebuje, wiec skoro mamy te napady to chyba ewidentny sygnal ze potrzebujemy jedzenia na odbudowanie braków np po anoreksji. Tak wiec, nie powinno sie obliczać zapotrzebowania na kalkulatorach, one nie wiedzą ile wynosi nasze zapotrzebowanie, gdyż ono ciagle ulga zmianie.
Napisałam, że nie jestem fanką kcal, ale na początku jak człowiek nie ma pojęcia ile je, to warto. Też warto to wyliczyć, po to by zobaczyć, że to nie jest 1600, ż można jeść NORMALNIE.
Dziewczyny, ktore maja napady blednie sądzą ze nie wiedza ile jesc. Przecież „jedzenie normalne ” to jedzenie tyle ile domaga sie nasz organizm. Nawet jesli jest to 8000 kcal. Widocznie nasz cialo potrzebuje tego na odbudowanie, napewno nie bez powodu prowokuje nas do takiej ilości jedzenia. Nie trzeba nic wyliczać, wystarczy zyc w zgodzie ze sobą i natura.
Tak. Po pierwszych skokach apetytu wszystko się unormuje. Ciało nie zapomniało ile ma jeść.
My wyliczyło, że potrzebuję 1900…
Niby okej, ale serce zabiło mocniej. Codziennie jadam około 1500, z rezerwą na Jezuzjadłamznówzadużobędęgrubacholeramnietrafi. Tak to u mnie jest… ALE… z drugiej strony mam pewne doświadczenie z maja. Tydzień byłam na wyjeździe we Włoszech. Panikowałam: co z jedzeniem, jak zjem, co zjem. Odpuściłam, bo trzeba przecież jakoś przeżyć (a bez jedzenia to nie da rady). Jadłam tam to, co było, ale bez mięsa. Wiecie, BIAŁE PIECZYWO (ratunku!!!) makarony z sosem (!!! SOS = S.O.S.) nie mówiąc o tym, że obiad się je o 18 (w Polsce kolacja i basta!)i po nim jest giga deser… Tragedia?… Wróciłam do domu i się zważyłam. Waga w dół! Byłam w szoku. JAK TO MOŻLIWE? Jadłam dużo, chodziłam dosyć, ale bez szaleństw… ale nie ćwiczyłam :O! Jadłam słodkie!!! Jadłam białe pieczywo!!! Jadłam tak DUŻO!
Więc się zastanawiam, co się stało?
Boję się sięgać po te 1900… ale z drugiej strony, jeżeli zapewni mi to mniejsze prawdopodobieństwo ataku i nie przytyję, to może warto spróbować…
Jak będziesz tyle jadła kochana, to nie będzie powodów do ataków. Masz czarno na białym dowód – normalne jedzenie to chudnięcie jeżeli ma się z czego.
Tak jak moja podopieczna Natalia, wspomniana w poprzednim poście – zaczęła jeść wedle zapotrzebowania i już zjechała 30 kg! Nie zaczęła się ODCHUDZAĆ, a właśnie skończyła! :)
Mi wyszło prawie 2700. No,ale mam sporą nadwagę,więc chyba powinnam trochę uciąć kcl, aby nie stać w miejscu ? Z 400-500?
Zacznij od 300. Co możesz wyrzucić z diety, co ma 300 kcal? Jakiś pączek się tam pałęta?
Wszystko się palęta. Żarcie tzw.syfu,dezorganizacja posiłków,ciągi
To czyścimy! Od czego zaczynamy?
Mam 24 lata, około 56 kg i 171 cm wzrostu, zapotrzebowanie obecnie 2500kcal; w eksperymencie założyłam średnią aktywność fizyczną, bo kiedy jadłam mniej nie miałam siły ćwiczyć tyle, co teraz:
1800 kcal – 28 kg
1400 kcal – 2 kg (!!!!!!)
I TERAZ UWAGA, przez dość długi czas nie jadłam więcej, niż 800kcal dziennie, zwykle w granicach 500-700, do tego potrafiłam przebiec 5km, bo zjadłam o jedno jabłko za dużo:
800kcal – -38 kg
NIGDY WIĘCEJ!
Otwiera oczy, co?
OMG!!!!!!!!!! To zupełnie tak jak ja… Tylko jestem starsza (38) i niestety 20kg cięższa (obecnie) Ale jak ważyłam 63kg to jadłam max 700 kcal dziennie i też – tak samo – 5km wieczorem, bo jedno jabłko za dużo…
A ja mam 95 kg i zapotrzebowanie 2316,57 kcal, chciałabym bardzo schudnąć – ile należy uciąć?
Fenomenalne posty, jedne z lepszych na tym blogu! Powiem Tobie, Aniu, że to co piszesz jest bardzo odkrywcze, to zupełnie inne spojrzenie na odchudzanie. I może dlatego tak ciężko mi uwierzyć :( Od jakiś 20 lat żyję w przekonaniu, że aby schudnąć trzeba mniej jeść, dużo mniej, a teraz taka wiadomość, że nie, że jednak to tak nie działa… Bardzo boję się wypróbować taką teorię, bo boję się, że przytyję, a dorobiłam się już prawie 20 kg i nie zniosę kolejnych… :(
Kochana, a nie sądzisz, że rację miał Einstein mówiąc: Nie można robić ciągle tego samego i oczekiwać innych rezultatów?
Nie oczekuj ich – skoro od 20 lat tyjesz robiąc tak, to nie zaczniesz magicznie chudnąć.
Czas zrobić coś innego!
Dostałam od dietetyczki dietę 1600-1500 kalorii. Teraz licząc na kalkulatorze wyszło mi, że przy moim wzroście 166cm i wieku 17 lat jedząc tyle powinnam ważyć 5kg? Jak to rozumieć? Że jedząc tylko tyle „dążę” do takiej wagi?
Tak. Masz 17 lat, rośniesz, ruszasz się, rozwijasz jeszcze i dostajesz na to dietę – głodówkę. I to jeszcze mając zaburzenia odżywiania, gdzie się powinno rozkręcić metabolizm i dożywić ciało!
A wiesz ile dziewczyn do mnie przychodzi po dietach od dietetyka na 1200!? MAsakra!
Aniu, ja mam 29 lat, 158 cm wzrostu, 56 kg.
Jak jem 1800 waga się trzyma, jak zwiększa do 2000 to powolutku, ale jednak tyję.
Ile jeść?
Chciałabym zrzucić 3-5 kg.
Dziękuję za pomoc, jesteś nieoceniona :)
A ruszasz sie coś kochana?
Niestety nie :(
praca przy komputerze i dojazdy do niej zajmują mi prawie cały dzień. Co robić? zwiększyć aktywność np. tak żeby spalać dziennie dodatkowe 300 kcal?
I wtedy jeść 2000 i tym sposobem być na deficycie -100 kcal/dziennie?
Dobry plan? może tak być? :)
Aniu, jesteś fenomenem, na prawdę. Twoje podejście do odchudzania to coś niezwykłego, odkrywczego, coś co może zrewolucjonizować dietetykę !
Dałabym Ci Nobla ! :)
Jesteś genialna :) Kocham!
Zacznij od 10 min treningu rano plus wyrzuć „cukier z kawy” czy co tam masz :)
Aaaa jedząc 3500 kcal jak przez ostatni tydzień jadę do 160 kg!!! Nieeee, ratunku!
Jedz kochana tyle ile trzeba z wartościowego jedzenia.
Byłam na głodówce ponad 2 tyg… schudłam do 59,7 kg wzrost 178. Według kalkulatora powinnam jeść około 2000 kcal dziennie, ale pewnie mam tak rozwalony metabolizm ze to nie przejdzie bezboleśnie. Jak z tej glodowki wyjść mniej drastycznie zeby nie popaść znów w wymioty przeczyszczanie i kolejne diety, a po prostu wyjść, przytyć nawet z 1 lub 2 kg ale nie więcej bo zwariuje… dziewczyny pomóżcie co mam robic :(
Kochana, nie licz kalkulatorem na niedowagę. Weź swoją normalną wagę. W Twoim przypadku będzie to na pewno 63+ kg.
Nie utrzymasz 59 kg, nie ma szans. Przepraszam kicia, ale mówię prawdę.
Ja ważę niewiele mniej, a jestem prawie 20 cm niższa…
Dla 60 kg powinnam jeść 2020 kcal, a dla 63 kg 2060 kcal. Czy coś źle licze? Po tej glodowce mam od razu aż tyle jeść? Przeraza mnie to. Moja przyjaciółka majac tyle co ja cm wzrostu -178, wychodząc z ed przytyła z 54kg do 67. Przetrzymała to, a teraz waga sama jej spadła o 6 kg. Je normalnie tak twierdzi. Czy to reguła ze organizm później się unormuje i ta waga zacznie spadać? Boję się tego tycia …
Tak kochana. Masz sporą niedowagę, której i tak i tak nie utrzymasz. To po co się męczyć.
Po głodówce zwiększaj kcal po mału, stopniowo, nie od razu 2000. Poczytaj jak się z niej wychodzi, zawsze po malutku, nigdy nie powracając do starych nawyków następnego dnia.
W sobotę zjadłam około 850 kcal i dziś ważyłam 1,2 kg więcej – to normalne? Dziś zjadłam około 800 kcal.. aż się boję że jutro będzie kolejne 1,2 kg w górę… może jem za dużo tych kcal tak od razu po głodówce? zmniejszyć? błagam o pomoc! zamierzam jeść :D tylko ta WAGA!
Matko jedyna, kicia…
Żeby przytyć 1 kg z tłuszczu trzeba zjeść dodatkowe 7000 kcal… Twój biedny organizm pewnie broni się jak może przed skutkami głodu. Gromadzi wodę, czy co tam jeszcze.
850 kcal… to łamie mi serce, słońce :(
Gratuluję tej serii postów. Uświadamiasz, rewolucjonizujesz ;) Bywam czasem sceptyczna, ale to też kwestia moich własnych słabości, niepewności, niechęci… Gratuluję więc nie tylko tej serii.
Nie wiem, ile kcal jem, ale pamiętam z przeszłości m.in. „rozsądne” 1700 kcal. Dziewczyny z SFD, sportsmenki, kierowały dietami, wydawałoby się mądrze.
Dorzucam swoje (167cm, 27 lat):
1800: 47 kg
1400: 17 kg
1000: -13 kg
Nie mogę w to uwierzyć (nigdy nie chciałam ważyć tylko 47). Ale z drugiej strony, gdyby to nie była prawda, po wszystkich moich napadach (nie wymiotuję) miałabym znaczną nadwagę. Poza tym, tak jak piszesz, każda z nas chciała w krótkim czasie pozbyć się kg, ucinanie kcal miało być „na chwilę”. Jezu. Co my sobie porobiłyśmy…
Ja nawet nie chcę o tym myśleć…
Hej, dorzucam swoje – 39 lat, 170 cm, aktualna waga 63 (przytyłam od zimy), tryb życia średnio aktywny (niby 5 treningów w tygodniu, ale z tego jedynie bieganie (3 x) można uznać za bardziej forsowne, bo 2 x to fitness z płyt DVD, więc nie jakiś superciężke), zapotrzebowanie ok. 2223 kcal. Waga pożądana w to ok. 58 kg. Skądinąd ciężko jest mi ją utrzymać. W miarę łatwo utrzymuję za to wagę ok. 59 kg. W ogóle zauważyłam, że po prostu dobrze czuję się w wadze poniżej 60 kg. Ale nie o tym – żeby osiągnąć wagę poniżej 63 kg muszę jeść ok. 2147 kcal (bądź ciut więcej). To tak naprawdę niewielka różnica – mniej niż 100 kcal! Pytanie brzmi: w jakim czasie? To jest chyba kluczowe. Bo jeśli w ciągu 5 lat, no to wiecie;)
Myślę, że bardziej kilka miesięcy niż 5 lat. :)
Kochana Aniu ☺ na poczatku chce powiedziec, ze jestes wspaniala! Uwielbiam Cie i dziekuje za wszystkie rady. Jestes cudowna i bardzo mi pomagasz. Interesuje mnie jak dojsc do tego, zeby jesc np. 2250 kcal i tego nie liczyc? No jest to ciezkie. Nie umiem tego ogarnac. Nie chce latac z kalkulatorem i liczyc co do 1 kcal (a tak robilam) tylko jesc tyle ile potrzeba ale nie liczac tego. Boje sie, ze jak bede jadla do syta to to bedzie duzo wiecej niz wychodzi z zapotrzebowania. Nie mam pojecia jaka jest moja idealna waga bo nigdy takiej nie mialam. Mam 30 lat, waze ok.60 kg i mam 170 cm wzrostu Nie ogarniam tego wszystkiego swoja juz bardzo zmeczona glowa… to wszystko mnie juz wykancza a dodatkowo, zeby bylo malo ze mam zaburzenia odzywiania to mam jeszcze nerwice natrectw. Wszystko musi byc takie dokladne i poukladane. Jestem juz taka zmeczona…
Pozdrawiam Cie Kochana serdecznie buziaczki
Kochana, tak jak pisałam w poście „idealna waga” i „pseudojedzenie” – organizm sam to wie. No bo skąd wiedzą to inni ludzie, zwierzęta? Przez kilka dni policz i zobacz jak wygląda te 2250 kcal. Potem wejdzie to już w krew.
Karolina,
Ania słusznie pisze. Ja od 1,5 roku już sie nie odchudzam, tylko próbuję wyregulować. W tej chwili już nie licze kcal, a i tak codziennie ląduję gdzies w okolicach 2200 kcal (to jest moje zapotrzebowanie wg kalkulatora). Bez liczenia i planowania. Co więcej, jakiś czas temu wazyłam mniej i jadłam intuicyjnie ok. 2000 kcal. – również zgodnie z moim ówczesnym zapotrzebowaniem. To jest wszystko „mniej więcej”, ale organizm serio potrafi podpowiedzieć, jeśli damy mu dojśc do głosu.
Anka post super…
Mam pytanie-czy możesz coś napisać o alkoreksji..
Bo chyba to właśnie 'przerabiam’…
Chętnie bym o tym z Wami 'pogadała’….
Dobrze, dziękuję za inspirację. Dużo dziewczyn tak robi, fakt.
A ja ponawiam pytanie, jak długo trzeba obcinać kalorie o 100-150 kcal, jeśli chcemy osiągnąć pożądaną wagę
Nie wiem. Sprawdż kochana i daj znać.
Wiem tylko jedno – krócej niż na efekt głodówek. Tak jak mówię, ja 15 lat chciałam schudnąć kilka kilo, a w mojej rodzinie niektóre „zrzucają” je od kilku dekad.
Dziekuje Aniu za odpowiedz. Mam jeszcze jedno pytanie dotyczace slodyczy. Kurcze jakie ja mam na nie ochote! Ja wiem, ze to nalog ale to jest jakas masakra jak mnie do nich ciagnie! Caly czas o nich mysle.Teraz jem tylko gorzka czekolade i to kawaleczek. Ale ja mam ochote na te niezdrowe slodycze. Jak sobie z tym radzic? Jak sobie pomoc? Jest to bardzo meczace i dobijajace… Czy to pragnienie kiedys minie?
Karolina, a próbowalaś nie jeść słodyczy przez choćby tydzien czy dwa? Widziałaś jakieś zmiany?
Co do słodyczy, to chyba nie ma sensu ich tak demonizować. Piszesz, że masz ochotę na NIEZDROWE słodycze. Wiadomo, że biały cukier zdrowy nie jest, ale sa też słodycze mniej przetworzone – takie np. z masłem i cukrem, ale bez chemicznego syfu. Kiedyś wrzucałam to wszystko do jednego worka, ale teraz myślę, że jest różnica: kupowane paczkowane ciasto z kilkumiesięcznym terminem ważnosci vs babcina szarlotka; mleczna nadziewana czekolada vs gorzka dobrej jakości; sezamki vs Snickers, itd. :-)
Minie. Ja na początku jadłam bardzo dużo słodkiego, ale takiego co sobie zrobiłam sama – jogurty ze stewią i kakao np. Teraz mi przeszło, a kupne słodycze są dla mnie o wiele za słodkie.
Dziekuje Kochane Dziewczyny za rady. Dzialam dalej!
Buziaczki :-)
Damy dziewczyny rade ze wszystkim! Trzeba dzialac i mocno wierzyc i wszystko bedzie dobrze.
Dziekuje Aniu jeszcze raz za wszystko co robisz. Dziekuje Ci za to, ze jestes :-)
Pozdrawiam buziaczki Kochana :-*
*
Trochę się już pogubiłam… czyli aby schudnac muszę jesc według mojego zapotrzebowania? A jak chce schudnac bez liczenia kalorii? Wystarczy jesc gdy czuje głód i wtedy będę chudnąć?
A co z ludźmi którzy normalnie chudną na diecie np 1800 kcal i nie mają napadów? Dlaczego to jest takie niesprawiedliwe…
Jak to niesprawiedliwe? Ci ludzie sprawiedliwie będą mieli jojo :) Według badań 95% dietujących w przeciągu 2 lat wraca do starej wagi, a kolejne 5% po dwóch latach.
Zresztą co, słońce? Chodzenie zagłodzona i słaba, jest takie super, że zazdrościsz?
To chyba dobra wiadomość, że mozna jeść więcej i schudnąć.
Bez liczenia, jasne: zgłoś się do dietetyka po dietę na miarę, albo policz przez kilka dni, by mieć pojęcie ile trzeba jeść, a potem będziesz już wiedziała.
Obecnie: 58kg, 158cm – 1850kcal – tyle mi wyszło,
cel 50 kg – wyszło mi 1750kcal – czyli obetnę to 100kcal i na tym paliwie powinno być ok.
No tak. Czy 50 kg to Twoja idealna waga?
Też z Twoich wyliczeń wynika, że się mało ruszasz, kochana, co?
Nie wiem czy 50 kg to moja idealna waga, ale dobrze się czułam jak tyle ważyłam, choć i bywało mniej. Na pewno zdrowa i bezpieczna waga. No mało się ruszam, w tygodniu praca biurowa, a w weekendy często siedzenie na studiach prawie cały dzień. W wakacje mam zamiar więcej się ruszać. Chciałabym wrócić do czasów, gdy nie zwracałam uwagę na to co jem i kiedy, jedząc nieprzetworzone rzeczy, nie wchodziłam na wagę, cieszyłam się życiem i właśnie wtedy ważyłam 50 kg (to było po kilkuletniej bulimii). Teraz po dietach, eliminacjach – znów problemy. Mój błąd jak widzę. Dzięki za to co robisz.
Witam Aniu. Chciałabym napisać że próbuje Ci zaufać. Od 6 roku życia cierpię z powodu nadwagi. Od 12 ciągle się odchudzam. Bóg raczy wiedzieć ile zrobiłam sobie krzywdy przez 13 lat diet typu 1200 kcal na przemian z ogromnym obrzarstwem.. Nie wiem czy mam zaburzenia ale obsesyjnie myślę o wadze diecie i tym co powinnam zjeść. Jestem zmęczona po paru dniach i zjadam bardzo dużo. Chcę mi się płakać bo czekałam aż wszyscy wyjdą z domu i zjadalam cała nutelle duże wafle kilka batonow a potem jadłam nawet postny chleb. Parę dni temu trafiłam na Twojego bloga którego całego przeczytałam od deski do deski. Zdałam sobie sprawę że mam problem. Tu nie chodzi o kilka kilo. Chodzi o akceptację. Od paru tych dni jem zdrowo słyszę słowa wystarczy jesteś najedzona teraz nie jedz to nuda . 2500 kcal to dużo . Nie wiem czy tyle jem ale po tylu latach obliczania kalorii płakać mi się chce jak myślę o leczeniu ich. Chodzę codziennie po 10 km i ćwiczę dywanowki 4 razy w tygodniu. Boję się czy nie przesadzam. Możesz mi doradzić co robić?
Kochana, policz przez kilka dni (wylicz kcal dla swojej idealnej wagi), zobacz na oko ile to jest, a potem będziesz już wiedziała i nie będziesz musiała liczyć.
Jak dla mnie za dużo się ruszasz. Ja ćwiczę tylko 4 razy w tygodniu. Więcej ruchu wcale nie znaczy mniej kilogramów, kochana!
Napisz do mnie na prive: [email protected], jeżeli masz jeszcze jakieś pytania.
Świetny wpis:) Uwielbiam słodkie, owocowe jogurty, ale teraz zamienię je na coś mniej przetworzonego, np. sałatkę, pozdrawiam:)
http://www.ladymademoiselle.pl/
A może zamiast rezygnować z tego co uwielbiasz, zrobić sobie taki jogurt samemu? :)
Aniu, zaciekawiła mnie taka rzecz. Nie myślałaś, że może również proporcje tkanki tłuszczowej i mięśni mamy „zaprogramowane”? Że to ulepszanie ciała w ramach określonej wagi też wcale nie jest takie super?.. Oczywiście, na pewno coś w tym jest, bo człowiek potrzebuje określonej ilości tłuszczu do prawidłowego funkcjonowania (kobieta więcej), ale… Wiesz, taka luźna myśl, może niewarta zachodu ;)
Marta, Ania pisala dużo o tym, że każdy ma swoją wagę, która jest dla niego idealna. Dla każdego to będzie inna waga – jest właśnie „zaprogramowana”. :-) Stąd różne postury – niektórzy są naturalnie chudzi, inni mają naturalnie krągłe posladki, jeszcze inni są watli itp.
Ależ ja do tego właśnie nawiązuję ;) Bo Ania proponuje w zamian za walkę z cyferkami na wadze popracować nad mięśniami (żeby ta sylwetka lepiej wyglądała, jeśli mamy ochotę). Oczywiście wiem, że nie chodzi o skrajności. Zastanawiałam się po prostu, czy, podobnie jak z wagą, również stosunek mięśni do tłuszczu jest nam dany od natury… nieważne, chyba nie wiem, jak to wyrazić :P
Tak, mówiłam o tym w poście „pseudojedzenie” apropos jeszcze wcześniejszego postu. Nie jest nam dane zmienić się w chodzący atlas anatomiczny. To po prostu jest niezgodne z naturą i musimy to uszanować.
Aniu, bardzo fajny post i nowe spojrzenie na zagadnienia związane z dieta. Zastanawiam się jedynie, jak te zasady zastosowac w praktyce.
Z kalkulatora wychodzi, że jeśli chciałabym schudnąc 2 kg, różnica wynosi 30 kcal. Takiej róznicy nie jesteśmy w stanie uchwycić. Nawet jeśli bysmy wszystko wazyli i wyliczały, to jest to tak mała liczba kcal, że miesci się w granicach blędów na etykietach czy też rożnicy w liczbie kcal w produktach naturalnych (jak owoce czy warzywa) itp.
Rozumiem, że przy słuchaniu sygnałów z ciała i spozywaniu nieprzetworzonego jedzenia takie liczenie nie jest potrzebne, gdyż organizm po pewnym czasie powinien wyregulowac się sam i pozbyć się ew. zbędnych kilogramów.
Wydaje mi się, że nie bez znaczenia sa tu jednak czynniki, który ten proces regulacji zaburzają.
1. Większa część jedzenia, którym odżywiamy się w krajach rozwiniętych, w jakiś sposób przetworzona została. Chociażby pieczywo, które zwykle jest głęboko mrożone; owoce czy warzywa, które czymś tam sa psikane; mięso i produkty odzwięrzęce (przecież zwierząt nie karmi sie naturalną paszą) itp. Mam tu na myśli oczywiście jedzenie ogólnodostępne (np. z marketu). Oczywiście, można kupować produkty ekologiczne, jeździć co weekend po rolnikach, przejść na weganizm, a najlepiej hodować warzywa na działce, a na balkonie trzymac kure. :P W przypadku osób, których priorytetyzowanie jedzenia doprowadziło do choroby, to nie jest jednak dobrym rozwiązaniem (i pewnie dla większości innych osób tez nie). Nie będę tego rozwijać, zakładam, że wiecie, o co mi chodzi. Takie „przetworzone nieprzetworzone” jedzenia zaburza odczytywanie sygnałów z ciała.
2. A co z historią organizmu? Wszystkie błędy z przeszłości przeciez mają wpływ na obecne funkcjonowanie. W przypadku restrykcyjnego odchudzania z każdą kolejna dietą coraz ciężej schudnąć. W końcu na nadwyzke kalorii organizm reaguje newralgicznie (tycie), a na obniżenie nie reaguje. Trzeba włożyć dużo pracy w wyregulowanie tego (przez pracę mam na myśli wysilek wlozony w zdrowe odzywianie, a przeciez tego nie chcemy). Ponadto, wraz z upływem lat ciało sie już jakoś kształtuje. Wydaje mi się, że cięzko wprowadzić duże zmiany bez wprowadzaia znacznych zmian w diecie.
Oczywiście mam na mysli osoby, które i tak na ogół odżywiają sie zdrowo i sa aktywne. Nie mam na myśli osób, które nadal na zmianę objadają sie i wymiotują – u nich na pewno organizm zacznie reagować błyskawicznie.
Wiadomo, że jeśli ktoś odzywia sie niezdrowo, to pole do poprawy jest duże. Sądzę jednak, że bardzo niewielki procent czytelniczek Twojego bloga pije sobie ot tak puszkę coli dziennie (bo lubi i ma taki nawyk). Dlatego ja np. nie bardzo wiem, co miałabym uciąć i jak. Myślę, że w przypadku naprawde ścisłego przestrzegania zasad zdrowego żywienia to jest możliwe, no ale dobrze jest zostawić jednak te 10% marginesu, o którym zresztą wielokrotnie pisałaś.
Oczywiście, wiem, że stosując się do powyższych zasad można sie cieszyć zdrowiem i ładną sylwetką (przeciez jest mnóstwo takich osób), ale zastanawiam sie, co w sytuacji, kiedy popelniło sie w przeszlości sporo blędów. Konsekwencje są długoterminowe, trwają latami i uniemożliwiają często wlaśnie schudnięcie.
Podsumowując te długie rozkminy, zastanawiam się, jak zastosować rady z postu w praktyce. Ja od 1,5 roku już sie nie odchudzam, tylko probuję się wyregulować. Jem zgodnie ze swoim zapotrzebowaniem z przerwami na napady (czego efektem jest wzrost wagi). Dodam, że nidgy się powaznie nie głodziłam, nie mialam anoreksji ani niedowagi. Po prostu chciałam schudnąć i stosowałam diety powszechnie uważane za zdrowe. Jak widać, mój organizm wziąl to bardzo do siebie i od długiego czasu nie chce zapomnieć.
Postaram się odpowiedzieć:
1. Myślę, że nie ma co przesadzać. Oczywiście takie warzywa nie będą super „czyste” utrazdrowe, ale to lepsze niż zupa z proszku. Tego się trzymajmy, a będzie dobrze.
2. Nie kicia, ciało jest mądrzejsze niż nam sie wydaje. Nie trzeba wkładać w to dużo pracy, ale czasami dużo czasu. Jednak tak jak pisałam i tak będzie to krócej niż gdy wprowadzimy duże zmiany w diecie, a potem będziemy miały duże jojo.
A może kochana czas w takim razie odpuścić te 2 kg. Ja odpuściłam, mimo, że wyglądałabym „lepiej” bez nich.
Po prostu chodzę na fitness, dbam o siebie, jestem silna i jędrna. I to jest piękne.
Mówisz, że jesz zgodnie z zapotrzebowaniem, ale masz napady. To są dwie możliwości: albo jednak jest tego za mało, albo jesz zbyt ortorektycznie i brakuje sporo substancji odżywczych. Czy myślisz słońce, że tak właśnie może się dziać?
Hej Aniu. Nie, absolutnie wykluczam obie te przyczyny. Na pewno nie jem za mało (i nie jest to tylko moja subiektywna opinia, ale potwierdzona) plus w ogóle nie stosuję ŻADNYCH zasad wykluczających pokarmy. Jem, to na co mam ochotę i po czym sie dobrze czuję – słucham organizmu i staram się dostosowywac na bieżąco. Substancji odżywczych raczej mi nie brakuje. Wolności w dobieraniu posiłków równiez.
Tak naprawdę chciałabym schudnąć 6 kg do mojej wagi, którą uważam za taka „wagę akurat”, ale podałam 2 kg jako cel na początek. Z obecną waga gorzej się czuję i sądzę, że mojemu zdrowiu tez nieco gorzej robi (np. gorzej mi się biega).
Zadaje te pytania, bo zachodze w głowę, co mogę jeszcze zrobić. Czekam cierpliwie, szanuję swoje ciało, robię badania, biore naturalne suplementy, jem zdrowo (ale bez przesadzania). Wg mnie mam napady, ponieważ:
– odreagowuję w ten sposób emocje i tyle; pracuję nad tym i jest lepiej niż kiedyś, ale nadal NAWYKOWO w trudnych chwilach sięgam po jedzenie; i tyle – nie ma to NIC wspólnego z moim stylem odżywiania, wagą itp.; strasznie ciężko jest nie poddawać się temeu nawykowi.
– mój organizm reaguje bardzo newralgicznie na wszelkie odstępstwa; jakiekolwiek obniżki kcal (nawet niecelowe, np. podczas wyjazdów) później nadrabiam; jesli zjem trochę później niż zwykle – równiez to odczuwam i mam ochotę się rzucić na jedzenie (osoby z mojego towarzystwa nie mają takich problemów). Nie wiem, czemu tak jest, ponieważ nie sądze, abym wyrządziła sobie az taką wielką krzywde moimi dietami (inne dziewczyny po duuużo gorszych dietach jakoś sobie radza z „ujarzmieniem” swojego organizmu). Dlatego właśnie pisałam o pracy do wykonania – pilnowaniu pór i kaloryczności oraz posiłków.
Wiesz, ja po prostu nie rozumiem, o co chodzi i skąd moje napady, jeśli naprawdę staram się odżywiać dobrze organizm, dbam o siebie itp. Nie wiem, co moge jeszcze na tym polu zrobić.
To może być insulinooporność lub inne zaburzenie cukru np. hipoglikemia zrób krzywą cukrową i insulinową. Po zaburzeniach odżywiania często występują te przypadłości. Idź do dobrego dietetyka, wcale to nie kosztuje dużo, pomoże Ci zdrowo schudnąć, nie warto się ciągle z tym użerać i zatruwać sobie życia kilogramami.
Nie mam żadnej insulinooporności. :-) Jak pisałam, wyniki badan mam dobre. A dietetyków miałam już trzech. Dalsze chodzenie do nich jest bezcelowe (w zasadzie by mi zaszkodziło).
W te zgadywanki „a może to”, „a może tamto” bawię się już od dłuższego czasu. Zasięgam różnych opinii, nikt nie jest w stanie napisać mi nic sensownego.
Obawiam sie, ze to mój sposób na odreagowywanie emocji. A dodatkowo zarówno moje ciało, jak i moja głowa, boją się uczucia głodu.
Dlatego właśnie twierdzę, że nie zawsze wystarczy „jeść normalnie” i wszelkie napady znikną.
Przeczytaj kochana w takim razie posty o Gadzim Mózgu (od 1 maja 2016)
Mam 173 cm wzrostu, podczas odchudzania zeszłam do 51kg… Teraz ważę 63 kg – tyle samo co przed odchudzaniem, aczkolwiek wyglądam lepiej przez większą ilość mięśni i ogólnego ruchu. Ale wciąż niestety czasem dręczy mnie ta szóstka z przodu w kilogramach… :( Schowałam wagę, staram się o tym nie myśleć. Dziękuję za każdy post, mega mi pomagasz!
Kicia, to zważ się w funtach. Będziesz miała jedynkę z przodu. Nie warto poświęcać życia dla cyferek.
Ha ha. Boski sposób. :D
hmm..nie liczyć kalorii..jeść intuicyjnie..ale jak to pogodzić skoro ja kazdy posiłek i przekąskę muszę zaplanować? Jak przejść na te normalne jedzenie wybierając przy tym produkty zdrowe i nieprzetworzone?
Ja na początku też planowałam. To zajęło trochę czasu – ponad pół roku, zanim odzyskałam kontakt z własnym ciałem i intuicję.
Co zrobić z psychiką jeśli niezależnie od tego czy zjem mniej (1600) czy więcej (1900, przeprowadziłam taki eksperyment) to i tak myślę tylko o slodyczach? Jak się tego oduczyć?
A może powinnaś kochana jeść 2200? Sprawdziłaś to?
Mój problem polega na tym, że nie mogę pogodzić się z moja wagą „genetyczną”, która jest dla mnie za wysoka, wbiłam sobie w mózg, że 6 kg mniej – będzie idealnie. Nie umiem się tego pozbyć. Jem nieprzetworzone, piję wodę, napadów już prawie nie mam ( nieplanowanych 200 kcal nadwyżki w orzechach nie nazywam napadem), ale cały dzień myślę o jedzeniu, liczę kalorie, planuję i nie mam innego życia.
To może zrób jak moja siostra: wyćwicz się ładne.
Pani Aniu lepszego posta w życiu nie czytałam! Po prostu za niego dziękuję…
Bardzo mi miło!
Mądrze i pięknie piszesz o tym, jak ciała nie da się oszukać, to prawda, przekonałam się o tym na własnej skórze. Kilka lat temu, jako, za przeproszeniem, gó*niara, przy wzroście 172 ważyłam w najgorszym momencie 52 kg, do momentu aż przestraszyłam się, gdy moje włosy zaczęły wypadać i zaczęłam mdleć w miejscach publicznych z braku energii. Dzisiaj uważam, że to co wtedy robiłam ze swoim ciałem, było jedna z najgłupszych i najniebezpieczniejszych rzeczy jakich dokonałam w życiu. Wtedy nie widziałam swojej chudości, chociaż podobało mi się, ze dużo osób zwraca na to uwagę (byłam niestety pulchnym dzieckiem, więc jako normalna nastolatka próbowałam sobie to jakos odbić.) Teraz gdy patrzę na siebie, widzę ze mam za dużo zgromadzonego tłuszczu, ale nie potrafię sobie wyobrazić, JAK mogłam ważyć kilkanaście kg mniej przy tym wzroście?? Do tego wtedy nie miałam prawie mięśni. Staram się opowiadać o tym błędnym kole wszystkim osobom, po których widzę, ze próbują popełniać ten sam błąd. Pisząc to mam 21 lat, ważę 62,5 kg przy wzroście 172. Nie jest to jeszcze moja waga naturalna, ostatnio dosyć mocno się zapuściłam przez depresyjne stany z których wyszłam już jakiś czas temu. Od tygodnia jem normalnie, rzeczy nieprzetworzone- schudłam 2,5 kg. W tydzień, nie będąc głodną, jedząc z głową wtedy, gdy mam na to ochotę. A do tej zmiany zainspirowały mnie Twoje posty. Zmienił się mój tok rozumowania, wreszcie trafiłam na kogoś, kto pisze z sensem, mądrze i przekonująco o sprawach związanych z dietą. Nie będę chudła więcej niż potrzebuję, wiem, że odżywiając się normalnie przez długi czas moja waga wynosi ok. 59-60 kg. Kiedyś nienawidziłam tej wagi, teraz będę do niej dążyć bo wiem, że nie jest zła, że wyglądam wtedy zdrowo, naturalnie, a i tak z natury mam dość szczupłą budowę ciała. Cieszę się, że trafiłam na tę stronę. Dziękuję za to, że piszesz, będę tu zaglądać i polecać osobom, zmagającym się ze swoją dietą i postrzeganiem samych siebie. Życzę Ci powodzenia w pomaganiu takim ludziom. Wszystkiego dobrego!
Super, dziękuję! Powodzenia słońce moje! :*
Aniu a ja się już w tym wszystkim pogubilam . Z bulimią walczę już ponad 20 lat /przerażające/ ,ale nie o to chodzi . Przy 162 cm ważę 54 kg . Mam 44 lata i ćwiczę przynajmniej 4 razy w tyg .Chciałam zejść do 52 kg i tu zaczyna się problem bo wg kalkulatora podanego na twojej stronie powinnam jeść 2248 kcal a wg dietetyka chcąc chudnąć 1 kg na tydz to tylko 1300 kcal . Dla mnie to wersja głodowa więc przy założeniu chudnięcia 0,3 kg na tydz dieta to 1700 kcal. mnie nawet nie chodzi o to żeby schudnąć bardziej żeby usystematyzować jedzenie i żeby mój mózg przy każdym kęsie nie mówił ,że przytyje . więc jak to w końcu jest ile jeść
Kochana, a czytałaś post o idealnej wadze? Masz tyle samo wzrostu co ja, ćwiczysz dokładnie tyle samo razy i ważysz 1 kg mniej. I tak jak ja zawsze, chcesz mieć te 52 kg. A ja się pytam po co Ci to kochana? Co zmieni te 2 kg? Bo podejrzewam, że tylko tyle, że będziesz w tym piekle kolejne X lat. Zwłaszcza jak przejdziesz na dietę 1300, która jest po prostu masakrą. Co to za dietetyczka! grrrr.
Mam 14 lat, 164 cm wzrostu i ważę 46 kg, jem około 1350 kcal dziennie. Od 7 miesięcy choruję na ortoreksję. Czasami zdarza mi się kompulsywnie objadać, ale dosyć rzadko – 1 000/2 000 dodatkowych kcal w ciągu dnia raz na 5-6 tygodni. Schudłam ok 12 kg, w wyniku czego przestałam miesiączkować. W dzisiejszych czasach ludziom brakuje zdrowego i rozsądnego podejścia do życia. Sama wpadłam w zaburzenia odżywiania przez promowany powszechnie zdrowy styl życia. Najpierw stopniowo ograniczałam fast-foody i słodycze. Później zaczęłam liczyć kalorie, w końcu doszłam do momentu, w którym przeliczam wszystkie makroskładniki, spożywam posiłki w ustalonym co do minuty czasie i zjadam nawet 2 – 3 kg warzyw dziennie. Zamierzam skończyć z zaburzeniami, bardzo zależy mi na założeniu rodziny w przyszłości. To jest dla mnie bardzo ważne i nie chcę przez własną głupotę stracić na to szansy. Bardzo się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga, znajduję tu dużo motywacji do walki z zaburzeniami
Jasne kochana. Pamiętaj też że zaburzenia to bardziej stan umysłu, a nie choroba. Możesz już teraz zmienić to co myślisz i jak reagujesz na jedzenie. Do roboty! :* :)
Aniu,
jestem kolejną osoba która nie może Uwierzyć wlasnym oczom :D przy wzroście 170 cm ważąc 90 kg (masakra :( )obliczyłam ze moje zapotrzebowanie wynosi 2400 a juz przy mojej wymarzonej wadze 65 kg 2000 kcal ! Czyli wyeliminowanie tylko 400 kcal doprowadzi mnie do mojego marzenia czy ja dobrze rozumuję? Czy no naprawdę wystarczy ? :D
Tak. 400 kcal dziennie wydaje się niczym. Ale policz ile to jest rocznie! 7000 kcal mniej to – 1 kg.
Zresztą domyślam się, że te 90 kg to też na dietach się dorobiłaś, prawda kochana?
Można tak powiedzieć ;) Właśnie wychodząc z diet sie tego dorobiłam :o wczoraj miałam taką durną myśl, ze może by to przejść na diete białkową to szybciej waga zleci. Pierwszy dzień, a ja już nie wytrzymałam. Na szczęście obyło się bez ataku, ale kto wie jak mogło byc. Chociaż mam nadzieje ze waga zleci szybciej niż 1 kg rocznie bo inaczej zajmie mi to 40 lat Tak się cieszę ze natrafilam na tego posta i w ogóle całego bloga <3 jesteś najlepsza kochana <3 :*
Policzyłam Ci :-) 400kcal dziennie to 146tys kcal rocznie, czyli 20kg tłuszczu w rok :)
O jejku <3 dziękuje kochana ! Nawet nie wiesz, jakiego mi teraz kopa dałaś ! <3 :****
Aniu, odpisuję tu, bo w tym wątku, który rozpoczełam, nie widze opcji „odpowiedz”.
Nie żalilabym się w komentarzach na Twoim blogu, gdybym go wcześniej nie przeczytała. :-) Wiem, o co chodzi z Gadzim. Po prostu nadal nie udaje mi się nad nim zapanowac. Podejmuję dużo starań, ale efekty sa…takie sobie. Przez pewien okres lepiej, później znowu kompulsy i tak w kółko. Jakas metoda zacznie pomagać, później przestaje. Nie wiem czemu, ale mi opisywane przez Ciebie metody chyba nie wystarczają. Są dobre doraźnie i pewne z nich są niezbędne, aby wyjść z ED (jak na przykład unormowanie jedzenia), ale dla mnie niewystarczające. Bloga przeczytałam od deski do deski (śledzę go prawie od początku istnienia), podobnie jak twoje książki. Korzystałam tez z mentoringu u Ciebie.
Odnoszę wrażenie, że ja dotąd najbardziej pomaga mi terapia. Cały czas na nią chodzę i dzięki temu nabieram dystansu do wszystkiego związanego z jedzeniem. Bardziej siebie szanuję, więc zależy mi na tym, aby nie robić sobie krzywdy. Dlatego właśnie nie stosuję żadnych diet, nie kompensuję, itp. Ale napady nadal mam.
Zastanawiam się, czy jestem jakimś wyjątkiem – czy większości osób naprawdę wystarczy np. kilka miesięcy unormowanego odżywiania i wrzucenia na luz i pozbywają się problemu?
Wiesz co, chyba mam tak samo, bardzo podobnie. Nigdy się nie głodziłam, ciągle jem dość dużą liczbę kalorii jak do mojego wzrostu i wagi ok 2500 kcal, mała aktywność, a napady jak byly, tak są. Myślalam, że chodzi o pseudojedzenie, chciałam to sprawdzić, ale od pewnego czasu jem w miarę zdrowo te 2500 kcal ( omlety, owsianki, zdrowe tłuszcze, warzywa, orzechy, kasze, owoce, mięso, ryby) a napady na wieczór na śmieciowe jedzenie sie pojawiają no i dobijam do 3700-4000 kcal, nawet 3-4 razy w tygodniu. Także mój organizm na pewno nie jest niedozywiony, nie wywołuje napadów, bo nie ma składników odżywczych, na pewno nie chodzi o walkę o przetrwanie, ja nigdy się nie głodziłam!!! Chciałam tylko przestać jeść słodycze i fast foody a wyhodowałam sobie kompulsy, depresję, brak życia towarzyskiego, wycofanie,cellulit,obsesję na punkcie jedzenia i + 7 kg. A ja miałam dobrą wagę, idealną wagę!!!, po prostu chciałam nie jeść słodyczy uwolnić sie z tego nałogu, być zdrowszą i poprawić stan mojej cery(trądzik!) a wyszło jak wyszło siedzę w gównie ED juz 2,5 roku.Teraz to już chyba zajadam nawykowo wszystkie emocje i w moim wypadku uregulowanie posiłków nic nie da bo według kalkulatora ja powinnam jesc jakies 1900( znikoma aktywność) a jem 2500 i tak mam częste kompulsy(nie rekompensuje, tzn kilkakrotnie próbowałam ale nie mogę). Druga sprawa nie dotycząca ludzi z ED. Moja mama ma 46 lat waży 75 kg i ma 156 cm wzrostu. Chciałaby schudnąć do 60 kg. Obliczyłyśmy, że przy jej średniej aktywności(praca fizyczna) powinna jeść ok 2050 kcal chyba. Potem z ciekawości wyliczyłysmy ile dziennie je no i wychodziło od 1950-2100! A ciągle waży te niezmienne 75 kg. Co jest nie tak wg kalkulatora dopiero jakies 2400 jesli dobrze pamiętam zapewniloby jej stale utrzymywanie wagi 75 kg. Ja już nie ogarniam to wszystko jest zbyt skomplikowane.
mi wyszlo zapotrzebowanie niecałe 1700 :(
Hej! Super posty, dziękuję! Kalkulator super ale skąd mam wiedzieć jaka powinna być moja waga? Mam 25 lat, 178 cm wzrostu i waze 73 kg… jestem raczej aktywna fizycznie, ale nie należę do „typu sportowego”. Czy mam się sugerować wskaźnikiem BMI? Czytam większość postów, ale nie zauważyłam odp (jeśli przeoczyłam ją gdzieś, to przepraszam). Pozdrawiam również z Gent!
Cześć! Trafiłam na Twoje bloga myślę że nie przypadkiem. Od kilku miesięcy szukam odpowiedzi w internecie w sumie sama nie wiem na co. Może brzmi to dziwnie ale szukam kogos kto ma ponowne problemy jak ja i opisała czym one w praktyce są. Mam problem z odżywianiem, po przeczytaniu kilku Twoich postów jestem przekonana w 90 % i wstydzę się tego. Dotarło do mnie właśnie ze ciągle myślenie o jedzeniu, przechodzenie na jedno dniowe głodówki i tygodniowy post na samych warzywach pod pozorem „oczyszczania organizmu” chyba nie jestem normalny. Man problem bardzo duży jak widzę… Aż się popłakałam po przeczytaniu wpisu o tym jak wygląda porcja 2000 kcl (tak wyszło mi na kalkulatorze dziwnego zapotrzebowania) robiłam wcześniej takie kalkulację ale z marszu obcinalam 300-400 kcl bo przecież tak się „robi” żeby schudnąć. Od 3 lat mam problem z określeniem porcji jedzenia, kiedy nawet kupiłam dietę w której wylicza mi żeby schudnąć 10 kg czyli noj rzekomy cel muszę jeść 1500-1400-1300 kcl. Stosowałam ta dietę przez miesiąc, faktycznie schudłam ale nauczyłam się jest małe porcje które po powrocie do okresu pp diecie zaczęły mnie godzić. Chodziłam głodna i myślałam, nadal myślę że to dobrze bo przecież żeby schudnąć nie można jeść do syta. Do syta to za to jest słodycze, wieczorem i po obiedzie, jedno ciasto, drugie, czekoladka, lody i spisuje kcl liczę kostki, nie jestm za to na drugi dzień bo przecież poszalalm i przytyje. Dodam że ważę 66 kg przy wzroście 169. I wracając so tych porcji 2000 kcl. Zrobiłam sobie taki test i przygotowałam wszytko tak jak w jadłospisu na taką ilość kalorii. Nie bylam w stanie tego zjeść. Chciałam ale mózg mówił mi że to za dużo i przytulę. 3 Jajka na jajecznica! Nigdy nie wbijam 3 jajek na patelnię., nigdy nie zjadłam 200 gram filetu z kurczaka i pół kostium fety na raz. Wiem że moja wypowiedź jest pewnie nie zrozumiała ale jestem w takim szoku emocjonalnym że ciężko sklecić mi poprawnie zdania. Piszę i płacze bo tak mi źle. Myślałam że bulimia to wymioty. A ja nie wymiotuję ja robię oczyszczające głodówki. Dotarło do mnie dziś ze jednak te moje objawy to może być bulimia lub zaburzenie odżywiania. Ale nie wiek czy umiem sama stając na nogi. Pozdrawiam
no to jak to jest…. ile powinna jeść osoba mająca 21-22 lata, brak aktywności fizycznej, praca biurowa, studia, przy wzroście 162 cm… biorąc pod uwagę wagę normalną 50 kg wychodzi 1600 kcal… czy rzeczywiście?… wszyscy pisza tutaj że trzeba ponad 2000 czyli jednak nie jest tak kolorowo….
pisze tak bo mam niedowage i muszę dojsc do tej wagi „normalnej” ale nie wiem ile kcal spozywac…. mówi sie że tyle ile przy wadze odpowiedniej do wzrostu? pomózcie bo nie wiem na ile moge sobie pozwolić by przytyc i pozniej zeby utrzymywac sie a nie ze bede tyla w nieskonczonosc… boje sie :(
Kurczę zastosowałam sie ale codziennie wychodzi mi ok 3200 kcal – jem nieprzetworzone i tyle co chce organizm. Wcześniej jadalna 1700-1800 i co 3-7 dni kilka dni ataku po 4000-10000 Czy z czasem to sie unormuje i zacznę jeść tyle ile powinnam czyli ok 2100kcal? Dodam ze mam 10kg nadwagi
Kochana, a robisz restrykcje na jakiś makroelement na przykład?
Nie absolutnie, a powinnam?
Broń Boże!
Mam 24 lata, 167 cm wzrostu. Przy średniej aktywności fizycznej, moje zapotrzebowanie to ok 2320 kcal.
Bardzo długo byłam na 1500 kcal, złe samopoczucie, brak koncentracji, zero energii, siły do ćwiczeń. Po obliczeniu w kalkulatorze do jakiej wagi wtedy dążyłam, przeraziłam się.
1500 kcal – 167 cm – 24 lata – 10 KG !!!!!!
Dalej nie sprawdzałam, a były momenty, że jadłam o wiele mniej !
Przeraża mnie to. Walczę ciągle z wprowadzeniem rozsądku do codziennego odżywiania, idzie opornie, ale idzie !
Dziękuję Ci bardzo za ten post !
Aniu, mam małą prośbę :) Kiedyś pisałam Ci, że jem 1550 kcal. Po przeczytaniu tego posta widzę, że to za mało dla mojego organizmu, ale jednocześnie ciężko mi określić, ile dokładnie powinnam jeść (nie wiem, jaką aktywność fizyczną zaznaczyć w kalkulatorach). Więc gdybyś miała chwilkę i ochotę, to mam prośbę, byś obliczyła mi moje dziennie zapotrzebowanie :* Moje dane: 166cm wzrostu, waga 78kg, wiek 20 lat, cel wagi 60 kg, raz w tygodniu chodzę na 30 minut na rolki, a oprócz tego dwa razy w tygodniu na zakupy na nogach do sklepu oddalonego o 1 km ode mnie (w jedną stronę), i jestem studentką, ale w grę wchodzi tylko nauka, bo dojazd mam pod samą uczelnię. Dodam, że mam chore serducho (częstoskurcz nadkomorowy).
Dziękuję Ci z góry za pomoc, a jeśli Ci się nie uda, to oczywiście to zrozumiem :* Nie chcę Ci dokładać pracy :)
23 lata 165 waga 53 kg aktywność hm zerowa
Nie mogłam wejść w tę tabelki wyszukalam w internecie wychodzi koło 1300
W sumie zjadam 1000-1500
Kata nie ma aktywności zerowej, przecież nie leżysz cały dzień bez ruchu. Twoje zapotrzebowanie wychodzi co najmniej 1900 kcal. 1000 kcal to jest na wagę minusową, ważysz -10 kg ? 1500 kcal to przy około 20kg? Ważysz 20 kg?
Około 2200 kcal, odkąd zaczęłam czytać Twoje artykuły moje myslenie bardzo sie zmieniło i zacyznam panować nad sobą, wczoraj miałam urodziny – to zawsze okazja do objadania się (odkąd się odchudzałam szukałam okazji do objadania sie – świeta,urodziny, dzień kobiet – świętowanie oznaczało tonę słodyczy). A wczoraj pierwszy raz od dawna swiętowałam z umiarem – fakt podjadałam słodycze,ale po trochu, bez rzucania się na nie jak nienormalna. Jadłam po 2 cukierki w odstępach czasowych i było ok, nie czułam potrzeby zjedzenia wszystkiego na raz jak świnia dopuszczona do koryta ;) ;). Mam nadzieję,że będzie juz tylko lepiej :) :)
Ja niestety tyję odkąd jem tyle ile czuję, że potrzebuję. Spodnie coraz bardziej ciasne, a nie siedzę plackiem, bo kilka razy w tygodniu robię tabatę/interwały. Jestem załamana, bo i tak nie byłam zbyt szczupła, wyglądam komicznie. Mam dość umięśnione ciało, ale zdecydowanie za tłuste. Ważę aż 57 kg przy wzroście zaledwie 162, a jestem raczej drobnej budowy ciała, wyglądam dobrze przy 54 kg. Nie wiem, co zrobic, żeby się nieco wyrzeźbić :-(
Kochana, to tylko trzy kilo. Może przyjrzyj się temu co jesz, może trochę za dużo jednak? Odrobinę.
Albo potrzebujesz innego rodzaju ćwiczeń.
Za dużo raczej nie, bo ćwiczę 4-5 razy w tygodniu, jem ok.1800-2400 w zależności od apetytu. Co do ćwiczeń, to podobno te są najskuteczniejsze. Niestety jestem chyba endomorfikiem i dodatkowo cierpię na zespół jelita drażliwego i być może nie mogę jeść tyle ile bym chciała. W momencie najmocniejszego odchudzania ważyłam 52 kg, czyli wcale nie tak mało, czułam się i wyglądałam naprawdę dobrze, nie byłam wychudzona. Te 5 dodatkowych kilogramów przy takim wzroście bardzo mi ciąży, czuję się niekomfortowo, jestem jakaś napuchnięta i ociężała, być może z powodu tej nerwicy jelit. :-(
Pomocy!
Mam 176 cm. W najgorszym momencie ważyłam 57 kg – przy treningach siłowych prawie codziennie i jedzeniu magicznych ~700kcl (OLABOGA!).
Nie mogło się to inaczej skończyć jak buntem mojego organizmu i… przytyłam do 73kg…
Przyznam, że najlepiej się czułam gdy ważyłam w granicach 65kg.
Jestem w takim momencie, że nadal dużo ćwicze, jem albo bardzo mało albo mam napad i po prostu… tyje.
Z kalkulatora wychodzi mi, że aby utrzymać obecną wagę powinnam jeść 2500kcl.
Jeśli chciałabym schudnąć powinnam uciąć jedynie (!!!) ok 130kcl i jesc ok 2350kcl.
Proszę, zapewnijcie mnie, że jeśli faktycznie będę tyle jeść to schudnę. Kiedyś chciałam szybko, nagle i na już. Teraz jestem tym zmęczona, i chciałabym po prostu NORMALNIE.
I co zrobic jeśli mineło już np. kilka h od ostatniego posiłku i nie odczuwa się głodu? Zmusić się by przyjmować tyle kcl dziennie ile potrzeba, aby mój organizm wreszcie zaczął być spokojny i zaczął odczuwać głód?
Będę wdzięczna za odpowiedź!
Pozdrowienia
Kochana sama wiesz że jak zjesz za mało to później masz napad obżarstwa, musisz jeść tyle ile potrzebuje twój organizm, nawet jak teraz nie czujesz głodu. Ja miałam tak samo jak zaczynałam w końcu jeść normalnie, czyli tyle ile wynosi moje zapotrzebowanie. Nie czułam głodu i mogłabym spokojnie nie zjeść np kolacji ale bałam się że potem mogę rzucić się na jedzenie już bez żadnej kontroli. Ten brak poczucia głodu i sytości jest zaburzony przez tą ciągłą huśtawkę głodzenia się i objadania. Jadłam tyle ile trzeba i chudłam, więc potwierdzam że to działa na 100 procent :)
Zadziwiające, że gdy człowiek chce schudnąć to te ponad 2 tyś kalorii brzmi jakoś okrutnie dużo… A jak się wpadnie w ciąg to nagle się o tym nie myśli. Zdumiewające i przykre!
Ale dziękuje Ci bardzo za odpowiedź! Zaczynam jeść zgodnie z zapotrzebowaniem. Tak jak Ania komuś napisała – co mam do stracenia, jedynie chyba kilogramy! :)
Mi wyszlo ze moje zapotrzebowanie to 2000 kalorii przy wzroscie 161, 67kg i 18lat. W takim razie ile mam spozywac kalori chcac zejsc do 55kg?
Aniu, czytam bloga od jakiegoś miesiąca. Wreszcie postanowiłam się udzielić, gdyż nie wiem co mam już ze sobą zrobic. Mam 162 cm, 25 lat i wazę 56,7. Rok temu ważyłam 48 kg (dieta 1200 kcal). Teraz jadam po ok 1300-1400 kcal ćwiczę od 2 miesięcy 4 razy/tydz Chodakowską z przerwami na obżarstwo raz w tygodniu napad. Dodatkowo raz na trzy miesiące jeżdzę w delegacje gdzie dziennie jadam koło 3000 kcal min (za darmo, pyszne i nie wypada odmówić). Czy ta metoda aby jeść wiecej na pewno działa? Ja chce jeść zdrowo, bez napadów ale nie znów 1200 kcal. Nienawidzę siebie, tego jak wyglądam, że nie mieszczę sie w ciuchy sprzed roku. Czy jeśli zacznę jeść 1500 kcal przy lekkiej aktywności jak teraz to jest jakaś szansa na schudnięcie?
Kochana,
A czytałaś ten artykuł, pod którym dałaś komentarz? Absolutnie tak nie schudniesz! Dlaczego? Bo będziesz się właśnie objadać. Dlaczego? Wyjaśniam w tekście. Przeczytaj kolejne dwa artykuły oraz ten: https://wilczoglodna.pl/czy-schudne-bez-diety/
Aniu Kochana bardzo dziękuje że odpisałaś i znalazłaś chwilkę czasu! czytałam wszystkie artykuły ale tak przeraźliwie się boję że jestem jakimś dziwnym wyjątkiem i na mnie to nie podziała.. Jestem przerażona i nieszczęśliwa. Mój partner nie ma na mnie siły.. Wyliczyłam zapotrzebowanie na 1923 kcal. Jeśli odejmę 300 kcal to powinnam jeść 1623 kcal. Nie jadłam tyle kontrolując kcal od 2 lat (nie licząc oczywiście obżarstwa). Wydaje mi się to tak strasznie dużo.. Jestem gotowa zaryzykować żeby być wreszcie szczesliwa, ale jak znów przytyję to kompletnie się załamię.. Jutro wyjeżdżam do Włoch na urlop tygodniowy i już jestem przerażona lokalnym jedzeniem i napadu…
Kochana, dlaczego na Boga chcesz odjąć 300 kcal od swojego zapotrzebowania i jeść tyle ile powinien jeść pięciolatek? (Serio, to jest fakt, który znajdziesz w książkach o żywieniu). Twoim zapotrzebowaniem jest 1930 kcal, a nie 300 mniej. No to oczywiście że rzucisz się na jedzenie…
Słońce, chodź do mnie na mentoring i przeżyj najfajnieszy wyjazd swojego życia, gdzie będziesz mogła zjeść i pizzę i lody, a i tak będziesz chudła. Magia? Nie, rozkręcony metabolizm i brak napadów. Napisz do mnie na [email protected], jeżeli chcesz wiedzieć coś więcej.
Aniu,
Mail wysłany! :) Do usłyszenia!
No dobrze mamy cos takiego jak glod i sytosc, ok ale mamy te cos takiego jak zachcianki! I nikt mi nie powie ze nie ma,kazdy normalny czlowiek ma cos takiego jak ochota na cos mimo ze nie jest glodny i co wtedy? Wtedy jemy to cos i tyjemy tak??? Jest jakies inne rozwiazanie??? Przemeczyc, przeczekac czy zjesc???
Słońce, ale co to są zachcianki? to małe niedobory czegos w organizmie. Normalny człowiek zje, uzupełni, nie zwróci uwagi. Im gorzej sie odżywiasz, tym wiecej zachcianek. Je teraz nie mam praktycznie wcale. Czasami czuję, że muszę teraz zjeść powiedzmy groszek i nic innego, ale na słodycze? Czasami zjem ciasto u teściów ale nie jest tak, że dałabym się za nie zabić.
Jeść dobrze, a zachcianki znikną.
Witam
Mam pytanko:) Mam 155 cm, 27 lat i ważę 52 kg. Chcę schudnąć do mojej wagi przy której czuję się najlepiej 46 kg. Przy 52 kg moja podstawowa przemiana to ok.1370 kcal, a przy 46 kg to 1255kcal. Patrząc na całkowitą przemianę to przy 52 kg 1580 kcal a przy 46 kg to 1510 kcal. Czy obcinając 100 kcal do 1400 kcal schudnę z 52 kg do 46 kg? Poniżej ppm nie powinnam schodzić a tak by na równi wychodziło. Już nie wiem co robić. Ogólnie to moje uzależnienie od fast food i słodyczy bierze góre i zjadam ponadto ;/
Pozdrawiam
chana, 1500, jak ty to wyliczyłaś? To o wiele za mało! 1600 to oficjalne zapotrzebowanie dla pięciolatka. Rozwiązanie podałaś sama: jedz jedznenie nieprzetworzone, tyle ile potrzebujesz, rzuć fast food i słodycze (jak będziesz jadła pysznie i czysto – owoce, warzywa, kasze, orzechy to ochota na słodycze sama przejdzie) i zobaczysz że waga sama spadnie.
Dziękuję za odpisanie. Powiem tak zaznaczyłam brak aktywności fizycznej. Otóż, siedzę w domu z małym dzieckiem. Wiadomo nie siedzę, bo piorę , sprzątam , bawię się z nim itp. Otóż może powinnam zaznaczyć opcję mała aktywnośc ? Wtedy wychodzi mi , że aby utrzymać 46 kg powinnam jeść ok. 1750 kcal. Tylko, że ja chcę do tej wagi schunąć:)To jest różnica między 1500 a 1700 kcal. Uwielbiam owoce , ale warzywa średnio , nie chce sie zmuszac do nich;/
Pozdrawiam
Kochana, dziecko pięcioletnie potrzebuje dziennie 1600 kcal. Nie powiesz mi, że dorosła kobieta, matka siedząca z małym dzieckiem w domu (robota na 24h) potrzebuje o 100 kcal więcej lub mniej (!) niż pięciolatek! ABSOLUTNIE to za mało! Przynajmniej 1950-200- kcal; rozkręcisz metabolizm i skończysz z atakami. I schudniesz. Przeczytaj to:
https://wilczoglodna.pl/jak-jesc-normalnie-1/
https://wilczoglodna.pl/jak-jesc-normalnie-pseudojedzenie/
https://wilczoglodna.pl/jak-jesc-normalnie-odchudzanie/
https://wilczoglodna.pl/ile-jedza-normalni-ludzie/
Mam pytanie kontrolne. Co to jest lekka/umiarkowana aktywność fizyczna? Codziennie przechodzę do pracy i z pracy piechotą ok. 5,5 km, w tempie 5/6 km/h, z plecakiem z laptopem. Jest to mój jedyny „fitness” w tygodniu, więc zaznaczyłam aktywność lekką, ale się tak zastanawiam, czy to już nie umiarkowana. W soboty/niedziele zaczynam aktywność fizyczną dopiero wiosną, gdy nie ma smogu i można jeździć na rowerze.
Czyli że jak będę jeść 1200 kcal to umrę?
Tak, kochana
To ile powinnam jeść żeby schudnąć ale nie skończyć w trumnie?
Czytaj dalej :)
Czytałam tę serię postów ileś razy, ale dalej nie wiem, dlaczego u mnie to nie działa.
Według wszystkich kalkulatorów, które linkujesz, dla utrzymania obecnej wagi powinnam jeść między 1650 a 1800, zależnie od kalkulatora. A ja mam, do cholery, ponad 15 kg nadwagi! (tak, takiej prawdziwej, ponad prawidłowe BMI, a nie, że sobie wmawiam)
Próbowałam jeść te 1800 i czułam się beznadziejnie, bolała mnie głowa i nie miałam na nic siły.
Później to olałam i jadłam tyle, żeby się najeść i nie czuć non stop głodu. I w efekcie zaczęłam błyskawicznie tyć, i tyję dalej, dobijając w tej chwili z rozmiaru L do XL.
I co teraz?
Ratunku.
Badałaś hormony i insulinę kochana???
Oba w normie, ale co to ma z tym wspólnego?… Po prostu nie potrafię się chyba oduczyć żreć.
Dzisiaj próbowałam, po raz milionowy w ciągu ostatniego pół roku, „ograniczyć” się do 2000, co i tak przekracza to teoretyczne wyliczone zapotrzebowanie. Efektem był napad większy niż zwykle, ledwo się ruszam i strasznie mi się żyć nie chce, jeżeli to ma wyglądać w ten sposób.
Rany, przepraszam za ten dramat w komentarzach, może przeniosę się na grupę czy gdzieś.
Kochana, to ma dużo wspólnego. Np insulinooporność. Bo to co się z Tobą dzieje musi mieć przyczynę. Trzeba wszystkie po kolei wykluczyć.
Czytalam te notke wczoraj przed snem.Moja historia wydawal mi sie osobliwa ale wolalabym zeby nie byla.
Zaczynal przygode z ksztaltowaniem sylwetkie w 2012 roku, zaczynajac od wagi 67 kg. Przez 3 lata , cwiczyla silowo 3-4 razy w tygodniu obijajac sie gdzies w okolicach 1600-1800 kcal i mimo, ze „odchudznie” szlo opornie, to efekty wizualne byly calkiem niezle. Jak krew z nosa ale ok. Pamietam jeden przelomowy moment,3 lata temu, w ktorym zwazylam sie (chociaz mowili nie rob tego) i waga wskazywala 71 kg. Zalamalo mnie mimo tego, ze kazda jedna osoba powtarzal – schudlas. Ustalilam diete rotacyjna – w dni nietreningowe do 1700kcal a w dni treningowe 1900. W dwa miesiace waga spadla do wagi poczatkowej 67 kg. Nigdy wiecej nie wrocila xD 3 lata jednak utrzymywala sie w ogkolicach 71-72 kg , przy stalej diecie (nieliczonej), chodzilam na silownie, basen, ale nic sie nie ruszalo, raczej stalam w mejscu,Ostatni rok, silowka poszla w odstawke. Cos tam czasem poszlam, bo ile mozna, cos tam poczwiczylam, dieta taka se. Poprzedni tok byl dla mnie rownie mega stresujacy, jadlam malo. O wiele za malo. I nagle w lipcu zwazylam sie bo czulam sie jakas napuchnieta, waga 75 kg. W pazdzierniku zapisalam sina boks (tylko, bez silowego) az dobilam do 78 kg. Jak zaczelam przygladac sie swojej diecie to uznalam ze prawdodpobonie, jem za malo. Ze puchne z glodu. Ze moje cialo stawia opor. Probowalam ze wszystkich sil doszukac sie insulinoopornosci, tarczycy, hashimoto – nic. Zastanawiam sie jak to mozliwe, zeby chodzac na boks , gdzie wyczolgiwalam sie mokra, przytylam az tyle. Co widac, ewidentnie i czuc. Nie wiem co mam robic, ile mam jesc. Czy 2000 kcal , teraz sprawi, ze wroce do 67 kg?
Jestem po lekturze Twojej książki, dopiero od kilku dni próbuję jeść normalnie i już zmieniło się WSZYSTKO! Od kilku lat ćwiczę +/- 5 razy w tygodniu po 30-40min (z FitnessBlenderem :)), dla zdrowia i dobrego samopoczucia. Bardzo jednak przeszkadzało mi, że w ogóle po mnie nie widać, że trenuję, nic a nic nie chciały mi rosnąć mięśnie (choć rosła siła). Dodatkowo mierzyłam się z różnymi nietolerancjami pokarmowymi, przeszłam na weganizm z przyczyn etycznych, coraz mniej wiedziałam, co jeść, liczyłam kalorie, korzystałam z kalkulatorów, zaczęłam ważyć jedzenie co do grama. W końcu trafiłam do dietetyczki (po drodze była też terapeutka i rozbieranie dzieciństwa na części pierwsze). Opowiedziałam jej, że pamiętam, jak zanim zaczęłam próbować się odchudzać przez parę dni wpisywałam w kalkulatorze to, co jadłam normalnie, żeby zobaczyć, ile jem – ok. 1600-1800 kcal. Dietetyczka poleciła, żeby raczej próbować trzymać się wartości 1400, ponieważ jestem metabolicznie otyła (31% tłuszczu na elektronicznej wadze wysokiej klasy). Im bardziej próbowałam, tym było gorzej. Pół roku codziennie obiecywałam sobie, że dziś się uda, że potrzebuję wytrzymać tylko ten jeden dzień. Wytrzymywał do obiadu, po którym głos w głowie kazał mi wyciągać z szuflady w pracy dostępne dla wszystkich ciastka i batoniki. Nigdy specjalnie nie lubiłam słodyczy (fastfoody to co innego), wolę truskawki albo jabłko niż czekoladę, a tu dzień w dzień wbrew sobie pożerałam niewegańskie ciastka i cukierki. I grubłam coraz bardziej. Po dotarciu do domu mówiłam sobie: zużyłaś swoje dzisiejsze kalorie, nie będzie kolacji. Wytrzymywałam do 22, kiedy byłam już tak głodna, że pożerałam pół lodówki, płacząc nad swoją słabą wolą. Od tych kilku dni jem normalne posiłki (kalorie przestałam liczyć już ok. miesiąc temu) i otwarta czekolada leżąca na półce w ogóle mnie nie kusi. Jest mi ciężko uwierzyć w tę magię. Mam 157 cm wzrostu i ważę 55 kg, moja waga „idealna”, tj. taka, którą wcześniej utrzymywałam z łatwością to ok. 52-53 kg. Internet utwierdził mnie w przeświadczeniu, że niskie, drobne kobiety o siedzącym trybie życia mają po prostu bardzo trudno, jeśli chodzi o odchudzanie, bo nasze TDEE wynosi 1300-1400 kalorii, więc zostaje uciąć 150 kcal i liczyć każde ziarnko groszku. Wierzyłam, że 1400 to maksymalna ilość kalorii, jaką mogę jeść, bo tak powiedziała mi dietetyczka, a ona przecież się zna. Jeśli kalkulator internetowy sugerował mi więcej, uznawałam, że jest zepsuty i nadto optymistyczny, bo przecież to niemożliwe, żeby taka mała osoba jak ja miała jeść ponad 1800 kcal? 1800 kcal to góra jedzenia, którą ciężko przejeść, jak to możliwe, żeby wolno mi było jeść tyle CODZIENNIE? I nie zacząć toczyć się jak beczka? Teraz śmieję się z siebie jak mogłam uwierzyć, że można jeść 1400 kcal i uzyskać jakikolwiek przyrost muskulatury. Mięśnie są dla organizmu drogie w utrzymaniu, dlaczego miałby ich sobie dokładać, kiedy jesteśmy na śmiertelnym kursie do wagi 35 kilo?! Kto wie, może jeszcze się okaże, że wcale nie jestem beznadziejnym przypadkiem, miksem ekto i endomorfa, który bardzo łatwo tyje, ale w ogóle nie buduje tkanki mięśniowej. Na razie cieszę się przede wszystkim, że w końcu jestem WOLNA. Kiedy myślę o pracowej szufladzie wypchanej słodyczami, nie czuję zupełnie nic. Kiedy myślę o nadchodzącej imprezie, nie czuję zupełnie nic. Jeszcze kilka dni temu martwiłam się, co zrobić, żeby się nie objeść i drżałam z ekscytacji na myśl o czekających smakołykach, planowałam, czego i ile pozwolę sobie zjeść i jaką obiorę strategię. Dziś po prostu cieszę się, że spotkam znajomych.
Aniu bo miesnie da siezbufowac tylko przy nadzwyzce kalorycznej!! Czyli pewnie musialabys jest z 2500- 2800. Treningi siłowe rozwijają mulkulature, fitness blender jak sama nazwa wskazuje to tylko fitness…. Inaczej naprawdę nie da sie progresować w ciezarach i budowac tylka itp bo nie na z czego, nie ma budulca. A twoje 1400 kcal to smierc glodowa :( poslucgaj Sylwii Szostak na yt ona o tym bardzo duzo mówi.
Co za bzdury piszesz to mi się nie mieści w głowie!!! Serio myślisz, ze taki kalkulator wagi jest w stanie wyliczyć ile kacl potrzebujesz na podstawie takich danych? Każdy człowiek jest inny to ze ty przy takiej aktywności mając te 162 i ważąc 55kg niby potrzebujesz tyle nie oznacza, ze ja mając ten sam wzrost wagę a nawet aktywność i oczywiście wiek będę potrzebować tyle samo.. to są bzdury a trafiając tu myślałam, ze masz pojęcie o tym co piszesz, ale jak widać nie.. 1800 kacl nie sprawi, ze zaczniesz tyć do bóg wie jak małych rozmiarów.. może schudniesz ale do masy ciała odpowiedniej dla Ciebie. Bo swoją droga 55 kg przy twoim wzroście nie jest waga odpowiednia.. każdy organizm ma przedział wagowy a nie jedna wagę.. idąc twoim tokiem myślenia ktoś kto schudnie 2 kg od swojej wagi bd już ważył zle i bd miał napady głodu? Jakbyś ważyła 53 kg jestem pewna, ze nic takiego nie miało by miejsca.. masakra jak czyta się coś takiego.
Słońce, spokojnie, matko jedyna :D
To są liczy ORIENTACYJNE.
Tak, dla mojego wzrostu będzie to 52-56 kg. Po podróży do Meksyku waga spadła mi sama do 53kg i nie mam napadów głodu.
Ja na przykładach tłumaczę sens pewnych zjawisk, a nie podaję jakie są parametry idealnego człowieka.
Spokojnie już? ;)
…………Jestem zszokowana i nie wierzę właściwie…. Wpisałam mój wzrost 175 cm, wiek 28 lat, duża aktywność fizyczna: bo max.kilka godzin siedzenia dziennie i codziennie choć trochę sportu. Żeby wyszło zapotrzebowanie kaloryczne, które teraz, przy chęci wyjścia z kompulsywnego objadania się sobie ustawiłam (2000kcal), widzę, że kieruję się na…………30 kg! A wcześniej, kiedy urządzałam sobie raz w miesiącu święta jedzeniowe -cukru i pszenicy- miałam chyba ustawione 1800kcal… Teraz przez kompulsy utyłam z 55kg do 60kg (i czuję się z tym bardzo źle, bo mam wały na brzuchu, boczki, za duże uda, ciasto w rękach itp.) Jednak ciężko mi uwierzyć, że powinnam zwiększyć zapotrzebowanie kaloryczne z 2000 na więcej…. Bo przy tych 2000 jem już naprawdę dużo i dobrze… Może więc nie liczyć w ogóle, tylko kierować się tą sytością i prawdziwym głodem???
Biały cukier całkowicie odstawiłam, masło orzechowe (bo to zapalniki, choć marzę, by móc je normalnie, sporadycznie kiedyś jeść), owoce suszone też jem z rzadka.
Chcę mieć z powrotem to 55kg, bo wtedy nie byłam za chuda, byłam proporcjonalna.
Ten kalkulator podał mi aż 2404 kcal dla wagi 55 kg i wzrostu 175, i codziennych ćwiczeń….
Najgorsze jest to, że mój apetyt rośnie wraz z upływem godzin- im bliżej nocy, tym jest on większy. A nie mogę przecież dopychać, uzupełniać tego deficytu kalorycznego na noc, bo wiadomo, jak to się skończy wspaniale….kompulsywnie.
Ile czasu przed snem powinnam jeść ostatni posiłek?
Ludzie przez tysiące lat jedli nie licząc kalorii i nie tyli??? ale brednie :) wg twojej teorii wychodzi że dopiero teraz pojawili się grubi ludzie :) idiotyzm
Po stu dietach redukcyjnych, eliminacyjnych itp. gówna w wieku 44 lat dorobiłam się w styczniu br. 143 kg. No żesz q…wa… Stąd nie do końca przystaję do chudnięcia kilku kilo, ale kilkudziesięciu kilo. Do tej pory wszyscy konsultanci, lekarze itp. oszołomy cięli mi od razu na 1200-1500 kcal. W tym procesie, wyliczyłam ile kcal potrzebowałabym żeby te 142 utrzymać i obcięłam 500. Osiągnęłam jakiś tam pośredni cel, waga stop. Znowu obcięłam kolejne nadmiary kalorii do kolejnego celu pośredniego. Teraz ważę 118 kg i wychodzi mi że powinnam jeść 2700 kcal. Zatem własnie myślę nad obcięciem kolejnych 500 kcal. I tu zostaje mi 2200 kcal, aby dojść do wagi 80 kg i tu będzie na pewno stop, a może stop będzie niżej, to pokaże ciało. Tak sobie teraz tylko rozkminiam, czy bezpieczniej było obcinać po trochę jak robiłam do tej pory, czy trzeba było od razu uciąć na te 2200 kcal? No ale przeszłości nie zmienię a mam wpływ na dzisiejszość :). Zatem nie jestem pewna czy obciąć już kcal na wagę docelową czy dalej ciąć stopniowo do celów pośrednich 100, 90, 80 i może 70. Może ktoś coś? Może macie na tym polu jakiś doświadczenia i mógłby mi troszkę pomóc w ukierunkowaniu?
To teraz ja, choć trochę spóźniona :) Mi wychodzi, że potrzebuję 1644.59 kcal. Mam 165 cm wzrostu, 35 lat i wpisałam wagę 60kg. Brak aktywności fizycznej.
Kochana, a leżysz w śpiączce? JEżeli nie, to nie masz braku aktywności :)
Ja mam tyle samo wzrostu i jestem w tym samym wieku. Jem 2100 i ważę 53 kg. Większość dnia siedzę na tyłku przed kompem, a potem (nie zawsze) idę na siłkę na godzinkę. To chyba się coś nie zgadza prawda :)
wg sportowego zegarka ktory mierzy aktywnosc fizyczna, dziennie spalam 1800 kalorii, przy 5 treningach w tyg. codziennym spacerze 5 km i siedzącej pracy, wiec jak mam jesc 2200 i nie tyc? waze 60 kg przy 163 i chce wazyc 55 bo wtedy najlepiej sie czuje i wygladam, a nie jestem w stanie schudnac.
Ja korzystam z diety, którą układają dla mnie dietetycy kliniczni z Foodwise https://www.foodwise.pl/twoja-poradnia. Oczywiście możemy starać się z zdrowo jeść, bo każdy z nas ma jakieś tam pojęcie o witaminach, odpowiednich proporcjach konkretnych grup produktów, ale przecież nikt z nas nie wie do końca, jak nasze ciało reaguje na dane składniki odżywcze, co dostarcza nam ile energii. Ja wolę zaufać specjalistom, dzięki pomocy Foodwise schudłam już 8 kg i czuję się o wiele lżejsza i mam więcej energii.
Hej! Ja mam jeszcze większy hardkor przy diecie 1800 kcal, bo mam 23 lata i 171 cm wzrostu, co robi swoje, a dodatkowo tańczę. I dłuuugo w tym roku nie kontrolowałam zjadanych kcal, co doprowadzało mnie wciąż i wciąż do napadów obżarstwa, bo wszędzie jeździłam rowerem, tańczyłam po 3 h codziennie i… masz babo placek. Kiedy to w końcu policzyłam, okazało się, że jadłam mniej, niż te 1800 kcal, czyli tak z 1000 kcal za mało, więc powinnam ważyć PONIŻEJ 28 kg!!! Załamałam się i podniosłam spożycie kcal. Waga opornie, ale idzie w dół. Pozdrawiam
Bardzo dziękuję za ten post! Mam 162 wzrostu i ważę 51. Nigdy nie miałam problemu z objadaniem się ale zawsze jakieś tam kompleksy i przeświadczenie że może powinnam coś zrobić żeby wyglądać lepiej np ostatnio że powinnam trochę schudnąć do momentu aż uznam że jestem za chuda i wtedy przytyć tak żeby wyglądać dokładnie tak jak chcę. Jaka to ulga i święty spokój wiedzieć że mój organizm sam wie ile powinnam ważyć i nie muszę się tym zajmować, wystarczy jeść zdrowo i tyle ile potrzeba :) i w sumie tak powinmo być a nie ciągłe próby dostosowania się do warunków jakie dyktuje nam współczesny świat ..
No tak, bo my jak te owieczki po sznurku na rzeź.
Chodzi mi po prostu o to, że z miejsca zaakceptowałam to jak wyglądam i ile jem, i jednocześnie uświadomiłam sobie że nie mogę jeść ani za mało ani za dużo. O ile nie dotknął mnie problem objadania się o tyle niskiej samooceny już tak. A to jak się zmieniło postrzeganie samej siebie po przeczytaniu tego posta jest niesamowite. Gdyby nie Pani być może zaczęłabym się odchudzać i wpadła w to błędne koło z którego tak trudno potem wyjść. Jestem po prostu bardzo wdzięczna :)
Cudownie. Niesamowite wprost. Mocno ściskam!
Ja teraz korzystam z usług Foodwise, bo przeprowadzałam się do małej miejscowości i nie było wiadomo, czy znajdę w okolicy dobrego specjalistę. Foodwise działa fantastycznie – masz jedną, telefoniczną konsultację miesięcznie z dietetykiem klinicznym, swoje wyniki badań regularnie ładujesz na profil na stronie internetowej. Od niedawna też regularnie czytam artykuły, które publikują, bo są naprawdę super – https://www.foodwise.pl/zdrowa-rozrywka W sumie to nawet lepsze niż mój stacjonarny dietetyk, bo nie trzeba nigdzie jeździć. Uff :)
Bardzo proszę bez krypto reklamy tu. Nie jesteśmy głupie, to raz, dwa – jeżeli już można spokojnie zareklamować się jawnie.
cześć ;)
1.5 roku temu schudłam około 10-12 kg (nie jakoś szybko, trwało to może z pół roku) – dużo biegałam (przygotowania do półmaratonu) i nie jadłam za dużo – w tygodniu pewnie ok 1250, w weekendy bez liczenia i myślę, że nawet 2500 (w weekendy były też długie wybiegania). Doszłam do wagi 50 kg przy 166cm.
Od tamtego czasu przytyłam do dzisiaj 4-7 kg. Waga na dzisiaj 55 kg.
Chciałabym schudnąć 3 kg. Ostatnio szalałam z jedzeniem więc postanowiłam wykupić pudełka.
Dzisiaj minęły 3 tygodnie. Pierwszy tydzień 1250 kcal, drugi tydzień 1380 kcal, trzeci tydzień 1500 kcal.
Od momentu 1500 kcal od tygodnia przytyłam prawie 1kg.
Ile jeszcze mój organizm moze potrzebować czasu, żeby przestać tyć na 1500 kcal?
Potem będę chciała dalej zwiększać liczbę kcal.
Ćwiczę 3-4 razy w tygodniu po 1-1:30h, trochę siłowo i trochę biegając…
cześć ;)
1.5 roku temu schudłam około 10-12 kg (nie jakoś szybko, trwało to może z pół roku) – dużo biegałam (przygotowania do półmaratonu) i nie jadłam za dużo – w tygodniu pewnie ok 1250, w weekendy bez liczenia i myślę, że nawet 2500 (w weekendy były też długie wybiegania). Doszłam do wagi 50 kg przy 166cm.
Od tamtego czasu przytyłam do dzisiaj 4-7 kg. Waga na dzisiaj 55 kg.
Chciałabym schudnąć 3 kg. Ostatnio szalałam z jedzeniem więc postanowiłam wykupić pudełka, żeby to trochę ogarnąć :)
Dzisiaj minęły 3 tygodnie. Pierwszy tydzień 1250 kcal, drugi tydzień 1380 kcal, trzeci tydzień 1500 kcal.
Od momentu 1500 kcal od tygodnia przytyłam prawie 1kg.
Ile jeszcze mój organizm moze potrzebować czasu, żeby przestać tyć na 1500 kcal? :(
Potem będę chciała dalej zwiększać liczbę kcal.
Ćwiczę 3-4 razy w tygodniu po 1-1:30h, trochę siłowo i trochę biegając…
Kochana, no coś ty? Nie czytałaś jeszcze mojego bloga? Raz, minimalna waga do Twojego wzrostu to 54 kg (wzrost -112) – MINIMALNA, nie optymalna. Dwa: zatrzymałaś na tej głodówce metaolizm i on teraz wszystko zamienia w tłuszcz. Jak dorosła, aktywna kobieta ma przeżyć na mniejszej kaloryce niż zalecana pięcioletniemu dziecku (1600)? No oczywiście, że zrobisz sobie krzywdę, a zaraz będzie jojo.
Tylko ta waga wadze nie jest równa ;) W tym momencie mimo dzisiejszych 55,5 kg (znowu więcej o prawie pół kg od wczoraj…) zdecydowanie trochę mogłabym zrzucić, wymiary i proporcje są do poprawy ;)
Wiem, że 1250 kcal to było malutko, ale to był tak naprawdę tylko tydzień…. Teraz już 1.5 tyg na 1500 kcal i chciałabym dalej podnosić, ale przez ten czas przybrało mi 1,5 kg… Czy organizm potrzebuje dużo czasu, żeby przestać tyć na tak małej dawce i żeby można było zacząć zwiększać kaloryczność… ? :(
Kochana, a ile czasu potrzebuje organizm który spał tylko 4 godziny przez wiele miesięcy, by się wyspać i spać po 8? Zero czasu. Tak samo jest z jedzeniem.
to już nie wiem
wg kalkulatorów powinnam jeść 1790 kcal, żeby schudnąć… czyli teraz tyjąc na 1500 kcal powinnam nagle zwiększyć jedzenie do 1800 kcal? I wtedy po jakimś czasie organizm zacznie poprawnie pracować zamiast tyć?
Kochana, nawet nie wiem od czego zacząć tłumaczenie Ci jak błędne jest to myślenie.
Proszę poczytaj więcej mojego bloga, zanim zrobisz sobie taką krzywdę. 1800 to także śmiech na sali…
to już nie wiem :(
wg kalkulatorów powinnam jeść 1790 kcal, żeby schudnąć… czyli teraz tyjąc na 1500 kcal powinnam nagle zwiększyć jedzenie do 1800 kcal? I wtedy po jakimś czasie organizm zacznie poprawnie pracować zamiast tyć?
A ja sądziłam, że ponad 1000 kcal to dużo… pamiętam, jak mniej niż rok temu zaczęłam codziennie jeść, musiałam jeść codziennie gdzieś ponad 1600 kalorii dziennie, bo ważyłam 50-51 kg.
A teraz się dowiaduję, że trzeba obciąć niewielkiej ilości kalorii dziennie, by ważyć choćby 38 kg.
Ja osobiście chcę w końcu CODZIENNIE jeść, bez strachu, że przytyję od choćby 500 kcal, bez przeczyszczaczy.
Mój statek zmierza na wyspę opatrzoną numerem -24kg. Ewidentnie muszę jeść więcej!
Cudowny artykuł! :)
Przeczytałam cały post od deski do deski i nie rozumiem tej zabawy z kalkulatorem. Mam 166cm wzrostu, 30 lat, wagę szacuję ponieważ boję się to zobaczyć na cyferblacie ok 52-53kg.
Na początku stycznia ważyłam 45kg po restrykcyjnej diecie na wyleczenie z pasożytów w układzie pokarmowym. Byłam wtedy zadowolona z siebie, ale tak sfrustrowała mnie wiadomość że te restrykcje dietetyczne mam kontynuować przez kolejny miesiąc (co najmniej) że cały plan poległ i jadłam sukcesywnie tyjąc.
W tym czasie aktywnie podejmowałam próby naprawcze, ale wszystko kończyło się fiaskiem.
W głowie mam to, że chcę schudnąć do 46kg, ponieważ ostatnie miesiące (od stycznia) jadłam, jadłam i jadłam 5-6 tyś kcal co kilak dni, a ostatnie 3 tygodnie dzień w dzień. Przez co przybyło mi kg właśnie do owych 52-53.
Czuje się okropnie. Co zrobić? Jakie mam mieć zapotrzebowanie dzienne, żeby zdrowo zejść do tej wagi kiedy dobrze się czułam ze sobą.
Podany kalkulator (drugi) pokazuje, że moje zapotrzebowanie to 1600 kcal.
W pierwszym linku kalkulator nie działa.
Mogłabym prosić o aktualizację wiarygodnego kalkulatora?
I jaką ja mam aktywność, nie potrafię tego ocenić, bo większość kalkulatorów pokazuje, że albo siedzisz i nic nie robisz, albo jest się mega aktywnym.
Siedzę w pracy 8 godzin. Ale mam psa, z którym codziennie chodzę na godzinne spacery, czasem dłużej, 4 km-10 km, zalezy. Jaka jest moja aktywnosc?
I co to znaczy jeść tyle, ile sie potrzebuje? Wiele lat ważyłam 54 kg i było ok. Teraz ważę więcej, ale niewiele. Mam wyliczać zapotrzebowanie dla 54 czy więcej?
A jaką wartość wzięłaś do tego 1600? Jesteś osobą średnio aktywną jak dla mnie. Tak, na 54 kg.
Istnieje też skrót do tego – słuchanie swojego ciała. Ono zawsze „pokazuje” odpowiednią wartość.
Dodam, że aktywności nie mam żadnej, zakazana… w sumie nic nie robie poza spędzaniem czasu w domu
Żeby ważyć 67 kg (tyle ważyłam przed ED) przy 172 cm wzrostu powinnam jeść 2070 kcal
A swego czasu wykupiłam dietę pudełkową 1300 kcal i się dziwiłam, że ciągle chce mi się podjadać i że jakiejś wścieklizny dostaje, co zakończyło się Kompulsami. A przy 1313 kcal waga wyszła 10 kg!!!!
Masakra!
Przestałam wymiotować 5 miesięcy temu po 15 latach choroby. Z dnia na dzień bo widziałam jak mnie to zabija. Na początku zachowywałam się jak dziecko we mgle i przytylam 20kg. Od dwóch miesięcy trzymam dietę 1500kcal i ćwiczę 5 razy w tygodniu, mam mega wymagająca prace – jestem dyżurującym lekarzem. I waga stoi. Może spadła o dwa kg. Ja nie wiem co robić. Wg tego co piszesz powinnam jesc 2900kcal żeby utrzymać wagę, a 2400kcal żeby zejść do wagi, która bym chciała mieć czyli 75kg przy 175cm -nic więcej nie oczekuje. Trochę jestem skołowana. Naprawdę mam jesc więcej a waga będzie spadać? Dodam ze zrobiłam sobie tez insulinoopornosc i niedoczynnosc tarczycy i od miesiąca biorę leki.
Od dwóch lat próbowałam być na diecie 1800 kcal. Tak kalkulatory zapotrzebowania i sama pani dietetyk powiedziała że tyle muszę jeść żeby schudnąć. Budzenie się i zasypianie z myślą o jedzeniu, wieczny brak energii i poirytowanie na przemian z wielkimi ucztami to była moja codzienność. Dodatkowo zamiast chudnąć – tyłam. Po przeczytaniu Pani postów odzyskałam nadzieję. Pisze Pani o bardzo ważnych i jednak odkrywczych sprawach, w artykułach które z przyjemnością się czyta dzięki wspaniałym umiejętnością pisarskim. Dziękuję
Nigdy nie liczyłam kalorii, ważyłam 85 kg i postanowiłam schudnąć. Zaczęłam ćwiczyć 5 dni w tyg po 0,30 do 1h i chodzi z psem. Zaczęłam też mniej jeść. Schudłam w 4 miesiące 15kg ale teraz zastanawiam się czy nie byłam na zbyt niskich kaloraich. Gdy zaczęłam się zastanawiać wyszło że mogłam jeść 1000-1200 kalorii tylko! Najdziwniejsze że nie czułam głodu oraz zmęczenia itp. Teraz chcę to zmienić, jeść więcej, ale nie wiem jak! Czy czeka mnie efekt jo jo? Nie da się go unikać? Jak bezpiecznie jeść więcej ?!
Jakbym nadal jadła 1000 kcal… To zapotrzebowanie dla osoby mojego wzrostu ważącej 1 kg bez żadnej aktywności!
Ja swój statek już zaprowadziłam do ekstremum, jedząc wcale nie tak mało, bo 1300 kcal. Zwiększyłam do 1400 i ledwo jestem w stanie to przejeść, ale muszę jeść jeszcze więcej. Chyba sięgnę po suplementy (nutridrinki, zapewniające kcal i składniki odżywcze). Ważę 41 kg przy 155 cm… No i probuje wyjść z anoreksji. Ale dużo mnie to uświadomiło. Dziękuję Ci za pomoc!!