Jak powstaje bulimia. Krok po kroku.
W tym poście opiszę fazy wchodzenia w bulimię i kompulsywne objadanie się.
Jak to się wszystko stało i dlaczego dziać się zaczęło?
Często podkreślam, że przyczyną numer jeden pojawienia się zaburzeń odżywiania jest dieta.
Dostaje mi się za te „wywrotowe” teorie regularnie po głowie; że nieprawda, że to zaburzenia psychiczne, że tylko leki i szpital i że bzdury gadam.
Hmm, tak jakby w samej nazwie problemu – zaburzenia ODŻYWIANIA – nie było jasno powiedziane czego one dotyczą.
No ale dobrze, jeśli ktoś chce usilnie wierzyć, że musi rozwiązać wszystkie swoje życiowe problemy, by przestać się obżerać – ma do tego prawo.
W każdym razie – zaczyna się od diety.
Dziewczyny (i chłopcy), które na nią przechodzą mają osiemnastokrotnie większa szansę wykształcenia ED niż reszta. To nawet nie musi być ostra dieta. 2/3 przypadków zaczęło się od umiarkowanego odchudzania.
Nawet jeżeli najszczęśliwsza, najzdrowsza osoba na świece zacznie ograniczać swoje jedzenie, automatycznie jest narażona na bulimię czy inne problemy z jedzeniem.*
Słowem: Jeżeli nigdy nie zaczęłabyś się odchudzać, nigdy nie wpadłabyś w bulimię.
Tutaj od razu uprzedzę argument: No ale dlaczego taka dziewczyna idzie na dietę? Czy to nie znak, że nie akceptuje swojego ciała, nie kocha siebie? Odrzuca swoją kobiecość?
Nie. To znak, że naoglądała się Instagrama i plakatów H&M na mieście, gdzie nierealnie szczupłe modelki prężą się w bikini – po czym stwierdziła, że coś z nią nie halo, skoro tak nie wygląda.
Poza tym Kaśka przeszła na low carb, Zośka na IF, a Maryśka robi redukcję, no to chyba normalne jest, że czas też „zadbać o siebie”.
Nie każda z tych dziewczyn wpadnie w wilcze szambo, ale każda z nich w tym momencie znajduje się w grupie ryzyka.
Gwoli ścisłości, nie twierdzę, że problemy w domu nie miały tutaj ŻADNEGO znaczenia. Jeżeli wychowujesz się w domu bez miłości, albo jesteś ciągle oceniana i krytykowana, to jasne że masz niską samoocenę.
A jak masz niską samooceną, to możesz chcieć ją podnieść, fundując sobie „idealną figurę” której każdy będzie Ci zazdrościł. (Ewentualnie paląc papierosy, zaliczając kolejnych facetów, czy ostentacyjnie pijąc – zależy ile masz lat i co jest akurat cool.)
Czyli: problemy w domu mogą przyczynić się pośrednio do decyzji o odchudzaniu.
Według mnie wygląda to tak:
problem –> niska samoocena –> dieta -> błędne koło zaburzeń odżywiania
A nie tak:
problem -> zaburzenia odżywiania
Pisałam o tym w poście „Objawy”, a także rozwijam temat dokładniej na moim kursie.
*
Ale dzisiaj nie o tym. Teraz chcę Ci pokazać jak krok po kroku tworzy się i postępuje bulimia i dlaczego mylimy ją z emocjonalną potrzebą, albo z chorobą psychiczną.
Ten podział i wszystkie dane naukowe w artykule przytoczone są w książce „The Bulimia Help Method” Richarda i Ali Kerr.*
1. Postanowiłaś przejść na dietę
Twoją motywacją jest zrzucenie kilku kilo. Zaczynasz ograniczać jedzenie, na przykład wykluczając węglowodany, tłuszcze, albo po prostu tniesz kalorie.
2. Ignorujesz głód
Głód to naturalny sygnał organizmu wskazujący, że poziom energii jest niski i należy go uzupełnić. Kiedy jemy, nie tylko przywracamy go do normy, ale także sprawiamy, że w naszym mózgu wydziela się serotonina i dopamina. Niemiłe ssanie w żołądku i rozdrażnienie zastępuje poczucie satysfakcji i bezpieczeństwa.
To właśnie te poczucie komfortu sprawia, że niektórzy ludzie sięgają po jedzenie, nawet jeżeli nie są głodni. To oczywiście najnormalniejsza sprawa pod słońcem, dopóki nie nosi znamion patologii (jak w przypadku ED).
Im dłużej ograniczasz jedzenie i ignorujesz głód, tym co raz dotkliwszy się on staje. Tak zaczyna się Twoja wojna z własnym ciałem.
Przez jakiś czas możesz nawet czuć się dumna, z powodu kontroli jaką masz nad sobą – jednak nie na długo.
3. Waga stanęła
Na początku diety chudniesz. Szczęśliwa obserwujesz jak wskazówka wagi leci w dół. (Niestety to tylko utrata wody, a nie tłuszcz. Przypominam – kilogram tłuszczu to 7000 tysięcy kalorii w tę lub we w tę.)
A tu nagle bum – waga staje i nie chce się ruszyć ani o 100 gram. Dalej ograniczasz jedzenie, a ona uparcie nic. Dlaczego?
Ponieważ organizm wyłapał już, że dzieje się coś groźnego (twój mózg nie wie, że to tymczasowa dieta, a nie klęska suszy) i zwalnia metabolizm. Teraz potrzebuje do życia już tylko 2/3 kalorii z tego co kiedyś.
Na tym etapie większość odchudzających się traci motywacje i odpuszcza. Ale nie Ty. Ty nie odpuścisz raz postawionego sobie celu, choćbyś się miała… hm, powiedzmy że zapaść pod ziemię. Jesteś zawsze najlepsza w tym za co robisz. To wspaniała cecha, ale w tym konkretnym przypadku niestety Cię zgubi.
Przechodzisz do kolejnego stadium.
4. Instynkt samozachowawczy kontratakuje
Zaczynasz tracić kontakt ze swoim naturalnym poczuciem głodu. Zamiast tego pojawia się jego nowa, przerażająca forma – Wilczy Głód. Wybucha nagle, bez zapowiedzi i z potężną siłą. Paraliżuje, przeraża, obezwładnia. Z każdym dniem co raz trudniej i trudniej jest zachować kontrolę wobec jedzenia.
5. Pierwszy atak objadania się
Nie jesteś w stanie już ani sekundy dłużej opierać się potężnemu nakazowi ciała: JEŚĆ.
Jesteś przerażona i nie rozumiesz dlaczego myśli o jedzeniu pochłaniają cię od rana do nocy. Nawet sny nie przynoszą ulgi.
W końcu instynkt samozachowawczy bierze górę, a Ty ze zdziwieniem stwierdzasz, że właśnie w tej chwili wyjadasz całą lodówkę. Nie jesteś w stanie nic na to poradzić. Twoja wolna wola została złapana za fraki i wysadzona zza sterów. Możesz tylko bezradnie obserwować co się dzieje. Jedna część Ciebie krzyczy „Natychmiast przestań!!!” a inna, niczego nie pragnie tak rozpaczliwie jak kontynuować.
To straszne doświadczenie.
6. Pierwszy raz przeczyszczasz się
Ataki objadania zaczynają się powtarzać co raz częściej, a Ty jesteś co raz bardziej przerażona ich konsekwencjami. Nie po to tak bardzo się męczyłaś i poświęcałaś, żeby teraz przytyć!
W akcie desperacji postanawiasz pozbyć się z siebie tego całego żarcia.
Po raz pierwszy prowokujesz wymioty, bierzesz leki przeczyszczające, albo wybierasz się na kilkugodzinną mordęgę na siłowni.
Co czujesz? Obrzydzenie, przerażenie, strach? Czy tak jak ja, ekscytację że właśnie „przechytrzyłaś system” i teraz możesz bezkarnie jeść?
Jedno jest pewne – ten raz będzie pierwszym z wielu.
Gdybyś wtedy skończyła z odchudzaniem się, mogłabyś jeszcze zawrócić.
To był ostatni moment, gdy było to jeszcze w miarę łatwe. Zamiast tego jednak zaczęłaś wchodzić w…
7. Błędne koło
Zaczynasz budować podwaliny błędnego koła, które już niedługo zdominuje Twoje życie na wiele lat, czy nawet dekad.
Każde kolejne przeczyszczenie się, prowadzi do kolejnego ataku obżerania, który prowadzi do przeczyszczenia. (Jak to się dzieje wyjaśniam w postach o gadzim mózgu – 1-12 maj 2016 )
Jesteś co raz bardziej niedożywiona i co raz bardziej psychicznie uzależniona od tego powtarzającego się, diabelskiego cyklu. A on dopiero się rozkręca – od kilku epizodów na miesiąc, do kilku czy nawet kilkunastu dziennie.
8. Objadanie się staje się emocjonalną protezą.
Uzależniasz się od ogromnej fali endorfin, która zalewa Twój mózg przy każdym kolejnym obżarstwie i powoduje znieczulenie lub euforię.
To dokładnie ten sam mechanizm jaki każe sięgać zestresowanemu palaczowi po papierosy, albo przygnębionemu alkoholikowi po alkohol.
Po jakimś czasie zaczynasz traktować jedzenie jako chwilowe wytchnienie od Twojego koszmarnego życia w którym króluje obsesja, obżeranie się, nienawiść do siebie i wstręt. To paradoks uzależnienia. Tylko nasza narkotyk może uwolnić nas od bólu, który spowodował… nasz narkotyk.
– Co ty tu robisz? – spytał Pijaka, którego zastał siedzącego w milczeniu przed baterią butelek pełnych i bateria butelek pustych Mały Książę.
– Piję – odpowiedział ponuro Pijak.
– Dlaczego pijesz? – spytał Mały Książę.
– Aby zapomnieć – odpowiedział Pijak.
– O czym zapomnieć? – zaniepokoił się Mały Książę, który już zaczął mu współczuć.
– Aby zapomnieć, że się wstydzę – stwierdził Pijak, schylając głowę.
– Czego się wstydzisz? – dopytywał się Mały Książę, chcąc mu pomóc.
– Wstydzę się, że piję – zakończył Pijak rozmowę i pogrążył się w milczeniu.
W końcu zaczynasz wierzyć, że nie możesz poradzić sobie z emocjami BEZ jedzenia.
Szukasz wyjaśnienia swojego stanu na terapiach, w książkach, w internecie i znajdujesz taki:
Zaburzenia odżywiania są moim sposobem na samoregulację, czyli powracanie do normalnego stanu po silnych emocjach. Każdy człowiek ma jakiś sposób, mój jest jednak upośledzony w wyniku traumy lub innych braków jakich doświadczyłam w przeszłości (Jeżeli takowych nie było, należy się ich doszukać). Aby z tego wyjść, muszę się nauczyć innej zdrowej metody „przetwarzania” uczuć.
Wniosek: bulimia jest mi na swój sposób potrzebna. Ma swój sens i cel. Dopóki nie znajdę innej metody na radzenie sobie z negatywnymi emocjami, jestem na nią skazana.
Nic bardziej mylnego, szkodliwego i bezpodstawnego!
Gdybyś faktycznie regulowała się „zajadając emocje” to byłabyś – cholera jasna – najszczęśliwszą osobą na Ziemi!
Był problem, zajadłam go i nie ma problemu. Tadaaa! Proste i logiczne.
Hmm, to dlaczego jesteś wrakiem człowieka? Dlatego, że ta teoria jest dziurawa jak szwajcarski ser.
Powiem Ci coś kochana; jest dokładnie odwrotnie:
Nie masz bulimii, dlatego że nie radzisz sobie z emocjami.
Nie radzisz sobie z emocjami, DLATEGO że masz bulimię.
9. Zaczynasz wierzyć, że jesteś chora psychicznie.
Cały czas odczuwasz lęk, napięcie, wahania nastroju, depresję, nienawiść do swojego ciała. Jesteś nieszczęśliwa. Stałaś się więźniem jedzenia, aktorką która na zewnątrz gra normalną dziewczynę, a w głębi serca nosi straszny sekret.
Twoje poczucie własnej wartości jest równe zero, a Ty zaczynasz bać się o swoje zdrowie i życie.
Zdajesz sobie w pełni sprawę z tego co ze sobą zrobiłaś i nie widzisz dla tego stanu innego wytłumaczenia, jak tylko: Jestem, k**** nienormalna.
Nic jednak nie może być dalsze od prawdy. To czego doświadczasz to „tylko” efekt długotrwałego pozostawania w błędnym kole.
10. Próbujesz zerwać z nałogiem, ale nie możesz.
Robisz to metodą „na silną wolę” i starasz się ze wszystkich sił odepchnąć potężny impuls by się objadać. Walczysz.
Jednak szybko okazuje się, że silna wola nie wystarcza. Nie możesz przestać i tracisz nadzieję, że kiedykolwiek Ci się to uda.
Popadasz na wiele lat w marazm i niejako akceptujesz fakt, że Twoje życie stało się smutną farsą.
Tak było?
*
Aż przychodzi dzień kiedy trafisz na Wilczą. To blog, ale także społeczność kobiet, które z tego wyszły, lub są na jak najlepszej drodze, by to zrobić. Czytasz artykuły, relacje, komentarze, świadectwa i rozumiesz, że to początek końca Twojego problemu.
Widzisz już kochana, jak się w to wpakowałaś? Czy teraz wierzysz, że też możesz się z tego podźwignąć?
Powiedz mi, do jakiej fazy dojechałaś, zanim się tu znalazłaś?
*
Jeżeli potrzebujesz wsparcia, zapraszam Cię na indywidualny mentoring ze mną 1 na 1. Więcej informacji tutaj: mentoring
Przeczytaj opowieści kobiet, które mi zaufały: Ania, Kasia, Ala, Kasia D, Paulina
Albo na kurs online. Pierwsza lekcja tutaj: Lekcja 0
Zawsze możesz też do mnie napisać: [email protected]
Tak, tak, tak,dokładnie tak jak piszesz. Moje ,,równanie” wyglądało tak: Byłam gruba->ludzie mi docinali->miałam niską samoocenę->chciałam ją poprawić chudnąc->dieta->szło mi super, byłam z siebie dumna, że inni muszą jeść a ja nie! ->zaczęły się kompulsy ->błędne koło: kompulsy, głodówki, kompulsy->przytyłam->samoocena haczy o rów marianski… Ale powoli się dźwigam. Ja nigdy nie wymiotowałam, ale oprócz tego zgadza się wszystko, włącznie z tym, że uwierzyłam, że jestem nienormalna. Kolejny świetny post, oby więcej takich! :)
Zrozumienie tego mechanizmu bardzo pomaga; widzę teraz, że tkwię w tym schemacie od mniej więcej 13 roku życia, choć wymiotować zaczęłam stosunkowo niedawno, już koło trzydziestki. Przez okres nastoletni było to głównie przeczyszczanie się, a potem już na studiach bieganie, a jeszcze później wprowadzanie różnych wynalazków jak dieta paleo, itp. Najbardziej wyzwalające dla mnie jest zrozumienie, że nie czegoś takiego jak totalny fuck-up i normalnie jeść można przez cały czas, a coś słodkiego, jedno czy dwa piwa albo okazjonalna pizza nie sprawią, że wszystko jest przekreślone, więc muszę już opróżnić lodówkę (i powtórzyć cykl objadania się i kompensacji). W tej chwili, po kilku miesiącach mój organizm się wyregulował, nie mam kompulsów i schudłam — ważę 59 kg przy wzroście 161 i po raz pierwszy w życiu nie mam z tym problemu i czuję się ze sobą dobrze. Choć ciągle łapię się na tym, że moje samopostrzeganie zależy w dużej mierze od wewnętrznego zadowolenia, czy gorszego dnia wydaje mi się, patrząc w lustro, że jestem za gruba, ale następnego dnia jest lepiej i wyglądam super.
Chciałabym natomiast zapytać Cię, Aniu, jak zapatrujesz się na korelację zaburzeń odżywiania i zaburzeń dwubiegunowych? Przy okazji chciałabym też zapytać Was, dziewczyny, czy borykacie się z ChADem i ED jednocześnie? W zeszłym roku, kiedy byłam na największej huśtawce do tej pory — obżarstwo i wymioty występowały u mnie w fazie depresyjnej, natomiast w manii miałam dużo motywacji, żeby jeść „czysto” (oczywiście w pokręconym znaczeniu tego słowa) i ćwiczyć/biegać. Zaznaczę, że mój ChAD nie jest ekstremalny, nie biorę leków, ale bywa, że utrudnia życie.
Masz ChAD i nie bierzesz leków????
Zaburzenia typu ChAD, nie mam zdiagnozowanej choroby.
Hej.Czy można się jakoś z Panią skontaktować na prywatną rozmowe? Pozdrawiam
Tak kochana. Możesz do mnie napisać za darmo na [email protected] lub wykupić rozmowę telefoniczną tu: https://wilczoglodna.pl/coaching/
Ogólnie chciałam napisać że weszłam na tego bloga szukając tego jak wyglądają początki bulimii i przeczytałam wcześniej dużo innych stron ale jak patrzę na to to, ta chyba najbardziej się u mnie sprawdza chciałabym jednak wiedziec, zrozumieć dlaczego tak jest w sensie niby rozumiem troszkę więcej niż wcześniej przed przeczytaniem tego posta ale nie wiem co zrobić jak to czytam to jestem dopiero na początku tego całego bałaganu nie radzę sobie poprostu na całego i nie wiem co będzie dalej
Kochana, czy w którymś ze swoich postów piszesz jak poradzić sobie z wyrzutami sumienia ? Przyznam ze przejadlam się dzisiaj słodyczami i dręczą mnie wyrzuty. Wiadomo, można by było iść na kibel, ale chce z tym Walczyć. Niestety głowa Cały czas jest nieposluszna. Pozdrawiam :*
Dokładnie tak jak piszesz ! Jest identycznie ! Jakbym czytała o sobie :o
Tylko, jak nie silna wola, to co? :)
Pozdrawiam gorąco i całuje
Jak to co, kochana? Czy już czytałaś resztę bloga, czy dopiero na niego trafiłaś? Jeżeli tak, przeczytaj pozostałe 215 artykułów. W nich odpowiadam na to pytanie. :)
Co prawda nie choruję na bulimię, ale mam problem z kompulsywnym objadaniem się. Nie mam nadwagi, trenuję regularnie, wydawać by się mogło, że „jestem fit pełną gębą”, a jednak tak nie jest. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kiedy odmawiam jedzenia zapalników jestem uznawana za tą wiecznie się odchudzającą.
Ludzie myślą, iż odmawiam wypicia drinka, zjedzenia cukierka, poczęstowania się chipsem bo się boję, że przytyję…
Być może jednak nie jesz tyle, ile potrzebujesz i stąd kompulsy? Głodzisz się trochę? Wiem po sobie, że to może być dobry trop.
Ludzie przyzwyczają się w końcu do Twojego odmawiania, Ty też. To zresztą może wynikać z Twojego dbania o zdrowie, a nie odchudzania, prawda? Zwłaszcza, jeśli czasem jednak nie odmówisz. Ale w kwestii zapalników może wypowie się Ania…
To może nie odmawiaj, kochana. Zjesz jednego cukierka ze znajomymi, a nie 100 sama w domu. Miałam kiedyś taką podopieczną na mentoringu. Jak odpuściła „bycia super fit” i zaczęła normalnie uczestniczyć w życiu społecznym, przeszło jak ręką odjął.
Może nie mam kompulsów Z POWODU nieradzenia sobie z emocjami, ale z pewnością to utrudnia mi wyjście z nich. Wiem, kwestia nałogu, nawyku, praca z Gadzim itd. Ale obserwuję, że przez prawie 10 lat uciekania od emocji i decyzji oduczyłam się życia z nimi. Bez zajadania codzienności stresuję się pierdołami i boję się nerwicy żołądka – czuję tam ścisk. To jeden z argumentów „za” pozostaniem w nałogu. Dziewczyny, jak sobie z tym radzicie?
Anula, jeśli zechcesz rozwinąć wątek „Nie radzisz sobie z emocjami dlatego, że masz bulimię”, z chęcią doczytam :) Staram się to odnieść do siebie, ale słabo rozumiem. Nie jestem też wrakiem człowieka i podejrzewam, że wiele z nas nie jest. Odsuwam problemy, decyzje, emocje zamiast je rozwiązywać, uciekam, unikam. Chęć jedzenia to automatyczna reakcja na myśl o czymś nieprzyjemnym lub trudnym, czasem mogę to wyraźnie zaobserwować. A czasem celowo się zagłuszam…
Co smutne, mam wrażenie, że większość albo wszyscy ludzie zagłuszają swoje życie… Seriale, alkohol, głupoty internetowe, plotki i inne bezsensowne zajęcia.
Przeszłam wszystkie etapy, ale też trafiłam na Twojego bloga. Przeczytałam wszystkie artykuły. Bulimia towarzyszyła mi przez kilkanaście lat. Od sierpnia 2016 nie wymiotuję. Jeśli powiem, że uratowałaś mi życie, to wcale nie będzie przesada. Wcześniej walczyłam że swoim ciałem a teraz współpracuję. Dziękuję Ci Aniu. Jestem mega szczęśliwa bo wszystko o czym przeczytałam w dzisiejszym poście jest już moją przeszłością. Dziękuję………
Wow! Dzięki!
To nie jest takie proste
Niestety, u mnie też podobnie… Mój początek to: komentarze rodzeństwa („jaka jesteś gruba”, „zrób coś z sobą”, do tego cały świat skupiony na super szczupłej sylwetce) + zerowe poczucie własnej wartości > nadmierny sport (chęć zadbania o siebie) > cięcia kalorii (diety i głodówki) > anoreksja > kompulsy (jestem chuda to mogę!) > brak kontroli nad jedzeniem > bulimia > wzrost wagi + nienawiść do siebie + kolejne kg + poczucie nienormalności (błędne koło).
A wystarczyło po prostu popracować sobie trochę nad ciałem, dodając zdrowy ruch i czekać na rezultaty zmieniającej się sylwetki (przed wszystkim ważyłam 60 kg przy wzroście 168 cm – czy nie byłam normalna? na pewno nie w oczach domowników eh), a do tego odpuścić w dobrym momencie (ja odwrotnie, zakasałam rękawy i dawaj!).
Zajadanie emocji, smutków, problemów… tak, teraz tak działam, ale przed tym całym syfem tak nie było! Wcześniej popłakałam sobie do poduszki i już. Wszystko mijało. Jednak, gdy życie zaczyna toczyć się obsesyjnie wokół jedzenia, kalorii, odchudzania, głodówek, to wszystkie jego aspekty wpadają w tę pułapkę (tak jak ja sama, cała ja!). Boli sam fakt, że doprowadziłam się do tego stanu… Mój perfekcjonizm wziął w tym udział! Tęsknię za sobą sprzed tego wszystkiego z wagą 60 kg przy wzroście 168 cm (aż taka gruba byłam eh?). Teraz mam już na plusie nie tylko nadprogramowe kg, ale nienawiść do siebie, zniszczoną psychikę, słabą „silną wolę”, obudzonego Gadziego w umyśle… Tak sporo nadbagażu jest tutaj ze mną, ale wiecie co? Kochane, nie poddawajcie się! Nigdy! Trzymam kciuki za Was i za siebie ;)
Pewna mądra kobieta powiedziała mi kiedyś, że nic nie dzieje się bez przyczyny ;) Być może jest to czas dla mnie i dla pokochania samej siebie, gdzie poczucie własnej wartości nie jest dyktowane słowami innych. Tak, zdecydowanie kluczem do tego jest MIŁOŚĆ <3
Trafiłam właśnie na te słowa:
Szczęście jest rezultatem naszego osobistego wysiłku. Trzeba o nie walczyć, dążyć do niego, upierać się przy nim, a czasami nawet szukać go na drugim końcu świata.
—Elizabeth Gilbert
A widzisz! To do dzieła. Też jestem fanką Elizabeth :)
Hej drogie. Jak czytam ten post to od razu uśmiech się pojawia i ogromną ulgą. Jakby ktoś zdjął że mnie piętno wariatka, nienormalna, wiecznie problematyczna. Czuję się wolna ale też w pełni akceptuję fakt że to tylko najnormalniejszy w świecie nałogi. Ania z tego wyszła i wiele ludzi , więc można. Jest to proste Ale może nie tak łatwe. Może nie ma dzielić włosa na czworo i szukać przyczyn tylko przyjąć to że to nałóg i działać. Dzięki Aniu za tego posta
Proszę :*
Taak! Czuję, że to początek końca, bo w końcu zrozumiałam w czym jest problem i mimo wpadek jest coraz lepiej! A chciałam schudnąć na studniówkę. Zaczęłam rok wcześniej i schudłam. Do rozmiaru 36. Był taki okres, że otwierałam ciągle szafki z jedzeniem i tyko patrzyłam, aż moja mama mówiła „zjedz coś w końcu a nie tylko zaglądasz”. A po studniówce nagle mnie olśniło, że już nie muszę tak trzymać wagi i zaczęłam żreć. Najpierw od święta tj. w niedziele, jakieś urodziny itp, a potem przestałam to kontrolować. Aż płakać mi się chce jak o tym pomyślę. Pamiętam jak umówiłam się z mamą na pizze po pracy a przed tym się nażarłam, ale jeszcze się nie przeczyszczałam i poszłam taka obżarta i nie mogłam skończyć tej pizzy. Tyle pieniędzy zmarnowałam. I to nie swoich. A po każdej takim napadzie czułam się jak narkoman. Potem doszło głodzenie po napadzie a kilka miesięcy temu przeczyszczanie. Trwa to 6 lat. Ale dzięki Tobie Aniu zobaczyłam światełko w tunelu. Dziękuję.
No to już po, kochana. U mnie było tak samo – zobaczyłam światełko – zrozumiałam o co z tym wszystkim biega i dlatego mogłam z tego wyjść.
Aniu, mam taki offtop. Wróciłaś z kilkutygodniowej podróży, spełniasz marzenia. To wszystko byłoby niemożliwe jeszcze kilka lat temu. Czy mogłabyś napisać, tutaj lub w osobnym poście, ile mniej więcej wydałaś/wydaliście na całą tę podróż i przeliczyć ile to by było dni z bulimią kiedyś? (np. wydałam/wydaliśmy X pln czyli tyle, ile średnio kosztowała mnie bulimia przez X dni/miesiecy kiedyś). Jestem ciekawa :)
Pozdrawiam <3
Dobry pomysł Obliczyłam, że za 1.5 misiąca podróży po Azji mogłabym standardowo rzygać przez 3 miesiące w Belgii i pewnie przez 9 miesięcy w Polsce (w Be jedzenie jest 3x droższe).
Czyli jeżeli nie masz na podróż życia, skończ z bulimią i za rok będziesz miała. voila!
Ratunku, znowu wpadłam w wir objadania się. Na prawie rok zapomniałam co to jest objadanie i rzyganie. Ba, nawet zaczęłam mówić, że miałam bulimię (w czasie przeszłym). I nagle przytrafiła mi się wpadka, tłumaczyłam sobie, że to przez alkohol, że to jeden raz. Później trafił się drugi, bo pojechaliśmy do Czech, a tam słodkości, których chciałam skosztować. A później następny i następny… i już nie potrzebny był alkohol ani wycieczka do Czech. Najdziwniejsze jest to, że jem teraz tyle, ile nigdy nie myślałam, że będę mogła jeść i nie tyć, nie mieć wyrzutów sumienia. Jeszcze kilka miesięcy temu jadłam 1400 kcal i się nie objadałam, a teraz jem ok. 2000 i rzucam się na jedzenie. Moje zapotrzebowanie kaloryczne to ok. 1900 kcal, ale mam sporą niedowagę. Nie wiem co mam robić. Jem tak, żeby przytyć, ale nie więcej niż 3 kilo. W takiej wadze dobrze się czuję i przez te wszystkie miesiące nie chciało mi się przy niej objadać. Jestem załamana, znowu zaczynam myśleć o sobie jak o bulimiczce.
Kochana, a czytałaś o wadze idealnej? Bo może Ty się czujesz idealnie w tej wadze, ale Twoje ciało nie.
Wiesz, jeżeli się nie objadasz, ale jesz 1400 kcal i masz niedowagę, to jest to budowanie domku z kart – to musi runąć.
Kurwa mac
(przepraszam ale inaczej sie nie da tego okreslic)TO WSZYSTKO PRAWDA A Ty JESTES JEDYNA OSOBA ktora pokazuje jak jest…..
hahaha, dziękuję! Doceniam tę k*** :)
tak!! właśnie tak jest!
Przeszłam wszystkie 10. W totalnym załamaniu, szukałam w internecie pomocy, lecz znajdowałam jedynie straszne definicje, że to poważna choroba a szanse na powrót do zdrowia są niewielkie. Przypadkowo znalazłam filmy na YouTube i tak trafiłam na bloga, stado, Twoją pierwszą książkę. Jest lepiej, jestem pewna że mam ogromną szansę wyjść z tego na dobre, ponieważ robię to wszelkimi siłami. Na Wilczej zdobyłam wiedzę bezcenną.
Tak jeśli mogę Ciebie zapytać… czy w Twojej bibliotece znajduje się książka „Sztuka cenniejsza niż złoto”? Tak z ciekawości ;)
Bardzo się cieszę :) Ty TEŻ dasz radę, a co!
Ksiazka jest na półce, którą widać na filmikach. Super, polecam. Czyta się jak powieść przygodową!
Aniu, więcej takich postów prosimy. Ostatnia seria była rewelacyjna! Potrzebowałam czegoś takiego. Imponuje mi Twoja wiedza, naprawdę. Doskonale wiesz o czym piszesz i to się czuje.
Ja przez 6 lat walczyłam z anoreksją. Jedzenie stało się moją obsesją. Im więcej mam lat, tym więcej jednak rozumiem. Jestem silniejsza i zdrowsza. Nie mam już niedowagi i nie chciałabym już nigdy więcej mieć. Na zewnątrz nie ma śladu po anoreksji, ale w środku jest. Został ślad. I tak jak napisałam – jedzenie stało się moją obsesją. Gdybym mogła cofnąć czas… Zależy mi jeszcze na odzyskaniu miesiączki.
Kochana, dziękuję za wszystko. Za to, że dzielisz się z nami swoją wiedzą. Za to, że jesteś.
Powodzenia słońce! Czasu nie cofniesz, ale podejmiesz TERAZ lepsze wybory!
Wilczoglodna, choć z nutką nadziei, nadal z wielkim strachem czytam Twój blog.
Ze strachem, ponieważ to co piszesz rezonuje z moimi doświadczeniami i już pojawia mi się nadzieja, która do tej pory zawsze zostawała brutalnie zabijana. Nie raz i nie dwa miałam już nadzieję, ba, pewność, już świętowalam cudowne ozdrowienie. I niezmiennie BACH, przykry powrót do rzeczywistości.
Zastanawiam się, kiedy to się wszystko rozpoczęło. Na myśl przychodzi mi 2 lata ciężkich ćwiczeń crossfit i popychania organizmu do granic możliwości przy przestrzeganiu jadłospisu ok 1500 kcal. Żadnych słodyczy. W pewnym momencie zaczęłam się ich… bać. bo wiedziałam, że mają „moc” by wciągnąć mnie w przykre błędne koło. moja dziewczyna ostatecznie podkopała moje poczucie własnej wartości komentując „no, jak przytyjesz to wiadomo że będziesz mi się mniej podobać. ja w życiu nie mogłabym być gruba”. A ja zamiast pokazać jej środkowy palec ćwiczyłam więcej i więcej by być wystarczająca.. cóż za smutny nonsens.
Potem zaczęło się podjadanie czekoladek gdy nie widziała a po zerwaniu puściły mi wszelkie hamulce i tak w ciągu pół roku przywitałam dodatkowych 8 kg zywiac się tylko śmieciami.
I tak mija 3 rok, zaczęłam się przeczyszczac ponieważ zaparcia nie dają mi normalnie funkcjonować..
Wilczoglodna, tak bardzo chciałabym żeby Twoja strona była moim ostatnim źródłem poszukiwań.
Pozdrawiam i dziękuję
Dzień dobry Aniu. Dziś przypadkowo trafiłam na Twoj blog. Wszystko się zgadza co do słowa. Tak było ze mną. Mam 41 lat i 22 lata bulimię. Życie mi przemija. Nic nie osiągnełam, stoje w miejscu i tylko sie waże… Chyba się do Ciebie zwróce o pomoc
Kochana,powiem Ci szczerze,ze to będzie najlepsza decyzja jaką tylko możesz podjąć! Dla mnie była.Mam staż chorobowy podobny do Ciebie(20 lat anoreksji i bulimii) i dzięki Ani wychodzę na prostą( 7 tygodni bez wymiotowania,napadów,głodzenia się,obsesji). Uwierz mi,ze WSZYSTKO jest możliwe :) trzymam kciuki za Ciebie i życzę Ci mnóstwo siły :*Dasz radę!
Kochana, jasne! Pisz na [email protected]
Ja dobiłam do bazy 7… kilka epizodów w miesiącu… :(
napisz do mnie kochana. Nie dochodź do końca. Nie warto.
Mam pytanie: skoro twierdzisz, że to nie choroba PSYCHICZNA, to dlaczego jej nazwa to bulimia NERVOSA, co? szach mat ;)
he? lol! A dlaczego najgłupsza dziewczyna w Twoim mieście ma na nazwisko Mądra? nokaut! hahaha
Hej! Od niedawna zaczelam sie odchudzac i ograniczylam swoje jedzenie o połowe. Wszystko bylo okej ale od jakiegos czasu jak zjem cos bardziej kalorycznego lub najem sie baardzo mocno to cos kaze mi to zwrocic czuje sie wtedy jak automat. W ciagu dnia jem malo czuje lekki glod az nagle (zazwyczaj wieczorem jak wiekszosc osob spi w domu) cos mi mowi zjedz owoce,obiad moze jeszcze cos slodkiego i tak zaraz pojdziesz i zwymiotujesz nie wiem co sie dzieje czy ktos mial podobnie?
Z góry dzieki za odpowiedz.
Kochana, KAŻDY tak miał :) To co opisujesz to jak najbardziej klasyczny schemat. Dziennie czytam kilkadziesiąt takich historii.
Przeczytaj te posty, żeby zrozumieć co się z Tobą stało i dlaczego. Ich lektura zmieni, bez przesady, Twoje życie.
https://wilczoglodna.pl/gadzi-i-profesor/
https://wilczoglodna.pl/jak-przemowic-sobie-do-rozumu/
https://wilczoglodna.pl/jak-wychowac-gadziego-bachora/
https://wilczoglodna.pl/wilki-pawlowa/
Czym jest i NIE jest bulimia i dlaczego psycholog nie pomoże: https://wilczoglodna.pl/objawy/
Jak to działa, że nie działa?
https://wilczoglodna.pl/jak-jesc-normalnie-1/
https://wilczoglodna.pl/jak-jesc-normalnie-pseudojedzenie/
https://wilczoglodna.pl/jak-jesc-normalnie-odchudzanie/
https://wilczoglodna.pl/ile-jedza-normalni-ludzie/
https://wilczoglodna.pl/dlaczego-przy-zaburzeniach-odzywiania-mam-depresje/
Czy jedząc normalnie, przytyję? https://wilczoglodna.pl/czy-schudne-bez-diety/
Jak powstaje bulimia: https://wilczoglodna.pl/6853-2/
Kobiety o niskiej samoocenie, cierpią częściej na zaburzenia odżywiania od tych, które mają pozytywny stosunek do siebie. Polecam książkę ” Kompulsywne objadanie się”w której autorka opisuje w jaki sposób SAMA pokonała bulimię.
Jestem chora na bulimię. Pierwszy raz wyszlo to z mojej głowy na świat. Czytając to, co napisałaś, łzy same mi lecą z oczu.
Hej!
Jestem tu nowa. I w sumie nie wiem czy to już to czy jednak nie. Nie mam wielkich napadów jedzenia. Ale zacznę od początku.
Nie miałam zbytnio dużo dodatkowych kg.
Postanowiłam zostać trenerem personalnym. Ale wiadomo że wiele pracy przede mną żeby wyglądać dobrze. Zaczęłam od ćwiczeń biegania i redukcji. Kg spadały było ok. Do czasu aż zaczęłam mieć stresowy okres w życiu. Kg doszły brak chęci do ćwiczeń. Zazwyczaj po 2 śniadaniu (nie ważne ile i co zjem) dopycham się słodyczami. Jak już się najem aż boli żołądek idę zwymiotować zazwyczaj wymiotuję wszystko łącznie z pierwszym śniadaniem. Wieczorem podobnie ale nie objadam się słodyczami tylko cziuje się gruba po całym dniu i dla „oczyszczenia” wymiotuję. Nie biorę środków przeczyszczających ani nic podobnego. Poprostu wymuszam wymioty. Konsekwencja tego są wielokrotne kontuzje, brak sił na bieganie i ćwiczenie. Brak witamin i składników mineralnych. Nie wyobrażam sobie być trenerem z bulimia
Help!
Kochana, po prsotu przesadziłaś z ćwiczeniami i redukcją.
Przeczytaj te posty, żeby zrozumieć co się z Tobą stało:
Co, jak i dlaczego:
http://wilczoglodna.pl/gadzi-i-profesor/
http://wilczoglodna.pl/jak-przemowic-sobie-do-rozumu/
http://wilczoglodna.pl/jak-wychowac-gadziego-bachora/
http://wilczoglodna.pl/wilki-pawlowa/
Czym jest i NIE jest bulimia i dlaczego psycholog nie pomoże: http://wilczoglodna.pl/objawy/
Dlaczego NIE MOŻNA żyć w niedowadze: http://wilczoglodna.pl/termostat/
Jak to działa, że nie działa?
http://wilczoglodna.pl/jak-jesc-normalnie-1/
http://wilczoglodna.pl/jak-jesc-normalnie-pseudojedzenie/
http://wilczoglodna.pl/jak-jesc-normalnie-odchudzanie/
http://wilczoglodna.pl/ile-jedza-normalni-ludzie/
http://wilczoglodna.pl/dlaczego-przy-zaburzeniach-odzywiania-mam-depresje/
Czy jedząc normalnie, przytyję? http://wilczoglodna.pl/czy-schudne-bez-diety/
Jak powstaje bulimia: http://wilczoglodna.pl/6853-2/
„Skuteczność” przeczyszczania się: http://wilczoglodna.pl/czy-warto-sie-przeczyszczac/
Filmiki:
https://www.youtube.com/watch?v=0uV3RZALYq8&t=1s – poczucie własnej wartości
https://www.youtube.com/watch?v=apQ1tftsFQI – winda świadomości
https://wilczoglodna.pl/comfort-food/ – to nie tak jak myślałaś
https://wilczoglodna.pl/z-milosci-do-siebie/ – z miłości do siebie
https://wilczoglodna.pl/comfort-food/
I daj mi znać osobiście, ok?